Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

  WIZYTÓWKA  GALERIA [126]  PRZYJAC. [286]   BLOG   STARTY   KIBIC 
 
mamusiajakubaijasia
Pamiętnik internetowy
"Byle idiota pokona kryzys; to co cię wykańcza, to codzienna harówka" - Antoni Czechow

Gabriela Kucharska
Urodzony: 1972-08-26
Miejsce zamieszkania: Rudawa / Kraków
356 / 580


2011-01-19

Dostęp do
wpisu:

Publiczny
List motywacyjny... (czytano: 1417 razy)

 

Przedstawiam Panu swoją aplikację na stanowisko ...... w dziale księgowym w ..... .
Zależy mi na tej pracy, ponieważ …
(...ponieważ jestem dorosła, mam trójkę dzieci i muszę mieć za co te dzieci wychowywać, a wbrew temu co się mówi, szkoły wcale nie są bezpłatne. Jedzenie i ubrania też kosztują.
Nie chcę robić agresywnej kariery zawodowej – ja po prostu chcę uczciwie i wydajnie pracować – najlepiej jak potrafię – i dostawać za to adekwatne do mojej pracy pieniądze. Co miesiąc.)



Pracując w przedsiębiorstwie budowlanym na stanowisku samodzielnej księgowej musiałam wykazywać się odpowiedzialną pracą na wielu polach. Dobra organizacja pracy pozwoliła mi na jednoczesne prowadzenie ksiąg rachunkowych, rozliczanie poszczególnych budów, rozliczanie podwykonawców, rozliczenia kontrahentami i z urzędami (US, ZUS), a także prowadzenie spraw pracowniczych i kadr przedsiębiorstwa. Ścisła współpraca z najważniejszymi osobami w przedsiębiorstwie pomogła mi w rozwinięciu umiejętności skutecznej komunikacji z ludźmi, planowania pracy, dokładności oraz konsekwencji w dążeniu do celu.
(Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że takie rzeczy – idealnie zgodne z prawdą zresztą, czyta Pan w co drugim liście (a może nawet w każdym). Ten zawód wymaga od człowieka pewnych określonych cech charakteru i odpowiedniego podejścia do pracy. Ja je mam, ale wiem, że ma je znakomita większość kandydatów na to stanowisko.)


Posiadam uprawnienia Głównego Księgowego, potwierdzone dyplomem ukończenia kursu organizowanego przez Stowarzyszenie Księgowych w Polsce.
(Kiedy je robiłam, to było naprawdę coś. To był bardzo trudny roczny kurs, na którym wykładali i egzaminowali cenieni specjaliści, profesorowie z Akademii Ekonomicznej (wtedy jeszcze Akademii, bo teraz to już Uniwersytet Ekonomiczny).
Ten kurs, świadectwo ukończenia tego kursu, to było coś. Wtedy pracodawcy z pobłażliwym uśmiechem traktowali ludzi z wyższym wykształceniem licencjackim (bo i uczelnie, na których zdobywało się licencjaty były bardzo specyficzne). Teraz to się zmieniło.)



W załączonym CV znajdzie Pan szczegółowe informacje dotyczące moich kwalifikacji.
(Znajdzie pan tam również informację, że mam dwanaście lat przerwy w uprawianiu zawodu. I przypuszczalnie dlatego od razu Pan moje papiery odrzuci. Nie ma znaczenia, co robiłam i jak byłam w tym dobra przed dwunastu laty. Ale ma znaczenie, że to było bardzo dawno temu.)


Jestem osobą uczciwą, pracowitą i zaangażowaną w powierzone obowiązki. Otwartość na nowe wyzwania, gotowość do zdobywania wiedzy oraz umiejętność pracy w zespole to moje dodatkowe atuty.
(Jak i dziesiątek innych kandydatek, ale to właśnie pisze się w tym miejscu w liście motywacyjnym.)


Jestem matką trójki dzieci, a jednocześnie czynnie uprawiam sport na poziomie amatorskim (jestem maratonką). Już chociażby ten fakt świadczy o tym, że jestem osobą dobrze zorganizowaną, odpowiedzialną, odporną na stres, bardzo cierpliwą i konsekwentną. Sądzę, że moje umiejętności i cechy charakteru predestynują mnie do pracy na tym stanowisku.
(Tak, dobrze Pan przeczytał – mam 38 lat i trójkę dzieci. Chyba nietrudno się domyślić, że jestem zdeterminowana. Nie jest moim celem agresywne robienie kariery zawodowej – kiedyś już ją robiłam; potem podjęłam decyzję o urodzeniu i wychowywaniu dzieci. Zamieniłam księgowość, biurko, komputer, faktury, zestawienia i kilkanaście godzin pracy dziennie, na bycie matką i panią domu. Przez te dwanaście lat zajmowałam się praniem, sprzątaniem, gotowaniem, rozmowami z dziećmi, czytaniem im książeczek, prowadzeniem i przyprowadzaniem ich ze szkoły i przedszkola. Słowem – byłam strażniczką ogniska domowego. Bardzo wdzięczny zawód, ale kompletnie niedoceniany i bardzo źle płatny.
W zasadzie działający na zasadzie wolontariatu.)



Jestem gotowa podjąć pracę na zasadach wolontariatu.
(No cóż... nie miałam kontaktu z moim zawodem przez dwanaście lat. W tym czasie zmieniło się bardzo wiele przepisów, zmieniły się pewne zasady i procedury. Tego musiałabym się nauczyć, ale jestem lotna i nauczę się szybko. Jedna rzecz nie zmieniła się na pewno, bo jest stara jak sama księgowość – nie zmieniło się księgowanie, dekretacja, wklepywanie w komputer nudnych danych z faktur. Praca nie wymagająca polotu tylko cierpliwości. Jestem gotowa nieodpłatnie przez miesiąc czy dwa wykonywać tę pracę jednocześnie przypominając sobie mój zawód, i w tym czasie udowodnić Panu, że ja i moja praca jesteśmy warte wynagrodzenia i umowy – chociażby umowy zlecenia,bądź umowy o dzieło.
I wiem, że będzie pan kolejną osobą, która odrzuci ofertę kogoś, kto chce wykonać najbardziej niewdzięczną czy wręcz nudną pracę za darmo. Proszę mi wierzyć – nie będzie Pan pierwszy.
Ja po prostu jestem zdeterminowana i rozpaczliwe potrzebuję pracy. A żeby tę pracę mieć, potrzebuję spotkać na swojej drodze kogoś, kto zechce sprawdzić, że warto poświęcić mi miesiąc za darmo po to, by potem normalnie mnie zatrudnić.)




Z poważaniem








To takie nieco inne spojrzenie na list motywacyjny.
Tradycyjne nic nie dają, ciekawe, czy w ogóle są czytane do końca.
Może taki zostałby chociaż przeczytany.
Oczywiście po to, by go odrzucić.
Jak zawsze...








Ten wpis skasuję dziś albo jutro,żeby nie psuł ogólnej radosnej i optymistycznej wymowy tego bloga.
Tyle, że nie zawsze jest radośnie i optymistycznie. Ot, co:)

Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora


amd (2011-01-19,14:12): 1. Nie kasuj 2. Jest bardzo dobry (z tym wyjaśnieniem) - może powinien iść nawet w takiej postaci ? serio serio 3. On nawet nie trafi na biurko tego człowieka, zostanie zatrzymany po drodze w kadrach. Przynajmniej tak ćwierkają wróble w zaprzyjaźnionych firmach, że LM pisze się nie pod kątem zatrudniającego, ale kadrowej. List który dociera "na biurko" podobno zwykle oznacza, że zakwalifikowałaś się na krótką rozmowę, a tam już możesz dośpiewać więcej ... :) Tak przynajmniej ćwierkają wróble na zaprzyjaźnionym dachu :)
Truskawa (2011-01-19,15:00): ... ożeszku...
amd (2011-01-19,15:39): Iza, chyba powinno być przez rz, orzeszku ?!
Truskawa (2011-01-19,16:01): Arturze, gdybym chciała napisać to o czym myślisz użyłabym "rz" ale nie mam niestety na myśli orzeszka, orzeszków ani nawet migdałów.:D
dyzio1t (2011-01-19,16:29): No tak ,to co mam napisać ,trzymam za Ciebie kciuki ,prędzej czy później coś się znajdzie.Jasne że lepiej prędzej,i tego życzę Ci z całego serca.DY.
alexia (2011-01-19,20:38): Z całego serca życzę powodzenia. List świetny. Miałabyś u mnie pracę od ręki.
kokrobite (2011-01-19,21:45): Extra. Tylko ten przedostatni punkt krócej. Skończ na: jestem maratonką. To mocne, a reszty i tak się domyślą. Początek z kolei lepszy z tym wyjaśnieniem, rozkosznym: bo jestem matką trójki dzieci. Tak to widzę. Gdy kiedyś decydowałem o losie takich podań, lubiłem być zaskakiwany. Nie znosiłem schematu. Nie kasuj! Pozdrawiam serdecznie:-)
Rufi (2011-01-21,12:59): tak, koniecznie napisz ze jestes maratonką :-)
Krzysiek_biega (2011-01-25,15:28): Dla mnie jest to najlepszy list motywacyjny jaki czytałem. Jak miałbym swoją firme - to wziąłbym Ciebie w ciemno:)







 Ostatnio zalogowani
stanlej
21:20
mabeh
21:03
wwdo
20:56
Tadek 56
20:29
42.195
20:15
Marco7776
20:10
michał lisiewicz
20:07
kos 88
19:39
keemun
19:31
biegacz54
19:15
Pawel63
18:56
marekcross
18:41
Henryk W.
18:30
oksanka
17:59
StaryCop
17:51
Andrzej.
17:33
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |