Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 375 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Moje 100 km w Biel 2000
Autor: Jerzy Dworak
Data : 2000-01-01

Mój prywatny plan “Europa 2000 Wschód-Zachód“ przewidywał udział w maratonach w Paryżu, Berlinie i Warszawie oraz dodatkowo w jubileuszowym, bo 10-tym, biegu dookoła doliny Wisły w Ustroniu (77 km - mój drugi start w tej imprezie). Rok 2000 charakteryzuje się wg. moich obserwacji tym, że wiele terminów ulega przesunięciom. Również bieg w Ustroniu przesunięto z czerwca na sierpień. Okazało się, że “mam wolne“. Od razu pojawił się szatański pomysł by wykorzystać okazję i zobaczyć jak wygląda 100 km w Biel.


Przygotowanie 9 kwietnia biegłem maraton w Paryżu (3:48), po którym nie mogłem chodzić na mojej lewej nodze. Odezwała się marcowa kontuzja. Biegi bez usztywnienia kolana stały się niemożliwe. Pomimo utrudnienia obiegu krwi w nodze i większego obciążenia innych mięśni, nauczyłem się biegać w opasce uciskowej i tak przebiegłem MW. Równocześnie od Paryża aż po dzień dzisiejszy ograniczyłem treningi do 3 x 9 km tygodniowo z ustywnioną i nie usztywnioną nogą na zmianę. Obserwuję stopniową acz wolną poprawę. Wydaje mi się, że całkowita przerwa w treningach, bez najmniejszych prób poruszania od czasu do czasu bolącą kończyną nie byłaby lepszą metodą. W Biel mogę liczyć na moją wrodzoną wytrwałość (na niskich obrotach) i to, że ostatecznie ostatnie 2 lata regularnie biegałem. Plan realny zakłada pokonanie 100 km w ok. 12 godz. Plan minimum ukończenie 59 km.


Dlaczego do Biel ? - ok.2000 uczestników w 42 biegu – tu nie może być złej organizacji

- trasa jest oznakowana, zapewnione picie i punkty medyczne

- bieg odbywa się nocą – na pewno nie wykończy mnie od razu słońce

- można wycofać się po 38, 59 lub 82 km uzyskując klasyfikację na tychże dystansach – zawsze ma się jakiś dyplom. “Zrezygnowanych“ organizator dowozi z powrotem do Biel

- organizator oferuje chętnym tanie łóżko i wyżywienie, tak że eksperyment nie musi kosztować majątku.

Powyższe oznacza, że legendarne 100 km w Biel powinny być biegiem raczej przyjemnym. Od pomysłu wystartowania w jakiejś krajowej imprezie odwiodły mnie już wcześniej opisy trasy sudeckiej setki – w nocy, może w deszczu ?, mam szukać jakiejś drogi, gdzieś za słupem wysokiego napięcia w prawo, z planem i latarką – kogo tu zapytać ? Nie dziękuję. Na takie zabawy jestem już trochę za stary, choć rozumiem problemy naszych organizatorów, dopiero uczących się, jak i posiadających mniejsze możliwości.

Ile to kosztuje ? startowe wynosi 80 CHF (50 Euro) i musi być w terminie (4 tygodnie wcześniej) przekazane na konto Bieler Lauftage (tak nazywa się organizator) w banku UBS AG Biel (szczegóły pod www.100km.ch). Zameldowanie na miejscu możliwe najpóźniej na 1 godz. przed startem za dopłatą 15 CHF. Od lat wyjeżdża do Biel grupa biegaczy z Polski mieszkająca w szkole za symboliczną opłatą (są tam też Czesi). Niestety, nie wiem kto to organizuje. Godną polecenia alternatywą jest nocleg w bunkrach, który można rezerwować wcześniej, choć może nie trzeba, bo miejsc nie brakowało. Cenę 46 CHF od środy - lub 36 CHF od czwartku - do niedzieli można uiścić na miejscu. Otrzymuje się łóżko i koc (ja zabrałem sobie śpiwór). Na pewno nie trzeba z góry płacić i zamawiać wyżywienia, bo wszystko można kupić na miejscu po tych samych cenach. Sniadanie kosztuje 6 a kolacja 12 CHF. Obiekt nazywa się Sahliguet i leży ok. 1 km od startu/mety. Jest absolutnie i higienicznie czysty (włączając łóżka i koce) no i oferuje odpowiednią atmosferę. Osobnicy nielubiejący się ściskać mogą rezerwować hotele od ok. 70 CHF od osoby za nocleg.


