Może trochę to dziwne, ale podczas tego maratonu (rano start, temp. 21C, w południe 25C) w pełnym słońcu, przy dużej wilgotności było cieplej i był dla mnie bardziej męczący niż 3 lata temu w Rio de Janerio.
Ale po kolei. Przygotowania treningowe były niepełne (przebiegłem tylko ok. 250 km w okresie 1,5 m-ca), a dwa tygodnie przed maratonem złapało mnie ostre przeziębienie, tydzień w plecy, bez jakiegokolwiek biegania. Ale co tam, najważniejsza jest silna wola i chęci.
Pierwszy raz poleciałem do Helsinek tanią linią lotniczą Ryanair (konkretnie linia Buzz) z lotniska Modlin. Oczywiście z powodów cenowych, dwa razy taniej niż liniami Finnair, a przylatujesz na to samo główne lotnisko Vantaa. Lotnisko w Modlinie to zupełnie inny standard niż Okęcie, ale nie miałem za wielkich oczekiwań. Przez to że musiałem wykupić bagaż kabinowy (ten który zabiera się z sobą do środka samolotu?!), zostałem odprawiony w tzw. Priority, w miarę z przodu samolotu z miejscem przy oknie.
Lot do Helsinek całkiem przyjemny, tylko 0,5 godz spóźnienia na wylocie z powodu wcześniej opóźnionego przylotu z innej destynacji. Samolot w ładnych biało-żółtych kolorach z pszczółką na ogonie samolotu, Że nawet pół szklanki wody nie dostałem, to nic, nie liczyłem na aż taki serwis na pokładzie. Finlandia przywitała mnie ciepła, słoneczną pogodą, i tak było przez cały czas mojego pobytu.
W Pt. udałem się nad zatokę do namiotowego biura zawodów w parku po odbiór nr startowego, koszulki tech., i worka na depozyt. Drugi raz w tym roku dostałem koszulkę w kolorze szarym, czyżby „chiński producent” miał w swojej ofercie T-shirty tylko w tym kolorze, była tylko drobna różnica w nadruku. W Sb. bardzo wcześnie przyjeżdżam tramwajem w pobliże miejsca startu, robię rozgrzewkę, obserwuję kolejnych przybywających biegaczy i osoby towarzyszące.
Łykam żelek, popijam Poweradem, na ok. 10min. przed biegiem idę do swojej strefy. Plan był taki że będę biegł z pacemakerem na 3:45h, a czy wytrzymam to się okaże na trasie. Start punktualnie o 8.30, jednocześnie jest to też start dla półmaratończyków i sztafety, poza tym później był też bieg na 10 km i dla dzieci tzw. Kids Run. Trasa maratonu to trzy pętle po Helsinkach (pierwsza dłuższa ok. 21 km, dwie następne po ok. 10 km) Myślałem że będzie to płaski maraton, ale gdzie tam, całkiem sporo wzniesień i zbiegów, a słońce cały czas praży, nagrzewa asfalt, chodniki i mury.
W wielu miejscach trasa prowadzi na ścieżkach rowerowych, chodnikach, przy normalnym ruchu ulicznym, tylko przy przekraczaniu ulicy biegacze mieli pierszeństwo, ruch kierowany był przez wolontariuszy. Nie był to według mnie klasyczny uliczny maraton po głównych alejach, raczej po obrzeżach Helsinek. Trasa biegu z licznymi zakrętami, ale były też przyjemne odcinki nad zatoką z widokami na morze. Za to od strony ilości „stacji napojenia” bieg był b. dobrze przygotowany. Średnio co 3,5 km były stacje , z rozcieńczonym izotonikiem lub wodą, kubki w różnych kolorach, co by się nie pomylić.
Trzy razy można było również dostać żelki. Wolontariuszki często trzymały kubki z napojami w rękach, ułatwiając trudne życie biegaczy. Było też kilka miejsc z muzyką, w dwu miejscach cheerleaderki żywo dopingowały biegaczy, albo się żywo poruszały, pomimo że nie wszystkie miały talię osy, a mogłem się przyjrzeć, bo trzy razy obok nich przebiegałem. Mnie na początku biegnie się dobrze do ok. 15 km, dzielnie trzymam się pacemakera z żaglem nad sobą.
Z tym żaglem był pewien problem, gdy raz przebiegaliśmy pod skrzyżowaniem, szkielet żagla szorował po suficie. Śmiałem się z pacemakera że jest za wysoki, pomimo że był przeciętnego wzrostu. Niestety po 15 km „żagiel” po jednej ze stacji napojenia oddalił się znacznie ode mnie i już go nie doścignąłem (raz wcześniej mnie się to udało). Do półmetku (pierwsze okrążenie), trochę obok linii mety, biegnie mnie się znośnie, ale doświadczeni biegacze wiedzą że prawdziwy maraton rozpoczyna się w drugiej połowie.
Zaczynają się kłopoty z podbiciem lewej stopy, tak się nagrzewa że muszę zdjąć but, wyjąć wkładkę, a stopę postawić w cieniu na betonie czy asfalcie, aby się trochę schłodziła. Niestety tą czynność powtarzałem 4-5 razy, każdy taki postój to 2-3 min. w plecy. Poza tym po 30 km biegnie mnie się wolniej, wyprzedza mnie pacemaker z żaglem czasowym na 4:00h. Raz na pierwszym okrążeniu na ok. 17 km „dubluje” mnie leader, biegacz o innym kolorze skóry (chyba z Afryki) prowadzony przez rowerzystę. Ze względu na rosnącą temp., nasłonecznienie, ale też słabnące moje możliwości biegowe przyjmuję taktykę aby pomimo zmęczenia biec cały czas w słońcu, a przerwy (przejście do marszu) robić w cieniu, co by niepotrzebnie nagrzewać ciało, co by osłabiało wydolność.
