2009-01-25
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| II Etap ZIMNAR und ZIPNAR w Dobrodzieniu (czytano: 1364 razy)
Dobrodzień – Gutentag, 25.01.2009r.
Dzięki panującej odwilży, nie tylko stosunków pomiędzy bratnimi narodami, mieliśmy dzisiaj okazję pobiegać po doskonale przygotowanej trasie, bez śniegu i wody, utwardzonej i z dobrą przyczepnością. Jednak co zachód to zachód i Ordnung muss sein – czyli porządek musi być… ;). Wczorajsi malkontenci zapewne byliby usatysfakcjonowani.
W gabinecie Her Szafara też nastąpiły zmiany - pełna klimaanlagen, nie to co poprzednio.
Do udziału w II etapie przystąpiły 53 osoby w tym aż 24 osoby wyruszyły na trasę maszerując z kijkami czyli - Nordic Walking. Grupa ta wyrusza przed biegaczami o pół godziny wcześniej czyli o 14:30, tak aby ich powrót zgrać mniej więcej w tym samym czasie. Na dzisiejszy etap przybyli Heniek z Marcinem, którzy sądząc po ubłoconych strojach przekraczać musieli zieloną granicę. Czy oni nie wiedzą nic o strefie Schengen? Okazało się, że przybiegli do Dobrodzienia skrótem przez pola pokonując zaledwie 18 kilometrów… W powietrzu dzisiaj +6stC i ładne słoneczko ale tam gdzie trasa wiedzie poprzez las robi się zdecydowanie chłodniej i marzną jednak łapki bez rękawiczek. Etap wygrał bezkonkurencyjnie Marcin pomimo niezłej „rozgrzewki” wykręcając czas 21,11. Wśród dziewczyn na dystansie 6 kilometrów liderką bezapelacyjnie pozostaje Diana. Na trasie ZIPNARA czyli 3 km, Tomek ulega dzisiaj „Królowi kazachstańskich szos” Helwardowi, który rewanżuje się za odwrotną kolejność na wczorajszym etapie po „naszej” stronie. Wśród dziewczyn Olka jest pierwsza by później móc dopingować nas na ostatnim kilometrze trasy. Niestety także tutaj nie obeszło się bez incydentu na trasie, gdzie na jedynym bodajże oblodzonym zakręcie trasy na 500 metrów przed metą, biegnący przede mną Adam wywija „Adlera” na asfalcie tzn. „Orła” po naszemu, któremu towarzyszy doniosły krzyk „AŁA! (po niemiecku Schajse!) . Tyle oficjalna wersja wydarzeń, jamam na ten temat jednak odmienną teorię… Tata Adama znany już Zbigniew M. słynie z twardych metod wychowawczych i zapewne upadek był wynikiem zastosowanej ideologii: „Będą wyniki – będzie obiad” . Na szczęście były to tylko niepotwierdzone domniemania, gdyż bardzo szybko pozbierał się z asfaltu (bo od ziemi ciągnie) i z nieco podrapanym lakierem zdołał obronić miejsce 3.
Po biegu czekała na nas gorąca herbatka z „wkładką” do wyboru „Black or White czyli Schwarz und Weiß ” co jednak nie miało żadnego podłoża na tle rasowym…Generalnie, podróże kształcą… ;).
Marcin z Heńkiem po pokrzepieniu się herbatką z rumem wyruszyli w drogę powrotną gdyż 18 kilometrów przed nimi, a dzień jeszcze krótki...
Aufiderzein za tydzień….
Blog moga komentować wszyscy zalogowani czytelnicyDodaj komentarz do wpisu KRIS (2009-01-26,21:05): No to Wy macie już ZIMNARA zaliczonego za jednym razem ;))
|