2009-11-20
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| kolano a świńska grypa (czytano: 278 razy)
nie wiem, czy to wina tysiąckilometrowych butów (właściwie to już nabyłem nowe NB - nareszcie zrobili czarne:), ale lewe kolano mi się sypnęło po szybkich 10 km na XXI BN. nie biegam już piąty dzień i zaczyna być już trochę lepiej. na początku ból był konkretny i przypominał ten sprzed 2 lat, kiedy to kłopoty z łękotką próbowały zniechęcić mnie do biegania. zarzuciłem więc obecnie bieganie do czasu wyjazdu na Lanzarote (już w tę sobotę), gdzie zamierzam wznowić treningi i powolutku zwiększać przebieg do zimowej akumulacji. w tak zwanych wolnych chwilach smaruję więc kolano różnymi specyfikami i gapię się w TV, gdzie straszą świńską grypą. codziennie w tramwajach ludzie kaszlą jakby się zmówili a kilometr ode mnie,w szpitalu na ul. Saszerów, leży jakiś znacznie ode mnie młodszy facet z AH1N1 i oddycha za niego respirator. a ja jestem zły na kontuzję. byt kształtuje świadomość, jak powiada klasyk i z pewnością na miejscu tego nieszczęśnika chciałbym się zamienić i mieć jedynie taki problem z kolanem. któż nie jest egoistą jeśli chodzi o zdrowie. trochę się obawiam tego paskudztwa, choć podobno 80% przypadków przechodzi jak zwykła grypa, a jak większość truchtaczy jestem dość odporny na infekcje. zazwyczaj też olewałem te medialne epidemie i śmiałem się z ludzi którzy robią z tego temat, ale coś mi mówi że to może być poważniejsze niż zwykle. mam nadzieję że się mylę. oby do soboty i wylotu na Kanary gdzie mają zarówno piękną pogodę i 26 stopni jak i AH1N1. czyli jest prawie jak w Polsce ;)
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora |