Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

MatiMKL
Mateusz Goleniewski
MaratonyPolskie.PL TEAM

Ostatnio zalogowany
2023-03-16,17:06
Przeczytano: 821/2885246 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Falmouth Road Race 2015
Autor: Mateusz Goleniewski
Data : 2015-08-20

W niedzielę 16. sierpnia w amerykańskim Falmouth na półwyspie Cape Cod po raz 43. rzesze biegaczy wyruszyło na siedmiomilową trasę wiodącą wzdłuż wybrzeży Oceanu Atlantyckiego. Niezwykle urokliwą trasę Falmouth Road Race najszybciej pokonał ubiegłoroczny zwycięzca - kenijczyk Stephen Sambu w czasie 32:17. Wśród Pań linię mety jako pierwsza przekroczyła Diane Nukuri - 36:47.

Łącznie na mecie zlokalizowanej przy pięknej plaży zameldowało się ponad 10 tysięcy uczestników! To był niewątpliwie wyjątkowy biegowy weekend w mojej biegowej karierze. Był to moment w którym po raz pierwszy wystartowałem na amerykańskiej ziemii. Decyzja o starcie właśnie w Falmouth Road Race nie była przypadkowa - o imprezie opowiedział mi Piotrek Bętkowski, przedstawiając ją jako jedną z większych, bardziej prestiżowych i piękniejszych imrez w północnej części Stanów. Bieg pochwalić się może ogromnymi tradycjami, przyciągając co roku tysiące biegaczy, mających odrobinę szczęścia w losowaniu. Falmouth Road Race pochwalić się może w swojej historii udziałem legend biegowych, które wygrywały ten bardzo wymagający bieg wzdłuż wybrzeży Ocenu Atlantyckiego. Warto wspomnieć, że w historii biegu, na najwyższym stopniu podium stawali m.in.: Bill Rodgers ("74, 77", 78"), Frank Shorter ("75, "76) czy Albero Salazar ("81, "82).



Na ten weekend czekałem od początku pobytu w Stanach. W sobotni poranek wyruszyłem autem ze stanu Nowy York w ponad pięciogodzinną podróż na półwysep Cape Cod - do miasta Falmouth - liczącego zaledwie 30 tysięcy mieszkańców. Ogranizatorzy przewidywali ponad 80. tysięcy turystów związanych z Falmouth Road Race. Jednak po przybyciu do miasta, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, brakiem korków na ulicy. Bardzo sprawnie udało mi się przedostać do biura zawodów mieszczącego się w budynku jednego z liceum. Samo biuro było zorganizowane bardzo profesjonalnie- w pierwszej kolejności odebrałem numer, następnie pakiet (numer, pamiątkowy kubek oraz plakat) by zakończyć swoją wizytę na targach EXPO.

Wieczorem udałem się autem na rekonesans trasy, która w dużej mierze wiodła drogą wzdłuż oceanu. To co zaskoczyło to przede wszystkim duża ilość bardzo wymagających podbiegów, momentami zlokalizowane na bardzo wąskich uliczkach. Otoczenie przepięknych plaż, pozwoliło mi jednak szybko o nich zapomnieć.

Ze względu na bardzo dużą ilość turystów i brak tanich miejsc noclegów, postanowiłem spędzić noc w aucie w okolicy parkingu, z którego następnego dnia na start miały nas zabrać autobusy (od godz. 5:45 do 7:45).

Poranek zaskoczył mnie bardzo wysoką temperaturą (w granicach 27-29 stopni o godz. 6:00), co zwiastowało ogromny upał w momencie startu o godz. 9:00. Już przed podróżą autobusem wypiłem ok 1l wody, a pozostałe 2l wziąłem ze sobą do autobusu (jak się okazało było to za mało i przed startem korzystałem z wody przygotowanej przez organizatorów.)



Start usytuowany w Woods Hole przy wejściu do baru Captain Kidd zrobił na mnie ogromne wrażenie. W urokliwym porcie kilkaset metrów dalej spędziłem

ponad 1,5 godziny w oczekiwaniu na rozgrzewkę. Z każdą minutą słońce dawało się we znaki co raz mocniej. Czterdziestominutowa rozgrzewka wzdłuż oceanu uzmysłowiła mi, jak ciężka będzie rywalizacja w tak wysokiej temperaturze przy bardzo wysokiej wilgotności powietrza. Na piętnaście minut przed planowanym startem ustawiłem się w swojej strefie w oczekiwaniu na start.

W tym roku organizatorzy przygotowali niezwykłą rywalizację damsko-męską. Kobieca elita startowała 10 minut przed wszystkimi, a po osiągnięciu przez zwyciężczynię linii mety, zegar odliczał zwycięzcy w dół ok. 4:30 minuty (po wyliczeniu średnich różnic pomiędzy zwycięzcą i zwyciężczynią lat ubiegłych.) Zwycięzca tej rywalizacji otrzymać miał dodatkowe 5000$.

Z kilkuminutowym opóźnieniem w towarzystwie Billa Rodgersa i Franka Shortera, w otoczeniu dziesiątek kamer i aparatów wyruszyliśmy na trasę 43. Falmouth Road Race. Pierwsze trzy, bardzo szybkie dla mnie kilometry (3:35) z kilkoma naprawdę wymagającymi uzmysłowiły mi jak ciężka drog przede mną.

Tempo które zaplanowałem udało się utrzymać jedynie do 3,5km, kiedy to na podbiegu złapał mnie kryzys, który nie odpuścił aż do końca. Momentalnie zwolniłem do 4:00 myśląc jedynie o zejściu z trasy. Rażące słońce, wysoka wilgotność i wymagająca trasa dała się we znaki nie tylko mnie. Mimo wolniejszego tempa mijałem biegaczy totalnie wycieńczonych już w pierwszej części trasy.



Druga połowa połowa siedmiomilowej trasy była zdecydowanie łatwiejsza. Warto wspomnieć o ogromnej ilości kibiców przy drodze, dopingujących ze wszystkich sił, często oferując wodę i izotoniki. Mieszkańcy udostępniali też wodę w postaci kurtyn wodnych, z których korzystali w zasadzie wszyscy. Najbardziej wymagający moment czekał jednak na biegaczy na ostatniej mili. Bardzo stromy, kilkuset metrowy podbieg powodował przejście z biegu do marszu niejednego uczestnika. Meta biegu, nad którą wisiała ogromna amerykańska flaga w otoczeniu oceanu i tysięcy kibiców, przyćmiła mój nieudany start - czas 44:51 (Garmin na mecie pokazał mi 11,4km) i 158. miejsce na blisko 11 tysięcy uczestników.

Po przekroczeniu linii mety, udałem się bezpośrednio na chwilę regeneracji w postaci...kąpieli w Oceanie. Był to moment który niewątpliwie będę pamiętał do końca życia. W otoczeniu kilkudziesięciu biegaczy, dzielącymi się swoimi przemyśleniami dotyczącymi imprezy, dowiedziałem się, że tegoroczna edycja ze względu na pogodę, była jedną z najtrudniejszych.

Po kąpieli udałem się do strefy regeneracyjnej, zlokalizowanej w ogromnym namiocie, w którym czekała szeroka oferta przekąsek (banany, batony, jogurty, chipsy, bułki, paluszki, orzeszki i wiele, wiele innych) i napojów.



Po ukończeniu Falmouth Road Race 2015, śmiało przyznaję, że był to najpiękniejszy bieg w jakim dotychczas uczestniczyłem. Trasa wiodąca wzdłuż wybrzeży Oceanu, wspaniała atmosfera imprezy i kąpiel w Oceanie na zakończenie, spowodowały, że wytarłem z pamięci trudy biegu i ogromny kryzys towarzyszący mi na licznych podbiegach.

W Cape Cod nie powiedziałem ostatniego słowa i jeszcze tu kiedyś wrócę :)!

Wyniki: www.mtecresults.com

Strona: www.falmouthroadrace.com/



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
adam71
16:31
Admin
16:15
gora1509
16:12
CZARNA STRZAŁA
15:56
Wojciech
15:50
BOP55
15:42
olos88
15:41
marczy
15:26
VaderSWDN
15:09
macius73
14:51
fit_ania
14:32
hajfi1971
14:30
Raffaello conti
14:11
lemo-51
13:55
Ghost Manitou
13:55
pawlo
13:40
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |