2010-08-12
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Waniliowe niebo (czytano: 420 razy)
Wyjęłam moje buty do chodzenia po górach i stwierdziłam to, co spodziewałam się stwierdzić: że przeszły sporo drogi no i aktualnie są już zapóźnione technologicznie. Jak pojadę w góry (Pojadę? Na pewno? Znowu ma lać, powoli strach ruszyć się z domu..) to niekoniecznie chcę być na szlaku de passe, więc udałam się w jedno miejsce, które opuściłam z pokaźnym kartonem pod pachą.. Mały test rozchodzeniowy odbył się dnia następnego, czyli na sobotnim koncercie finałowym Tygodnia Kultury Beskidzkiej w Wiśle. Wyobrażam sobie jak czytający ten wpis natrafiając na słowa „kultura beskidzka” zaczynają nerwowo regulować odbiorniki, wpadają do kuchni po puszkę schłodzonego piwa, porzucają komputer.. ze mną też tak było. Swojski ten folklor, ale jak po raz tysięczny słyszy się przyśpiewkę o sarnie lecącej przez żywiecką łąkę, to w człowieku wszystko się buntuje.. Ale tak naprawdę festiwal ten ma atrakcje w postaci występów różnych zespołów folklorystycznych z całego świata, co odkryłam ledwie kilka lat temu. Główny sponsor imprezy Grupa Żywiec mocno ograniczył nakłady (kasa, zawsze kasa..), ale wciąż przyjeżdżają zespoły jakich nigdzie się nie zobaczy: Azja, Afryka, obie Ameryki. Bywają prawdziwe rarytasy np. ubiegłoroczne występy zespołu z Wysp Wielkanocnych i piękne gruzińskie pokazy zręcznościowe. Azja bawi się przy ostrej muzyce piszczałek, Afrykanom przygrywają w dyskotekowym rytmie bębny, a moje ulubione zespoły meksykańskie podrywają z miejsca szybkimi, zalotnymi tacami, gdzie naszyte wstążkami spódnice i ozdobne sombrera wirują przy dźwiękach trąbek i gitar. W tym roku wyjątkowo Meksykanie nie występowali, ale bardzo podobnie tańcuje Kostaryka, tylko bez gitar w linii melodycznej. Publiczności najbardziej przypadła do gustu Kenia, a zespół wyczuł dobry klimat i nauczył nas fajniutkiego refrenu, to leciało tak:
„Ee, ehhh
Jambo bwana,
hakuna, ma-kka-ka!”
Zna ktoś Suahili? Mam nadzieję, że to nie było nic głupiego :)
Jak już wyczerpała się nadal utrzymująca ze szkolnej ławy zdolność do usiedzenia dwie godziny na miejscu przespacerowałam się po gwiaździstym deptaku, być może w poszukiwaniu gorącej kawy. Wódka, wódka z miodem, wódka z pieprzem, piwo, piwo z sokiem i mięsiwa smażone na oleju przypominającym zapachem gaz bojowy. Amfiteatr w Wiśle jak na nasze warunki pierwsza klasa, otwarty po odnowieniu w tym roku, cała publiczność przykryta białym zadaszeniem rozpiętym w formie namiotu. I ciepło, aż do późnej nocy wyjątkowo ani śladu górskiego chłodu. Wakacje..
Buty niczego sobie, nawet zasnąć w nich by można :)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora Marysieńka (2010-08-13,21:44): Jeszcze się zastanawiasz czy jechać w góry..no wiesz??? :))) Toya (2010-08-13,21:59): Obejrzałam Twoją listę podróżniczą z Tatr, imponujące..
|