Słońce stoi w zenicie, jego promienie nadają ostrości pochyłością terenu. Górka, dołek, znowu górka. Rany koguta, w oddali majaczy dolina! Z wierzchołka wzgórza roztacza się rozciągły widok. Ciche łąki i pola. Pomyłka, to nie był wierzchołek to tylko punkt przegięcia, jasny gwint, znowu trzeba się ładować pod górę.
Drażni mnie powoli spływająca po nosie kropla potu. Ale ulga! Spadła wreszcie. Udało się jestem prawie na szczycie, łapię kubek z wodą. Dobra zimna kranówa, powoli spływa przez moje gardło. Smak ten znam jeszcze z dzieciństwa kiedy to nie słyszałem o fanaberiach w postaci butelkowania niegazwanej wody.
Asfalt jest przyjazny, gładki i nierozmięknięty. Znudziło mnie liczenie podbiegów i zbiegów. Śmieję się w myślach, że gdyby ich niebyło moje nogi z pewnością by się zanudziły, a tak mogę się zastanawiać co się czai za następną górką. Obstawiam pięć do jednego że dolina. Moja gra jest sprawiedliwa. Bookmacher z pewnością by splajtował. Dobiegam do wierzchowiny, w oddali w dole widać Bytów.
Długi zbieg do miasta. No nie tak pięknie być nie może - podbieg i zbieg i meta z końcówką na stadionie. To koniec? Nie. Dostaje medal piję wodę ściągam buty i truchtam po miękkiej murawie boiska, potem na przemian ciepły i zimny prysznic. Na deser dobra zupa warzywna.
Pewno się zastanawiacie po co ja to piszę? Następny egocentryk który nagle wywleka wnętrzności na wierzch? Piszę dlatego, że ostatnio rozmawia się głównie o dużych imprezach, suwenirach i czego to tam organizatorzy nam nie zapewnili. Szanowni Państwo w Bytowie było to co dla mnie jest najważniejsze: piękna trasa o długości dokładnie 21 kilometrów i 195 metrów podzielonych na dwa.
To że nie dostałem koszulki, na jednym punkcie (z trzech) była woda kranowa wcale nie zmienia mego zdania, że w Bytowie zorganizowano świetny bieg. Jak się trochę zastanowić to od razu można wyczuć, że organizatorzy dysponując ograniczonymi środkami finansowymi skupili się na medalach, a ten trzeci punkt z wodą pewno postawiono nadprogramowo ze względu na upalną pogodę. Drodzy państwo trzeba w końcu zacząć odróżniać sens od otoczki.
Pozdrawiam
Marek Krośnicki |