2011-03-04
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| trendi (czytano: 804 razy)
Z pewnego już - i można by nawet nieskromnie rzec – dość dużego doświadczenia w amatorskim uprawianiu sportów, wiem, że ogół nieusportowionych (sic!) ludzi, uważa nasz strój treningowy (ponoć fachowo zwany technicznym) za wieśniacki. Brzydki, śmieszny i ogólnie jakiś taki … dresiarski-stajl. No, i patrząc z boku, to faktycznie jest on zazwyczaj pstrokaty czy też nadmiernie kolorowy, obcisły, lśniący, odblaskowy i … generalnie żenada. O strojach startowych nawet nie wspomnę (no wiecie – te krótkie spodenki u facetów typu majtki, lub co lepsze, spodenki typu jajognioty i do tego przewiewna koszulinka - typu kobiecy top - na ramiączkach). No, ale wczoraj, przejeżdżając kilkukrotnie miasto Wrocław komunikacją miejską, dzięki czemu miałem niewysłowioną wręcz przyjemność przypatrywania się obecnym trendom mody wśród młodzieży (choć nie tylko) – olśniło mnie. Otóż, moi drodzy wspólnicy w niedoli tego ogólnego nazywania nas - śmiesznie ubranymi, śmiem twierdzić, że to my wykreowaliśmy obecną, najnowszą modę wśród młodych kobiet! I to lata temu! Oto dowód. Pamiętam, że z lekkim oporem kupiłem pierwsze długie rajtki (zwane potocznie legginsami) jakieś 12 lat temu! Taaa, miały na dodatek trzy paski – megahiper wiocha! Zresztą, nie ukrywam, że do dziś lubię rzeczy i buty Adi Dassler’a (właśnie kupiłem Adizero XT a.d. 2007! – bardzo staromodna kolorystyka). No i początkowo skrępowany uczestniczyłem, tak czy inaczej, w życiu publicznym, ubrany w te moje pierwsze, lśniące i czarne rajtuzy, z różowymi, oczojebnymi wstawkami. A w przykrótkiej, intensywnie czerwonej koszulce, która przez swój zrozumiało-funkcyjny rozmiar, odkrywała cały tyłek, no a w związku z tym, że przód rajtek też był obcisły, to było doskonale na przykład widać, w jaki sposób ułożone jest moje ekh,ekh,khh…ekh.
Dziś mam 4 (słownie cztery) pary rajtów: zimowe, 2 pary letnich i jedne ¾ zwane bociankami (fuj!). Jedne z nich, na dodatek, są jaskrawo niebieskie, co zawsze wzbudza politowanie u mijających mnie przechodniów. Po co to wszystko wyliczam? Bowiem, w tych wspomnianych autobusach (i również na poczcie) widziałem wczoraj kilkanaście (!!! bez ściemy – we Wro jest po południu naście stopni C i sporo tego wylazło) dziewczyn-kobiet w samych rajtuzach! To znaczy, samych rajtuzach, patrząc od pasa w dół i eliminując - oczywiste w rozważaniach - buty. Do tych zazwyczaj czarnych, ale również srebrnych, brokatowych (czy jak to świecące się nazywa), i o fakturze dżinsu legginsów, wszystkie te panie miały przykrótkie, przynajmniej jak na moje gusta, góry swego stroju – krótkie kurteczki, sweterki, bluzy. Normalnie świeciły tyłkami w twarz (kiedy siedziałem - zwłaszcza)! Oczywiście w kilku przypadkach wcale mi to nie przeszkadzało (no tak we dwóch to nawet szkoda mi było wysiadać), choć w paru innych miałem … pełen podziw dla odwagi, czy też wyjątkowo (WY-JĄT-KO-WO) pozytywnej samooceny właścicielek ocenianych …ocenianej maksymalnej rozciągliwości rajtek w miejscu ud i siedzenia. Tak więc dziś wychodząc rano na trening, w moich dwunastoletnich oldskulowych rajtach i przykrótkiej obcisłej bluzie, miałem świadomość, że jestem modny. Ba, od przeszło dekady modny! A kiedy w pierwszych latach tego tysiąclecia kreowałem w moim rejonie ten styl, dzisiejsze naśladowniczki chodziły jeszcze … kurde … w bawełnianych … rajtuzach! ... ? ... no jakoś dziś nie wyszło.
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga dziesiatka (2011-03-05,15:51): jesteś trendseterem:-)
|