2010-07-14
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Stacja Radegast... (czytano: 711 razy)
PATRZ TAKŻE LINK: http://w714.wrzuta.pl/audio/2WgwH5B3m1y/
Za mną weekendowa wyprawa do Chociszewa i Łodzi.
Lubię towarzyski maraton w Chociszewie, choć w zasadzie prawie nikogo tam nie znam. Swoją drogą, to jest to fascynująca odmiana po startach w Małopolsce - czyli generalnie tam, gdzie ja znam sporo osób i sporo osób zna mnie:)
W Chociszewie znam: Jaremę, Maćka, Olę, Mirzę i może troszkę Tomka:) (Marku, dziękuję za pozdrowienia telefoniczne.)
Więc odmiana...
Tak, czuję się tam nieco zagubiona i wyobcowana, ale lubię to na swój sposób.
Uważam, że dobrze od czasu do czasu przypomnieć sobie ten okres, kiedy byłam bardzo początkującą biegaczką, na zawodach biegowych nie znałam nikogo i generalnie byłam zagubiona jak dziecko we mgle. W Chociszewie to do mnie powraca:)
Po nocy na sali gimnastycznej i porannej pomocy Jaremie, zbieramy się do Łodzi.
Łódź zachwyciła mnie w zeszłym roku i bardzo chciałam do niej wrócić.
Więc zwiedzanie z dziećmi tego niezwykłego miasta i jego muzeów, bieganie chłopaków pod kurtynami wodnymi na Piotrkowskiej, odwiedziny w Muzeum Kinematografii i stanięcie twarzą w twarz z Misiem Colargolem (na przykład), i... dalej.
Do MOJEGO celu.
No tak....
Koniecznie chciałam odwiedzić Cmentarz Żydowski w Łodzi.
W zeszłym roku zakochałam się w tym miejscu i chciałam tam wrócić. Chyba nie ma nic niezwykłego ani niestosownego w tym, że chce się wrócić na największy cmantarz żydowski w Europie, że chce się pospacerować główną aleją, odwiedzić kwaterę ofiar getta, czy zastanowić nad marnością tego świata przy grobowcu-mauzoleum Izraela Poznańskiego....
Dodjechaliśmy pod bramę..... a tymczasem klops!
Okazało się, że cmentarz jest otwarty tylko do siedemnastej, a było już sporo później. Zasmuciłam się, bo naprawdę mi zależało, a wtedy z bramy ogródków działkowych, które są naprzeciwko bramy cmentarnej, wyszedł pan, spojrzał na rejestrację naszego samochodu ("O, widzę, że państwo z daleka.") i na nasze grzeczne pytanie, co by tu jeszcze zobaczyć w tej Łodzi zapytał, czy byliśmy już na Stacji Radegast.
Nie, nie byliśmy, a co to jest?
To jest stacja, z której wywożono Żydów z łódzkiego getta do obozów koncentracyjnych. Teraz zrobiono tam muzeum; to jest niedaleko stąd.
Więc szybka orientacja planu miasta i jedziemy na Stację Redegast.
Hmmm... Cóż mogę powiedzieć...?
To jedno z najbardziej niezwykłych miejsc, jakie udało mi się widzieć w ciągu ostatnich kilku lat...
Pomnik martyrologii mieszkańców Litzmannstadt Ghetto; i, co wcale nie jest częste przy tego typu pomnikach, jest nieprzeładowany formą, a przez to aż krzyczy.
Mały budyneczek z cegieł ze sterczącym w niebo kominem, przez który wpada do niego światło, na ścianach budynku wypisane nazwy miejscowości, których mieszkańcy mieszkali w łódzkim getcie - po polsku, hebrajsku i w oryginalnym języku kraju, w którym miasto się znajduje (Kolonia, Wiedeń, Luksemburg), z tego budyneczku długi betonowy tunel prowadzący do drewnianego budynku stacji; na ścianch tunelu listy transportowe Żydów, którzy stamtąd ruszyli w swoją ostatnią podróż - to robi wrażenie swego rodzaju kadiszu. Na końcu tunelu drewniany budynek stacji z rampą. Przy rampie stoi lokomotywa i dwa oryginalne(?) wagony bydlęce, którymi wywożono z Łodzi ludzi do obozów koncentracyjnych. Wszędzie mozna wejść, można popatrzeć, dotkąć...
