|
| Admin Michał Walczewski Toruń WKB META LUBLINIEC MaratonyPolskie.PL TEAM
Ostatnio zalogowany 2024-11-21,17:47
|
|
| Przeczytano: 3656/1790819 razy (od 2023-12-13)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Umysł Ultrasa historie polskich biegaczy ultra cz.5 | Autor: Michał Walczewski | Data : 2023-12-18 |
"Umysł Ultrasa historie polskich biegaczy ultradystansów” to zbiór rozmów z wybranymi pionierami biegów ultra w Polsce. Obecnie to jedyna książka zawierająca wywiady z prekursorami biegów ultra, którzy swoją przygodę biegową zaczynali w czasach kiedy w Polsce bieganie nie było jeszcze popularne. W tamtych czasach nie było dostępu do specjalistycznej wiedzy na temat biegów ultra. Wszystko co osiągnęli zawdzięczają własnej determinacji i wytrwałości w dążeniu do celu.
"Umysł Ultrasa" to książka nie tylko o bieganiu, treningach, wyjazdach na zawody i stawaniu na podium, ale także o problemach dnia codziennego, kontuzjach, chorobach i dramatach życiowych. To historie ludzi, którzy dzięki bieganiu pokonywali swoje problemy, walczyli ze słabościami, wzmacniali ciało i ducha. Ci biegacze pomimo wielu trudności wykręcali świetne wyniki, reprezentowali Polskę na arenach międzynarodowych w biegach m.in. 24-godzinnych i 48-godzinnych.
Wszystkie rozmowy przeprowadził z biegaczami autor Marcin Gapiński – biegacz amator, miłośnik ultradystansów.
W książce znajdziecie rozmowy z następującymi biegaczami:
- Zbigniew Malinowski,
- Henryk Czerniak,
- Jacek Łabudzki,
- Mirosław Wira,
- Irena i Mirosław Lasotowie,
- Edward Dudek,
- Tadeusz Spychalski.
Wpisz kod rabatowy ULTRA a otrzymasz aż 30% rabatu.
Książka dostępna jest na stronie wydawcy - TUTAJ
Niezwykłe biegające małżeństwo, które cechuje niesamowita skromność i pozytywne myślenie. Mowa tu oczywiście o Irenie i Mirku Lasotach. 30 lat temu to Mirek wciągnął w bieganie Irenę. Teraz to Irenka biega więcej a czasami nawet wygra z Mirkiem w maratonie. Bieganie i podróżowanie na biegi stało się ich sposobem na życie, pasją, którą pielęgnują do tego stopnia, że spełniając swoje marzenie pokonali w sztafecie dystans 3300 km i dobiegli do Santiago de Compostella w 11 dni. Więcej o ich drodze do realizacji biegowych marzeń w książce a już teraz fragment rozmowy z tymi niesamowitymi biegaczami.
Ile lat minęło od czasu debiutu maratońskiego do pierwszego biegu ultra?
ML: – Dokładnie nie pamiętam, musiałbym to sprawdzić w moim zeszycie, ale myślę, że mogły to być dwa lub trzy lata.
Czyli biegi długodystansowe, biegi ultra stają się Twoją pasją, ale także mocną stroną?
ML: – Zdecydowanie tak. Ale w mojej głowie rodzi się nowy pomysł - wyśrubowania życiówki w maratonie i zejście poniżej trzech godzin oczywiście.
Opowiedz, jak udało Ci się tego dokonać.
ML: – To będzie dość ciekawa i jednocześnie pouczająca historia - zarówno dla mnie, jak i, mam taką nadzieję, dla czytelników tej książki. To był maraton w Pucku. Pojechaliśmy razem z Ireną, z tym, że ona biegła półmaraton, a ja królewski dystans. Na miejscu okazało się, że start jest na Helu. Zawieziono nas tam ciężarówkami wojskowymi. Kilka dni wcześniej kupiłem nowe buty firmy Saucony. Byłem przekonany o tym, że należy w nich pobiec. Tak też zrobiłem.
Nie przetestowałem ich oczywiście wcześniej, nie rozchodziłem. Sądziłem, że takie super buty, firmowe nie muszą być sprawdzone. Niestety, nie był to mój jedyny szalony pomysł. No bo skoro mam już nowe, znakomite buty, to może pobiegnę bez skarpet? Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Wystartowaliśmy. Już na początku udało się stworzyć fajną grupę zawodników zorientowanych na szybkie bieganie. Było nas około 15 osób, które potrafiły utrzymać tempo 4 min./km. Wspieraliśmy się z chłopakami i naprawdę biegło się rewelacyjnie. Pamiętam, że w trakcie tego biegu przeżyłem pogodowe cztery pory roku - wiał silny wiatr, padał deszcz, potem grad i jeszcze do tego śnieg. To była piękna wiosna. Do 30 kilometra biegło się super, utrzymywaliśmy tempo mimo pogody. Niestety zacząłem czuć, że coś niepokojącego dzieje się z moimi stopami. Mieszanka w postaci nowych butów, braku skarpet, wody i piasku spowodowała powstanie gigantycznych pęcherzy i otarć.
Chyba wiem, co chcesz powiedzieć. Musiałeś podjąć bardzo ciężką decyzję.
ML: – Decyzja była prosta - muszę przyspieszyć, żeby krócej bolało. Ból był nie do zniesienia. Otwarte rany - następstwo pękających pęcherzy, ciągłe ocieranie się tych ran o materiał buta, do tego wilgoć i drobniutki morski piasek spowodowały, że nie mogłem myśleć o niczym innym. Skupiłem się na poszukiwaniu pozytywnych stron. Powiedziałem do siebie w duchu tak: „Mirek, zapierniczaj teraz mocno do mety, żeby jak najkrócej bolało.” A tak szczerze mówiłem do siebie bardziej dosadnie (śmiech). Starałem się nie rozpamiętywać tego bólu, nie skupiać się na nim, chciałem go jedynie skrócić, nie schodząc oczywiście z trasy biegu. Siłą rzeczy musiałem biec szybciej. Żadnego marudzenia i rozczulania się nad sobą.
