Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

GrandF
Panfil Łukasz
LKS Maraton Turek

Ostatnio zalogowany
2024-10-17,17:31
Przeczytano: 768/1975465 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Mike Powell wraca na skocznię!
Autor: Łukasz Panfil
Data : 2015-02-27

Przedwczoraj mój redakcyjny kolega Piotr Bętkowski powiedział mi, że aktualny rekordzista świata w skoku w dal (8.95) Mike Powell wraca do wyczynowego uprawiania sportu. Mało. Celem Powella jest udział w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Uznałem to za żart. Nic podobnego, Mike wydał już oficjalne oświadczenie i zamierza wystartować 7 marca na stadionie Newtown Park w stolicy Nowej Zelandii – Wellington.

Optymizm czy szaleństwo?


Niezwykle cieszą i ciekawią powroty wielkich gwiazd sportu. O ile powrót Powella sam w sobie jest informacją fascynującą, o tyle jego plany przekraczają wszelkie granice absurdu. Mike w październiku skończy 52 lata. Rekord świata w kategorii M-50 wynosi 6.84. Aby myśleć o olimpijskiej kwalifikacji Powell musiałby uzyskać odległość 8.20 (takie było minimum na IO w Londynie) i dodatkowo przebrnąć wewnętrzne, żelazne US Olympic Trials. Oznacza to mniej więcej tyle, że posiadacz nawet najlepszego wyniku w USA, musi znaleźć się w pierwszej trójce mistrzostw kraju. Choćby wcześniej ustanowił rekord świata, brak obecności na podium przekreśla jego szanse na olimpijski występ. Tak było w przypadku niejednej, amerykańskiej gwiazdy. Najbardziej znana jest tu historia Dana O’Briena, który mimo iż dzierżył rekord świata w dziesięcioboju nie zaliczył żadnej wysokości w skoku o tyczce podczas kwalifikacji olimpijskich i pożegnał się z występem w Barcelonie. Kilka tygodni po Igrzyskach poprawił własny rekord świata w 10-boju – 8891 punktów...



Kariera po zakończeniu

Ostatni raz Mike Powell startował na Igrzyskach w 1996 roku. Przed Atlantą wygrał amerykańskie kwalifikacje świetnym 8.39. Poziom skoku w dal na mistrzostwach USA godny był wówczas konkursów imprez międzynarodowych. Ostatni do ekipy zakwalifikował się Lewis – 8.30, a szósty w konkursie Eric Walder poszybował na 8.22. Igrzyska Olimpijskie okazały się dla Powella niezbyt łaskawe, zajął piąte miejsce i zakończył karierę. 5 lat później pod wpływem faktycznego obniżenia się poziomu rywalizacji na świecie Powell postanowił wrócić do sportu.

Jak na niespełna 38-latka wyszło nieźle – rekordzista świata uzyskał 8.05 z dozwolonym i 8.10 ze sprzyjającym wiatrem. Drugi z tych wyników dał mu 4-te miejsce na mistrzostwach USA, 13 cm za kwalifikującym się na Mistrzostwa Świata w Edmonton Dwightem Phillipsem. Kolejną próbę powrotu podjął Powell 2 lata później. Skończyła się jednak na odległości 7.39. Chęć istnienia w sporcie przez duże „S” deklarował jeszcze kilkakrotnie do 2007 roku. Kontuzja rzepki uniemożliwiała mu za każdym razem pełnowartościowy trening.

Realia w USA

Pomijając kwestie fizjologiczne, nieuchronny proces starzenia się organizmu i gubione z każdym kolejnym rokiem centymetry - należy zdać sobie sprawę czym w USA jest skok w dal. Konkurencja ta na dworze Królowej Sportu jest absolutnie zawłaszczona przez reprezentantów tego kraju. W „top 100” najlepszych skoczków w dal w historii figuruje aż 32 zawodników z USA. Drugie miejsce na tej liście dzierży Rosja – 10, trzecie Niemcy – 6. W „top 1000” Amerykanów jest aż 232. Barierę ośmiu metrów przekraczało w światowej historii tej konkurencji aż 169 reprezentantów Stanów Zjednoczonych. Jeszcze bardziej przytłaczająca jest lista najlepszych wyników. W pierwszej dziesiątce, 9 z nich należy do Amerykanów, „w top 100” 65, a wśród tysiąca najlepszych aż 460! Ten stan jest niezmienny od lat. Wystarczy spojrzeć na realia skoku w dal w USA na przestrzeni ośmiu ostatnich sezonów:



Zdaniem Mike’a

Powell twierdzi, że za 2 tygodnie w Wellington jest w stanie przekroczyć 7 metrów. Oznaczałoby to poprawienie rekordu świata w M-50, który od 20-tu lat należy do Fina Tapani Taavitsainena. Na razie tylko (moim zdaniem – aż) tyle. Mike uważa, że czasu na przygotowania do US Olympic Trials ma wystarczająco. Uważa, że za półtora roku będzie w stanie uzyskać 27 stóp… czyli osiem metrów i dwadzieścia trzy centymetry! Właściwie wszystko co mówi wciąż aktualny rekordzista świata brzmi niedorzecznie, bo nazwać tego nawet nienormalnym optymizmem nie można. Powell uważa, że dysponuje wciąż niezłymi możliwościami szybkościowymi. W sierpniu ubiegłego roku uzyskał 12.8s na 100m bez treningu. Oczywiście na mężczyznę ponad 50-letniego jest to wynik bardzo dobry, ale mówimy tutaj o pretendencie do uzyskiwania wyników ponad 8m w skoku w dal. Skoczek uważa, że jeszcze zdecydowanie się poprawi.



Reszta jak twierdzi to już czysta fizyka. Zapomina chyba Powell o innym słowie na „F” – Fizjologii. Mike uważa, że absolutną przewagą nad młodszymi rywalami jest jego wiedza na temat swojej koronnej konkurencji. Jeszcze bardziej absurdalnie brzmi historia inspiracji Powella do powrotu na szczyty, a właściwie na drugi brzeg piaskownicy. Amerykanin zafascynowany jest swoim rodakiem Willim Gaultem. Gault, Mistrz Świata w sztafecie 4x100m i brązowy medalista w biegu na 110m p.pł. z Helsinek 1983 roku legitymuje się świetnym rekordem życiowym w na 100m – 10.10, uzyskanym w... 1982 roku. 29 lat później ten sam, jednak już 50-letni Gault uzyskał w Los Angeles 10.88! Wynik iście imponujący. Policzyć nietrudno, że stanowi on obniżenie poziomu o 7% w stosunku do życiowego osiągnięcia. Powell wziął kartkę, skrobnął szybko proporcję i wyszło mu, że w przypadku jego rekordu życiowego 7% to 62 centymetry. Wziął to na chłopski rozum i utwierdził się w przekonaniu, że jest w stanie skakać 8.33...

Bezlitosna historia

Wrócić do sportu po długim z nim rozbracie próbowało już wielu i z reguły kończyło się to katastrofą. Zdobywca siedmiu złotych medali olimpijskich na jednych igrzyskach, pływak Mark Spitz, po 19 latach od sukcesów w Monachium ponownie przyjął pozycję startową. Na dystansie 50m stylem motylkowym uzyskał rezultat 26.70 co o 2.3s odbiegało w 1991 roku od ówczesnego rekordu świata. Spitz skompromitował się jeszcze raz i stwierdził, że popełnił błąd. Inna legenda – George Foreman, wielokrotny rywal Muhammeda Ali stanął do walki z młodszym o 14 lat Evanderem Holyfieldem. Walkę oczywiście przegrał, ale przez całe 12 rund utrzymał się na nogach. Również legenda tenisa ziemnego – Bjorn Borg po ośmiu latach przerwy stanął na korcie tenisowym ośmieszając się całkowicie.



Jakkolwiek oceniać trzech wymienionych, wspaniałych niewątpliwie przed laty zawodników – mogli mieć cień szansy na powodzenie swoich planów. W momencie konfrontacji z własnym wiekiem i młodszymi rywalami, Spitz, Foreman i Borg mieli odpowiednio – 41, 42 i 35 lat. Mike Powell 4 miesiące temu skończył 51...

Ciężko stwierdzić jaka jest faktyczna motywacja składania tak absurdalnych deklaracji. Tym bardziej, że Powell cieszy się wciąż ogromnym szacunkiem. Na pewno większym niż jego wielki rywal Carl Lewis, na którego coś tam „w papierach” jest. Dwa srebrne medale olimpijskie, trzy Mistrzostw Świata (w tym dwa złote). Rekord świata. Średnia dziesięciu najlepszych wyników – 8.65. Siedemdziesiąt dziewięć konkursów kończonych z rezultatami powyżej 8.20. Mało? Najwyraźniej tak.

Jeżeli agencje światowe podadzą informację – „Mike Powell skoczył 8.20”, prędzej uwierzę, że zrobił to Jeff Henderson albo Tyron Stewart czy inny obecnie czołowy skoczek amerykański po uprzedniej stylizacji, makijażu, czy operacji plastycznej „na Powella”.

Zdjęcia:

Mike Powell jako gość specjalny na Mistrzostwach Świata Juniorów w Bydgoszczy, rok 2008. Autorzy: Tomasz Pokorniecki i Piotr Bętkowski



Komentarze czytelników - 5podyskutuj o tym 
 

Admin

Autor: Admin, 2015-02-27, 08:56 napisał/-a:
Mając w pamięci powrót do piłki nożnej Pele, czekam na powrót do skoków Adasia Małysza. Leeeeeć Adaś, leeeeeeć :-)

 

Mor-Da

Autor: Mor-Da, 2015-02-27, 09:31 napisał/-a:
Janne Ahonen już pokazał co takie powroty są warte :)

 

GrandF

Autor: GrandF, 2015-02-27, 11:02 napisał/-a:
Dokładnie. Ahonen.Świetny przykład.

 

Gerhard

Autor: Gerhard, 2015-02-27, 12:14 napisał/-a:
LINK: https://www.youtube.com/watch?v=lu1sNeSo

George Foreman - Evander Holyfield. Oglądałem tą walkę wielokrotnie. Foreman miał szansę zwyciężyć.
Ech to były czasy.
Właśnie padł Mur Berliński. Ojciec w ostatnich dniach przed zjednoczeniem Niemiec pojechał do Berlina Zachodniego i kupił dwa magnetowidy (dla nas i dla sąsiada).

Jedną z pierwszych rzeczy jaką nagraliśmy na kasetę VHS była właśnie walka Foremana.

Foreman miał nadwagę, ale był wielki, chyba o głowę wyższy od Holyfielda. Holyfield był szybszy - atakował seriami ciosów na korpus Foremana. Ale potężne ciosy Foremana od czasu do czasu trafiały w głowę Holyfielda.

W 7 rundzie kilka ciosów trafiło w głowę Holyfielda, który zaczął się chwiać na nogach, ale Foremanowi nie udało się go wykończyć, a po kilkunastu sekundach Holyfield odzyskał świadomość i odpowiedział serią ciosów.

A ja byłem wtedy młody...

 

Mahor

Autor: Mahor, 2015-02-27, 13:47 napisał/-a:
Powroty są dobre ale tylko dla artystów...:)

 



















 Ostatnio zalogowani
Bibol
18:16
Pawel63
18:00
VaderSWDN
17:59
smszpyrka
17:20
42.195
17:14
platat
17:11
anielskooki
17:00
kwierzba
16:53
szakaluch
16:53
olos88
16:41
uro69
16:40
adam71
16:31
Admin
16:15
gora1509
16:12
CZARNA STRZAŁA
15:56
Wojciech
15:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |