|
| Admin Michał Walczewski Toruń WKB META LUBLINIEC MaratonyPolskie.PL TEAM
Ostatnio zalogowany 2024-12-03,07:02
|
|
| Przeczytano: 772/283635 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Wywiad z Piotrem Suchenią | Autor: Michał Walczewski | Data : 2012-12-21 | Naszym dzisiejszym rozmówcą jest Piotr Suchenia – znany biegacz, trener i organizator z Gdyni. Pracownik Gdyńskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji a więc współorganizator tak znanych imprez jak listopadowy Gdyński Bieg Niepodległości, lutowy Bieg Urodzinowy Gdyni oraz czerwcowy (a czasem lipcowy) Nocny Biegu Świętojańskiego.
P.S. – Piotr Suchenia
M.W. – Michał Walczewski
M.W. – Ponieważ znamy się już od wielu lat, to zamiast tradycyjnego „dzieńdobry” pozwolę sobie na zwrot „Cześć Piotrze”...
P.S. – Witaj Michale ;)
M.W. – Zacznijmy od Twojego tegorocznego sukcesu. Po kilku próbach udało Ci się w tym roku złamać magiczne, wymarzone 2:30:00 w maratonie. Gdzie, kiedy, czy było ciężko i jak bardzo?
P.S. – w końcu się udało, chociaż słowo udało może być nie na miejscu, bo na ten czas w maratonie przełożyła się wieloletnia praca, która 28 października zaprocentowała i mogłem zebrać jej owoce ciesząc się z nowej życiówki. Swoje PB ustanowiłem podczas BMW Frankfurt Marathon, ale myślę, że gdyby impreza nazywała się Subaru Frankfurt Marathon, pobiegłbym zdecydowanie szybciej ;)
Czy było ciężko? Było, ale nie myślałem o tym w takich kategoriach. Wiedziałem, że muszę pobiec na 100% i wiedziałem, że jestem przygotowany na dobry wynik, więc pytanie brzmiało „ile z tego uda się zdjąć”. Byłem psychicznie nastawiony na mocny bieg, podczas treningów wyobrażałem sobie wielokrotnie zegar na mecie z czasem 2:29, więc teraz kwestią było tylko skoncentrować się na biegu, nie popełnić głupich błędów i uwierzyć w to, do czego się przygotowywałem od początku bycia maratończykiem.
We Frankfurcie najbardziej obawiałem się zimna. Wg termometru temperatura wynosiła + 2 stopnie a do tego dochodził czynnik chłodzący wiatru, więc tylko ten czynnik mógł przeszkodzić w osiągnięciu celu.
M.W. – Mówi się, że złamanie 3 godzin to marzenie każdego amatora. Czyim marzeniem jest w takim razie złamanie bariery 2 i pół godziny?
P.S. – Marzenia są po to, żeby je spełniać. Dla jednych to 4 godziny, dla innych 3 a dla jeszcze innych… pewnie 2 ;) Moim marzeniem od samego początku było złamanie bariery 2:30, ale należy pamiętać, że to tylko bariery psychologiczne. Dla innych osób może być celem przebiegnięcie maratonu po 3’59/km, albo po 5’00.
M.W. – To była kolejna z prób, co poprzednimi razami poszło nie tak?
P.S. – tak, pierwsza próba była w 2010 roku w Berlinie, ale upływem czasu wiem, że tam byłem przygotowany na około 2:31-32,wyszło 2:33:48. W tygodniu poprzedzającym start miałem bardzo stresującą sytuację w życiu prywatnym i kilka nieprzespanych nocy, co wszystko przełożyło się na to, że głowa i myśli były w jednym miejscu, a nogi w Berlinie. Zabrakło spokoju i wyciszenia, ale cóż, takie jest życie i różne scenariusze nam układa.
Kolejna próba miała miejsce rok później w Eindhoven. Tam popełniłem szkolny błąd, za który słono zapłaciłem w pomarańczowym holenderskim „toi toi’u”. Po całonocnej podróży z piątku na sobotę, odpuściłem rozruch na rzecz odpoczywania i wylegiwania się w hotelu… to zaważyło, że na 16km mój żołądek nie konsultując tego ze mną postanowił się delikatnie mówiąc „opróżnić”… w tym momencie było po zawodach. Dotruchtałem z czasem chyba 2:44 a 3 tygodnie później odreagowałem i wystartowałem we Frankfurcie, gdzie nabiegałem 2:32:24
M.W. – Jesteś także znanym trenerem biegowym. Jak bardzo przy biciu „życiówki” pomocna jest fachowa wiedza trenerska? Stopniując: jest niezbędna, pomocna, czy można ją traktować jako „fanaberię”?
P.S. – Pomoc trenerska przydatna jest na każdym stopniu rozwoju zawodnika. Zawodnicy, szczególnie ci początkujący mają „tendencję do samodestrukcji” i niekiedy patrząc na ich treningi, osiągane prędkości i upychanie w planie wszystkich możliwych jednostek treningowych powoduje ból głowy a kwestią czasu są kontuzje i przeciążenia. Taki stan sytuacji potwierdzają badania min. Test Żołądzia, który wykonuję swoim podopiecznym i tam widać wszystko pięknie i przejrzyście, jakie błędy są popełniane.
Mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że 90% badanych przeze mnie amatorów trenuje za szybko i za mocno, co nie przekłada się na wynik, szczególnie w maratonie. Tu wystarczy uspokoić taki trening, usystematyzować, dobrać odpowiednie obciążenia, żeby zacząć widzieć efekty. Zawsze powtarzam swoim podopiecznym „żeby biegać szybko, należy nauczyć się biegać wolno”.
M.W. – Różni są biegacze, i różne są ich predyspozycje oraz potrzeby. Kiedy warto sięgnąć po opiekę trenerską? To jakaś ewolucja – w stylu, najpierw biegamy na „czuja”, potem posiłkujemy się wiedzą książkową a dopiero na szczycie drogi stoi trener? Jest jakiś charakterystyczny moment w którym ludzie mówią sobie „potrzebuje trenera”?
P.S. – Z wyborem trenera różnie bywa, dla części osób pierwszą rzeczą po zakupie butów jest poszukanie trenera, inni zawodnicy widząc stagnację i brak postępów decydują się na współpracę, więc każdy moment jest dobry. Niekiedy wystarczy drobna korekta planów, zmiana rozkładu obciążeń, czy zdjęcie nogi z pedału gazu, żeby było lepiej, kiedy indziej trzeba zacząć wszystko od początku i zacząć od podstaw budować formę, co może być czasochłonne o czym często zawodnicy zapominają i chcą wszystko na „wczoraj” a tak trenować się niestety nie da.
M.W. – Przyszło Ci do głowy, że też przydałby Ci się trener? Ile jeszcze minut mógłbyś urwać wspinając się o jeszcze jeden stopień trenerski w górę? Są trenerzy, którzy dają np. minus 10 minut do wyniku?
P.S. – Oczywiście, współpracowałem z wieloma trenerami. Ostatnio z trenerem Piotrem Mańkowskim w temacie maratonu, w treningu pływackim (zaczynam bawić się w triathlon) swoje treningi konsultuję z moim przyjacielem, byłym trenerem kadry narodowej w triathlonie – Piotrem Netterem (same Piotry), więc cały czas szukam nowych rozwiązań, pomysłów i rozkładu obciążeń, gdyż przez całe życie człowiek się uczy a czym więcej zdobędzie informacji, tym lepiej dla niego.
Ile minut mógłbym urwać? Ciężkie pytanie. W tym roku jestem przekonany, że przy sprzyjających warunkach pogodowych pobiegłbym maraton po 3’30/km, czyli poniżej 2:28, ale proszę pamiętać, że jestem pracującym amatorem. 5 dni w tygodniu pracuję po 8 godzin dziennie, na dojazdy przeznaczam około 2 godzin dziennie a sporo weekendów również mam pracujących, więc ciężko przy takim trybie życia przyporządkować wszystko kwestii treningu. Przed jesiennym maratonem wziąłem 3 tygodnie urlopu, podczas których trenowałem 2 razy dziennie i zrobiłem ponad 620km, ale to były tylko 3 tygodnie...
Uważam jednak, że czas 2:25 przy odpowiednim zaplanowaniu urlopu i odpoczynku między treningami byłby realny, ale wolę nie myśleć co w tym wypadku ze mną zrobiłaby moja żona ;) która również biega maratony.
M.W. – Opowiedz nam o swojej grupie podopiecznych. Kim są, skąd pochodzą, czy stanowią jakiś wspólny mianownik czy też może każdy z nich jest inny?
P.S. – Różni zawodnicy, każdy jest inny i do każdego staram się podchodzić inaczej, szczególnie gdy coś w treningu nie idzie po myśli zawodnika i oprócz odpowiedniego rozkładu obciążeń ważne jest wsparcie psychiczne. Moi podopieczni pochodzą z całego kraju. Trenuję zawodników z okolic Warszawy, Łodzi, Trójmiasta, Poznania i nawet ze... Szwecji. Wspólnym mianownikiem jest pasja i chęć poprawy wyników oraz długofalowy sportowy rozwój.
M.W. – Jak wygląda współpraca biegacza – amatora z trenerem? Spotkania, plany, sprawozdania?
P.S. – Najważniejsza sprawa to zapoznanie się z zawodnikiem. Pierwsza i najważniejsza sprawa to „ankieta” w której znajdują się pytania min. o terenach biegowych, czasie który możemy poświęcić na trening, kontuzjach, planach, informacje o pulsie, prędkościach osiąganych na treningach i na zawodach oraz o treningu, który był do tej pory realizowany.
Jeżeli zawodnik jest z okolic Trójmiasta, sprawa jest o wiele łatwiejsza. Tu proponuję wykonanie testu biegowego z pomiarem zakwaszenia, tętna i prędkości, z którego doskonale widać na jakim jest etapie. Mając do dyspozycji ankietę, wyniki badań możemy ruszać z treningiem. Bardzo ważnym elementem, o czym wielu zawodników zapomina, są sprawozdania. Nie jest sztuką „odklepać” trening, odhaczyć wszystkie jednostki treningowe. Ważny jest kontakt trener – zawodnik, gdyż często pewne symptomy które dla zawodnika są mało istotne, dla trenera mówią więcej i w tym przypadku możliwa jest bieżąca korekta planu.
Opcją, która sprawdza się jest monitorowanie treningu poprzez dzienniczki treningowe on-line. Mając do dyspozycji strony min. connect.garmin.com, Polara czy inne mogę w każdym momencie widzieć, czy zawodnik realizuje plan zgodnie z założeniami, czy widać postępy w treningu a co najważniejsze, czy angażuje się w to co robi. Jak już powtarzałem, nie sztuką jest odklepać trening, sztuką jest jego analiza i przemyślenie tego, co się zrobiło.
M.W. – Czym się różnią plany indywidualne od „gotowców”, które możemy znaleźć w Internecie?
P.S. – Generalnie tym, że gotowce, oprócz, tego że są dobrze przygotowane metodycznie, są długoterminowe i napisane na 10, 15, 20 tygodni. Amator w przypadku choroby, wyjazdu na delegację, urodzin cioci itp. Traci kilka treningów i staje przed dylematem – co dalej? Czy realizować dalej plan, czy się wrócić do miejsca wyjścia, czy może zrobić coś innego. Najczęściej zawodnik chce szybko nadrobić zaległości i sam robi sobie krzywdę, zapominając że trening maratoński zazwyczaj nie wybacza błędów.
M.W. – Czy to znaczy, że owe plany ogólne do niczego nie prowadzą? W myśl zasady, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego?
P.S. – Nie, plany długoterminowe, książkowe, są przygotowane przez specjalistów i sprawdzają się, ale nie zawsze dla jednego jest dobre to, co dobre jest dla drugiego. Są zawodnicy, którzy potrzebują wybiegać swoje kilometry i z tego mogą nabiegać wynik, są tacy, którzy potrzebują mocnych bodźców a jeszcze inni balansują między objętością a intensywnością. Kolejna różnica w myśl piosenki „taki duży, taki mały… taki gruby, taki chudy…” pokazuje, że zawodnicy różnią się pod względem anatomicznym między sobą i to również należy mieć na uwadze.
Jeden z moich podopiecznych – Maciek ma ponad 2 metry wzrostu i waży niespełna 100kg (3:34 maraton, 1:39 półmaraton, 42’ 10km) i wymaga on zupełnie innego typu treningu niż zawodnik mający 185 cm wzrostu i ważący 70kg. O tym warto pamiętać i tu jest ogromna różnica między indywidualnym podejściem a schematem.
M.W. – Czy przyjmujesz jeszcze podopiecznych? Wielu znanych mi trenerów na pytanie od razu odpowiada że nie ma miejsc. Iloma biegaczami jest w stanie opiekować się trener?
P.S. – Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jakie to czasochłonne i skomplikowane. Dla wielu osób rozpisanie obciążeń równo jest z wzięciem ołówka, kartki, napisania kilku cyferek, literek i już i to dokładnie widać analizując w prosty sposób rozwój takiego zawodnika, który 10km pobiegnie w 39’, półmaraton w 1:37 a w maratonie ma problem ze złamaniem 3:30… Wracając do pytania. Ciężko powiedzieć, iloma biegaczami jest w stanie opiekować się trener, to zależy głównie jakim czasem dysponuje trener, czy to jego jedyna praca, czy to tylko dodatek do etatu.
Zależy to również od samych biegaczy, gdyż jak wspominałem wielu z nich nie relacjonuje systematycznie swoich poczynań i kontakt z takimi osobami jest nie taki, jaki powinien być – tu widać zaangażowanie zawodnika i podejście do biegania, które uważam, że powinno być inne. W układaniu planów i we współpracy trener – zawodnik pomaga mi moja żona Iwona, która również jest trenerem lekkiej atletyki, więc jesteśmy w stanie jeszcze nawiązać współpracę z kilkoma osobami.
M.W. – Jakie są koszty opieki trenerskiej? Zarówno Twojej jak i standardowe stawki na rynku?
P.S. – opuśćmy to pytanie...
M.W. – Na jaki okres czasu jest sens korzystać z takiej oferty? Będąc biegaczem chyba niewiele da mi korzyści 3 miesięczna opieka?
P.S. – przez 3 miesiące niewiele da się zrobić, żeby zobaczyć czy trening działa, trzeba czasu, trzeba poznać zawodnika i poprzez stały kontakt wymianę uwag i spostrzeżeń dobrać obciążenia tak, by w finalnym efekcie i zawodnik i trener był zadowolony. Uważam, że minimalny okres współpracy powinien trwać pół roku, ale to tylko teoria, gdyż początkujący zawodnik po kilku tygodniach będzie widział ogromny postęp a przy bardziej zaawansowanym zawodniku ten okres się znacznie wydłuża.
M.W. – Prowadzisz stronę www.run-passion.pl - co na niej znajdziemy ciekawego?
P.S. – ...zapraszam na www.run-passion.pl w celu uzyskania odpowiedzi na to pytanie ;)
M.W. – Pytanie nieco z innej beczki: jak rozwija się bieganie w Gdyni i całym Trójmieście?
P.S. – rozwija się w expresowym tempie, czego świadectwem jest frekwencja w ostatnim Biegu Niepodległości. Myślę, że wpływ na to ma moda na bieganie oraz sama aglomeracja, jaką jest Trójmiasto. Trójmiejski Park Krajobrazowy, alejka Sopot – Gdańsk, Bulwar Nadmorski w Gdyni, Skwer Kościuszki, to miejsca magnesy, które przyciągają biegaczy i sprawiają, że każdy może znaleźć odpowiednie miejsce dla siebie.
M.W. – Wasze, czyli GOSiR’owskie imprezy biegowe w sezonie 2013 – jakie będą?
P.S. – Jeszcze większe. Trwają prace nad przeprowadzeniem biegu po jednej 10km pętli, która w dalszym ciągu wiodłaby miejscami, dla których biegacze przyjeżdżają do Gdyni, czyli Bulwarem Nadmorskim, Skwerem Kościuszki czy ul. Świętojańską, ale patrząc na specyfikę rozkładu ulic, nie jest to takie proste, jak wielu osobom się wydaje. Zaraz ktoś mnie skontruje mówiąc, że zamyka się Berlin czy Nowy Jork… i jak się chce to można.
Proszę uwierzyć, że chcemy i robimy wszystko co w naszej mocy by tak było. Kiedyś biegaliśmy tylko po Bulwarze Nadmorskim na czterech pętlach… później były 3 okrążenia, teraz są dwa… jak będzie w 2013 roku – przekonamy się 9 lutego, na Biegu Urodzinowym Gdyni, na który serdecznie zapraszam.
M.W. – Mieścicie się? Startowe macie tradycyjnie bardzo niskie, nie „korci” Was podniesienie ich by choć trochę wyhamować rosnący z każdą edycją tłum uczestników?
P.S. – Jest ciasno ;) Ale ma to zalety… na Biegu Urodzinowym, który jest organizowany w lutym, przy ujemnej temperaturze, w tłumie jest cieplej ;) Tak na poważnie to GOSiR funkcjonuje jako jednostka budżetowa Urzędu Miasta Gdyni, więc inaczej funkcjonujemy pod względem finansowym niż kluby czy stowarzyszenia, więc stąd również taka niska opłata startowa. Symboliczna „dycha za dychę”, czyli złotówka za kilometr ma za zadanie przyciągnąć do nas biegaczy z kraju oraz z miasta, którzy przecież oprócz tego, że przeznaczą 10zł na opłatę startową muszą czymś dojechać, coś zjeść, czy przenocować a to rodzi koszty…
M.W. – Dużo podróżujesz i startujesz za granicą. Jakie dostrzegasz różnice pomiędzy biegami w Polsce a np. w Niemczech, Francji, Szwecji? Zarówno od strony organizacyjnej jak i uczestników.
P.S. – kultura biegaczy, uprzejmość i pomoc to niestety różni nas od reszty świata, chociaż z każdym rokiem ta granica coraz bardziej się zaciera. W Polsce niestety wszędzie widać zawiść, agresję i postawę roszczeniową – zapłaciłem to mi się należy i koniec. Sytuacja z ostatniej niedzieli, kiedy to organizowałem z przyjaciółmi Charytatywny Bieg dla Moniki. Ideą biegu byłą dobrowolna opłata startowa, przeznaczona na leczenie naszej koleżanki.
Dzięki sponsorowi udało się pozyskać 250 medali, grochówkę, herbatę itp. Na zawody przyjechało niespełna 400 osób, ale w tym momencie cieszyłem się, że zabrakło medali, numerów, grochówki itp. Wiadomo o co chodzi. Mój przyjaciel przemaszerował ze swoim 5-cio letnim synem trasę 4km, za co Maciek dostał medal. Na mecie jeden z biegaczy, który ukończył 10km bieg awanturował się, bo zabrakło dla niego medalu – jego argument był jeden „bo zapłaciłem”… co zrobił Maciek? Oddał mu swój medal...
Organizacyjnie zbliżamy się do Europy dużymi krokami, wszystko zaczyna powoli tak samo wyglądać a główna różnica to cena i pakiety startowe, co często przeradza się w awanturę na forum i jak czytam niektóre wypowiedzi, to robi mi się słabo. W czerwcu startowałem w maratonie w Tromso, w Norwegii, to że jest tam drogo każdy wie. Wpisowe wyniosło mnie około 370 zł a jeżeli chciałbym pójść na pasta – party musiałbym wyłożyć niecałe 150 zł… Co miałem w pakiecie startowym?
Koszulka, co się nie często zdarza za granicą, tona ulotek, jakieś próbki i tyle. Jak jest w Berlinie czy we Frankfurcie? 30 euro dasz – koszulkę z biegu masz. Kolejna sprawa – strefy startowe – temat TABU w Polsce. W Goteborgu start zaczynał się o 13:30, kiedy to ruszała elita a o 16:00 startowała ostatnia grupa… gdyby tak było u nas, wyobrażam sobie, jaka rozegrałaby się wojna na forum. Wszyscy od razu chcieliby wystartować w elicie, no może ewentualnie w strefie A.
M.W. – Twoje Plany startowe na 2013?
P.S. – 1.czerwca 1/2IM (triathlon) w Sierakowie, potem zobaczymy…
M.W. – Marzenia? Zarówno te bardziej, jak i mniej sportowe?
P.S. – sportowe: złamać 10h w Ironmanie, ale nie wiem czy czas mi na to pozwoli oraz czerpanie dalej takiej satysfakcji z uprawiania sportu, jaką czerpię od 25 lat, od kiedy w wieku 7 lat zacząłem bawić się w sport. Mniej sportowe:... nie powiem!
M.W. – Piotrze, dziękuję za wywiad. Tym razem Ty zakończysz – daję Ci szansę złożenia życzeń bożonarodzeniowych naszym czytelnikom.
P.S. – dziękuję również. Wszystkim czytelnikom Maratonów Polskich z okazji nadbiegających Świąt życzę chwili wyciszenia, odpoczynku od ciągłej gonitwy – zarówno tej sportowej, jak i życiowej a przede wszystkim spędzenia Świąt w miłym rodzinnym gronie.
Jak mogę, to z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim, którzy mnie wspierali w dążeniu do celu, szczególnie mojej żonie Iwonie, całej Rodzince, przyjaciołom z Sylwkiem Borkowskim z Bortexsport.pl i Piotrem Netterem na czele, oraz czytelnikom mojego bloga, którzy nie raz miłym mailem dodawali motywacji do wyjścia na kolejny trening. |
| | Autor: emka64, 2012-12-21, 18:41 napisał/-a: 10 dla Suchego ! 10 dla Admina , który udźwignął ciężar widma końca świata i wywiad opublikował :)
Mam taką refleksję dotycząca awanturników.
W podanym przykładzie dla mnie równie naganne jest oddanie medalu dla awanturnika. Często ( przyznaję się ja również ) dla świętego spokoju ulegamy takim łobuzom .
I co taki gość myśli ? "Jak się wykłóciłem to się udało" . I co robi następnym razem ? To samo, a jego koledzy go naśladują, a więc my , uważający się za kulturalnych sami mimowolnie koncesjonujemy awanturnictwo w naszym życiu
Dlatego popieram działania pewnego klubu biegowego, który nie dopuszcza do swojego biegu pewną osobę i robi to knosekwentnie . | | | Autor: Krzysiek_biega, 2012-12-21, 18:46 napisał/-a: co to za klub? podaj, przecież to reklama biegu, sam z chęcią na taki bieg przyjadę gdzie nie dopuszczają do biegu awanturników:) | | | Autor: emka64, 2012-12-21, 18:54 napisał/-a: Nie mów , że nie wiesz ?
316 km od Torunia na południe :)
| | | Autor: MaciekW, 2012-12-21, 21:34 napisał/-a: Piotrowi nie wypadało o tym mówić, a ja mogę. Pracujemy razem od maja 2010 roku. To bardzo fajny kolega biegacz i świetny trener. Pomógł mi znacząco poprawić rezultaty. Wierzę, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. :)
Jego zasługi nie ograniczają się do przygotowania planów oraz sprawdzania i komentowania ich realizacji. Piotr zmusił mnie abym ruszył głową. Po pierwsze, delikatnie popchnął mnie do podjęcia decyzji czego chcę. Wyniku czy udziału w każdej interesująco zapowiadającej się imprezie. Po drugie, wymógł koncentracji na założeniach treningowych. Żeby je realizować, a nie przekraczać. Choćby samopoczucie było nie wiadomo jak dobre i noga podawała. Wykazywać to się mam na zawodach.
I wreszcie sprawił, że zainteresowałem się przygotowaniem energetycznym do treningów i startów. Wskazał kogo pytać i o co.
Jestem bardzo zadowolony. Bo poza wynikami dającymi satysfakcję, czuję się zdrowy i w dobrej formie ogólnej. I to jest chyba najważniejsze.
Dziękuję Piotr, jeszcze raz. I Iwonie. :)
I pozostaję pod wrażeniem Twoich osiągnięć. | | | Autor: harpaganzwola, 2012-12-22, 12:15 napisał/-a: Cytat z wywiadu
"M.W. – Czym się różnią plany indywidualne od „gotowców”, które możemy znaleźć w Internecie?
P.S. – Generalnie tym, że gotowce, oprócz, tego że są dobrze przygotowane metodycznie, są długoterminowe i napisane na 10, 15, 20 tygodni. Amator w przypadku choroby, wyjazdu na delegację, urodzin cioci itp. Traci kilka treningów i staje przed dylematem – co dalej? Czy realizować dalej plan, czy się wrócić do miejsca wyjścia, czy może zrobić coś innego. Najczęściej zawodnik chce szybko nadrobić zaległości i sam robi sobie krzywdę, zapominając że trening maratoński zazwyczaj nie wybacza błędów."