Wystarczy jeden jedyny krok, by wejść do tego otwartego wagonu....
Ja się nie odważyłam....
Przestępowanie granicy śmierci - nawet czyjejś śmierci sprzed dziesiątków lat - przerasta mnie emocjonalnie.
A to wszystko w zniżającym się już powoli słońcu i jego coraz cieplejszych (już nie tak wściekle białych i parzących) promieniach...
Na końcu stacji pomnik w kształcie olbrzymich betonowych macew, na których pięknym niemieckim gotykiem napisane są nazwy obozów, które były celem podróży a i życia miejscowych podróżnych z tamtego czasu.
Naprzeciw budyneczku stacji benotowo - ceglany mur, na nim granitowe czarne tablice, a na nich mieszkańcy miast, z których Żydzi zostali przewiezieni do łódzkiego getta, składają hołd swoim żydowskim obywatelom. Największe wrażenie robi na mnie napis na tablicy wiedeńskiej:
Miasto Wiedeń skałada hołd pamięci swoim żydowskim współobywatelom w głębokim smutku i z poczuciem wstydu
I tablica poświęcona pamięci dzieci - ofiar getta.
Dlaczego ona?
Otóż wszystkie inne tablice są umieszczone na wysokości oczu dorosłego człowieka. Ta jedna jedyna jest umieszczona tuż nad ziemią, na wysokości oczu dziecka. To jest niesamowicie wymowne!
To miejsce w sposób zupełnie naturalny i nienachalny skłania do refleksji, ale i zawstydza.
Słusznie napisali wiedeńczycy na swojej tablicy: z poczuciem wstydu. Wstyd jest chyba bardzo adekwatnym odczuciem, które powinno nam towarzyszyć, kiedy myślimy o tym, na co Europa pozwoliła kilkadziesiąt lat temu.
Wracam między dwoma murami do budynku z kominem, robię zdjęcie napisowi, który, po wchłonięciu w siebie klimatu tego niezwykłego miejsca, wydaje mi się najbardziej wstrząsający z możliwych.
Tam już nie ma nic o smutku, nie ma nic o wstydzie, o tym, jak nam przykro...
Nie, tam po prostu wypisane jest stare, odwieczne prawo:
NIE ZABIJAJ
Pełna dziwnych uczuć wsiadam do auta i jedziemy do domu.
Po drodze tłumaczymy z Piotrkiem Kubie dlaczego jeden nawiedzony człowiek i jego poplecznicy chcieli wymordować cały naród, dlaczego Żydzi (nie tylko jako wyznawcy określonej religii, ale jako odrębny kulturowo naród) zniknęli z Europy. Mamy różne poglądy, ale udaje nam się jakoś dogadać.
Przy okazji muszę wytłumaczyć Kubie na czym polega obrzezanie. Uffff...trudna sprawa, ale udaje się bezboleśnie.
Czym jest Stacja Radegast?
Miejscem, do którego powinno się wracać.
Takie miejsca są potrzebne; po to, by nie zapomnieć.
Bo tak naprawdę to nic chyba nie jest tak nietrwałe jak wieczna pamięć...
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora tdrapella (2010-07-14,10:41): Dzięki, że piszesz o takich miejscach. Odwiedzę je jak będę przejeżdżał w pobliżu jacdzi (2010-07-15,09:01): Trzeba o takich rzeczach pamietac, trzeba przekazywac historie naszym dzieciom. Gaba, to bardzo madry wpis,bardzo poruszajacy. A Lodz, faktycznie dzis juz moze sie podobac, to calkiem inne miasto niz za czasow komuny.
|