|
| Przeczytano: 499/349441 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
66 km okiem kibica | Autor: Krzysztof Józefowicz | Data : 2012-09-18 | Piątek, godzina 24:00 - dzwoni budzik. Szybka toaleta, małe co nieco i w drogę. Ja, debiutujący kibic - zwykle na pozycji etatowego zawodnika, i mój klub kibica (prezes i dwóch członków). Pierwszy raz w roli kibica mama zawodnika. Nastroje senne ale humory doskonałe!
Do Rytra 5 godzin jazdy. Kierowca skupiony na drodze, pozostali jak w wagonie sypialnym - śnią sen o zwycięstwie.
O 3:10 budzę klub kibica - zawodnik startuje! Ciemno, pada, a on gdzieś w górach... Gdy docieramy na pierwszy punkt w Rytrze jest jeszcze noc. Zaraz za mostem znanym nam z opracowanej wcześniej mapy parkujemy samochód i przechodzimy do logistyki: szybkie dorabianie napoju regenerującego własnego pomysłu i testowanego na zawodniku, czyli na mnie - miód, cytryna, sól, woda i liście suszonej mięty (uwaga czasami zatykają butelki), naszykowanie odżywek suche skarpety u mamy w kieszeni, prawa w prawej lewa w lewej...
Jeszcze dobrze nie zaczęliśmy działać gdy namierzyła nas straż graniczna i podjechali nas sprawdzić. Krótka rozmowa uspokaja strażników, wierzą, że zajmujemy się tylko przemytem dobrego nastroju, a nas upewnia, że jesteśmy w dobrym miejscu.
Nagle w mroku poruszające się światełko. Jest pierwszy zawodnik, Węgier – późniejszy zwycięzca całych zawodów. Czekamy na naszego zawodnika.
Jest wreszcie jest! Miłosz, lat 25 debiutant. Forma doskonała. Uśmiechnięty! Mama zawodnika wzruszona, widać łzy na policzkach. Mała czekolada mleczna znika w kilka sekund w buzi, żelek również; dwa łyki gorącej kawy i dalej przed siebie... Na tym etapie widać już wielu zawodników. Dla tych co biegną na dystans 33 km to już prawie meta. Ci na 66 km i 100 km jeszcze mają kawałek drogi.
Podążamy samochodem za zawodnikami i jeszcze raz spotykamy przed jak się okazało najtrudniejszym podbiegiem. Teraz już po prostu leje. Żelek w rękę, wymiana napoju i zawodnik znika w lesie...
Teraz szybko do Piwnicznej. Kierujemy się mapą i intuicją kibiców. Piski przerażenia pasażerów na tylnym siedzeniu świadczą o stopniu trudności podjazdu. Docieramy prawie na szczyt góry. Rany jak dobrze, że nic nie jechało z przeciwka!
Jest 8 rano. Przestało padać, ale wieje i jest po prostu zimno. Para leci z ust i jest na pewno poniżej 10 st C. Domyślamy się, że jesteśmy na ok. 50 kilometrze ale dokładnie nie wiemy bo nie ma oznaczeń trasy. Trasa to po prostu szlak górski; na tym odcinku mocno kamienisty.
Biegacze mają do dyspozycji mapę. Pytam jednego z zawodników co mu pokazuje Garmin? Mówi, że ok. 52-53 km. Poznajemy cześć zawodników z 33 kilometra. Dalej praktycznie wszyscy są w znakomitej formie. Nie jest mi obce uczucie zmęczenia; wiem co to ściana z autopsji, ale po nich nie widać przebiegniętych kilometrów. I w zasadzie wszyscy dziękują za pozdrowienia. Cześć z kijkami, część bez.
Niektórzy ubłoceni po upadkach; na kolanach niektórych uczestników rany po spotkaniach z kamieniami. Ubrania od bezrękawników do profesjonalnych kurtek. Miłek przybiega zgodnie z naszymi wyliczeniami. Jest mocny (na mecie przyznał się, że chwilę wcześniej po prosu umierał). Przecież to ponad 50 kilometrów i jego debiut. Znowu odrobina kawy, żelek, nasz super izotonik pożegnanie i umawiamy się na mecie 66 km. Teraz już będzie "łatwo" bo ostatnie 12 km jest z górki.
