2009-12-08
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Pożegnalny bieg... :( (czytano: 324 razy)
Chciałbym jednak uspokoić moich obecnych i potencjalnych znajomych z biegowych ścieżek, że nie znikam z biegania... Tak długo przełamywałem swój słomiany zapał, że teraz tak łatwo z dreptania, gdzie popadnie, nie zrezygnuję... Dlaczego zatem taki tytuł... Albowiem faktycznie dziś miał miejsce mój pożegnalny bieg...
Przez trzy ostatnie lata mój żywot był rozdarty między dwa światy... Mieszkałem, pracowałem i bardzo zżyłem się z Katalonią, która ma wiele walorów... a dla mnie, w dodatku ten najważniejszy, wiele górek do łazikowania (wprost uwielbiam trekking)... a teraz... zaczynam nowy rozdział. Wkrótce osiądę na stałe w kraju, gdzie przecież mam jeszcze więcej... Mimo wszystko czuje rozdarcie... będzie mi brakowało tego wszystkiego z czym stykam się tutaj każdego dnia.
Powoli gaszę światło przed wyjściem i zamykam za sobą kolejne drzwi... Żegnam się ze znajomymi, jak również z miejscami, w których lubiłem przebywać... Dzisiaj postanowiłem pobiec ten ostatni raz przed moim wylotem w najbliższą niedzielę... Dzisiaj w Hiszpanii jest święto kościelne, więc w kilku miejscowościach były organizowane biegi. Wczoraj zastanawiałem się czy pobiec dzisiaj w miasteczku Tona na 6 km, czy może w niedzielę na 12,5 km w La Roce, do której mam w sumie rzut kamieniem... Rozważałem też pobiegnięcie w obu imprezach... Kusząca sprawa...
Tym razem górę wziął rozsądek, a raczej jego imitacja, bo gdybym był kompletnie rozsądny to darowałbym sobie na jakiś czas bieganie, wszak w dalszym ciągu dokucza mi nóżka... Postanowiłem mianowicie, że pobiegnę tylko raz i to dzisiaj na krótszym dystansie, a niedzielny bieg sobie odpuszczę, bo mam nadzieje pobiec już 19 grudnia w Strzelcach Opolskich... To jest mój priorytet, a potrzebuję nieco czasu na rekonwalescencję i obowiązkowo jakąś poradę lekarską przed startem... Myślę, że koledzy i koleżanki "po fachu" mnie nie zrugają za tą lekkomyślność... że zrozumieją. Ja musiałem zrobić sobie pożegnalne bieganie, pomimo nogi, pomimo biegowej abstynencji przez ostatnie dni (w ciągu dwóch tygodni biegałem zaledwie trzykrotnie, w tym dwa razy na zawodach... w niedzielę i dzisiaj). Ale do rzeczy...
Obranym celem była dziś Tona, ładne i niewielkie miasteczko podgórskie. To oznaczało, że choć zaledwie 6 km to trasa może być całkiem wymagająca. To były wyłącznie domysły, bo w miasteczku tym wcześniej nie miałem przyjemności gościć, ale znam dość dobrze okoliczne górki i... choć do najwyższych nie należą, to do wymagających na pewno tak. Rano udałem się tam pociągiem. Na dzień dobry miałem lekki 2 kilometrowy marszyk na dobudzenie, a potem jak się okazało 2,5 godziny do startu... W internecie była napisana godzina startu 11:00, ale na miejscu była rozpiska... o 11 impreza się zaczynała, ale najpierw bajtle i młodzież, a bieg główny startuje w samo południe. Cóż... taki zapas czasu trzeba jakoś spożytkować. Postanowiłem zatem zwiedzić okoliczne wzgórza... taka nietypowa rozgrzewka "szybkomarszowa" :) Przy okazji prześledziłem, jak poprowadzona jest trasa biegu...
"O dżizas"!!! Te moje wcześniejsze domysły miały teraz pokrycie w realu... :) Na szczęście przyjechałem pobiec dla zabawy, a nie dla rekordów... Uśmiechałem się zatem na widok tych "pikusiowych" podbiegów i szedłem dalej przed siebie... :) Pogoda znów była cudowna, ale, nie wiedzieć czemu, nie wziąłem ze soba tego dnia aparatu, kiedy widoczki aż same się prosiły... "Dziabnij mi fotę, plissss" :) Cóż... skleroza!
Po półtoragodzinnym rekonesansie usiadłem w parczku, gdzie spokojnie, w dali od tłumu porozciągałem się, a potem udałem sie na start... Do tej pory nie moge jednak zrozumieć... mając tak fantastyczne zaplecze sportowe, z pięknym stadionem i bieżnią lekkoatletyczną, bieg startują i metują na Plaza Major (odpowiednik naszego Rynku)...??? Ale może to tylko takie moje polskie myslenie... marno bowiem w naszym kraju szukać takich obiektów, które tutaj mają często nawet drobniutkie mieścinki... Pozazdrościć! Wystartowałiśmy w samo południe... prawie... :) Tutaj nie ma gwizdów, ani wyzwisk jeśli nastapi drobny poślizg, tutaj nikt za bardzo nie zwraca uwagi na jakieś potknięcia, nawet te rażące, które przytrafić się mogą każdemu... Dla biegacza najważniejsze jest przede wszystkim to, że ma możliwość pobiec, sprawdzić się z innymi, spotkać się ze znajomymi lub poznać nowych, fajnych ludzi, cieszyć się tym biegiem... Jest olbrzymia różnica, kiedy czytam chociażby polskie fora biegowe i tutejsze... Trochę szkoda...
Po starcie utrzymywałem początkowo tempo bardzo dobre. Biegłem za jedną kobietką, która miała na koszulce wielkimi literami nadrukowane "GO", więc Arturek GO! :))) Mi dwa razy powtarzać nie trzeba... :) Pomimo, że tempo było rekordowe dla mnie (tak gdzieś 3:55-4:00/km) to jednak biegło mi się bez problemu... Wiedziałem jednak, po moim rekonesansie, że zabawa dopiero się zacznie... Zanim się jednak zaczęła, odezwało się moje kopyto i musiałem zwolnić... W ten sposób na ok. 2 kilometrze moje "GO" zaczęło się szybko oddalać. :) Wolałem jednak zwolnić, wszak przyjechałem pobiec dla zabawy, a poza tym nie chciałbym zakończyć mojego pożegnalnego występu z krzywym wyrazem twarzy. Biegłem więc bez forsowania, zwłaszcza podczas tych ostrych podbiegów, a przyspieszałem nieco na krótkich zbiegach, by kolejny podbieg zacząć początkowo z siłą rozpędu... :) Na finiszu też pozwoliłem sobie na wariacki sprint... Przybiegłem jednak w samej środkowej stawce... nie mając nikogo przed sobą, a za plecami też bezpieczną odległość... Ścigałem się wyłącznie z własnym cieniem... Wygrałem! Pierwszy przekroczyłem linię mety... :) Słońce świeciło akurat na wprost mnie, więc nie miał żadnych szans... może fart, a może za dobry byłem dziś dla niego... :))) Chcąc nie chcąc, wybiegałem również życióweczkę (26:16), wszak był to mój pierwszy bieg na takim dystansie... :))) Jak na pożegnalny bieg to całkiem niezły akcent... Jestem w szoku, że mi sie to udało ;)))
Po biegu udałem się marszem przez wzgórza do innej miejscowości, dwie stacje dalej, by jeszcze trochę rozruszać gnaty, którym ostatnio brakuje aktywności, do której z kolei je przyzwyczaiłem. Wędróweczka była przednia, ale trochę za krótka... Niestety dzionki takie krótkie (tutaj szarówka zaczyna się robić ok. 17)... oby do Wigilii, a potem będzie już z górki... :)
Po dzisiejszych zawodach zrobiłem już drobne podsumowanie... m.in: w sumie startowałem tutaj 10-krotnie, a od mojego debiutu (11.07.2009) było to moje "13" masowe bieganie... Jak ja uwielbiam 13-kę... Nie przez przypadek zwię się przecież "szlaku13" :))) To dobra liczba, by zakończyć... stary rozdział i rozpocząć nowy. Teraz pojawią się realne szanse, by poznawać kolejno moich "wirtualnych" znajomych, w towarzystwie których świetnie spędzam czas on-line... Teraz będzie wiele okazji, bo przenoszę się z "zabawkami" na krajowe podwórka. Zatem do zobaczenia Moi Mili... Do zabiegania... :)))
P.S. W związku z tym, że dziś zapomniałem aparatu, zamieszczam zdjęcie tych okolic (miasteczka Tona) zrobione przed tygodniem
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora szlaku13 (2009-12-08,23:03): Najprościej Truskawko walnąć życióweczkę jeśli się startuje na nowych, dziewiczych dystansach... :))) kudlaty_71 (2009-12-08,23:04): ...no to Arturro - do zobaczonka w Trzemesznie...i oczywiście gratulację z okazji kolejnej życiówki... szlaku13 (2009-12-08,23:16): Do zobaczyska!
A do Truskaweczki... czy Ty w Mysłowicach nie zamierzasz startować, albo w Tychach? Tam taż chcę zawitać, zwłaszcza, że w Tychach mam kwaterę gratis u rodzinki... szlaku13 (2009-12-08,23:34): Jest co prawda "Perła Paprocan" 10 stycznia, ale wtedy wylatuję do Hiszpanii, by pozałatwiać po nowym roku ostatnie sprawy i ściągnąć resztę gratów. Ostatecznie wracam 13 stycznia i chciałbym pobiec w Mysłowicach już 16.01, a Tychy... w nastepne "Paprocany" 7 marca... szlaku13 (2009-12-09,00:12): "Bieg Spełnionych Marzeń" na 15 km... Zamierzam zjawic się tam ze swoją długaśną listą... :))) Gosiulek (2009-12-09,07:51): A do Poznania kiedy zawitasz?:))) szlaku13 (2009-12-09,08:49): Nieprędko Gosiu... ale przecież do Trzemeszna masz rzut beretem... :) O przepraszam... beretami rzuca w kierunku Torunia ;))) szlaku13 (2009-12-09,08:55): Dla zainteresowanych moimi startami... rozpiska znajduje się w dziale "Starty". Jest to oczywiście wersja robocza... Zawsze coś może wypaść lub wpaść coś innego w te miejsca. Mam jednak kilka biegów priorytetowych... Myslovitz, Trzemeszno, Tychy, Sobótka, Gniezno, Zgorzelec, Opole...
|