Sezon Startowy Rozpoczęty - Bieg Sokoła 2003
Autor: Krzysztof Grzybowski, Data 10.04.2003 r.
W tym roku wyjątkowo późno rozpocząłem sezon startowy. Co roku starty w zawodach rozpoczynałem tradycyjnie w Przemysławiu uczestnicząc w „Biegu Śladami Wiosny” na dystansie 12 km. Stało by się to tez tym razem, lecz sprawy rodzinne i obowiązki szkolne pokrzyżowały moje plany. Pomimo mej nieobecności, organizatorzy ufundowany dla mnie puchar za aktywny udział, przekazali mi go za pośrednictwem kolegów do domu. Teraz pozostało mi tylko jedno - pojechać do nich w przyszłym roku, żeby się nawet „paliło i waliło”.
Ta więc rozpoczęcie sezonu startowego zostało przesunięte w czasie, a rozpoczęcie nastąpiło w XIX Biegu Sokoła w Bukówcu Górnym na dystansie 15 km (20 km od Leszna, gmina Włoszakowice – podaję to dla niezorientowanych, gdzie ta miejscowość się znajduje). Od paru lat biorę udział tam bez przerwy i będę dalej będę to robił, gdyż zawody są bardzo dobrze zorganizowane, a w czasie ich trwania panuje świetna atmosfera. Wystąpiłem z propozycją nadania tym zawodom certyfikat „Złoty Bieg” nadawany przez serwis ‘Maratony Polskie”, ale mój apel przeszedł bez echa. A szkoda, bo w tym roku tez był zorganizowany na wysokim poziomie, pomimo panującej fatalnej pogody.
Jechałem tam wyjątkowo w celu typowo treningowym, jako na ostre przetarcie przed zbliżającym się „dużymi krokami” Maratonem Dębno. Prognozy pogodowe nie były zachwycające - słonce przeplatane zamieciami śnieżnymi. Liczyłem na drapane ze tym razem w prognozowaniu pogody nastąpią drobne nieścisłości i przewidywania te się nie sprawdzą. Technika jednak w meteorologii jest już dość wysoka, a prognoza sprawdziła się co do joty.
Tradycyjnie już pojechałem tam z kolegami samochodem. Obserwując z poprzedniego dnia warunki pogodowe wyjechaliśmy o półgodziny prędzej, niż początkowo zakładaliśmy. Okazało się jednak, ze na trasie jazdy panowały bardzo dobre warunki jazdy. Przez cały czas świeciło słonce, więc dość szybko dotarliśmy na miejsce. Sekretariat mieścił się w Domu Kultury, gdzie bez problemu załatwiliśmy w ciągu paru minut formalności zgłoszeniowe. Zawodnicy zgłoszeni w terminie ( przez internet tez ) mieli już przygotowane numery startowe i odbierali je przy przygotowanych stołach z podziałem na kategorie wiekowe. Wpisowe wynosiło 10 zł. Uczestnicy w zamian otrzymali – piwo, pamiątkową czapeczkę, bon na posiłek, a po ukończeniu biegu dyplom pamiątkowy. Zgłoszenia w dniu zawodów były tez przyjmowane w przygotowanym w tym celu pomieszczeniu, a opłata startowa wynosiła 15 zł. Na stołach ustawionych wzdłuż ścian rozmieszczono talerzyki z ciastem, a każdy uczestnik biegu - i nie tylko – do ciasta mógł zamówić obok bufecie u sympatycznych dziewcząt, herbatę gratis, lub kawę za złotówkę.
Nadal było słonecznie i chłodno, wiał momentami porywisty wiatr. Po krótkiej rozgrzewce ustawiłem się w raz ponad 200 uczestnikami na linii startu. Po krótkim przywitaniu uczestników, nastąpił o godz. 11:15 sygnał do startu. Zakładałem sobie tempo w granicach 4 – 4,30/km. Z kontrolą tempa biegu na trasie nie było problemów, ponieważ posiadała atest i oznakowanie było co km. Na drugim kilometrze nastąpiła nagłe załamanie się pogody zrobiło się ciemno i nastąpiła śnieżna nawałnica z porywistym bocznym wiatrem. Trwało to ( w moim wypadku ) do 6 km. Nagle się rozjaśniło, zaczęło świecić słonce, a po opadach śniegu nie było prawie śladu. Biegło się mi dobrze w paroosobowej grupie, ale czułem ze jeszcze nie jestem dobrze rozgrzany i nie wszedłem jeszcze w swój rytm biegowy. Może dla tego ze do 10 km większość trasy było z górki. Znajdował się tam podbieg, który miał mi pokazać w jakiej jestem formie w warunkach zawodów, po przygotowaniach treningowych w terenie pagórkowatym. Rozpoczynałem jego pokonywanie dość spokojnie, lecz z upływem metrów zwiększałem tempo. W pewnym momencie okazało się ze biegnę już sam, a biegnący ze mną rywale zaczęli tracić do mnie dystans. Nie dość ze jednych pozostawiłem z tyłu to jeszcze innych dogoniłem. W tym momencie dopiero się rozgrzałem i poczułem tzw. biegowego bluesa. Biegło się mi bardzo dobrze, chodź trasa prawie do końca biegła pod górę. Końcowe kilometry biegu pokonywałem już sam z krótkim finiszem, czując, ze za plecami rywale próbują mnie dogonić. Z osiągniętego wyniku 1:02:25 byłem zadowolony, gdyż założony cel osiągnąłem w bardzo dobrej kondycji.
Ledwo tylko ukończyłem bieg, momentalnie niebo ponownie się zachmurzyło i znowu rozpętała się nawałnica śnieżna. Po niedługim oczekiwaniu na kolegów, którzy byli jeszcze na trasie udaliśmy się przebierać i posilić ( bułka z kiełbaską ). W tym czasie odbywały się na sali widowiskowej występy zespołów i pokazy akrobatyczne młodzieży. Ceremonia nagradzania zwycięzców w poszczególnych kategoriach i występy artystyczne obyły się tam ze względów pogodowych. W poprzednich latach, gdy była pogoda odbywała się to wszystko na boisku szkolnym. Ostatni akord biegu - ceremonia nagradzania zwycięzców rozpoczęto punktualnie według programu od biegów dzieci i młodzieży, a zakończono na biegu głównym. Przebiegała dość sprawnie, pomimo ze było dość sporo kategorii z Mistrzostwami Polski Lekarzy. W godzinę po biegu były już wywieszone wyniki biegu.
Wyniki biegu:
mężczyżni
Sirotin Jewgienij - Ukraina - 46:24
Cichocki Jarosław AZS AWF Gorzów - 46:28
Fehlau Marcin KKS Expres Katowice - 46:39
kobiety
Sobańska Małgorzata Sporting Międzyzdroje - 55:28
Nowak Małgorzata LKS Błękitni Osowa Sień - 1:01:51
Rybińska Alicja Sokół Damasławek - 1:03:34
W powrotnej drodze już mieliśmy mniej szczęścia do pogody, gdyż w czasie podróży zastała nas dwukrotnie zamieć śnieżną, w rodzaju tych, które wystąpiły w czasie biegu. Drogę do domu pokonaliśmy bez problemu, dojeżdżając szczęśliwie do domu.
Oceniając imprezę można powiedzieć ze organizatorzy tradycyjnie stanęli na wysokości zadania. Pomimo tak fatalnej pogody tez nie zawiedli kibice na mecie. Szczególnie było ich widać podczas zakończenia imprezy.
Mój udział wypadł dobrze, lecz nie mam co się za bardzo podniecać, ponieważ było to tylko 15 km - fakt ze po terenie pagórkowatym – ale tyko 15 km. W Dębnie będzie do pokonania prawie 3 razy więcej i dopiero wtedy okaże się co dał mi cały okres przygotowań. Połączone to z moimi kibicami którzy pojada tam ze mną ( żona tez ), myślę ze spowoduje, że nie będzie źle, a mój 50 maraton okaże się szczęśliwy i ukończę go w dobrym czasie i kondycji.
Oby!!!
Krzysztof Grzybowski
Gorzowskie Towarzystwo Miłośników Biegania
AMATOR
http://www.amator.and.pl/
bigfut@poczta.onet.pl
korespondent
Maratonów Polskich
http://www.maratonypolskie.pl
|