Ona:
To gdzie dziś biegniemy? Już nie mogę się doczekać nowych wyzwań i nieznanych terenów do pokonania.
On:
Czeka na nas stara, dobra i wypróbowana trasa. Po co mam się przejmować, że nie znam terenu i nie wiem czego się spodziewać? Tak to przynajmniej zdaję sobie sprawę, jaki trening na danej nawierzchni mam wykonać albo czy gdzieś nie wyskoczy mi z zabudowań jakiś pies. Jak znam daną okolicę to wiem czego się spodziewać. Mogę tam biegać na okrągło. Dzień w dzień.
Ona:
Ta sama droga, te same drzewa… Nuda.
On:
Dlaczego? Najważniejsze to wykonać trening. Jak będę chciał pozwiedzać, to pojadę w góry albo nad morze. Plan trzeba wykonać, a gdzie, to nie ma żadnego znaczenia. To są proste męskie zasady. Najważniejsze jest wywiązanie się z założonego zadania.
Ona:
Eh, ta męska zasadniczość. Trening można zrealizować, ale dlaczego wciąż w tej samej scenerii? Lubię, kiedy trasa biegowa jest interesująca. Nawet niech będzie pełna wyzwań – podbiegi, zbiegi, itp., ale zawsze to jakieś urozmaicenie. Pewnie, można iść na stadion i śmigać kółeczka. Ale tyle jest pięknych tras biegowych: w lesie, przy jeziorach, plażach. Dla mężczyzn sprawa jest prosta: iść, zrobić trening. A ja lubię popatrzeć czasem wokół, a nie tylko na zegarek i tętno!
On:
Kobiety szybko się nudzą. Muszą mieć zawsze mnóstwo wrażeń. A ty biedny chłopie staraj się, główkuj, kombinuj jakby tu dogodzić Jaśnie Pani i wymyślić nową trasę na trening! Ja wolę się skupić na pokonywaniu kolejnych kilometrów, sprawdzaniu oddechu, kontrolowaniu tempa. Jest to dla mnie ważne, bo wtedy wiem czy dobrze wykonałem plan treningowy. Teren może być urozmaicony, ale czy mam czas mu się przyglądać gdy ledwo zipię, i musze jeszcze wykonać np. bieg ciągły w dość szybkim tempie? Nie, a i tak się nie nudzę. Sam trening mnie pochłania. Ja po prostu nie mam czasu na nudę. Czy kobiety muszą ciągle wszystko tak komplikować?
Ona:
Kobiety mają inne postrzeganie świata. Ostatnio, kiedy trenowaliśmy robiąc kilka trzykilometrowych interwałów, nad nami przelatywały cztery śmigłowce. Potem pytałam Ciebie czy je widziałeś, lecz Ty nic nie zauważyłeś! Przecież one były takie głośne i rzadko się zdarza, żeby leciały aż cztery na raz! Trudno było je przeoczyć. A Ty, skupiony na pokonaniu zaplanowanego dystansu, dyszałeś jak lokomotywa i pewnie przez to ich nie słyszałeś. Taki widok! Pewnie dopiero jakby wylądowały na szosie, to może zwróciłbyś na nie uwagę. Chociaż mam pewne wątpliwości co do tego… Kobiety po prostu wszystko zauważają wokół siebie. Mają podzielność uwagi. Choć na ten temat krąży wiele dowcipów, fakt ten jest niepodważalny. Zauważamy więcej szczegółów, które umykają facetom. A to się może później przydać. Wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach!
On:
Kobiety wiele zauważają? A może właśnie rozpraszają się, świdrując dookoła swym przenikliwym spojrzeniem? A kto ostatnio upierał się, żeby właśnie wybrać inną trasę niż dotychczas do niedzielnego rozbiegania? Miała być taka ciekawa, urozmaicona, niekonwencjonalna. No i rzeczywiście była. I to jak bardzo! Tylko, że potem ze zmęczenia co chwila ten ktoś potykał się na kamieniach, korzeniach i innych niespodziankach, których jest tam pełno. Kim był ten „ktoś” nie muszę chyba dodawać? Wg mnie lepiej zanudzić się „na śmierć” na znanej i sprawdzonej trasie niż potem „umierać” ze zmęczenia i marudzić do końca biegu.
Ona:
Też mi problem. Prawdziwi twardziele podobno nie narzekają na trudy i ciężkie warunki. Przynajmniej dzięki mnie miałeś możliwość wykonania solidnego treningu przed biegiem górskim, który nas czeka.
On:
Wielkie dzięki! Tylko, że zamiar był zupełnie inny, prawda? A i tempo trzeba było skorygować i dostosować do warunków.
Ona:
Ale za to tyle pięknych widoków było do podziwiania. Biegliśmy nad jeziorem, leśną ścieżką, potem asfaltem, w pewnym momencie wbiegliśmy nawet do wąwozu, którym przepływała mała rzeczka. Same atrakcje. Przyznaj, że miałeś zapewnione niedzielne wybieganie pierwsza klasa! Fakt, że lekko się zmęczyłam. Ale byłeś tuż obok, kiedy się potknęłam i nie pozwoliłeś mi się przewrócić, mój Ty rycerzu! Na dodatek biegłeś z plecakiem, więc nie było Ci tak lekko.
On:
Zawstydzasz mnie. W sumie to rzeczywiście nie powinienem się skarżyć. Ja jednak jak wiesz zasadniczy chłopak jestem i jak jest coś do zrealizowania, to nie jestem chętny do jakichkolwiek zmian.
Ona:
Lubię kiedy treningi są urozmaicone. Wieje mi nudą, kiedy muszę pobiegać np. 10 razy po pół kilometra lub 12 razy po 400 m. Wiem, wiem, że to trening szybkościowy, ale nudny i męczący. Wtedy staram się robić taki trening w ciekawym terenie, niekoniecznie na stadionowej bieżni. Nie lubię, gdy musze biec po tych samych odcinkach. Jednak już treningi sprawnościowe, podczas których trenujemy siłę biegową są dla mnie atrakcyjne. Mimo powtarzania ćwiczeń, nie jest nudno, bo każde jest inne. No i trzeba precyzji, żeby je prawidłowo wykonać.
On:
Długie wybiegania też można sobie urozmaicać, a nawet czasami korygować. Oczywiście po konsultacji z trenerem. Pamiętam jak kiedyś mieliśmy pokonać 18 km, to pobiegliśmy razem z psami ze schroniska. Powtórzyliśmy to potem jeszcze dwa razy. Trening był wykonany, a jednocześnie trochę szalony, bo psy nie zawsze chciały „trzymać się” utartych dróg.
Ona:
Treningi same w sobie są dosyć nudne: interwały, biegi ciągłe, wybiegania. Jeśliby jeszcze miało się biegać ciągle w tej samej okolicy, to szybko mogłoby nastąpić zniechęcenie. Lubię urozmaicone trasy ze względu chociażby na różne podłoże. Czasem jest to sam asfalt, kiedy indziej dukty leśne. Każdy rodzaj ma różny stopień trudności. Raz „deptanie” asfaltu męczy mnie bardzo, innym razem lecę jak na skrzydłach i wcale nie czuję prędkości. Jednak tak naprawdę to wolę takie trasy niż trening na stadionie, gdzie od ciągłego biegania w kółko tych samych pętli, aż kręci mi się w głowie. To jest dopiero nuda! Przynajmniej dla mnie. Kiedy biegałam test Coopera, te 12 minut wydawało się wiecznością. Normalnie jak na karuzeli.
On:
Nie lubisz wesołego miasteczka? Za darmo i tłumów za dużych nie ma. Taki żarcik ;-). Na poważnie to uważam, że trening właśnie na stadionie jest potrzebny. Dla popracowania nad techniką oraz… i tu Cię zaskoczę: dla urozmaicenia biegania. Akurat truchtanie po bieżni i wykonywanie „kółek” nie są dla mnie problemem. Można też poczuć się trochę bardziej komfortowo i podładować „akumulatory” mentalne i psychiczne. Nie ma podbiegów, prosta trasa, dobrze amortyzujące i „pracujące” podłoże, nic tylko śmigać jak najszybciej. To lubię. Może kiedyś się skuszę na jakieś zawody na stadionowej bieżni?
Ona:
Co do zawodów, to na nich też często poszukuję nowych wyzwań. Kiedy startuje się w kilku biegach w ciągu miesiąca, to chciałoby się spróbować różnych, czasem nawet jak najbardziej niekonwencjonalnych. Może bieg nocny? Od dłuższego czasu mnie to kręciło. Bardzo chciałam spróbować jak to jest biec nocą. Miałam nawet ochotę wystartować na dystansie maratońskim w Nocnej Ściemie. Ciekawa inicjatywa, podobno niesamowita atmosfera biegu i ta jedna, wielka nocna niewiadoma.
On:
Pamiętam. Kolejna Twoja „zajawka”.
Ona:
Wiem, wiem, Ty od razu powiedziałeś, że nie interesuje Cię to. Jednak dałeś się skusić na nocny bieg w Gdyni.
On:
To też pamiętam. I co ciekawie było?
Ona:
Nudno na pewno nie. Po tym biegu wiem, że nocne zawody nie są tymi, które mnie interesują. Trzeba bardziej uważać na podłoże, czyli często spoglądać pod nogi (o dziwo częściej niż biegając po crossowych terenach w dzień) i na innych uczestników. Bieg taki wymaga większej koncentracji. Poza tym noc wyzwala w ludziach jakieś dzikie zachowania (wrzaski, bekanie), które na biegu mi się nie spodobały.
On:
Mnie brakowało tam najbardziej kibiców. Wydawało mi się wcześniej, że będzie tajemniczo, ciekawie, a przede wszystkim inaczej. No i co do tego ostatniego to się zgadza. Wolę jednak biegać za dnia. I znów się sprawdziły moje przewidywania. A teraz sakramentalne: a nie mówiłem…
Ona:
Mówiłeś Panie wszystkowiedzący! Co z tego? Warto było przekonać się samej jak to jest. Teraz już wiem. Są jednak tacy, którzy takie biegi lubią i podejrzewam, że amatorów nocnego biegania nie zabraknie. Ja jednak doszłam do wniosku, że to nie dla mnie, więc Nocnej Ściemy pewnie nie pobiegnę.
On:
Nie jest tak, że nie chcę zmian i spróbowania czegoś nowego. Jednak na zawodach przede wszystkim liczy się dla mnie wynik. Zmaganie ze sobą i z innymi. Zazwyczaj gdy startuję, to nie zauważam pięknych widoków, architektury zabytków, malowniczych krajobrazów.
Ona:
Nie zwracasz uwagi na to gdzie się znajdujesz? Rozumiem jesteś z gatunku 3 razy P.
On:
A co to za cholerstwo?
Ona:
Przyjechał, pobiegał, pojechał. A porozmawiać?
On:
Dobry dowcip. Oczywiście, że zwracam uwagę na to co jest wokół mnie, ale po biegu. Pooglądam zabytki, podziwiam przyrodę, pogadam z ludźmi, bo przecież to również z nimi chce się spotkać. Atmosfera około i pobiegowa bardzo mnie kręci. Ta cała otoczka dodaje smaku i uroku zawodom. Bez niej właśnie byłoby okropnie nudno.
Ona:
Odetchnęłam z ulgą. Już myślałam, że Tobie tylko wyniki w głowie. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że wielu naszych znajomych biegaczy zaczyna startować w zawodach triathlonowych. Myślę, że również szukają urozmaicenia, także w treningach, bo dochodzi przecież jeszcze pływanie i jazda na rowerze.
On:
Może też chcą nowych wyzwań i chęci sprawdzenia się w nowej dyscyplinie.
Ona:
Pewnie tak, ale to również wiąże się z urozmaicaniem sobie swojego sportowego życia. Jeśli o mnie chodzi, bardzo podobają mi się biegi górskie oraz ultra. Jestem raczej długodystansowcem i na pewno podejmę takie wyzwanie. Szykuj się!
On:
Ależ oczywiście! Kto jak nie ja w razie czego podtrzyma Cię gdy się potkniesz na jakiejś przeszkodzie na „ciekawej” trasie?!
Ona:
Jak zwykle mistrz ciętej riposty czujny i gotowy do ataku. Złośliwa bestia z Ciebie.
On:
Zawsze do usług. Jednak co do startów w różnych biegach to jestem otwarty na ciekawe propozycje. Biegi po wspaniałych górskich terenach są jak najbardziej dla mnie do przełknięcia, zwłaszcza, że uwielbiam polskie góry. Zawody zagraniczne też mnie kręcą, a przy okazji można poznać mnóstwo ciekawych ludzi, dowiedzieć się o ich obyczajach, historii danego narodu i zobaczyć wiele zabytków. Ważne jest to, żeby bieganie nie przysłoniło nam całego świata, bo może stać się nałogiem albo koszmarem. W jednym i drugim przypadku nic dobrego z tego nie będzie. Grunt, żeby nam po prostu „smakowało”.
Ona:
Jak zgrabnie to ująłeś. A propos smakowania: przygotowałam Ci pyszną kolację. Reflektujesz?
On:
Pewnie, a tak na marginesie to też jest niezły temat.
Ona:
Co, kolacja?
On:
Nie tylko. Całe menu biegacza.
Ona:
A wiesz, że to nawet niezły temat. Od razu przyszedł mi do głowy gotowy tytuł: „Smaki życia w kuchni biegacza”. Może być?
On:
Rewelacja. No to sobie pogadamy, a raczej popiszemy. Lekko nie będzie!
Autorzy: Ona - Elżbieta Cieśla, On - Jarosław Cieśla.
Biegające małżeństwo z województwa Warmińsko-Mazurskiego, zdobywcy 4 miejsca w oficjalnych I Mistrzostwach Małżeństw w Półmaratonie z 2014 roku w Skarżysku Kamiennej. |