|
| ToMichalak Tomasz Michalak Lublin Tamaraton Lublin
Ostatnio zalogowany 2009-03-01,14:03
|
|
| Przeczytano: 376/593254 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Relacja z Visegrad Maraton | Autor: Tomasz Michalak | Data : 2014-06-24 | Przez długi czas rozważałem występ w maratonie Visegrad, tzn. zapisałem się na długo przed startem ale nieustające problemy z kontuzjami (raz Achilles, dwa kolano) skutecznie tonowały moje nastroje nie tyle do samej walki na trasie ale nawet do uczestnictwa w zawodach.
Po zeszłorocznej edycji zachorowałem na Visegrad Maraton, na Vabec, na Piwniczną, na Rytro na Podoliniec, na całą atmosferę tego maratonu, na ludzi którzy tam startują, którzy to organizują i jednego mi tylko szkoda że tak późno sam ten maraton dla siebie odkryłem.
Pierwsze NAJ:
To był bieg do którego najmniej trenowałem, nie z lenistwa ale z przeciwności losu. Trzy miesiące poprzedzające maraton to imponujące 180km – rachunek za to wystawiły mi podbieg pod Rynek w Starej Lubovnej, Vabec, Piwniczna i górki do mety. Zobowiązania płaciłem na bieżąco...
Drugie NAJ:
Król tego Maratonu, Dach trasy. Vabec ( 19km trasy ) to przełęcz położona na wysokości 743m n.p.m. Golgota na którą podbieg zaczyna się już w Starej Lubovnej ( ok. 14km trasy ) i trwa ok. 5km. Jest sztywno, bez serpentyn z kilkoma tylko zakrętami, prosto do nieba po asfalcie o nachyleniu 10-12% a miejscami i więcej. Rok wcześniej biegłem tutaj bardzo mocno, nikt mnie nie wyprzedził to ja wyprzedzałem. Miałem skalpy świetnych zawodników, z góralami z Nowego Sącza na czele. W tym roku to ja byłem skalpowany…Maraton zacząłem nie adekwatnie w stosunku do stopnia wytrenowania, trochę za szybko ale postawiłem wszystko na jedną kartę – albo ukończę przyzwoicie albo umrę po drodze. Właśnie za te pierwsze 12km (też nie banalnych) zacząłem płacić na podbiegu pod Vabec.
Bolące achillesy nie sprzyjały mocnym odbiciom, raczej starałem się „szurać” do góry. Przede mną zawodnicy odchodzą, jeden mnie mija, próbuję się podczepić…Tomasz zapomnij, nie w tym roku, odpuszczam go. Nerwowo oglądam się za siebie, w bliskiej odległości nie widzę nikogo. Do czasu. Po kolejnym „szybkim” kilometrze, słyszę, jest ktoś, biegnie. Mija mnie, biegnie lekko, mój wzrok już nie sięga wyżej niż jego łydki – później i on zapłaci za szarżę i to ja go minę na jednym z podbiegów pomiędzy Piwniczną a Rytrem – jednak w tym momencie też go odpuszczam.
Zakręt w prawo, teren na chwilę się trochę kładzie, oglądam się, za mną przestrzeń a co gorsza przede mną też już nikogo w bezpośrednim kontakcie. No nic to, od jakiegoś czasu jest to moja prywatna wojna z samym sobą a nie z Szanownymi Rywalami. Pod sam koniec podbiegu mija mnie jeszcze dwóch. Jest przełęcz i jest moje wsparcie – Konrad – też tu biegał ale dziś mi pomaga. Żel, woda, dobre słowo i to co najgorsze przede mną...
Trzecie NAJ:
Najdłuższy zbieg. Przełęcz Vabec to 19km maratonu a zbieg z siodła kończy się w Mniszku nad Popradem prawie 29km trasy. Półmetek 1:48:10 a ja już mam dość. Zaczynam przeliczać kilometry przed sobą i hipotetyczny czas na mecie. Chcę już żeby było po wszystkim, może się zatrzymać…tak na chwilę, na momencik…odganiam od siebie kosmate myśli. Nie zatrzymuje się biegnę dalej. Mija mnie rowerzysta, ciśnie w dół chyba 100km/h. Biegnę i widzę, że pod górę też ktoś biegnie, to mój drugi support – Rafał – razem pokonujemy ok 3km. Po drodze witam się ze swoim najmłodszym kibicem – Bartoszem, 11 miesięcznym synkiem Rafała i Eli. Mój gregario żegna się ze mną, obiecując pomoc na ostatnich 5 km ( jeszcze raz dziękuję za wspaniałą robotę którą dla mnie wykonałeś ).
Monotonny zbieg przepleciony jest dwoma podbiegami, krótkimi ale dającymi wypocząć zbolałym od zbiegania mięśniom. Jeszcze kilku zawodników dobiega do mnie, biegniemy w niewielkiej odległości od siebie. Jest, wreszcie koniec zbiegu i coraz bliżej Polska.
Czwarte NAJ:
Maraton ten ma na swojej trasie najwięcej małych ( od 400m do 2km ) ale bardzo sztywnych podbiegów, jakie dane było mi podbiegać na asfaltowych trasach maratońskich. Seria jak z kałasznikowa zaczyna się podbiegiem w stronę Piwnicznej, dalej męczą, wysysają siły, chłoszczą duszę i ciało podbiegi w samej Piwnicznej oraz w miejscowościach pomiędzy znanym beskidzkim uzdrowiskiem a Rytrem by na końcu dobić śmiałków 2 km bardzo sztywnym podbiegiem na metę. Niech Drogi Zawodniku nie zmyli Cię profil trasy. Od Mniszka nad Popradem do samej mety dzieję się i to dużo. Nie ma płaskiego, góra – dół i tak bez końca.
Piąte NAJ:
Wynik: 3:45:03 szału nie robi ale przeglądając swój dzienniczek biegowy dziurawy jak sito w swoich zapisach jestem z tego wyniku najbardziej zadowolony ze wszystkich dotychczasowych osiągnięć maratońskich a życiówkę mam z dwójką z przodu.
Szóste NAJ:
To najbliżsi, z którymi byłem na tym maratonie. Moja przyszła Małżonka Kasia, Przyjaciele Konrad, Rafał i ich wspaniałe Połówki Paulina I Ela. O najmłodszym kibicu i zdobywcy szczytów beskidzkich Bartoszu już wspominałem. Spędziliśmy trzy piękne dni w Beskidzie Sądeckim. W sobotę byliśmy na Radziejowej, kibicowaliśmy góralom w ich zmaganiach biegowych, pogoda dopisała.
Inne NAJE:
Pasta Party: super miejsce – karczma góralska przy hotelu Perła Południa - bardzo smaczny makaron ( były aż trzy rodzaje ) i herbatka. Można było stanąć po dokładkę nawet nie jedną. Autobus na start: miejsce w którym usłyszymy różne dziwne historie: a to że ktoś dwa tygodnie temu biegał setkę, a to, że ktoś ma na koncie 100, 200, 300 lub 521 ukończonych maratonów i tak bez końca. Sart honorowy: jest w Podolińcu na Słowacji, po kilometrze wsiadamy znowu do autobusów, które nas zawożą na linię startu ostrego w szczere pole, między Góry. Za plecami Tatry Wysokie z Gniazdem Łomnicy na czele. Bardzo rzadko asfaltowy maraton z atestem ma taką scenerię.
Koszulka: po prostu PIĘKNA firmy NewLine, techniczna z gustownym logo maratonu i profilem trasy na piersiach.
Spiker: czad, człowiek który biega, żyje bieganiem i to widać a raczej słychać zarówno na starcie jak i na mecie.
Trochę smutku na końcu:
Dało się już wcześniej słyszeć o tym, że Organizatorzy mają problemy ale tym razem padło to już oficjalnie. Tuż przed Startem, Spiker i Janek – jako organizator - powiedzieli, że kolejny rok – jubileuszowa 10 edycja maratonu odbędzie się rzutem na taśmę ale kolejne stoją pod bardzo dużym znakiem zapytania. Nie dajmy zginąć temu wspaniałemu biegowi - Najpiękniejszemu Asfaltowemu Maratonowi na Świecie. |
| INFORMACJA POSIADA MULTI-FORUM | POROZMAWIAJ | | X Visegrad Maraton Rytro - ostatni ;( - Rytro, 21.... | 21 2015-07-01 | | IX Visegrad Maraton - Rytro, 22.6.2014 | 21 2014-07-17 | | 2013 - VIII Visegrad Maraton | 40 2013-06-26 | | 2012 - VII Visegrad Maraton | 11 2012-06-27 | | 2011 - VI Visegrad Maraton | 13 2011-06-22 | | 2010 - V Visegrad Maraton | 112 2011-02-08 | | 2009 - IV Visegrad Maraton | 89 2009-07-01 | | 2008 - III Visegrad Maraton | 169 2008-07-03 | | 2007 - II Visegrad Maraton | 7 2007-11-09 |
|
| |
|