2009-11-22
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| się żyje (czytano: 728 razy)
jest niedziela rano, budzę się z bólem pleców, r±k, barków, karku i grom wie czego jeszcze.. to efekt wczorajszego dnia spędzonego na ¶ciance wspinaczkowej z Asi± która się w końcu doczekała aby z ni± pojechać, ogólnie to mieli¶my jechać większ± grup± a się skończyło że tylko Asia nie pękła. Dobra! Bo ja tu zaczynam pisać o małpowaniu a tu o bieganiu trzeba, więc obudziłem się z tymi zakwasami około 9 wpałaszowałem dwa jajka na twardo z majonezem, trochę się ogarn±łem (znaczy nałożyłem buty) i sru na spotkanie klubowe. Mam niedaleko (jakie¶ 5 min. biegu) to specjalnie nie spieszę się z wyj¶ciem tylko rozgrzewam się jeszcze w domu. Jeszcze parę przysiadów i rura... Jezu moje plecy. Na miejscu spotykam Izę i Piotrka czekamy na resztę, nikogo nie ma więc robimy tradycyjnie, rundkę po parku trochę rozmawiamy, mała gimnastyka na ¶wieżym powietrzu i od razu ten szary poranek nabiera kolorowych barw.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |