|
| Przeczytano: 540/1630210 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Doping – inny punkt widzenia | Autor: Adam Doliński | Data : 2015-11-18 | Wydarzenia minionych dni spowodowały ponowne ożywienie dyskusji na temat wspomagania organizmu niedozwolonymi środkami farmaceutycznymi. Spróbuję tutaj przedstawić swój punkt widzenia choć cały tekst należy traktować z „przymrużeniem oka” gdyż wiedzy naukowej będzie tutaj mizerna ilość (lub nawet jej brak); zabraknie też tutaj rozeznania w środowisku biegowym (kto kogo zna i co więcej wie niż „zwykły zjadacz chleba” – patrz biegacz amator).
Od dawna w życiu codziennym dochodzimy do wniosku iż tam gdzie są pieniądze (nieważne w jakiej ilości – poprawniej byłoby użyć sformułowania wartość pieniężna) tam znajdą się chętni by zdobyć je w mniej lub bardziej prosty sposób. Celowo można w tym wyrażeniu się odczuć dozę ośmieszenia innych naiwnych. Często w życiu codziennym dokumentowane są sprawy dotyczące kradzieży bądź wyłudzeń kwot na minimalną wartość (w prawie rozumie się przez to czyn o znikomej wartości społecznej gdy mowa o kwocie pieniężnej, której ściganie z urzędy byłoby droższe niż sama wartość o jaką jest przeprowadzane dochodzenie). Od małego mówiono (i mówi się czasem też w pracy), że jak kraść to miliony. Samo działanie organów ścigania polega mniej więcej na łapaniu złoczyńców, którzy dożą do uzyskania korzyści finansowych na niebagatelną skalę. Kto by się przejmował drobnymi „złoczyńcami”, których sprawy dotyczą raptem kilku złotych niezaksięgowanych wedle obowiązującego prawa?…
Tematem tekstu powinien być sport?. Subiektywnie dozę przeżyć i emocji sportowych nie powinno się łączyć z kwestiami finansowymi ale często przy okazji osiągniętych wyników sportowych stawia się pytanie, A ile on za to dostał?... Dla zwykłego (Kowalskiego – standardowe nazwisko, wszystkich z tym nazwiskiem proszę nie łączyć z powyższym tekstem) pieniądze w sporcie nie budzą żadnego zainteresowania bo (ich nie wygrał, bo w zawodach biegowych liczy się sam udział), tak naprawdę więcej pieniędzy mogło zostać zainwestowanych w sam udział w danym wydarzeniu sportowym niż mogłoby się udać zdobyć za osiągnięty wynik sportowy. Szkoda łączyć pieniądze ze sportem ale dla tego tekstu niniejszym to uczynię (oczywiście bez potrzeby uzmysłowienia iż sportem rządzi pieniądz). Sportem rządzą emocje i walka sportowa „fair play” (tak wiem, złudna moja opinia ale zwykle z transmisji sportowych staram się pamiętać te niewykorzystane sytuacje, walkę do ostatnich minut, a nie to ile za tym poszło pieniędzy typu startowe, gwarantowane środki finansowe za osiągnięty wynik).
Nie będę się spierał z „guru biegowymi” typu Łukasz Panfil (znakomity analityk statystyczny), Krzysztof Bartkiewicz (podróżnik z dobrymi wynikami biegowymi) czy choćby Piotr Bętkowski (znakomity organizator imprez biegowych, w których niestety nie uczestniczę…). Przejdźmy zatem do sedna. Przedmiot – pieniądze w biegach ulicznych (przełajowych – można zastosować i takie sformułowanie choć jednak dywagację należy skonkretyzować na wyścigach asfaltowych). Przymknijcie tu oko na typowy błąd stylistyczny… tekst pisany jest przez typowego amatora, bez wyników sportowych, jedyne co mnie łączy z zawodowcami to fakt iż „własną walką” też staram się osiągnąć wybrane cele (mniej lub bardziej ambitne). Wiemy czego, teraz gdzie (cała Polska tam gdzie organizator przewiduje „gratyfikacje finansowe za osiągnięte miejsce sportowe”). Kogo dotyczy ta kwestia?... tak naprawdę każdego, kto jest w stanie osiągnąć to miejsce w wynikach, które „premiowane” jest wartością pieniężną.
Czemu zawężać krąg zainteresowanych do zawodników z Ukrainy?. Bo tak najłatwiej, niestety nieprawda… Sami Polacy potrafili dać o sobie znać podczas wpadek dopingowych na mniejszych bądź większych imprezach biegowych z mniejszymi bądź większymi nagrodami finansowymi. Chciałoby się powiedzieć iż nas (Polaków) ten problem nie dotyczy, zwróćmy uwagę na Ukraińców czy też Kenijczyków. Otóż DOPING w biegach nie ma NARODOWOŚCI. Każdy może zdobyć do niego dostęp niezależnie jaka flaga narodowościowa przy nim widnieje. Konkluzja, pieniądz niszczy sport… Ale jeszcze nie zabija. Po co harować jak głupi nie będąc pewnym efektu? Przecież można „na skróty” szybciej, łatwiej i efekt (jakby pewniejszy). Patrząc z innej strony, w relacji krótkoterminowej zapewne (tu zostawiam pole do dyskusji) można wiele osiągnąć, w perspektywie długoterminowej jeszcze więcej stracić (zdrowia, i tu pole do rozważań jest nieograniczone). W Polsce imprezy biegowe stały się już tak popularne (pod względem ilości organizowanych biegów) iż to tu to tam organizator chcąc wybić się „ponad przeciętność” gwarantuje nagrody pieniężne (celowo się ze mną nie zgadzajcie bo są imprezy gdzie pieniędzy do wygrania nie ma, a ich poziom i tak jest bardzo wysoki). Tutaj jednak o dopingu się nie mówi gdyż w takich imprezach biegają „sami biegowi znajomi”, a celem nadrzędnym jest się spotkać (często po latach) i wspólnie powalczyć na trasie (sprawdzając czy dobry przyjaciel ma jeszcze tą parę w płucach). Admin portalu Maratony Polskie musi być rozeznany w „turystyce biegowej” gdyż jeździ po kraju wzdłuż i wszerz. A czemu on w tym tekście ?. Ciężko mi znaleźć osobę, która tak dużo podróżuje i niezależnie gdzie jest to widzi znajome twarze, które jeszcze wczoraj były na innym biegu (raptem) 450km dalej niż dziś (niezależnie, w którą stronę świata patrzeć). Jest w stanie zobaczyć znajomych, którym się chciało przyjechać i wziąć udział w biegu).
Skrupulatniejszy obserwator znający czołówkę polskich (i nie tylko) zawodników rozpozna w pierwszej linii na starcie biegaczy, którzy dzień wcześniej walczyli na trasie innego biegu (pomijam przebytą odległość do pokonania z miejsca na miejsce oraz dystans jaki był wcześniej przebiegnięty). Dopiero co zostawił „serce” (na trasie), a tu jak gdyby nigdy nic pełni świeżości znów na starcie biegu. Zawodowiec poukładany (niby taki który pobiegnie 1-2 razy) ale osiągnie taki czas iż będzie pewny wygranej (niezależnie jakiej wysokości finansowej – grunt to takiej żeby uznał iż „zarobił”). Zawodowiec „finansowy” (celowe sformułowanie przez które nie chce nikogo urazić, a jeśli już takie odczucie nastąpi to przepraszam z góry) może pomyśleć wczoraj wygrałem to może zadziała (prawo serii) i na fali pozytywnych odczuć (przecież jest z tego kasa) pobiegnę znów (a nóż, widelec się uda).
Czasem się udaje ale zmęczenia nie oszukasz, organizmu zresztą też. Wykorzystam naiwność (w czysty sport bez dopingu) i „wzmocnię się” (odpowiednio – tak naprawdę tego nie sposób kontrolować). Łyknę „magiczny napój”, wezmę cudowne proszki bądź zaaplikuje sobie dożylnie rewelacyjny preparat (za dużo w tym groteski ale to nie jest tekst typowo naukowy…). Kilka dni później w środowisku biegowym znów ożywi się dyskusja jak to można biegać tak szybko (to akurat pewnie można) i tak często (tu już mniej pewności… gdyby nie znakomity biegacz japoński, który trzaska maratony częściej niż ja chodzę do kina).
Dochodzimy do sedna sprawy, tu były pieniądze (i je zarobił bo wybiegał), kolejny dzień i powtórka z rozrywki (znów finansowy zastrzyk). Póki zdrowie dopisuje i chęci są (traktuję to bardziej jako sposób na zarobek – gdzie pracujesz? Jestem zawodowym biegaczem…). A dlaczego Ukraina?. Powiedzcie mi proszę, że tam nie ma pracy… Jak nie korupcja to polityka, jak nie polityka to działania wojenne i bieda taka iż za pracą trzeba do Polski. A w Polsce taka bieda iż Polacy wieją na Zachód (wybierz sobie kraj). Niestety to mit, każdy jest w czymś dobry, jedni w zawodzie wyuczonym, a drudzy np. w sporcie. Przyjadę, miesiąc pobiegam i wracam do siebie jak (wielki możny Pan) z środkami mogąc przetrwać krótszy bądź dłuższy okres czasu.
Po trochu przemawia w nas zazdrość, wygrał, zarobił to pewnie mógł zrobić to w „prostszy sposób”. Tak naprawdę kto miał stosować doping to będzie to robił (nie szukajmy tu kwestii bo rodzinę trzeba wyżywić – powiedzcie to milionom, którzy w lato zbierają runo leśne by sprzedając je dorobić do skromnej pensji, emerytury bądź by w ogóle coś zarobić). Taka masa Polaków to musi dopiero stosować DOPING… Trywialne to ale nieprawdziwe. Pracują równie jeśli nie bardziej ciężko nie zawodowy biegacz, a i tak nie są pewni zarobku finansowego. Często przeglądam wyniki i na czołowych miejscach widzę (jakby znajome powtarzające się nazwiska), czy mam osądzać ich o doping?. Ani trochu, (niezależny mi na tym), wymienić nazwiska? (też nie bo to nie naukowe podejście tylko tekst na granicy fałszu i groteski). Niech biegają, wzmacniają się (i sprawdzają gdzie mogą być poddani kontroli antydopingowej). Co z tego, że w jednym miejscu tylu biegaczy z za wschodniej granicy, a na drugim ani jednego. Biorą jeden duże samochód i jadę w jedno miejsce zamiast „rozdrabniać się na drobne”. A, że w tym biegu nie ma kontroli (widać potrafią czytać ze zrozumieniem gdzie można wykryć doping, a gdzie nie można).
Drogi Łukaszu, jako doskonale rozeznany w kwestiach wyników sportowych masz większe szanse poddać wątpliwość osiągnięte przez kogoś wyniki sportowe. Ale tylko badania naukowe potwierdzą czy zostały uzyskane w dozwolony sposób. Jesteś najbardziej obiektywny w relacji na forum portalu. Środki są tylko trzeba je wykryć.
Popularny Benek ma rację iż dopóki się czegoś nie udowodni to trzeba brać kogoś za niewinnego (fachowo domniemanie niewinności), problemem jest raczej brak możliwości tego iż nie ma wystarczających środków i działań by to stwierdzić. A łatka oszusta przylega lepiej niż Superglue (pisownia poddana wątpliwość).
Henry poddaje wszystko w teorie spiskowe i na wymiar pieniężny, a tak naprawdę wszędzie wszystko ma swoją cenę (i dla większości z nas „przysłowiowy chleb” jest po prostu za drogi…).
Admin humorystycznie, trzeba mieć dystans do siebie i do osiąganych wyników sportowych. Lepiej cieszyć się sportem niż pieniędzmi, które w nieodłączny sposób się z nimi wiążą.
Krzyśku, masz masę znajomości i rozległą wiedzę w środowisku biegowym ale tak naprawdę wszystko rozmienia się o kwestię domniemania. Ty wiesz, słyszałeś, widziałeś i rozmawiałeś… (choć tak naprawdę trzeba na samym początku każdą rzecz poddać dozie niepewności). Ja nawet sobie nie ufam.
Podsumowując, Kochajmy się jak bracia, a liczmy się jak Żydzi. Doping w sporcie był od dawna, jest i będzie o krok przed organami go ścigającymi. Palącym problemem w Polsce jest „zerowe lub śladowe” działanie władz PZLA w kwestii zwalczania go w sporcie (tak wiem, niski i niepewny budżet, a wydatków niezliczona ilość). Niby zmiana władzy w kraju ale gdy mowa o 500zł na dziecko nie słychać w organach sportowych, spróbujmy powalczyć z nieuczciwością z imprez sportowych (np. biegowych). Powołajmy komisję do zwalczania dopingu z takim budżetem iż prawie każda impreza biegowa byłaby „z dodatkiem osób kontrolujących wybrane parametry fizjologiczne człowieka z czołówki”. Dajmy jej taki budżet (nawet i 10 milionów złotych – jak dla kraju to drobne, jak dla przeciętnego obywatela masa pieniędzy) i niech pokażą ile zrobili kontroli, gdzie byli tak by powiedzieć, że kontrola bardziej drobiazgowa niż na lotnisku i stwierdzić „w Polsce dopingu już nie ma” (wiem, że nierealne ale kto nie spróbuje ten się nie dowie). Amator i tak stwierdzi, ważne że mam z tego frajdę. |
| | Autor: Krzysiek_biega, 2015-11-19, 12:40 napisał/-a: Marcinie z jednym tylko się z Tobą nie zgodzę. Mianowicie czy koks w Polce jest trudno dostępny. W Rosji kupujesz je jak pizze nie wychodząc z domu, nie jest tajemnicą że nasi zawodnicy współpracują z trenerami i innymi szkoleniowcami z Rosji..
Idąc na siłownie dostaniesz testosteron czy inne używki z drugiej ręki też bez problemu... | | | Autor: zkaczynski, 2015-11-19, 13:06 napisał/-a: ,,Czy ktokolwiek posłałby swoje dziecko do uprawiania sportu o którym wiadomo, że się tam koksuje? Wysłałbyś swoje? A cały system sportowy jest genialnym systemem wychowawczym, jednym z nielicznych, który jeszcze się uchował w dzisiejszych czasach,,
Teza, że nikt by nie posłał? Niektórzy nawet małe dziewczynki przebierają w dorosłe panny i wiedzą do czego to może prowadzić a co mówić o dzieciach z Bronksu lub innej biedy, gdzie sport jest jedyną drogą by przeżyć i zmienić swój status społeczny. Nie wszyscy niestety trenują dla samego sportu, część jest takich dla których jest to biznes i to biznes za wszelką cenę. Uważam, że w dalszym ciągu tworzy się ,,gwiazdy,, by były słupami reklamowymi i część niestety bez wspomagaczy na firmament by się niedostała. Ogólnie nie łączyłbym dzieci z dopingiem, tylko niestety, dzieci wyrastają, przynajmniej fizycznie a rozbudzone ambicje niektórych prowadzą na manowce. | | | Autor: GrandF, 2015-11-19, 13:16 napisał/-a: Palącym problemem w Polsce jest „zerowe lub śladowe” działanie władz PZLA w kwestii zwalczania go w sporcie
Autorze. Wprowadzasz czytelników w błąd. Powyższe zdanie w całej jego rozciągłości jest nieprawdziwe.
1) PZLA ani żaden inny związek sportowy nie ma żadnego wypływu na intensywność przeprowadzanych kontroli.
2) Rozdzielaniem puli testów pomiędzy wszystkimi dyscyplinami zajmuje się Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie.
3) Spośród przedstawicieli wszystkich dyscyplin sportowych w Polsce najczęściej w roku 2014 badani byli... LEKKOATLECI - przebadano 334 próbki moczu i 66 próbek krwi na obecność erytropoetyny. Dla porównania w kolarstwie - 176/106, piłka nożna - 151/19, pływanie - 101/13, narciarstwo - 42/13. | | | Autor: runnerski.pl, 2015-11-19, 15:08 napisał/-a: LINK: http://runnerski.pl
"LEKKOATLECI - przebadano 334 próbki moczu i 66 próbek krwi" biorąc pod uwagę, że niektórzy pewnie siusiali kilka razy albo brano od nich krew dwu, trzy krotnie to w sumie... niejeden klub w Polsce ma tylu członków co oni wykonali badań to jakiś żart. Nie wiem nawet czy sprawdzili wszystkich medalistów MP albo tylko ich to ponure liczby.
Tu chodzi właśnie o błąd systemowy PZLA ma to w nosie bo jak piszesz "rozdzielaniem puli testów pomiędzy wszystkimi dyscyplinami zajmuje się Komisja do Zwalczania Dopingu w Sporcie" a może trzeba zmienić myślenie i od każdego kontraktu związku przeznaczyć 10% na kontrolę OBLIGATORYJNIE.
| | | Autor: snipster, 2015-11-19, 15:29 napisał/-a: łatwo się piszę - 10% z każdego kontraktu...
realia jednak są takie, że niektóre kluby (np. w mniejszych miastach) żyją dzięki np. jednemu zawodnikowi, który jest w jakiejś tam kadrze (Narodowej czy Olimpijskiej, whatever). Klub dostaje wsparcie różnego rodzaju na szkolenie.
Dzięki temu, klub jest w stanie zaopiekować się innymi.
Teraz odejmij obligatoryjnie 10% z budżetu jakiegoś Związku, w efekcie Związek zamiast mieć kasę na szkolenie przykładowo 100 zawodników, ma środki wyłącznie na 80.
W efekcie jest mniej wspieranych zawodników, mniej wspieranych związków, itd.
Na końcu masz mały klubik, który może co jedynie wygospodarować na pół etatu trenera - dla wszystkich, lecz nie ma kasy na obóz, sprzęt, itp.
Nie myśl tutaj wyłącznie w kategorii biegania, w którym de facto wystarczą "adidasy" i jakoś to będzie, bo są inne sporty mega cholernie drogie, w których przy braku kasy nic nie zrobisz. | | | Autor: GrandF, 2015-11-19, 16:07 napisał/-a: Żaden związek nie może sobie ot tak wymyśleć "zafundujemy sobie dodatkowe kontrole". To są ściśle określone procedury. Jeszcze raz podkreślam - żaden związek sportowy nie może sobie samowolnie decydować w sprawie badań antydopingowych. Tym zajmuje się agencja. To jej rola. Nie związku. | | | Autor: Isle del Force, 2015-11-20, 00:22 napisał/-a: Jeśli spojrzeć iż w ciągu roku dokonuje się ponad 300 badań to jest to niestety ilość mała jak na lekkoatletykę, szkoda że PZLA nie ma narzędzi prawnych do realizacji zadań kontrolnych. Podstawowe badanie krwi i moczy kosztuje (mogę się oczywiście mylić) ponad 700zł. Jak na sportowe warunki w Polsce całościowo suma przeznaczona na kontrole jest znikoma.
to tak jakby grupę około 200 osób o bardzo dobrych predyspozycjach do lekkoatletyki jak i tych pretendujących do miana najlepszych badać raz na 0,5 roku. Smutne to, że nie widać pomysłów na zwiększenie działań w zakresie kontroli. Ale pieniądz przebił znaczeniem pojęcie jakim jest prawdziwy sport gdzie nagrodą byłby wieniec laurowy. | | | Autor: runnerski.pl, 2015-11-21, 16:57 napisał/-a: LINK: http://runnerski.pl
Snipster piszesz 10% to być albo nie być dla wielu klubów masz racje ale takim myśleniem wspieramy miernotę klubowych "managerów" jeśli 10% mnniejsza dotacja oznacza zamknięcie klubu lub zmniejszenie ilości zawodników to czy to jeszcze jest klub czy amatarszczyzna i co jest ważniejsze taka kroplówka na przeżycie dla słabej organizacji czy walka z dopingiem...
GrandF oczywiście, że związki nie robią same kontroli ale to, że tak nie jest nie oznacza że tak nie może być. Mogą zawieszać zawodników za inne przewinienia, wystarczy zmienić statut związku skoro są one "niezależne i samorządne" mogłyby spróbować rozwiązać problem z tym że nie oni chcą a czemu tak pisze bo nie słyszałem aby np. PZL postulował u parlamentarzystów zmianę przepisów zaostrzających kontrolę lub domagał się ich większej liczby lub objęcie kontrolami amatorów za to nawiedzeni dziadkowie byli na tyle twórczy aby wprowadzić kartę biegacza (czy jak to tam miało się nazywać) tu wyczuli cash i chcieli zmian ale doping... to nie nasza sprawa od tego są inne instytucje, czyli klasyczna spychologia. | | | Autor: runnerski.pl, 2015-11-21, 17:07 napisał/-a: LINK: http://runnerski.pl
Snipster jeszcze jedno weźmy PZL jeśli po sukcesach (ogromnych) polskich lekkoatletów w ostatnich latach związek nie ma dużo więcej pieniędzy niż w latach poprzednich to chyba nie znają się na biznesie. Moim zdaniem mają dużo lepsze kontrakty sponsorskie niż kilka lat temu. A inne dyscypliny podobnie. W nogę sponsorów ma PZPN i ektralklasa, w skokach od Małysza firmy walą drzwiami i oknami do PZN w piłce ręcznej tylko do pierwszego sukcesu Wenty reprezentacja nie miała sponsora teraz może wybierać, Plus ozłocił związek siatkówki tylko kwestia priorytetów albo przejadamy tę kasę albo zależy nam na dopingu. Moja teza jest taka związkom nie zależy na walce z dopingiem ponad pewną małą normę bo jeszcze wpadłyby na tym nasze gwiazdy co zaszkodziłoby dyscyplinie. Nigdy nie słyszałem przedstawiciela żadnego związku mówiącego, np. zero tolerancji dla dopingu. | | | Autor: zkaczynski, 2015-12-01, 17:12 napisał/-a: Przepisy i PROCEDURY które są, zawsze można zmienić, także konstytucję, ale potrzebna jest wola zainteresowanych. Ktoś powinien pieprznąć ręką w stół.
cytat,,Otóż DOPING w biegach nie ma NARODOWOŚCI. Każdy może zdobyć do niego dostęp niezależnie jaka flaga narodowościowa przy nim widnieje. ,, przytoczone twierdzenie uważam za trafne i trochę apolityczne, bo sam temat to pieniądze plus polityka a to już jest mieszanka wyjątkowo ohydna. | |
|
| |
|