Przebieg trasy Pierwsze 5-45 km to asfalt w terenem pagórkowatym. Po opuszczeniu miasta biegniemy w większości wśród pól rzadko wpadając w las. Mijamy niezliczone wioski i kilka miasteczek które żyją biegiem. Otwarte do 2-3-ciej w nocy restauracje są pełne, sporo światła i dopingujących. Nawet w odległych spiących wioskach stoją pojedyncze osoby bijące nam o 4-tej rano brawo! A przecież nie biegłem w czołówce. Od 45 do 70 km trasa schodzi w dół i prowadzi wąską, monotonną, dróżką wzdłóż jakiejś rzeczki. Podłoże w większości szutrowe. Dla czołówki może być na tym odcinku przydatna latarka, ze względu na wystające kamienie lub korzenie, choć Edward Dudek mówił, że nigdy latarki nie zabiera. Osiągamy znowu asfalt (drogi zamknięte, jednakże przejeżdżają pojedyncze samochody) i zaczynamy się wspinać aż do 82 km. Stąd nieprzyjemnie stromo w dół i ostatnie 15 km już płasko do mety drogą znowu prawie wyłącznie szutrową.


Samopoczucie Organizator zezwala na udział osoby towarzyszącej na rowerze (opłata 12 CHF). Korzysta z tego sporo osób no i czołówka biegaczy. Dla mnie są to zbyteczne ułatwienia, choć nie odmówiłbym żonie czy synowi gdyby chcieli ze mną jechać. Zwłaszcza w przypadku zmniennej pogody jest to spora wygoda dla biegnącego. Punkty żywieniowe umieszczone są na 8 i 18 –tym km i potem co ok. 5-7 km. Na całej trasie oferowana jest woda, Isostar w dwóch odmianach, kawałki bananów, chleba i jabłek i jakieś szwajcarskie słodkości. Pojawia się (letnia) herbata i bulion. Czyli jest wszystko. Kondycyjnie najgorzej czułem się w okolicach 1 punktu (38,5 km). Po raz pierwszy przytrafiła mi się ponadto sytuacja której mój scenariusz nie przewidywał i jakiej wcześniej nie przeżyłem. Dostałem biegunki (prawdopodobnie Isostar lub kombinacja wieczornego spaghetti z sosem pomidorowym + Isostar). Właściwie nigdy tego świństwa (przepraszam producenta) nie piję. Moim problemem stało się nagle co robić, a właściwie gdzie to robić. Od 40 km piłem już tylko wodę. Na 59 km wpadłem nareszcie na genialny pomysł i pobiegłem do sanitariusza po 2 tabletki przeciw biegunce. Na 82 km zjadłem pół banana – najgorsze było za mną. Przy tej okazji okazało się, że mój ubiór był zbyt lekki. Traciłem energię której nawet w ograniczonej formie nie mogłem uzupełniać, bo nie mogłem jeść. Pojawiły się dreszcze – ok. 12°C w nocy a ja tylko w krótkiej przepoconej bawełnianej koszulce. Tylko ruch rozgrzewał. Usztywniona boląca noga spisywała się natomiast bardzo dobrze, aż nagle zaprotestowała na 75 km – ani kroku dalej. Ból. Ponad 5 km kuśtykałem przed siebie i myślałem co robić. Potem zuważyłem, że noga znów zaczyna wracać do siebie. Wystarczył ten 1-godzinny odpoczynek-dreptanie. Około 30 godzin po biegu wyszło na jaw, że odbiłem sobie lewą piętę, prawdopodobnie jako wynik usztywnienia kolana na tak długiej trasie. W czasie i krótko po biegu nie czułem tego w ogóle. O tym że pojawiły się również pęcherze z tyłu stóp (zbyt luźne, choć mój rozmiar, skarpetki) nie wypada już właściwie pisać. Bóle rąk i szyi ustąpiły bardzo szybko – praktycznie po 2 dniach.


