2010-05-17
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| nałogowcy (czytano: 321 razy)
Wspomniałem już, że właśnie minął 500 dzień mojej abstynencji tytoniowej. Trudno mi nawet oszacować jak bardzo się cieszę, że ostatecznie, po wielu nieudolnych próbach, udało mi się pozbyć uzależnienia nikotynowego. Paliłem 10 lat, a w ostatnim czasie przed rzuceniem i w okresach wzmożonej aktywności zawodowej sięgałem do kolorowych pudełek z papierosami do 40 razy dziennie. Dokładnie 501 dni temu powiedziałem sobie, że nadszedł czas na trochę bardziej higieniczny styl życia, wsadziłem sobie do ust gumę nikotynową i poszedłem poszukiwać substytutu nałogu palenia papierosów. Tak trafiłem do osiedlowego fitness klubu. Jako były „uprawiacz” przeróżnych sportów wiedziałem, że z trudem i krok po kroku zdobywana kondycja fizyczna będzie jedyną rzeczą, dla której będzie mi szkoda z powrotem sięgnąć po papierosy.
W fitness klubie spędziłem trzy tygodnie kręcąc na rowerku stacjonarnym tak długo, że wprawiałem w zdumienie nawet instruktorów. Niestety, z dnia na dzień czułem się tam coraz gorzej, mimo ewidentnej poprawy kondycji. Wszystko to za sprawą 32 calowego telewizora, przy pomocy którego, dzięki hitom z Vivy, współćwiczący próbowali nakłonić mnie do popełnienia samobójstwa poprzez przejechanie sobie po głowie kołem zamachowym mojego ćwiczebnego rowerka. Niestety także, okazało się, że TV z hitowymi stacjami muzycznymi są praktykowane również w innych klubach. Tak więc zrozpaczony postanowiłem wyjść z treningami na zewnątrz. 477 dni temu pojechałem do sklepu sportowego, kupiłem sobie buty do biegania i dres a godzinę później robiłem sprawdzian moich biegowych możliwości. Przebiegłem wtedy 2 km w 10,5 minuty. Zmęczyłem się potwornie a zakwasy miałem przez trzy dni. Wiedziałem natomiast jedno – jako człowiek ze skłonnościami do nałogów, zdecydowanie znalazłem sobie nową, szalenie atrakcyjną używkę. To było jasne jak słońce – jestem cieniutkim biegaczem, więc mogę bardzo dużo poprawić; zanim mi się znudzi będę mógł jeszcze dużo szybciej, dużo dalej i w różnych miejscach z różnymi ludźmi, w różnych warunkach. Brzmi bosko, co?
Na jutrzejszym treningu pokonam właśnie mój 4000 km. Do tej pory startowałem 46 razy biegając dystanse od 100m do maratonu włącznie. Zamierzam pobiec jeszcze więcej i dalej.
Są natomiast minusy odstawienia palenia: po pierwsze poprawił mi się węch, a to przyczyna tragicznych doznań będąc w tej części społeczeństwa, które porusza się głównie publiczną komunikacją miejską i międzymiastową – przynajmniej tak jest w Polsce. Czasem mam wrażenie, że ludzie uważają mydło i proszek do prania za wynalazek szatana. Po drugie: odzyskałem smak, a ponieważ traktuję jedzenia jak dolewanie paliwa, to mam ostatnio problem, bo rozpoznaje przeróżne smaki i zrobiłem się w pewien sposób wybredny.
500 dni – z moich znajomych palaczy-regularnych rzucaczy jeszcze nikt tyle nie wytrzymał, choć mam zaprzyjaźnionego rokmena (!!!), basistę słynnej grupy rockowej, który trzyma się już prawie rok.
Autor zablokował możliwość komentowania swojego Bloga dziesiatka (2010-05-18,09:19): zdrowia na kasę się nie przeliczy, ale zamiana miejsca zakupów z kiosku ruchu na sklep sportowy to świetne osiągnięcie. Trzymam kciuki żeby tak zostało! 500 dni-nie warto tego zmarnować, o wynikach przez zazdrość nie wspomnę:-)
|