Meta 66km to też „przepak” dla 100km. Sędziowie skwapliwie odnotowują każdego zawodnika, ci z kolei albo przebierają się, coś zjedzą albo po prostu biegną dalej. Miłek wbiega na metę. Minęła 8 godzina i 6 minuta. Jest zmęczony, ale bardzo zadowolony. Gratulacje od rodziny i kibiców. Po biegu nawadniamy zawodnika mimo protestów, potem pełne rozciąganie.
Po ok. dwóch godzinach relaksu po dobrze spełnionym obowiązku jedziemy do Krynicy zobaczyć miasto. Centrum Krynicy przeorganizowane pod biegaczy. Teraz uświadamiamy sobie, że obok na metę wbiegają zawodnicy. Poznajemy twarze. Widzieliśmy je co najmniej dwukrotnie na trasie. To ci co kończą setny kilometr. Niemożliwe, ale ci ultrasi są w super formie. Większość kończy bieg, bierze swoje rzeczy i idzie na kwaterę. Jak opuszczaliśmy Krynicę na zegarze nad metą widniał czas 15 godzin 30 minut i dalej wbiegali zawodnicy.
To nie koniec kibicowania. Niedziela, 7 rano pobudka. Szybkie śniadanie w hotelu i do Muszyny na trasę maratonu. Startuje Adam lat 24 debiutant, mamy do zabezpieczenia część trasy do 22km, dalej kibicują i wspomagają rodzice i Miłosz. Czemu debiut akurat w takim trudnym wydaniu - od połowy trasy praktycznie cały czas po górę? Od 35 kilometra jest tak stromo, że większość zawodników musi iść. Na mecie (wiemy z opowieści) zmęczony i szczęśliwy. W debiucie 4.30! Super wynik.
Wracamy do domu w znakomitych humorach. Zastanawia nas jednak dlaczego na trasie było tak mało grup kibiców. A może czas założyć zawodową grupę kibiców do wynajęcia?. Kto wie...
Krzysztof Józefowicz |
| INFORMACJA POSIADA MULTI-FORUM | POROZMAWIAJ | | 13 Festiwal Biegowy - Piwniczna-Zdrój, 9-11.9.2021 | 1 2021-12-16 | | 12 Festiwal Biegowy - Piwniczna Zdrój, 10-12.09.20... | 1 2021-07-22 | | 2017 - 8. PKO Festiwal Biegowy | 51 2017-09-17 | | 2016 - 7.PKO Festiwal Biegowy | 64 2016-09-24 | | 2015 - Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego | 100 2015-09-27 | | 2014 - Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego | 188 2014-09-21 | | Praca komentatorów (sprawozdawców) | 10 2014-09-14 | | 2013 - Festiwal Biegowy Forum Ekonomicznego | 258 2013-09-30 | | Mistrzostwa Swiata w biegach stylem anglosaskim | 5 2013-09-12 | | Puchar Festiwalu Biegowego 2013 | 7 2013-07-18 | | Festiwal Biegowy Forum Ekonom. - Krynica Zdrój, 7-... | 209 2012-09-24 | | Wywiad z Panem Zygmuntem Berdychowskim | 11 2012-04-09 | | Festiwal Biegowy Forum Ekonom. - Krynica Zdrój, 09... | 98 2011-09-23 | | Bieg Siedmiu Dolin: Krynica Zdrój - 7.09.2011 | 30 2011-09-14 | | Obozy treningowe Festiwalu Biegowego | 13 2010-12-06 | | Wywiad z Panem Zygmuntem Berdychowskim | 10 2010-10-18 | | Festiwal Biegowy Forum Ekonom. - Krynica Zdrój, 11... | 414 2010-09-20 | | Maraton Nowy Sacz - Krynica | 32 2010-09-09 |
|
| |
|