2008-11-10
Dostęp do wpisu:
Publiczny
| Radość nie tylko Marysi :) (czytano: 1655 razy)
Kościan okazał się szczęśliwy nie tylko dla Marysi (brawo brawo), którą widziałem na pudle najwyższym, ale również dla mnie. Zamiast zamierzonego 1h50 zrobiło się 1h45 i wielka radość.
Z domu wyjechaliśmy już w sobotę, przez Łódź, tam małe odwiedziny w klasztorku-kamienicy przy ulicy Zielonej (ściana w ścianę z "Fakty i mity"), herbata i dalej przez Poznań do uroczego Krosinka, gdzie mieliśmy nocować. Kolacja makaronowa i spacerek po długim jechaniu to było coś na co już czekaliśmy. Podczas spaceru odgłosy w tej ciemnej gęstwinie przypominały jako żywo fragmenty filmu grozy, kiedy rośnie napięcie aż do... ale nic się nie wydarzyło jedynie latarka i jej światło wypłoszyła małego dzika z zarośli i biedny już się nie pokazał.
Z rana po śniadanku leniwym, bo czasu sporo pojechaliśmy do Kościana.
Pogoda jak wszyscy widzieli była wspaniała, wiatr odpowiedni, a słoneczko wyśmienite, listopadowe.
Po małym zamieszaniu przy zapisach, które Adam skwitował prosto: "wiesz co, płać zawsze przelewem i przed imprezą" a minę miał niezbyt wesołą:), reszta przebiegała sprawnie.
Bieganie mnie zaskakuje, bo nie zawsze mogę zrobić co chcę, nie zawsze mam siły do tego co sobie wymyśliłem. Kilka razy na trasie widziałem przed sobą starszych ode mnie biegaczy i odruchowo (głupio niestety) chciałem ich wyprzedzić, bo starsi, bo trochę nierówno biegli i mówię nóżkom: "do przodu", a nóżki bezczelnie "nie".
Na trasie w jednej z ulic zebrała się mała grupka kościanek różnych pokoleń i bardzo mocno dopingowały. Najpierw były oklaski i okrzyki, później jedna posługiwała się czymś kręcącym się, terkoczącym drewnianym co słychać było na całą ulicę, aż sąsiedzi z ciekawością zaczęli wyglądać co się dzieje, a rzeczone kościanki bawiły się przy tym doskonale i zawodników podrywało to do biegu. Bardzo mi się to podobało, ich zapał i reakcje na uśmiech itd.
Na ostatnim okrążeniu ku mojemu zaskoczeniu pojawił się przede mną quad z napisem "KONIEC WYŚCIGU", więc szybko go wyprzedziłem z nadzieją, że może jeszcze się załapię do klasyfikacji ogólnej, całe szczęście się udało:)
Później już tylko mycie, rzeczy do samochodu, oklaski dla zwycięzców (nagroda dla jednej zwyciężczyni w postaci parasolki, której nie chciała przyjąć) i powrót do Krakowa, przez Wrocław piękny nocą (koło Dominikanów, którzy mur sobie postawili na miejsce parawanu deskowego, zgrzebnego w środku miasta:)). W domu jeszcze tylko trochę opowieści jak było i spać.
Blog moga komentować tylko Przyjaciele autora mamusiajakubaijasia (2008-11-11,09:37): Gartuluję z całego serca:) Można powiedzieć, że sobie zrobiłeś ładny prezent urodzinowy:))) raf (2008-11-11,18:08): Nie myślałem o tym w ten sposób, ale masz rację... i po raz kolejny podziwiam twoją spostrzegawczość... skubana ;) Marysieńka (2008-12-11,16:42): Rafale..Gratuluję wyniku i odwagi za napisanie o parasolce:)))
|