|
| Przeczytano: 575/1724847 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Półmaraton Berlin - relacja | Autor: Mateusz Gapski | Data : 2016-04-08 | Nie samym bieganiem człowiek żyje. Lubi też podróżować, a jak jest możliwość połączenia tych dwóch rzeczy to jeszcze lepiej. I tak zrodził się pomysł wyjazdu do Berlina, na półmaraton. Bieg, w którym bierze udział ponad 30 tys. osób, z płaską, łatwą trasą, idealną na nową życiówkę. Dlatego już w lipcu ubiegłego roku zapisałem się na berliński półmaraton i zimą mocno skupiłem się na przygotowaniach pod tę imprezę.
Bieg odbył się w niedzielę, 3 kwietnia, jednak do Berlina zawitaliśmy już w czwartek późnym wieczorem, więc było kilka dni, aby miasto zobaczyć z bliska. Berlin sam z siebie nie wydaje się pięknym miastem, nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia, chyba nawet Warszawa jest ładniejsza. Jednak ok. 30 km od Berlina jest Poczdam, do którego można się wybrać kolejką podmiejską. Tam to dopiero jest po prostu przepięknie. Parki i pałace dawnych arystokratów niemieckich robią wrażenie, nawet wczesną wiosną. Skoda, że nie było nam dane zobaczyć tego miasteczka, gdy wszystko kwitnie!
Po piątkowej wizycie w Poczdamie, następnego dnia udaliśmy się po odbiór mojego pakietu startowego do Berlin Vital, na którym odbywały się targi biegowe. Prezentowało się bardzo wiele producentów sprzętu biegowego, a także organizatorzy przeróżnych biegów w całej Europie. Przy okazji pojawiło się kilka pomysłów na ciekawe wyjazdy np. na półmaraton nad jeziorem Garda we Włoszech. Sama organizacja targów jak i również odbiór numeru startowego był zorganizowany na wysokim poziomie, wszystko odbywało się sprawnie i bez większych problemów. Po zwiedzeniu hal wystawowych udaliśmy się na dłuższy spacer po Berlinie, który zakończyliśmy spotkaniem z Andrzejem i Emilią i wspólnym relaksowaniem się w Tiergarten.
W niedzielę wstaliśmy z samego rana, przed 7, noc niestety nie należała do najłatwiejszych z powodu przyczyn od nas niezależnych i ciężko było się porządnie wyspać. Poza tym, katar dawał o sobie dalej znać, niestety poświąteczne przeziębienie nie stwarzało idealnych warunków startowych. Dodatkowo zapowiadał się bardzo ciepły i słoneczny dzień, w czasie biegu było ok. 16-17 stopni, co na pewno idealną temperaturą do biegania nie jest, mój organizm jednak zdecydowanie lepiej funkcjonuje, gdy jest chłodniej. Po lekkim śniadaniu udaliśmy się pieszo na miejsce startu, gdzie pojawiliśmy się przed 9. Na początku rozpoznanie, co gdzie jest depozyt, moja strefa startowa, prysznice oraz szatnia (jej niestety nie było). Potem przyszedł czas na przebranie się w strój startowy i rozgrzewkę. Standardowy zestaw ćwiczeń i pora na ustawienie się w pierwszej strefie startowej. Jednak wcześniej do rywalizacji na dystansie półmaratonu ruszyli rolkarze, a za nimi wózkarze.
Następnie przyszedł czas na biegaczy. Byłem lekko poddenerwowany, adrenalina robiła swoje, ale pamiętałem, żeby za mocno nie wystartować. W końcu strategia na bieg była przygotowana i trzeba ją realizować. Planowałem, że pierwsze 10km przebiegnę w 36:30 (tempo 3:39 min/km), zaś potem postaram się lekko przyspieszyć do ok. 3:36, jeśli oczywiście będę miał tyle sił. Tak jak zaplanowałem, ruszyłem spokojnie, po pierwszym kilometrze garmin pokazał 3:38 (wg oznaczeń na trasie było nawet ciut wolniej). Następnie starałem się utrzymać tempo, a jako że większość biegaczy lubi bardzo szybko wystartować, to wyprzedzanie co chwila nowych osób dodawało kilka punktów mocy.
Na 10 km pojawiłem się 5 sekund wcześniej niż planowałem, czyli po 36 minutach i 25 sekundach. Niestety na 11 km zaczęło strasznie wiać, więc znalazłem dwóch biegaczy za którymi się schowałem, jednak tempo tego kilometra nie było imponujące (3:47). Po tym feralnym kilometrze postanowiłem przyspieszyć, czułem się dobrze, więc czemu nie zaryzykować.
Razem z innymi biegaczem trzymałem równe tempo przez 2,5 km (ok. 3:36), jednak od połowy 13 kilometra było już tylko gorzej. Było ciepło, a mi w dodatku chciało się strasznie pić, trochę zawaliłem nawadnianie podczas biegu. Było to spowodowane też tym, że z punktami odżywczymi w Berlinie było jednak strasznie słabo. Na każdym punkcie może z max 10 osób, a izotonik podawały może 2-3 osoby. Przez cały bieg nie udało mi się ani razu napić napoju izotonicznego, pozostawała tylko woda. Wcześniejsze półmaratony, w których brałem udział zdecydowanie tę kwestię miały lepiej rozwiązaną. Starałem się trzymać tempo w okolicach 3:40, ale nie było to już komfortowe bieganie. Od 16 kilometra niestety byłem co chwilę przez kogo wyprzedzany, próby utrzymania tempa za osobami przede mną po kilkudziesięciu metrach kończyły się fiaskiem. Po 17 km na trasie spotkałem Anię, która dopingowała mnie z całych sił, przez chwilę nawet byłem w stanie nadążyć za uciekającą grupą, ale miałem już serdecznie dość. Mówiłem sobie w myślach, po co mi te półmaratony, już więcej nie będę biegać, takiego kryzysu nie miałem już bardzo długo.
Po 18 km znowu Ania, jednak już byłem tak zmęczony, że nie byłem wstanie już z siebie nic wykrzesać. Przez kolejne 2 km tempo spadło do 3:55, dopiero na ostatnich kilometrze udało się jeszcze powalczyć i zafiniszować wśród wspaniałego dopingu kibiców wraz z niemiecką muzyką biesiadną.
Na metę wpadłam z czasem 1:18:18. Nowy rekord życiowy, poprawiony o ponad 3,5 minuty. Oczekiwania były ciut wyższe, ale nie zawsze może być tak jak człowiek zaplanuje. Jednak i tak jestem bardzo zadowolony. Organizacja biegu bardzo dobra, gdyby nie te punkty odżywcze byłoby idealnie. Kibiców na całej trasie bardzo dużo, pełno zespołów muzycznych. Wydarzenie biegowe stało na wysokim poziomie. Warto było odwiedzić Berlin. Poniżej trochę statystyk z biegu.
Statystyki:
Czas netto: 1:18:18
Czas brutto: 1:18:38
Ogółem: 209\23950
Mężczyźni: 189\14703
Kategoria: 85\1936
Polacy: 3\408 , 1 wśród mężczyzn
Przede mną 20 kobiet z 9 krajów oraz 188 mężczyzn z 23 krajów m.in. z Niemiec, Holandii, Danii, Kenii, Erytrei, Szwecji, Hiszpanii, Węgier.
Tekst pochodzi z bloga programistabiega.pl/polmaraton-berlin/ |
| | Autor: marciniakova, 2016-04-08, 16:11 napisał/-a: ale super :) | |
|
| |
|