|
ANONIM
(Głowacz) | 2015-02-17, 23:35 Znów wielki tenis we Wrocławiu i bolesny koniec poniedziałku
Po 6 latach przerwy znów wielki tenis zawitał do Wrocławia.
Po dziesięciu edycjach KGHM Polish Open rozgrywanych do 8. edycji (2007 r.) w Hali Ludowej (obecnie Hali Stulecia) nastąpiła aż 6-letnia przerwa i na szczęście jako Wrocław Open turniej z cyklu Chalenger ATP powrócił do stolicy Dolnego Śląska z pulą bagród 850.00 euroa = hospitality. Dziękować za to należy przede wszystkim grupie zapaleńców ze stowarzyszenia Promocji tenisa Advantage 2100.
O tym, jak ważną rolę dla krajowego tenisa odgrywały te wrocławskie zawody najlepiej świadczy fakt, że to tutaj właśnie swoją drogę do późniejszych światowych sukcesów i historycznego polskiego ćwierćfinału Wimbledonu w 2013 roku zaczynali obaj jego uczestnicy czyli Łukasz Kuboti Jerzy Janowicz. 18-letni Kubot w 2001 roku, jako jedyny Polak przebrnął wówczas pierwszą rundę, w 2006 r. doszedł w singlu do półfinału, a w 2004 r. z Bartłomiejem Dąbrowskim do finału. 17-letni Janowicz z rankingiem ATP 1.456 pokonał w 1. rundzie Francuza Nikolasa Mahuta (44. ATP). Wspomnieć też trzeba o zwycięstwie Fytki i Matki, czyli Mariusz Fyrstenberga i Marcina Matkowskiego, w 2006 r. w deblu tuż po osiągnięciu półfinału Australian Open.
Tegoroczny turniej rozpoczął sie kwalifikacjami w hali AZS-u na Zaciszu, gdzie z szóstki naszych dzikich kartowiczów do drugioej rundy awansowało tylko dwóch; wrocławianin Szymon Walków i Marcin Gawron po pokonaniu rodaka Karola Drzewieckiego. Drugiej rundy kwalifikacji już obaj nie przebrnęli.
Turniej główny w hali Orbita (tam rozgrywano także 9. i 10. KGHM Polish Open) najmniej pomyślnie rozpoczął w losowaniu świeżo upieczony finalista juniorskiego debla w Australian Open 18-letni Hubert Hurkacz(1.415 ATP) z Krzyckiego Klubu Tenisowego we Wrocławiu, któremu los, a raczej dyrektor turnieju Paweł Jaroch przydzielił w singlu turniejową jedynkę (Litwina Ricardasa Berankisa nr 85. ATP), a w deblu z Przysiężnym "dwójkę" (Rosjanina Konstantina Krawczuka i Holendra Jessego Huta Galunga).
Już na korcie w bratobójczym boju dwóch naszych panów z dziką kartą - 19-letni Kamil Majchrzak (typowany bok Jerzyk i Kubota do daviscupowej reprezentacji kraju) oddał tylko trzy gemy Michałowi Dembkowi. Naturalizowany Polak Andriej Kapas wygrał zaś 6:4 i 6:2 z Chorwatem Mate Delicem.
Dwaj nasi najwyżej - poza Jerzykiem - lokowani gracze turnieju czyli Przysiężni o prawo gry ze sobą w 1/8 musieli zmagać się dzisiaj, czyli w poniedziałek 17 lutego 2015 rokuaż do tie breaków w decydujących trzecich setach. Michał uległ turniejowej "dwójce" Belgowi Stevemu Darcisowi (ATP 133 - pogromcy w 2013 r. Rafy Nadala w 1. rundzie Wimbledonu) 6:7(4), 6:3 i 6:7 (5), choć zagrał świetne zawody, grał pięknie i praktycznie nie popełniał błędów.
W chwili, gdy piszę te słowa w 3. seci Łukasz przegrywa w tie breaku 4:6 z Włochem Andreą Arnablodim (178) i przegrywa ostatecznie 6:4, 3:6 i 6:7 (5). Niby Kubot (162) jest niewiele wyżej notowany od włocha, ale był już w rankingu na 41. pozycji (2010), a Wloch tylko na 161. w ub. roku i Łukasz zarobił na korcie praiwe 15 eazy wiecej (4,5 mln USD do 300.000), ale na korcie było jednak inaczej, Pełna hegemonia lubinianina w pierwszym secie i z minuty na minutę coraz skuteczniejsza gra mlodzego o 5 lat mediolańczyka.
O tym co obaj przegrani panowie powiedzieli na konferencjach prasowych po swoich, tak pechowych meczach napiszę już później.
23:35 kłania się Maciej Głowacz Głowacki glowkin@wp.pl |
|