W takim momencie, podczas biegu o życiówkę, Ty mówisz do siebie takie rzeczy. Nie pomyślałeś, żeby zejść z trasy, że to już koniec biegu, że życiówka musi poczekać?
ML: – Ani przez chwilę tak nie pomyślałem. Skarciłem samego siebie za głupotę, której się dopuściłem. Mogłem mieć pretensje tylko do siebie. Kazałem sobie szybciej biec, no i to działanie przyniosło efekt. To był szalony bieg.
Jaka jest ta okupiona krwią i bólem życiówka?
ML: – Nabiegałem 2:50 z haczykiem. Dotychczasowy mój rekord był o jakieś 30 minut gorszy. Osiągnąłem niezły wynik i byłem chyba 12. w generalnej klasyfikacji biegu.
Czyli istnieje podejrzenie, że gdyby nie błąd z butami i skarpetkami, miałbyś gorszą życiówkę?
ML: – Wszystko możliwe (śmiech). Wiedziałem jedno, że nie będę tego powtarzał. Po ściągnięciu butów ujrzałem obraz nędzy i rozpaczy, ale nagrodą dla mnie był świetny wynik w maratonie.
Biegacie, i to jak. Odnoszę wrażenie, że co tydzień maraton.
IL: – Dziś może troszkę mniej, ale zdarzają się miesiące, że biegniemy trzy - cztery maratony. Wspieraliśmy Rysia Kałaczyńskiego w jego projekcie 365 maratonów w 365 dni. Kiedyś startowaliśmy w dziesięciomaratonach (Mirek) i w siedmiomaratonach (Ja) i to w górach. Zwykle wychodziło nawet więcej niż maraton. Czasem 45 kilometrów, a czasem 50. Wszystko przez to, że biegam bez okularów, a mam bardzo słaby wzrok. Zdarzało się, że pomyliłam trasę albo ktoś przewiesił oznaczenia. Do dziś biegam bez okularów. Zauważyłam, że nawet na biegach nocnych oczy przyzwyczajają się i funkcjonują nawet lepiej. Były takie momenty, że widziałam lepiej niż Mirek. Oczywiście zdarza się, że się przewracam, ale podnoszę się i biegnę dalej. Zresztą w życiu tak samo. Upadamy, a naszym obowiązkiem jest się podnieść i żyć dalej...
Książka dostępna jest na stronie wydawcy - TUTAJ
Wpisz kod rabatowy ULTRA a otrzymasz aż 30% rabatu.
|
| | Autor: michu77, 2023-10-27, 07:51 napisał/-a: Ciekawa lektura - również polecam. | | | Autor: edjasti, 2023-10-27, 08:48 napisał/-a: Książkę polecam, ciekawa, mam egzemplarz z autografami niektórych bohaterów. Autografami zdobytymi w ciekawych, niecodziennych okolicznościach. Fajnie czyta się książki o osobach, których zna się osobiście. Książka jako taka moim zdaniem już teraz jest ważna w światku biegowym. Z biegiem czasu wieszczę jej znaczącą pozycję w Biegowej Bibliotece Narodowej. | | | Autor: henry, 2023-10-30, 10:13 napisał/-a: To nie jedyna książka ,gdzie coś jest o mnie napisane ale polecam, w tej książce można czegoś się dowiedzieć, a głównie tego ,ze wyjazd na zachód to nie był tak prosty jak dzisiaj. | | | Autor: Henryk W., 2023-11-10, 07:56 napisał/-a: Zamówiono, zapłacono, przy najbliższej okazji zbiorę autografy znanych mi :) | | | Autor: DamianSz, 2023-11-10, 12:26 napisał/-a: Znam kilku bohaterów tej książki, więc zachęca mnie to do kupienia. A jakie jeszcze ksiażki Heniu polecasz gdzie piszą między innymi o Tobie ? | | | Autor: henry, 2023-11-10, 16:31 napisał/-a: Jest jeszcze historia naszej gminy, tam piszą głównie o nas jako organizatorach biegu O Złoty Kłos, w książce Historia wrzesińskiego sportu jest kilka zdjęć ze mną i wszystkie moje rekordy, kilka razy jestem też wymieniany w różnych książkach dotyczących Ludowych Zespołów Sportowych, byłem 6 lat inspektorem RW Zrzeszenia LZS i zawodnikiem Orkanu Września. | | | Autor: Sawi, 2023-11-23, 13:14 napisał/-a: Moja książka już w drodze. Nie mogę się doczekać! | | | Autor: emka64, 2023-11-26, 07:35 napisał/-a: Znam osobiście kilku bohaterów książki, z różnych powodów najbliższy jest mi Jacek Łabudzki.
Pamiętam jak koniecznie chciałem mieć z nim zdjęcie i biegać jak Jacek. Zdjęcie mam, dogonić się Go nie dało :) | | | Autor: DamianSz, 2023-12-08, 13:59 napisał/-a: Wirka prawie nie znam, ale to ktoś taki, którego się zaraz lubi ;-) Znam jeszcze kilka takich osób i większość to ultrasi. Przypadek ? :-) | | | Autor: Piotr Stanek (Fitek), 2023-12-23, 10:06 napisał/-a: Z ciekawości, czy na maratonach zamierzacie wszystkie historie opublikować?
I, proszę wybaczyć, jeśli było, ale czy będzie kontynuacja?
Kawał dobrej roboty, gratuluję :) | |
|
| |
|