Jeśli chodz o chorobę to tak, to wiele może przekreślić, jeśli chodzi o pojedynczy czy nawet dwa dni wyrzucone z treningu to spokojnie można to nadrobić. Powiedzmy ktoś ma biegac mocny trening i z powodu braku czasu/niedyspozycji nie robi tego treningu to spokojnie taki trening można zrobić na drugi dzień. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek pojęcie o treningu to myślę, że na poziomie amatorskim nie potrzebny jest trener, oczywiście należy się doradzać innych ale ogólne założenia (dalekosiężne)należy wiedzieć jak realizować. | | | Autor: Arti, 2012-12-22, 14:29 napisał/-a: Pozdro serdeczne dla Suchego i Iwonki ;) Wszystkiego dobrego dla WAS !
| | | Autor: Wojtek57, 2012-12-22, 21:45 napisał/-a: Pozdrowienia dla Ciebie PIOTREK i dla żonki-IWONKI;) Udzielasz bardzo ciekawych wywiadów ,trafiasz w samo sedno tego co wielu z nas interesuje jest naszą pasją od lat(nawet wielu;).Z łezką w oku wpatrywałem się w te"stare"zdjęcia z Gdyńskich Biegów,kiedy to mierzyłeś się z moimi "chartami",a ja z Twoim tatą pasjonowaliśmy się waszą walką;))Odwalasz kawał dobrej roboty,i wytrwaj w tym jak najdłużej;) | | | Autor: rychu79, 2012-12-23, 21:52 napisał/-a: Suchy spoko wywiad, dałeś radę z maratonem to dasz rade z ironmanem. Masz ciało ze stali więc dla Ciebie złamanie 10h to pikuś, powodzenia | | | Autor: Baart1980, 2012-12-24, 09:58 napisał/-a: Ja pamiętam, jak ludzie, którzy nie dostali pakietów startowych w Gdyni, zaczęli wyzywać od złodziei. Grzecznie oddaliłem się od nich ale widok był smutny .... | | | Autor: Christos, 2012-12-28, 19:13 napisał/-a: Też podoba się mi wywiad .Tym bardziej że mam podobne zdanie w tych tematach niestety kultura w Polsce jest bardzo daleko tyle i dotyczy ona w takim samy stopniu rowerzystów jak i biegających .Obie formy sportowe są coraz bardziej popularne i coraz więcej jest nawiedzonych frustratów którym się to nie podoba .Gdy zaczynałem brać udział w zawodach na początku tego nie widziałem ale później jednak też miałem okazje spotkać takie dziwolągi co zawsze ze wszystkiego były nie zadowolone. Jak się ciągle takich niezadowolonych słucha to się nawet czasami udziela :) Ale z doświadczenia mi wychodzi ze najbardziej niezadowoleni to są ci najwolniejsi. Pamiętam takich awanturników co przybiegli po limicie czasowym ,meta już była zwinięta a oni się awanturowali że nikt na nich z medalami nie czekał .Bo jakoś im bliżej czołówki tym mniej narzekań może dlatego ze człowiek jest tak zmęczony że niema na to siły .Ale na szczęście to tylko margines może jeden procent po prostu najgłośniej krzyczą inaczej nie było by o nich słychać. Bardzo podoba się mi polityka opłat startowych Gdyni 10 zł jak i Gdańska gdzie wcale wpisowego nie było bo to oni właśnie pokazują że chodzi o propagowanie zdrowego stylu zdrowia a nie puli nagród dla zawodowców .Im więcej jest chętnych do biegania tym lepiej Pierwszy raz pobiegnie poczuje tą wspaniała atmosferę wspólnego biegu to się zarazi bieganiem . Zagranica są inne warunki inne koszty ale też ludzie tam 10 razy więcej zarabiają to zupełnie inna kultura i inny świat . Jeszcze nam bardzo daleko ale kierunek jest dobry. Biegam dla siebie i przyjemności i gdy jest mniej medali to jest to dla mnie doping by pobiec szybciej. Ale na medalach mi nie zależy bo już mam ich za wiele obecnie bardziej zależy mi na zdjęciach z biegu które lepiej pokazują uczestnictwo zbiegu niż pamiątkowy otrzymany medal. | |
|
| |
|