|
| suchy Piotr Suchenia Gdynia / Longyearbyen / Reda runpassion.pl team
Ostatnio zalogowany 2024-09-10,12:22
|
|
| Przeczytano: 457/222836 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Midnight Sun Marathon Tromso 2012 | Autor: Piotr Suchenia | Data : 2012-07-04 |
Ponad 2 i pół tysiąca kilometrów w jedną stronę, dwie przesiadki samolotowe i 3 autobusowe a wszystko to, żeby wystartować w maratonie za kołem podbiegunowym, w Tromso na północy Norwegii. Taka operacja utwierdza nadal mnie w przekonaniu, że maratończycy normalnymi ludźmi nie są i kropka.
Ten wyjazd planowaliśmy od kilku miesięcy, ja na pomysł startu w Tromso wpadłem jakieś 3 lata temu i od tego czasu kombinowałem, jak tam dojechać. Początkowo było kilka opcji, przeważała ta samochodowa, pierwotnie przez Finlandię, następnie przez Szwecję a skończyło się na opcji samolotowej. Szybko i skutecznie.
Z Polski wylecieliśmy w czwartek. W pięcioosobowej grupce, w skład której wchodzili Marzenka z mężem Olkiem, Sylwek i Ja z Iwoną zapakowaliśmy się do różowego samolotu i za godzinkę lądowaliśmy w Oslo Torp, gdzie czekał na nas Tomek Polański z Bydgoszczy i ruszyliśmy autobusem na dworzec autobusowy w centrum Oslo, skąd kolejnym autobusem dojechaliśmy na kolejne lotnisko Oslo Gardemoen, gdzie norweskimi liniami lotniczymi „Norwegian” dolecieliśmy do Tromso. Tromso, nazywane „wrotami Arktyki” przywitało nas piękną, słoneczną i bezchmurną pogodą. Dla ciekawości powiem, że była godzina 21… a słońce świeciło w pełni. Z lotniska kolejnym autobusem dojechaliśmy do centrum i zameldowaliśmy się w hotelu „Viking”, gdzie zarezerwowany mieliśmy 3 pokojowy,5 osobowy apartament z kuchnią, bo jedzenie oczywiście przywieźliśmy z Polski. Norwegia jest bardzo droga, ale o tym później.
W piątek z rana wyszedłem na krótki, 6km rozruch i tu bardzo szybko skorygowałem plany startowe, z opcji „biegu na wynik” na opcję „bieg na miejsce”. Po rozbieganiu ruszyliśmy do biura zawodów, po odbiór numerów startowych. Samo biuro nie wyglądało wielce imponująco. Nie było podziału na numery startowe, nie było podziału alfabetycznego ani podziału na dystanse, które do wyboru były trzy: 10km, 21, 42km. Wszyscy grzecznie stali w zakręconym ogonku i w przeciwieństwie do Polski, nikt nie awanturował się i nie bulwersował się tym, że to skandal stać w takiej kolejce. W skład pakietu wchodziła koszulka adidasa z logo MSM (tylko dla maratonu), kilka ulotek, kakao rozpuszczalne i gadżet do czyszczenia ekranu telefonu komórkowego. U nas pewnie wiele osób byłoby obruszonych taką „skromnością” pakietu, ale cóż. Co kraj – to obyczaj. Pakiety odebraliśmy, zrobiliśmy kilka pamiątkowych fotek i udaliśmy się na krótkie zwiedzanie miasta, które usytuowane jest na wyspie Tromsoya, którą to z lądem łączy most o długości ponad 1036m. Most łączący wyspę z lądem jest jednym z elementów trasy maratonu i trzeba go 2 razy pokonać, mniej więcej na 2 i 20km.
Zawody rozpoczynały się w sobotę. Jako pierwsze startowały dzieciaki (Coop Minimaraton), następnie o 19:00 zawodnicy rywalizujący na dystansie 10km (adidas Mila) a o godzinie 20:30 maraton (Front Exploration Marathon), po którego starcie o godzinie 22:30 na trasę 21km ruszyli półmaratończycy (TORO Halvmaraton). Pogoda sprzyjała bieganiu, niebo było lekko zachmurzone, wiatr ucichł a temperatura oscylowała w okolicy 14-16 stopni, czyli idealnie do biegania. Od samego początku bardzo mocno ruszyła dwójka ciemnoskórych zawodników: Tomas Bereket z Erytrei, reprezentujący Norwegię oraz Laban Siro z Kenii, za którymi wystartował Bułgar - Hristo Stefanov, zwycięzca Maratonu Warszawskiego z 1995 roku (2:15:37), mający nadzieje na uzyskanie kwalifikacji olimpijskiej na Londyn 2012. Ja zacząłem bardzo spokojnie i z kilometra na kilometr przeganiałem kolejnych biegaczy.