Ale ostatnie 4 km biegnie mnie się lepiej, może żelki wreszcie zaczęły działać, czy zbliżająca się meta wyzwala dodatkowe siły. Nikt mnie już nie wyprzedza za to ja „łykam” kilku biegaczy. Ostatnie 2 km to bieg po chodniku nad zatoką, częściowo w cieniu drzew, a ostatnie 100 metrów to ogrodzona strefa finiszowa, przyspieszam, biegnę sam. Wpadam na metę, czas brutto 4:14:27, netto 4:13:59.
A po mecie to już tylko przyjemności, napoje, m. in. zimne piwo, pomimo że bezalkoholowe smakuje wybornie, oraz kilka innych produktów żywnościowych. Udaję się po swój depozyt, przebieram się i wracam do strefy finiszowej „strzelić” kilka fotek pod potrzeby tej relacji. Normalną rzeczą jest że po takim biegu, w takiej temp., nadal w pełnym słońcu warto wziąć prysznic. I tu dla mnie organizatorzy przeszli siebie. Możesz wziąć darmowy prysznic, ale w drugiej części miasta, dojazd transportem publicznym na własny koszt. Niezłe co?!
Ja wymyśliłem inne rozwiązanie, bowiem ok. 1 km przed metą była niewielka plaża, widziałem kąpiących się ludzi. Poszedłem tam i zanurzyłem się w falach Bałtyku w Helsinkach, trochę nawet pływając. Moje ciało się schłodziło, mogłem wreszcie normalnie funkcjonować, podziwiając liczne ładne Finki w skąpych kostiumach kąpielowych (w zał. zdjęcie plaży). Udaję się następnie do centrum na obiad do pizzerii Viapiano korzystając z 10€ rabatu (kupon dostarczony przez organizatorów)
Pizza smakowała wyśmienicie, po licznych wcześniejszych izotonikach, żelkach, czy wodzie. Wracam do mojego gospodarza i wspólnie celebrujemy mój kolejny ukończony maraton, pijąc prawdziwego francuskiego markowego szampana (patrz zdjęcie). To się nazywa korzystać z uroków życia. I to tyle co dotyczy samego maratonu.
Mogę z całą przyjemnością polecić ten maraton biegaczom z Polski i nie tylko. Całkiem niedaleko od Polski, maraton ogólnie dobrze zorganizowany, koszty podróży nie takie wysokie (jeśli poleci się Ryanairem). Poza tym same Helsinki są ciekawe warte zobaczenia i pozwiedzania. Znając j. angielski można „w ciemno” zwrócić się do każdej osoby, tutaj każdy zna ten język. Może w przyszłych latrach nie będzie tak upalnie jak w tym roku, będzie można łatwiej pokusić się o uzyskanie dobrego rezultatu.
Jeśli czytelnik zainteresował się moją maratońską pasją to aktualnie staram się zrealizować następne wyzwanie tj. być w Klubie Siedmiu Kontynentów. Chodzi o ukończenie maratonu na każdym kontynencie, pozostała mnie niestety Antarktyda. Wszystkie dotychczasowe moje starty dotychczas sam finansowałem, nie mam żadnego sponsora, na swoją pasję zarabiam ostatnio pracą w Niemczech Jednak w przypadku Antarktydy zaczynają się dla mnie finansowe Himalaje.
Impreza organizowana przez Maraton Tours & Travels , startująca z Buenos Aires (trzeba jeszcze tam dolecieć) zaczyna się od ponad 7 tys. USD. Niestety, wykonywana praca w Niemczech szybko nie pozwoli uzbierać mnie takiej kwoty. A czas leci, mam już ponad 62 lata. Stąd zwracam się o ewentualne finansowe wsparcie mojego projektu, tj. znalezienie ostatniego, najdroższego diamentu w Koronie Kontynentów tj. Antarktydy.
Jeśli uznają Państwo że warto poprzeć mój projekt, podaję poniżej nr kont do wpłat. Wiem że jest wiele pilniejszych potrzeb do wsparcia (np. zdrowie), ale jeśli uznają Państwo, że nie mogą mnie finansowo wspomóc, to moja prośba o rozesłanie tego projektu wśród swoich znajomych, rodziny, koleżanek i kolegów. Będę wdzięczny za takie poparcie.
Dla wszystkich którzy prześlą nawet symboliczne 1 PLN, 1 EUR, 1 USD na jedno z podanych poniżej kont, a w tytule przelewu podadzą swój osobisty adres mailowy (oświadczam że nie sprzedam nikomu bazy adresów mailowych) to obiecuję, że po ukończeniu ostatniego maratonu wyślę moją relację i zdjęcie z medalem jako skromne podziękowanie, a jednocześnie potwierdzenie że środki zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem.
Nr kont SWIFT (BIC) – INGBPLPW
w PLN : PL 81 1050 1025 1000 0097 1014 1921
w EUR: PL 91 1050 1025 1000 0097 1014 2614
w USD: PL 29 1050 1025 1000 0097 1014 2663
Relację przygotował na lotnisku w Helsinkach i w czasie powrotnego lotu - Andrzej Wojakowski
21.08.2022
|