Pisanie hymnów pochwalnych nie jest moją specjalnością. Podobnie się ma sprawa z wytwarzaniem, przeze mnie komedii. Wychodzę z prostego założenia, że ja i moje życie to już jest komedia, innych tworzyć nie ma potrzeby. Opisanie 30 Maratonu w Dębnie również nie jest sprawą łatwą. Bo o czym tu pisać? Wszystko było w miejscu, tym co sobie by życzył każdy z biegaczy i w ilości akuratnie potrzebnej. Imprezę zorganizowano i do następnej za rok organizatorzy mają luz! Tak byłoby w każdym innym miejscu na świecie, ale nie w Dębnie.
Nie będę opisywał moich przygotowań do tego biegu, nie będę opisywał mojego wysiłku na trasie, nie będę opisywał mojej drogi do i z Dębna. Nie będę! Wszystko to jest mało znaczącym fragmentem na tle wysiłku i zapału ludzi organizujących ten bieg oraz mieszkańców Dębna, Cychr, Dargomyśla, w tym jednym dniu integrujących się z organizatorami, co w całości tworzy zjawisko jedyne w swoim rodzaju- Maraton w Dębnie.
Postaram się, natomiast opisać owo zjawisko. Wychodzę przy tym z założenia, że ci co uczestniczyli w tej imprezie moim sprawozdaniem byliby znudzeni, a ci których nie było moje osobiste odczucia z pokonywania trasy guzik zwyczajnie obchodzą.
Dziś, dokonując retrospekcji mojego pobytu w Dębnie nurtuje mnie pytanie dlaczego tam tak jest? Przecież Dębno jako miasto niczym szczególnym nie wyróżnia na tle tysięcy podobnych szarych miejscowości. Co stanowi, że każdy z przyjeżdżających tu biegaczy nie inaczej niż w samych superlatywach wyraża się o Dębnie i okolicach, o mieszkających tam ludziach oraz autochtonach z mijanych trzykrotnie w biegu wioskach? Czyżby włodarze Dębna dokonywali cudów z epoki średniego Gierka czyli: malowanie trawy na zielono, asfaltu na czarno, sadzenie bratków uprzednio wyhodowanych w szklarni, prostowanie chodników oraz tłumne pędzenie mieszkańców na dobrowolno- przymusowe kibicowanie zaraz po Sumie w Kościele? Wszyscy przyznają, że w tym dniu Dębno w niczym nie przypomina żadnego z miast w jakich przyszło nam żyć i pracować na co dzień, zaś mijane w czasie treningów wsie z ich mieszkańcami, w niczym nie przypominają mieszkańców Cychr czy Dargomyśla! W tym jednym dniu Dębno jest Wielkie, mieszkańcy Dębna są Wielcy. Tak Wielcy jak Mieszkańcy Cychr, jak Mieszkańcy Dargomyśla. Nawet ten maluch stojący za skrzyżowaniem w Cychrach będąc wielkim, grał wielkie techno, dopóki jego wielki akumulator nie siadł. Trudno jest opisywać absolut. Trudno jest opisać ludzkie dzieło stworzone perfekcyjnie i z pasją przez człowieka /ludzi/ mających talent. Czy ktoś odważy opisać się: “Cztery Pory Roku” w wykonaniu Nigela Kennedy'ego, “Yesterday” The Beatles, “Wyciekający Czas” Salvatore Dali, dzwięk skrzypiec z pracowni włoskich mistrzów lutniczych czy kształt brzucha mojej żony na 2msce przed rozwiązaniem? Są to rzeczy doskonałe i skończone. Nieidealne, stworzone przecież przez człowieka i dla ludzi. Taka idea przyświeca ojcom Maratonu w Dębnie. Oni tę imprezę robią dla ludzi. Jakie to banalne. Niestety wiele imprez biegowych robionych jest z takim zadęciem i zadufaniem, że rychło patrzeć jak organizatorzy sami srający marmurem, tego samego będą wymagać od nas, biegaczy. Miałem przyjemność nieukrywaną, teraz muszę to przyznać, w przeddzień uciąć sobie dłuższą pogawędkę z Dyrektorem tegoż maratonu. Chłop całkiem poważnie mi mówił, że on sobie zdaje sprawę z ułomności organizowanego biegu ale postara się to za rok poprawić!!! Panowie dotychczas nigdy nie zdarzyło mi się słyszeć innych opinii z ust organizatorów w przeddzień rozgrywania zawodów tudzież w dniu samych zawodów jak to, że zawody są wielkim sukcesem. Jest na to takie polskie przysłowie o zachodzie słońca, którego tu nie będę cytował, a które w wielu przypadkach dokładnie określało euforię dla swego dzieła jego twórców... i tylko ich. A tu staje mi Dyrektor Biegu, notabene najlepiej zorganizowanego w Polsce i mówi, że zna ułomności zorganizowanej właśnie imprezy. I w tym miejscu mam pytanie czy ktoś oprócz samego Dyrektora zauważył te ułomności? Ja się przyznam znalazłem je, ale dużo mnie to wysiłku kosztowało. Na czym więc polega ów fenomen organizacyjny Maratonu w Dębnie?
Pierwszą podstawową sprawą jest, jak wcześnie wspomniałem, fakt organizowania biegu dla biegaczy. Organizatorzy od 30 edycji nic innego nie robią tylko słuchają co im biegacze mówią. Tu można by przytoczyć kilka modyfikacji będących w zasadzie postulatami biegaczy. Ja ograniczę się do ostatniego: zmiany kierunku biegu. Wydawać może się, że rzecz banalna. Jednak od bodaj 2 lat słychać było opinie, że biegając w drugą stronę biegłoby się lżej. Biegacze chcą organizatorzy robią. Gdzie indziej organizatorzy dali by posłuch takim postulatom???
Druga sprawa to fakt, że organizatorzy nie ograniczają się do ślepego powielania obowiązujących standardów. Organizatorzy w Dębnie tworzą standardy. Gdzie indziej na świecie każdy zawodnik na mecie dostaje do swojej dyspozycji przewodnika, który odstąpi go dopiero gdy ten wyraźnie da mu do zrozumienia, że czuje się dobrze, wie czego chce, wie jak się nazywa i gdzie jeść dają? Natomiast jeśli zawodnik ma takie życzenie to przewodnik zaprowadzi na masaż, zarezerwuje miejsce do masażu, wskaże miejsce na stołówce, przyniesie ciepły posiłek i prowiant na drogę powrotną? Gdzie indziej na świecie zwróci powszechną uwagę i zainteresowanie zawodnik samotnie siedzący ze spuszczoną głową? Byłem świadkiem gdy do takiego zawodnika wezwano, na wszelki wypadek sanitariusza a gdy wychodziłem to zauważyłem, że żywo zajęli się nim lekarze. Ktoś może powiedzieć, że dla tak małej liczby biegaczy to jest możliwe. 500 zawodników na mecie to nie jest znowu tak mało a znam przypadki gdzie organizatorzy na mecie zajmują się czołówką gdy tymczasem po okolicy błąka się watacha 500 chłopa z niewielkim odsetkiem płci pięknej, nie bardzo wiedząc co dalej począć. Hm, a są nawet organizatorzy, którzy nie mogą sobie poradzić z 15 zawodnikami- pozdrawiam TKKF Koszalin;-)))
Nie jest moim celem, w tym miejscu umniejszać kogokolwiek wysiłku w organizowaniu imprez biegowych. Zdaję sobie sprawę, że każdy z organizatorów napotyka na swoje, specyficzne problemy i sam w jakimś stopniu stara się pokonywać te przeszkody. Jednak organizatorzy w Dębnie przechodzą przez etap organizacyjny niczym Paula Radcliffe, bijąc nieświadomie kolejny próg ludzkiej wyobraźni. W następstwie oferując nam biegaczom, niezależnie od prezentowanego poziomu sportowego produkt najwyższej jakości! Cóż mogę dodać- zaangażowanie organizatorów jest odzwierciedleniem, zaangażowania zawodników pokonujących trasę maratonu.
W Dębnie biegać warto! W Dębnie biegać wypada! W Dębnie biega się lżej, bo Dębno kocha biegaczy!!!
Dziękuję!!! |