2010-06-01
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| odc. 2 (czytano: 526 razy)
Potrójna dupa. To tytuł ostatniego odcinka serialu „Rafała poszurało”, który miałem okazję sobie bezpośrednio śledzić na łamach LiveBastardsTV przez ostatnie trzy dni. Przedostatni odcinek tego fascynującego filmu skończył się nadzwyczaj ciekawie. Otóż główny bohater, niejaki Rafał, pobiegł w ubiegłą sobotę krętą i przełajową dychę w 40:33, co stanowiło ponad półtoraminutową poprawę najlepszego jego wyniku na takim dystansie. Ale ponieważ serial jest raczej komediowy, po wycofaniu wątków science – fiction, okazało się, że pobiegł tak naprawdę 9,7 km. I to było nienajgorszym Rafała osiągnięciem, ponieważ dawało średnią, z którą można było spodziewać się czasu, gdyby do tego biegu dodano jeszcze 300 m asfaltu, w okolicach 41:48. A to również, choć dużo skromniejsze, poprawienie życiówki.
Następny odcinek zaczął się od niedzielnej przejażdżki rowerowej. Miało być krótko, lekko i regenareacyjnie a wyszło dłużej, średnio i lekko zakwaśno (trzeci dłuższy rower w tym roku to argument, żeby jeździć stopniowo więcej a nie od razu więcej). Wieczorem tego samego dnia Rafał odbył trening biegowy – wprawdzie tylko 6 km, ale za to w Pięciopalczatkach. Wynik końcowy dla dnia – zakwasy na łydkach i odcisk na drugim palcu od prawej strony za to u lewej nogi. Poniedziałek był dniem w którym należało pomyśleć o zbliżającym się nieubłaganie maratonie do pokonania na łyżwach z kółkami. Wieczorny trening 13 km na rolkach dołożył łydkom już konkretnie. I co gorsze nagle okazuje się, że ów maraton ma limit 2,5 godz. A to daje średnią 16,9 km/h. Zgadnijcie jaką średnią podczas tego treningu wykręcił Rafał? Brawo! Dokładnie 16,9 km/h. No po drodze było kilka przejść dla pieszych i znienacka wyskakujących psów i trąbiących kierowców, ale podczas maratonu też trzeba się pewnie będzie napić i od czasu do czasu wyprostować. No a powrót autobusem zamykającym wyścig to jakaś taka średnio chwalebna sytuacja.
A dziś rano Rafał ledwo chodził. The stick, końska maść, BCAA nie dały rady hmm postawić go na nogi. A tu w kalendarzu biegowa sesja prędkościowa. Jak już się człowiek rozgrzał to jakoś ten trening uciągnął, tyle że teraz należałoby odsapnąć, bo ….bowniedzielębiegniesiępółmaratonnadobrywynik!!!! I co teraz eee? Coś trzeba odpuścić. Najprędzej rower. Ale jak odpuści się na tydzień rower, to po tym okresie będzie znów kwaśna przejażdżka. Na rolkach to też trzeba jednak te kilometry do 27.06 wykręcić. O bieganiu nie wspomnę. Solucja tymczasowa - the stick, końska maść, BCAA, Vitargo i się zobaczy. Z niecierpliwością czekam kolejnego odcinka: ponoć w środę bieg i rolki.
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga KARMEL (2010-06-02,01:45): Są dni, w których napewno bez problemu złamałbyś 40 min na 10km, tylko o tym nie wiesz... GiganT (2010-06-02,11:39): Dycha to dycha. Nawet jak nie ma atestu. Gratuluję życiówki! dziesiatka (2010-06-06,22:49): I ten komentarz popieram! Zwłaszcza że po tym Biegu dla Maćka też jestem posiadaczem nowej A skoro organizaorzy mówią że 10 to kim ja jestem żebysię kłócić:-)
|