2010-03-16
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Walka o kilogram (czytano: 531 razy)
Wielu biegaczy przygodę z bieganiem traktuje jako element walki ze swoimi kilogramami. Zbędnymi kilogramami. Ja swoją przygodę z bieganiem zacząłem z obawami o kilogramy. Te niezbędne. Z racji budowy bliżej mi do biegaczy kenijskich (jeszcze tylko mieć ich sprawność), stąd też wynikła moja troska o te kilogramy... Bieganie wyszczupla, ale co tutaj pozostało do wyszczuplenia - tłuszczu brak, jedynie ścięgna, kości, skóra...
Ale mija miesiąc za miesiącem moich treningów, a ja trzymam wagę na stałym poziomie. Mija kolejny miesiąc, a tutaj +1 kg, potem kolejny - znowu +1 kg... Postanowiłem więc zatrzymać te kilogramy i dorzucić jeszcze kilka. Zacząłem czytać o odżywianiu, wpływie ćwiczeń itp. Totalny mętlik, analiza talerza... Cała moja wiedza postawiona do góry nogami i budowana na nowo...
Bardzo fajnie rozmawia się wtedy ze znajomymi - mamy inne cele, a metody te same - bieg.
Zawsze byłem miłośnikiem sportów w których główną rolę pełni szybkość i wytrzymałość, a więc pochłaniających ogromne ilości energii. Próbowałem kilka razy podejmować się ćwiczeń na siłowni (często były to dłuższe, kilkumiesięczne cykle), niestety poza zachowaniem siły niczego nie dawały (pakerem nie zostałem) a nudziły mnie okrutnie. Mówiono mi nieraz o potrzebie korzystania ze specjalnych pasz, ale nie dałem się zachęcić... Teraz znowu o tym czytam, słucham. Zrobiłem więc rewolucję na talerzu staranniej dobieram składniki posiłku.
Jako osoba wszystkożrąca (oprócz pomidorów - bo są paskudne od urodzenia) raczej nie mam problemów trawiennych, więc zmiany w sposobie żywienia mój organizm przyjął spokojnie.
Postanowiłem przede wszystkim zwiększyć znacznie udział paliwa w diecie - czyli węglowodany. Codziennie na obiad duże ilości makaronów, na zmianę z kaszami lub ryżem. Obowiązkowo po każdym treningu (maks. po 30 minutach od zakończenia) duża dawka makaronu lub ryżu, w efekcie w dni treningowe zdarza mi się pochłonąć 3 posiłki wielkości standardowego obiadu. Do tego jakieś mięsiwo lub nabiał, surówka. Śniadania - 2, czasem 3 (w pracy zaczynam być głodny w 2 godziny po ostatnim posiłku), kolacji również nie odmówię (zwłaszcza po biegu). I ruch - regularne treningi biegowe wg programu przynajmniej 3x w tygodniu, gimnastyka ogólnorozwojowa, gdy pozwoli pogoda to rolki, zaczynam również siłownię (podoba mi się jako uzupełnienie), myślę że niebawem jakaś siatkówka lub inna piłka, rower. I chyba ta machina treningowo-odżywcza zaczyna działać - jest siła, jest sprawność, pierwszy raz w życiu zaczyna mi rosnąć waga w zauważalnym tempie. He, he, mam nadzieję że moje stawy przyzwyczają się do nowego obciążenia...
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu |