Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 667 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Jak głupio pobiec Maraton (Toruń 2001)
Autor: Michał Walczewski
Data : 2001-05-30

Toruń - Miasto Kopernika. Toruń - Miasto skutecznych kontrolerów biletów w autobusach komunikacji miejskiej. Toruń – Miasto położone malowniczo nad Wisłą, niedaleko Chełmna.


Do Torunia przyjechałem w piątkowe południe w celu “pooglądania” V Edycji Top Crossu Torunia organizowanego przed Tadeusza Spychalskiego z rodziną oraz Rafała Kowalskiego. Ten drugi odebrał mnie ze stacji PKP i pojechaliśmy do Biura Maratonu zapisać się. Dobrze że kupiłem i skasowałem bilet, gdyż w autobusie natychmiast skontrolowali mnie ochroniarze (trzy lata temu mojego kolegę “zapuszkowali” za jadę na bilecie ulgowym, gdyż nie uznali jego zamiejscowej legitymacji studenckiej. Ot, taki lokalny folklor).


Biuro Zawodów jakieś takie ciasne (moja kawalerka ma trzy razy większą powierzchnię, ale może się czepiam). Na przywitanie od razu dostaję siekierą w głowę – brak aktualnych badań lekarskich jest przyczyną niedopuszczenia mnie do biegu. No i bardzo dobrze – wszak regulamin PZLA to regulamin PZLA i żadnych odstępstw być nie może. Bo niby czemu ?


Niestety organizatorzy nie zdecydowali się na zatrudnienie w biurze lekarza – kto nie ma badań, tego odsyłają na miasto do przychodni lekarskiej. Ponieważ podejrzewam, że nigdzie mnie nie przyjmą gdyż nie należę do Toruńskiej Kasy Chorych, staję okoniem i proponuję start na własną odpowiedzialność. Wykluczone. Obiecuję napisać oświadczenie. Zbiera się małe gremium, wyraźnie zdziwione i niezadowolone z mojej propozycji. Zawodnik bez badań to nie zawodnik. Po co im taki ktoś na starcie ? Dopiero przyznanie się do pokonania 32 maratonów oraz tłumaczenie, że jak do tej pory nie zdarzyło się żeby organizator w biurze nie zapewnił lekarza skłania Panie do dopuszczenia mnie warunkowo do biegu. Piękne dzięki za życzliwość.


Tego samego dnia dowiedziałem się, że rok wcześniej nawet Tadeusz Spychalski został niedopuszczony do biegu i chciał biec bez numeru startowego. W ostatniej chwili już na starcie wręczono mu numer...


Mam też inną uwagę do organizatorów. Nikt nie informował zawodników, że są przewidziane 50 procentowe zniżki na PKP. Dzwoniłem 2 tygodnie wcześniej do organizatora zasięgnąć informacji na temat startowego, noclegów itd., i wtedy też nikt ani słowem nie wspomniał om zniżce. Bardzo szkoda.


Kolejna uwaga – lokalne media informowały zawzięcie, że wystartuje około 600 zawodników. Skąd taka liczba ? Chyba z fusów od kawy, bo wystartowało około 250. Ktoś te informację musiał jednak rozpowszechniać. Ciekawe, czy teraz Maraton zostanie oceniony jako porażka, skoro wystartowało ponad 2 razy mniej osób niż przewidywano ?


Narzekania ciąg dalszy – w przeddzień maratonu, w piątek o godz. 18:00 organizowany był Bieg Śniadaniowy na dystansie 6.666 km, który wchodził w skład imprez towarzyszących. W biurze zawodów nikt jednak o nim nie wspomniał choćby słowem. A szkoda.


Ale największą przesadą i pomyłką w organizacji było zabezpieczenie trasy. Otóż od samego startu w Chełmie do samej mety w Toruniu trasa była całkowicie otwarta dla ruchu samochodowego ! Nie było ani ograniczenia ruchu do jednego pasa, ani w ogóle żadnego innego. Jedynie na głównych skrzyżowaniach stali policjanci i pilnowali, żeby samochody nie przejechały biegnących. Nawet w centrum Torunia ruch był całkowicie otwarty i trzeba było mieć oczy dookoła głowy żeby nie dać się rozjechać. Autobusy, ciężarówki, samochody osobowe oraz pędzące bez sygnału karetki pogotowia jeździły sobie tak, jakby maratończyków na trasie wcale nie było !!! Choćby z tego powodu nigdy więcej raczej nie wystartuję w Toruńskim Maratonie...


Muszę natomiast pochwalić obsługę medyczną na mecie – zajmowała się wszystkimi zawodnikami, chociaż po 4 godzinach od startu zaczęła się powoli zwijać... Były masaże, jedzenie i doskonała spikerka. Niestety piwo trzeba było wypić na miejscu gdyż butelki były do zwrotu (niczym w budce z piwem).

Wartą zauwazenia i ciekawą tradycją jest toruński zwyczaj odciskania śladu stóp zwycięzcy maratonu w płytach chodnikowych na zabytkowym rynku głównym. Niczym gwiazdorów kinowych - pomysłu szczerze gratuluję.

Bardzo udany i uroczysty Start Honorowy odbył się w centrum Chełmna, po czym w strasznym ścisku przewieziono zawodników dwoma autobusami na odległy o kilka kilometrów start. Warto zauważyć, że z Biura Zawodów w Toruniu na start do Chełmna zawieziono zawodników specjalnym autobusem. Nie wiem, czy też było tak ciasno, gdyż jechałem własnym transportem. Niestety i tutaj muszę być uszczypliwy: po pierwsze autobus odjeżdżał z Biura Zawodów a nie z miejsca, gdzie nocowali zawodnicy – kilkukilometrową odległość trzeba było pokonać samemu. Po drugie całkowitym nieporozumieniem było ustalenie godzin odjazdu autobusu do Chełmna. Start był o 14:00, a ostatni autobus odjechał o 10:30 czyli trzy i pół godziny wcześniej. Po co ? Żeby zawodnicy przez 3 godziny czekali na start...


No ale dosyć tego narzekania. Opowiem wam teraz historię, w jaki sposób pomimo dużego doświadczenia można popisać się olbrzymią “amatorszczyzną” i poprzez brak konsekwencji zepsuć wspaniale zapowiadający się rekord życiowy.


Do maratonu przygotowany byłem dobrze. Od około 3 miesięcy biegałem tygodniowo po 50-60 km, często po 20 km na jednym treningu. Tydzień temu uzyskałem rekord życiowy w półmaratonie Wałbrzyskim (1:29.37). Przez kilka ostatnich dni odpocząłem, i wszystko wskazywało na to, że jestem w stanie poprawić rekord życiowy w maratonie (3:26.02). Postanowiłem biec 4:30/km co dałoby mi czas w okolicach 3:10:00. Niestety, jak to z postanowieniami bywa, na trasie szybko zmieniłem zdanie. Po 1 kilometrze miałem 4:19 i oczywiście trzeba było zwolnić. Zrobiłem to na tyle nieskutecznie, że na 5 km zamiast planowanego czasu 22:30 miałem 21:11. Skoro jednak nogi czuły się wyśmienicie to moja głupota zwyciężyła nad zdrowym rozsądkiem i postanowiłem tempo utrzymać jeszcze przez pewien czas. Drugą piątkę zrobiłem w 21:05 a trzecią w 21:08. Kiedy moja grupa biegaczy rozpadła się (cały czas biegliśmy lekko pod wiatr) zamiast dać się dogonić przez inną postanowiłem dołączyć do wyprzedzającej mnie. W konsekwencji czwartą piątkę zrobiłem w 21.01 Na dwudziestym kilometrze jeszcze było mi mało i zdecydowałem skorzystać z okazji aby poprawić swój rekord życiowy w półmaratonie – lekki sprint i oto na połówce mam czas 1:28.59 (ciekawe czy można uznać tak uzyskany rekord ?). Z grupą dobiegłem do 25 km (piątka już nieco wolniej – w 21:38) i tu postanawiam zwolnić, przewidując, że tempa na złamanie trzech godzina na pewno dłużej nie wytrzymam. Żeby uzyskać czas 3:10:00 wystarczy mi biec 5 minut na kilometr ! Życiówka wydaje się pewna, w dodatku jest szansa na pobicie obecnej aż o 16 minut! Kolejna piątka już wolniej i spokojniej w 24:56. Jak na 30 kilometr, to czuję się całkiem dobrze, niestety mała niespodzianka – następuje po sobie kilka podbiegów, w tym na 34 km bardzo długi i ostry, prowadzący na punkt żywieniowy. Jest to 35 kilometr biegu a melduję się na nim (przyznam że mocno “szarpnięt

y”) z wyśmienitym czasem 2:39.28. Chwila odpoczynku, picie, i nagle stwierdzam że nie mogę ruszyć do przodu. Całkowita, kompletna “ściana”. Nie ma mowy o dalszym biegu. Nogi ciężkie, ból żołądka, wymioty, słowem koniec. Na pokonanie PIESZO pięciu kolejnych kilometrów potrzebuję aż 39 minut. Na 40 km nie mam siły już maszerować, ale jakoś udaje mi się zacząć biec. Wiem, że ze wspaniałego czasu nic nie zostało. Więcej – nie ma nawet szans na życiówkę. Na metę docieram kulejąc i pełen złości na swoją głupotę. Czas: 3:32.57 niby niezły, ale jakże inny od tego, na który byłem z całą pewnością przygotowany.


No cóż – rachunki trzeba płacić, także na maratonie :-)))



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Wojciech
23:37
VaderSWDN
23:25
Volter
23:25
Artur z Błonia
23:18
szakaluch
22:30
gibonaniol
22:28
timdor
22:08
malicha
22:06
Namor 13
21:42
Agusia151
21:08
uro69
20:51
Pablo_run
20:51
Pawel63
20:39
grzybq
20:34
Bartu¶
20:26
lago
19:55
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |