2011-02-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Wesoły autobus... (czytano: 434 razy)
Klubowy wyjazd Maniaców autobusem do Trzemeszna, to już niemal obowiązkowy punkt w moim kalendarzu. Niby trudna trasa, wokół pełno śniegu i jakoś nie widać tych... podobno aż trzech jezior (wszystkie zamarznięte, widziałem tylko jedno), ale każdego kolejnego roku, w połowie lutego przybywa tam ponad pół tysiąca biegaczy. Samych startujących z Poznania i okolic z pewnością naliczyłbym ponad setkę, a i z Piły, Bydgoszczy... o Gnieźnie nawet nie wspominając, biegacze mają też całkiem niedaleko ;-)))
Zimowy Bieg Trzech Jezior to jeden z dwóch wyjazdów w roku, kiedy to całym klubem wynajmujemy autobus. Na pozostałe biegi, z wyjątkiem Piły to się nie opłaca. Albo odległość za mała i ludzie wybierają auta, albo też jest za mało chętnych. Tym razem jakoś szło opornie, pojawił się pomysł alternatywnego wyjazdu na pietnastkę w Sielpi, a później na kilka dni przed ostatecznym terminem podjęcia decyzji wciąż brakowało nam niezbędnego minimum potrzebnego do wynajęcia busa. Dopiero w ostatniej chwili akcja rekrutacyjna nabrała przyśpieszenia, i zapełniliśmy nasz "wesoły autobus" w 100 procentach. A taki wyjazd ma swoje liczne zalety. A z pewnością służy on klubowej integracji... serniczek, pierniczki itp. Tym bardziej w tym przypadku pojazd się sprawdza, gdy trzeba przejechać z biura zawodów na start, i po biegu z powrotem, a w międzyczasie jest gdzie się przebrać, coś zjeść, odpocząć po wyczerpującym starcie.
Samemu biegowi od strony organizacyjnej nic nie można zarzucić. Ze swojego wyniku też jestem zadowolony, bo też trudno było mi przyjąć jakieś konkretne założenia w czasowe w biegu przełajowym, w dodatku po śniegu, nie wiedząc jak to będzie wyglądało na trasie. Czy będę się kopał ze śniegiem, czy może będzie częściowo posypane, odśnieżone... Cały czas trzymałem równe - założone przed biegiem - tempo. Nic to jednak nie wniosło do mojej wiedzy o aktualnej formie. Dużo bardziej w kość od wczorajszego startu, dało mi dzisiejsze długie wybieganie wokół Rusałki i Strzeszynka - po dużo gorszej trasie. Gdyby nie kolega, pewnie bym skrócił znacznie tą dzisiejszą ... wycieczkę biegową.
A po biegu zupka, chlebek ze smalcem, czaiłem się jeszcze w losowaniu na kuchenkę mikrofalową ... ale nici z tego wyszły, i do domu. W sumie udana sobota ;-)))
fot. K.Lipiński
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |