2010-06-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| z wulkanem nie wygrasz (konwencjonalnie) (czytano: 407 razy)
Wielkimi krokami zbliża się niedzielny półmaraton w Grodzisku, w którym zamierzam wystartować, jest już opłacony, jestem umówiony na transport i nawet zamierzałem się pokusić (oczywiście w ramach moich aktualnych możliwości) o jakiś przyzwoity wynik, z którym będę miał podstawy do chodzenia za linią mety z podniesioną do góry głową, w tak doborowym gronie startujących, które można sobie ocenić dzięki liście zgłoszonych. Wszystko ładnie, pięknie, wczoraj wieczorem odbyłem jeszcze fajny, szybki trening ze znajomym. A trzeba dodać, że szło naprawdę lekko i mimo pogaduch tempo było nadzwyczaj satysfakcjonujące. I co? No co może się przytrafić Rafałowi tuż przed samym startem na którym mu ewidentnie zależy? Dziś rano obudziłem się w baaaaardzo dziwnym stanie. Otóż obecnie jestem posiadaczem niedrożnego nosa, z którego co jakiś czas następuje erupcja zielono-żółtych glutów zwisających mi potem do pasa, do momentu aż wygrzebię z kieszeni chusteczkę i jakoś spróbuję je tam zmieścić, od czasu do czasu, w związku z ograniczoną pojemnością chusteczek, pomagając sobie w tym celu drugą ręką. Poza tym, mam totalnie zatkane uszy i w gardle, tak na czuja, półtorametrowego kaktusa, który próbuje mnie namówić, zmieniając odpowiednio barwę głosu, żebym został wokalistą co najmniej grupy death metalowej. No a jak wiadomo, dziś jest jakieś święto i wszystko, oprócz sklepów całodobowych, żabek i kilku sklepów monopolowych, jest zamknięte a w domu przezornie jak zawsze nawet aspiryny brak. Dobrze, że jest chociaż trochę czosnku, miód i sok malinowy. Szlag by to!
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga GiganT (2010-06-05,07:29): Formę mam piknikową, ale w Grodzisku się pojawię i spróbuję przetruchtać na nowej trasie. Postaram się nie dać zdublować ravie. :)
|