2011-02-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| trening zastępczy (czytano: 472 razy)
To wyglądało naprawdę żałośnie. Kolesie, w krzywo zaparkowanej pod Żabką, dwudziestoletniej czarnej beemce z niezdarnie oklejonymi oknami, najpierw na mój widok buchnęli gromkim śmiechem, a potem z całej tej hecy, powypadali przez uchylone drzwi samochodu. Następnie tarzali się i okładali pięściami chodnik, a łzy lały się szerokimi strumieniami. Ale tego już nie widziałem, gdyż parłem powoli ale dzielnie do celu. Nic to. Może i faktycznie trochę kuriozalnie wyglądało, że przemieszczałem się na czworaka, ale fakt pozostanie faktem - udało mi się z kontuzją nogi - uniemożliwiającą wręcz chodzenie - dotrzeć do fitness klubu. Żeby było śmieszniej to powiem, że dziś we Wro cały dzień padało. I to pewnie dlatego miałem kolana i łokcie utytłane w błocie. Tak czy inaczej, dotarłem do klubu i odbyłem trening zastępczy, żeby sobie noga nie myślała, że tak łatwo mnie załatwić. O nie. W fajowych klubach jest tyle przyrządów do ćwiczeń, że bez problemu, można sobie coś znaleźć, do czego nie angażuje się mięśni czy stawów, które aktualnie człowiekowi dokuczają jakimś tam bólem (większym niż zwykle). A zatem, dzień dzisiejszy, z punktu widzenia biegowego, nie można nazwać za kompletnie stracony. Spędziłem 1:15 h na ćwiczeniach aerobowych, które nawet jeśli nie podniosą mojego stopnia wytrenowania biegowego, to przynajmniej nie pozwolą mu drastycznie spaść. No, a już na pewno utrzymam tę genialną wagę (68,8kg – najniższa od ponad roku).
Z czego składał się trening? Zainteresowanym kontuzjowanym chętnie polecam poniższą formę „nietrenowania”:
(noga najpierw chłodzona 2x15min z przerwą 5min mrożoną marchewką - patent Darka
potem grubo przesmarowana Voltarenem, zawinięta bandażem elastycznym
i usztywniona ściągaczem)
- 30 min rower (obciążenie do 1/3max, V=32km/h)
- 22 min orbitrek – narciarz (obciążenie j.w., V=13km/h)
- 12 min wioślarz (obciążenie stałe wodne, tempo 2:18/500m)
- 10 min climber (ze sztywną nogą beznadzieja)
Potem sauna, kolejna porcja Voltarenu i powrót na czworaka do domu. I tak sobie myślę, że jak sobie człowiek poćwiczy, to mu się humor poprawia nawet podczas przerwy w treningach spowodowanej fatalną kontuzją.
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga dziesiatka (2011-02-03,19:23): Tak trzymać! Ducha nie gasić! Będzie dobrze! KARMEL (2011-02-04,17:01): Ja jestem ŚWIR do treningów...
|