2009-03-03
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Leśny Bieg dla Kasi – czyli jak to było... (czytano: 709 razy)
Jest sobota wieczór, kładę się spać...Mam nadzieję przespać choć kilka godzin, przecież koło 4.00 nad ranem mam odebrać Grzesia „GREGA” z dworca....Jedzie z Lublina cały wieczór i noc, aby pobiec z nami te 10 km, niesamowity chłopak, prawdziwa dobra dusza.
Leżę i leżę, minuty lecą, potem godziny, a ja zasnąć nie mogę – HR nie pozwala. Serducho wali jak szalone – no ekscytuję się, nic na to nie poradzę. Brak snu jednak irytuje, Michał śpi obok, pochrapuje słodko, z drugiej strony wtóruje Mu mikropies Fruzia...a ja leżę i gapię się w ciemność.
Rozmyślam o ostatnich dniach, przygotowaniach, o tym całym uroczym zamieszaniu. Myślę o Krzyśku (krzymod), który wyszedł z pomysłem biegu, a właściwie w kilku chwilach zbudował szkielet – gdzie, kiedy, po co...i działamy!!! Potem dogrywanie szczegółów, w trakcie których pomagały nam kolejne dobre duszyczki – organizowały sponsorów, podsuwały świetne pomysły...to było niesamowite!!!
W końcu koło 4.00 Grzesiek dzwoni, że dojeżdża do Gdyni...odbieram Go z peronu, jedziemy do nas do domku, parzę kawę, rozmawiamy...potem śniadanko i szykujemy się na wyjazd do Kępina.
Moje HR coraz wyższe, ale co tam ;) Biegam jak po rozżarzonych węglach i oczywiście standardowo czegoś zapominam – termosu z pyszną herbatką z miodem (ale to nic, kiedyś zapomniałam butów do biegania...).
W końcu przyjeżdża po nas niezawodny Sławek (nasz samochód dał ciała) i wspólnie śmigamy na Wejherowo.
Kiedy dojeżdżamy na miejsce....oczom nie wierzę....cała leśna polana zastawiona samochodami!!!! Ile tu ludzi, ilu biegaczy!!! Krzysiek z synkiem Markiem (bardzo, bardzo fajny i grzeczny chłopaczek) dwoi się i troi przy zapisach, a kolejka cały czas wydłuża się! Szybko więc organizuję sobie miejscówkę i pomagam, jak tylko się da.
A tu pojawiają się coraz to nowi i nowi biegacze, wszyscy uśmiechnięci i radośni...Znajome twarze, albo znane tylko z forów internetowych – jak miło poznać ich osobiście.
Dochodzi 13.00, a ja myślę o wszystkich biegaczach, którzy biegają dziś dla Kasi zaocznie. Niektórzy jednak nie dadzą rady dzisiaj – pracują, rozchorowali się, kogoś złapała kontuzja....ale pobiegną, jak tylko będzie to możliwe...są NIESAMOWICI !!!
Zastanawiam się jak radzi sobie Iwonka (shadoke), wspaniała osóbka z samego południa Polski – zebrała grupę prawie 20 biegaczy i w dziś biegają dla Kasieńki w Dąbrowie Górniczej !!! Są daleko, ale tak bardzo blisko nas... Tak samo jak mała „wielka” grupka z Wołczy Małej – którzy swój dzisiejszy trening biegną dla Kasi ... Drużyna Szpiku z dziarską Dorotą na czele, która już zamieściła swoją relację (http://maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=1&action=7&code=6856) z "Kasiowego Biegania".
I cała rzesza wspaniałych ludzi z najróżniejszych miast i miasteczek z całej Polski (a nawet z Londynu i Ystad w Szwecji ha!)
Z tego wszystkiego ledwo zdążyłam na start, na który trzeba było dobiec 2km. W ogóle trasa była owiana tajemnicą niemal do ostatnich chwil... Wszystko zależało bowiem od warunków pogodowo – śniegowo – lodowych. Na szczęście Krzysiu tak sprytnie to wszystko wymyślił, że na 10km trasie mijaliśmy się wszyscy często, gęsto, tak więc pozdrowieniom, uśmiechom, zdjęciom nie było końca!!!
Tylko mikropies Fruzia denerwowała się z lekka – w pewnym momencie już sama nie wiedziała z kim i w którą stronę ma biec...
10km poleciało, jak jedna chwila...i to nie dlatego że pędziłam jak rącza gazela (podoba mi się to określenie hehe). Dreptałam raczej jak ranny łoś, a ze mną dreptała Ola (fog), która na dodatek walczyła z wątrobą... Ale my jeszcze pokażemy w sezonie, na co nas stać!!!! Teraz tajniaczymy się po prostu z formą;)
W międzyczasie przyjechała Kasia z rodzicami i .......smalcem, który jak się później okazało zrobił megaaaa furorę.... Kasieńka dzielnie nam kibicowała, łezki Jej leciały ze szczęścia, a w duchu pewnie planowała swój pierwszy start na 10km hihi...
A na mecie, tzn. jak już wszyscy zebrali się przy „biurze zawodów”, czyli ogromnym, drewnianym stole i ławach, zaczęła się uczta – kanapki ze smalcem a`la Kasia & Przemek, kiełbaski grillowane, chlebek pieczony, „grzany barszczyk”, który znikał w mig w gardełkach....
A potem losowanie wielu, wielu nagród, które przywieźli nam wspaniali sponsorzy (o których napiszę osobno).
Ach.....co to była za impreza....Wyjątkowa, niepowtarzalna...przerosła wszelkie moje oczekiwania i nadzieje, z czego bardzo się cieszę.
A najważniejsze jest to, ze ten piękny klimat stworzyliśmy my – BIEGACZE Z OGROMNYM SERCEM !!!
Dziękuję Wam wszystkim, którzy byliście i jesteście z nami!!!
Cdn......
PS. Czy ktoś zgubił czarne, polarowe rękawiczki? Bo przyjechałam z jedną parą, a wróciłam z dwiema... Po wielkości sądzę, iż męskie...
Zdjęcia:
Fotorelacja na naszej www.
Pełen pakiet zdjęć do pobrania z serwera. Hasło: amstudio
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora adamus (2009-03-03,21:58): Agnieszko.. a największe serce pośród nas masz TY:)))))))) Grażyna W. (2009-03-03,23:46): "Każdy człowiek jest tyle wart ile może zrobić dla innych" musimy iść z sercem do serca a dobry człowiek zawsze znajdzie tę właściwą ścieżkę :)
Rufi (2009-03-04,08:31): ...i było mi to rano czytać??? Teraz musze isc makijaz poprawic... Marysieńka (2009-03-04,10:31): W podobnych sytuacjach przekonujemy się, że wokół nas, jest wielu ludzi, dla których ważne jest dobro drugiego człowieka...to napawa optymizmem:))) Hepatica (2009-03-04,10:40): :)Ach wspaniały bieg, a najbardziej wspaniałe jest to, że uświetniła go swoją obecnością uśmiechnięta Kasia:))). I tylko DLACZEGO i KTO wymyslił to Kępino tak daleko od Kępna???:))) BULEE (2009-03-04,12:37): Agnieszko, najwieksze słowa uznania należą się Tobie. Mieć taką siostrę to bezcenne...
|