2010-08-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| wakacyjne przebieżki (czytano: 450 razy)
Gdybym był organizatorem gdańskiego Maratonu Solidarności niechybnie przemianowałbym go na Piekło Północy. Wiem, że w tym momencie fani kolarstwa mają malutki, drwiący uśmieszek w narożniku swoich ust, ale postaram się dowieść, że wspomniany właśnie bieg na taką nazwę zasługuje. Jak wiadomo, z powodów historycznych, maraton ten odbywa się w okolicach połowy sierpnia. Nie ma co dyskutować czy to sensowne czy nie, bo tak jest i nic tego nie zmieni. Ma to swój urok, bo to okres wakacyjny i akurat tylko wtedy pewnie dodatkowych parę osób wystartować w jakimkolwiek maratonie może. No ale ryzykiem organizowania maratonu w sierpniu jest wiadomo co. Nie będę się rozpisywał na temat tego jak było gorąco, bo już niejeden bieg w tym sezonie miał naprawdę potworne warunki do ścigania się. No ale padłem trupem w poniedziałek, kiedy przeczytałem krótki wywiad z obywatelem Kenii, który tenże maraton wygrał z czasem (trzymamy się siedzeń i powstrzymujemy od śmiechu) 2:26!!! I uwierzcie mi wygląda na to, że był to najlepszy możliwy czas do osiągnięcia przez tego zawodnika w tym dniu (legitymuje się życiówką na poziomie 2:17) bowiem zeszłoroczny zwyciężca i rekordzista trasy siedział mu na dupie do 39 km - więc raczej się nie opierdzielał. A wspomniany tegoroczny triumfator (czarny jak moja podkładka pod myszkę Murzyn z prawdziwej czarnej murzyńskiej środkowej Afryki) powiedział, że było mu za gorąco i potwornie duszno! Na nic się zdały wszelkie obiecane nagrody za rekord trasy (poprzedni 2:20) i dodatkowe pieniądze za każdy wynik poniżej 2:16. Dodając jeszcze dwa zdania o wynikach to jak myślicie ilu zawodników pokonało granicę 3 godzin? Weźcie pod uwagę, że to jeden z największych polskich maratonów – zawsze ponad 500 startujących, zupełnie profesjonalny w organizacji i szalenie ciekawy pod kątem dodatkowych atrakcji, tu geograficzno-turystycznych. Wracając – granicę przyzwoitości pokonało 10 panów i Areta Merloch – zwyciężczyni wśród pań – 2:59! No nie wiem jak traktować swój wynik, bo z czasem 3:46 bez problemu wszedłem do pierwszej setki.
Wracając do Piekła Północy – to nie tylko kwestia pogody przyczynia się do tego, że chętnie tak właśnie nazwałbym ten bieg. Kto nie zna trasy ten nie wie, że pierwsze 21 km biegnie się prawie zupełnie PROSTĄ, szeroką ulicą – główną arterią Trójmiasta. Dwie godziny biegnie się prostą drogą!!! Chyba jednak wolę kręcić pętle (w Katowicach aż 10) – choć zawsze twierdziłem, że jest dokładnie inaczej. Potem wbiega się na gdańską starówkę, na chwilę, i dalej 7 km po kolejnej prostej na Westerplatte i … TĄ SAMĄ trasą powrót na metę, która się znajduje właśnie na starówce. Nic bardziej masakrującego psychikę biegacza. Na ostatnich kilometrach pokonujemy dodatkowo 2 stosunkowo strome wiadukty - mosty. Robimy to oczywiście dwukrotnie. Nie muszę pisać jak asfalt oddaje ciepło, jak woda robi się gorąca na stołach a czekolada spływa z talerzy i jak strasznie pomagają widzowie w połowie trasy (starówka) żeby niepotrzebnie przyspieszyć. Nie wspomnę, że z zapisanych nie zjawiło się prawie 30% a 46 osób nie ukończyło biegu. Nie będę opisywał zmasakrowanych biegaczy – czerwonych jak raki, którzy dreptali o godzinie 14 (start o 10) przy punkcie odżywiania na 30 km. Nie będę tego robił, BO MI SIĘ BARDZO PODOBAŁO i za rok pewnie znów pobiegnę!!!
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga deKa (2010-08-20,12:46): Gratulacje Rafał!! Nie zwalniasz tempa: w tym roku 6 połówek i 4 maratony!!! (a minęliśmy półmetek roku 2010)!!!!! Jest taki film z Brucem Willisem w roli głównej "Niezniszczalny". Myślę, że spokojnie mógłbyś zagrać główną rolę w 2. części:) michu77 (2010-08-20,13:21): najważniejsze że się podobało ;) raFAUL! (2010-08-20,14:13): Krzysiu nie zawstydzaj mnie proszę! No i moje kolano nie bardzo potwierdza jakąkolwiek niezniszczalność dziesiatka (2010-08-20,19:46): Super!!! I Ty twierdzisz że nie lubisz biegać w ciepełku:-) KARMEL (2010-08-20,22:32): Gratuluje wytrwałości i przyzwoitego wyniku Rafał! Długa i szeroka prosta to ciężka opcja psychologiczna a upał to ciężka opcja fizyczna. W takim upale to człowiek nawet na 50km rowerem czuje piekło, a o bieganiu nie wspomnę...
KARMEL (2010-08-20,22:40): 31 lipca - triathlon IRON MAN w Szczecinie. Pamiętam ,że tego dnia było upalnie. Tam to dopiero ESENCJA PIEKŁA musiała być wyobrażalnie. Między godziną 13 a 14 dla większości zawodników zaczynał się maraton po 3km800m pływania i 180km jazdy rowerem. amd (2010-09-17,10:39): Z Bydgoszczy do Torunia było cieplej. Choć nie mówię, że było zimno, albo że warunki do biegania były idealne. Tyle tylko że sierpień nad morzem nie jest tym samym czym sierpień w głębi kraju. U nas zawsze jest troszkę chłodniej. I a propos trasy - dwa lata temu została odwrócona. Wyobraź sobie, że najpierw zasuwasz na Westerplatte, a potem mijasz 1/2 pod Zieloną Bramą i jedziesz dalej, pod górę, do Gdyni :))) raFAUL! (2010-09-17,16:53): Najpierw Wester potem Gdynia to byłby zdecydowanie większy koszmar. Faktycznie słyszałem, że w Toruniu było ostro, choć ja pamiętam najgorzej roztapiający się asfalt w Grodzisku.
|