Wyniki Po raz pierwszy w historii biegu nie wygrał europejczyk - Wayne Victor Hickey (43) jest kanadyjczykiem. Jeden z faworytów Marc-Henri Jaunin (CH)- 3-ci w ubiegłym roku, 2:27 maraton, zszedł z trasy po 59 km. Dwóch innych nie startowało. Zwycięzca osiągnął metę po 7:14:25. Rekord trasy to 6:37 z 1996. Wśród kobiet wygrała 37-letnia Constanze Wagner (D) z czasem 8:16:23 - rekord kobiet to 7:37 z 19

97. Tegoroczny przebieg trasy, ze względu na prowadzone roboty drogowe, był na kilku odcinkach zmieniony. Wśród polskich uczestników jak zwykle najlepszy był Edward Dudek (46) z Wieprza-Radziechowy k. Zywca, biegnący w Biel po raz siódmy. W ubiegłym roku zajął wspólnie z Waldemarem Walusiem z Bielska-Białej ex aeguo 14 miejsce w czasie 8:02. W tym roku starczyło sił na 9:00, co dało mu 57 miejsce. W.Waluś nie przyjechał ze względu na nie najlepszą dyspozycję. Debiutujący Jan Kulbaczyński z Kodenia zajął 72 miejsce w 9:09. Rewelacyjnie pobiegł inny debiutant, Pan Michał Szkudlarek (67 lat) z Bojanowa, który uzyskał 10:46, co dało mu 335 miejsce w kategorii mężczyzn i drugie w kategorii M 65. Pan Michał biega już 7 lat, ale zaczął po sześćdziesiątce. Panowie, czapki z głów !

Inny z polskich uczestników otrzymał medal specjalny za ukończenie biegu po raz 10-ty. Niestety nie jestem pewien nazwiska. Rekordzistą w tej kategorii jest 64-letni Hans Mathys (CH), który ukończył 100 km w Biel po raz 40-ty ! Tym razem na 1251 miejscu w czasie 19:04.

Autor tych spostrzeżeń zmobilizował się po raz ostatni na ostatnich 3 km biegu i finiszował na mecie którą osiągnął po 12:36, co dało 689 miejsce i 105 pozycję w grupie M 50, a przede wszystkim dużo zadowolenia z pokonania zarówno własnych słabości jak i trudności trasy. Po oddaniu chipa chodziłem w kółko, bo nikt mi nic nie powiedział. W końcu podszedłem z powrotem w rejon mety zapytać, czy może ktoś da mi jakiś medal lub dyplom. Oczywiście ! Muszę udać się do hali lodowiska i wejść do środka. Tam też odebrałem medal (przepiękny) oraz dyplom wydrukowany na poczekaniu i nagrodę specjalną dla każdego finalisty – paczkę Spaghetti. Obładowany zdobyczami udałem się do jadalni w bunkrze na zasłużone śniadanie.

Za rok spotykamy się znowu w Biel.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
StaryCop
11:24
rezerwa
10:43
rys-tas
10:39
smszpyrka
10:26
Wojciech
09:58
platat
09:57
BemolMD
09:56
jantor
09:36
eldorox
09:33
Piotr Fitek
09:24
gor42195jk
09:02
Calma
08:55
kostekmar
08:09
Leno
07:49
biegacz54
05:11
przemirek
00:43
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |