2011-03-05
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| eeeehhhh (czytano: 581 razy)
31 grudnia 2000 - wraz z kilkunastoma znajomymi ze studiów, zalewałem się w najlepsze, w wynajętym przez nas schronisku, gdzieś w okolicach Lądka Zdrój…choć może, jak tak sobie teraz staram przypomnieć, były to bardziej okolice Dusznik. No, w każdym razie, był to jakiś Zdrój w Kotlinie Kłodzkiej, było full śniegu i co dokładnie pamiętam, było na maxa zimno, bo wyjazd z założenia miał być skrajnie tani i żeby starczyło na odpowiednią ilość czeskiego alkoholu, zapomnieliśmy dopłacić za ogrzewanie. W każdym razie, impreza była tak gorąca, że wtedy nikt o tym jeszcze nie myślał. A ponieważ nie pamiętam podstawowych faktów i dobrze pamiętam współtowarzyszy zabawy, a w zasadzie ich możliwości i upodobania drinkerskie, to z całą pewnością mogę powiedzieć, że popijawa skończyła się o świcie następnego dnia naszym zgonem, zejściem, odlotem, brakiem kumacji i wszystkim co najgorsze wg. osób niepijących tudzież porządnych i obcokrajowców (poza Ruskimi). Myślę, że nic tego następnego poranka, a w zasadzie już popołudnia nie było wstanie podnieść nas z miejsc (i nie zawsze były to łóżka) w których ją (imprezę) przeważnie dosyć niefortunnie zakończyliśmy. Nic! Żadne pali się, żadne jest zimno jak w #$%^^ u Eskimosa, żadna wojna, żadne nie ma już wódy itp. Ktokolwiek chciał kogokolwiek podnieść z barłogu musiał usłyszeć: wypierbleblubłłły! Wszystko poza jednym…otworzyłem z trudem oko i spojrzałem na zegarek, który ewidentnie wskazywał, że … JA PIERDOLE WSTAWAĆ KURWA ZASPALIŚMY MAŁYSZ SKACZE!!! Wszyscy wstali!!! Wszyscy, a każdy z poziomem od 2 do 4 promila alko we krwi (tylko szacuję, żeby było wiadomo jaki mision imasibol to był), wszyscy oprócz kobiet ma się rozumieć. Adam nie wygrał tego dnia – był trzeci. Wygrał cały Konkurs Czterech Skoczni za to - i po raz pierwszy - Puchar Świata na dokładkę. Tak zaczęła się, mniej więcej, Małyszomania dla mnie.
Dziś odsłuchałem na Sport.pl wywiadu, jakiego Adam udzielił, po ogłoszeniu zakończenia kariery. Nie będę pierdzielił, że miałem łzy w oczach (choć akurat miałem), ale patrząc na tę wychudzoną twarz, ozdobioną znikomym wąsikiem i przydużym nosem (wyglądającym tak może z powodu zbyt chudej twarzy właśnie) mówiącą, że to naprawdę koniec poczułem, że … kurcze no jak to? Skoki bez Małysza? To jak futbol amerykański zamiast piłki nożnej, to jak niemy film 3D bez okularów w kinie o standarcie THX, to jak zakupy w 10 piętrowym sklepie dla biegaczy bez złotówki w portfelu (i bez karty oczywiście), to jak kawa bez kofeiny i piwo bez ALKOHOLU! NUUUUUUUDYYYYYYY! Nie ma Małysza, nie ma skoków. To się naprawdę skończyło!
Przecież to On stworzył tę dyscyplinę dla nas (no bo niby co? Fortuna? Fijas?). I gdyby nie wywindował naszych apetytów na najwyższe osiągnięcia w tymże sporcie, na kosmiczny wręcz poziom, to dziś cieszylibyśmy się wciąż z 32 miejsca, tego a tamtego polskiego skoczka (sorki Kamil) w PŚ. Adam nawet dziś niewiele ustępuje chłopakom, którzy nazywają go od 11 lat swoim idolem! Co dowiódł oczywiście jak zwykle przywożąc medal MŚ.
Fascynuje mnie to. Przez tyle lat być w pierwszym szeregu (popatrzmy, gdzie byli na tych mistrzostwach jego wielcy rywale: Schmitt, Ahonen, Janda). Być groźnym dla rywali. Oglądać ich spojrzenia w poczekalni typu: kurcze i jeszcze ten, z nim to nic nie wiadomo, stary kutafon i co on tam je? – że niby bułka z bananem, cholerny Polak, przecież są odżywki itp. Co roku wiosną kiedy sezon się kończy rozpoczynać trudne i żmudne przygotowania do następnego. Treningi, treningi, treningi, odnowa, dieta, wyjazdy, wywiady, prasa typu: koniec Małysza, i spojrzenia kolejnych młodych Finów, Norwegów, Austriaków – ja pierdziu to TEN.
Oglądam ten wywiad i słyszę, poza oczywistymi: szkoda odchodzić…ale zmęczony już…nie wiem co dalej…rodzina…ale trudno tak, bo skoki to całe życie… ale gnaty bolą…i tu nagle, że zamierzam przybrać na wadzę, ale jak zobaczycie u mnie brzuch, to dajcie mi kopa w dupę!!! Facet czuje bluesa. Zapowiada, że nie wróci i mam nadzieję, że tak będzie (Jordan, Armstrong, Schumacher i wielu innych jego pokroju też tak mówiło) i liczę, że dotrzyma słowa wzorując się (tak jak w przypadku wąsika) na swoim bożyszczu Weissfolgu. Chcę mieć na koniec w pamięci niezmienioną jakość, którą nam zafundował i podaną właśnie w ten sposób: odchodzi kiedy ja wiem, że mógłby z powodzeniem rywalizować jeszcze nie sezon i nawet nie dwa.
Ponoć na konkurs pożegnalny zjadą się wszyscy wielcy, łącznie z Norwegami, którzy mają przesunąć z tego powodu mistrzostwa kraju. Adaś wymyślił koło fortuny – każdy losuje dystans i potem wybiera belkę startową i ma dolecieć tam gdzie zakręcił. 26 marca będę musiał szybko biec Półmaraton Ślężański, żeby zobaczyć to w TV. Nawalę się potem co najmniej jak owego 31 grudnia 2000.
Dzięki po stokroć za te 11 lat Wielki Zimny Nochalu.
We Wro koło Stadionu Olimpijskiego jest ulica im. Adama Mickiewicza. Mam taką myśl, że akuratnie dość właściwe byłoby przemianowanie jej mianem innego Adama M. - Małysza. Co jak co, ale nie kumam dlaczego honorujemy imię pedzia, przez którego zmuszano nas do uczenia się i wypowiadania słów: Litwo ojczyzno moja...a Dziadów i tak nikt nie trybi. W dupie z Litwinem, ja chcę ulicy polskiego bohatera narodowego z prawdziwej bajki.
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga sxi555 (2011-03-05,23:39): okres małyszomani przypadł na moją 1 klasę gimnazjum, czyli nową,zreformowaną szkołę, przeprowadzana była ankieta- kogo chcielibyśmy mieć za patrona szkoły; 99% wygrał Adam Małysz ale nie został patronem gdyż uznany został za gwiazdę 1-2 sezonów ;-) może pośmiertnie jakąś ulicę dostanie, na razie Mickiewicza zostawiłabym w spokoju, Pan Tadeusz i Dziady dla mnie są spox ;-) raFAUL! (2011-03-06,00:11): Ups. Sorki. Niechcący skasował mi się komentarz. Ten o połowie rodziny z Wileńszczyzny. Labas dienas, alus czy jak to tam szło.. sxi555 (2011-03-06,00:27): pół rodziny mi "skasowałeś" ?! tego Ci nie daruję :P dziesiatka (2011-03-06,08:46): inicjatywa ze wszech miar słuszna-zwłaszcza że gość podawał się za Litwina a był Białorusinem-widać przeczuwał, że Łukaszenka... Gdyby były opory to chociaż ten odcinek od mostu do stadionu!
|