Trasa biegu była bardzo malownicza, u podnóża mieliśmy Morze Norweskie a wokół rozciągały się lodowce i góry pokryte w wyższych partiach śniegiem. Wyglądało to przepięknie i sprawiało, że czas szybciej biegł. Od około 9km biegłem razem z Norwegiem Gjermund Sørstad, specjalizującym się w biegach ultra, co sprawiało że przez cały czas trzeba było być czujnym, bo przeciwnik mógł wykorzystać nieuwagę i uciec, szczególnie że rywalizowaliśmy o wysokie lokaty. Zauważyłem, że Gjermund był słaby na podbiegach i tu mu odchodziłem bez najmniejszego problemu, ale na zbiegach to on był lepszy i musiałem być bardzo czujny. Kilometry mijały bardzo szybko a międzyczasy oscylowały w okolicy 3:31-51, czyli bardzo różnie. Najszybszy kilometr wyszedł w 3:19, najwolniejszy 3:51. Przed 30km, pani z obsługi trasy pokierowała nas nie w tą stronę, co trzeba, delikatnie mówiąc zaspała i musieliśmy nadrobić po trawie około 40-50metrów, pozostałe kilometry trasy mijały bez większych problemów. W okolicy 36km minęliśmy ciemnoskórego biegacza, który maszerował do mety i tu było wiadomo, że rywalizować będziemy o podium.
Były dwie opcje, albo próbować uciec Norwegowi na którymś podbiegu, albo poczekać na finisz z ostatnich kilkuset metrów, ale to byłoby ryzykownym posunięciem. Postanowiłem zaatakować na podbiegu w okolicy 37km, gdzie po chwyceniu w biegu kubka z napojem ostro ruszyłem do przodu odrywając się od rywala. Po około kilometrze minąłem się z Iwoną, która krzyknęła mi, że jestem trzeci a około 100m za mną jest Norweg. W rzeczywistości był niecałe 50m… Pierwszy raz podczas maratonu, nie mogłem doczekać się kolejnego podbiegu i jedyne co mnie martwiło, to około 2km zbieg od 40km do mety. Wolałbym, żeby było cały czas pod górę. Na około 800m przed metą obejrzałem się za siebie, Norweg biegł w bezpiecznej odległości, ponad 100m za mną, czyli mogłem spokojnie dobiec do mety, ciesząc się trzecim miejscem w klasyfikacji generalnej. Linię mety minąłem z czasem 2:34:36, co jak na tak górzystą trasę jest bardzo dobrym, jak na mój gust, wynikiem. Zwyciężył Norweg z Erytrei Tomas Bereket z czasem 2:29:37, drugi był Bułgar Hristo Stefanov 2:32:13. Wśród pań zwyciężyła Norweżka Marthe Katrine Myhre z czasem 2:45:13. Z naszego składu Olek przebiegł krajoznawczo maraton w 4:35:27, gdyż starem docelowym będzie triathlon w Suszu na długim dystansie a Sylwek zamknął zegar z czasem 5:22:26. Iwona biegła półmaraton, w którym osiągnęła czas 1:48:26. Przez cały czas wspierała nas Marzenka, żona Olka, która robiła zdjęcia i podawała napoje chłopakom na trasie, za co wszyscy jej serdecznie dziękujemy.
Ceremonia dekoracji zawodów odbywała się w niedzielę, w hotelu Rica Ishavshotell. Nagradzane były pierwsze trójki w klasyfikacji generalnej mężczyzn i kobiet oraz pierwsze trójki w kategoriach wiekowych. Za miejsca I – III w klasyfikacji generalnej przewidziano nagrody finansowe w wysokości 15 000, 8 000, 3 000 NOK, warunkiem jednak było złamanie 2 godzin i 30 minut w przypadku mężczyzn oraz 2:55 w przypadku kobiet. Za pozostałe miejsca zawodnicy nagradzani byli jedynie szklanymi statuetkami, nie było żadnych nagród rzeczowych co pewnie i to odbiłoby się szerokim echem na polskich forach biegowych.
Co do organizacji samego biegu. W imprezie udział wzięło w sumie ponad 4 000 osób z 54 krajów, wszystko zorganizowane było sprawnie i bez większych problemów. Myślę, że świadczy o tym kultura biegaczy, którzy chcą jak najlepiej reprezentować swój kraj. Na punktach żywieniowych pomimo skromnej ilości osób je obsługujących nie było jakiś wielkich przepychanek. Do picia był napój izotoniczny Powerade i woda, na końcówce również banany. Trasa była częściowo otwarta dla ruchu kołowego, raz nawet strąbił mnie samochód osobowy jak biegłem zadowolony środkiem drogi. W pewnym momencie widziałem jadący między biegaczami autobus i jakoś nikt z tego tragedii nie robił. Oczywiście autobus jechał wolno. Na trasie każdy kilometr był oznakowany, ale żeby było śmieszniej, to od końca, czyli każdy zawodnik widział, ile ma jeszcze kilometrów do przebiegnięcia. Takie rozwiązanie jak najbardziej mi się podobało i jestem jak najbardziej za takim rozwiązaniem. Na 38km wolę mieć tabliczkę z napisem 4km niż 38km.
Ważna sprawa – ceny. Niestety Norwegia jest bardzo drogim krajem. Wpisowe do zawodów w najtańszym terminie, w przypadku maratonu wynosiło 650 NOK, spóźnialscy musieli zapłacić odpowiednio 750, 850 NOK i 950 NOK, co przy kursie korony norweskiej = 0,57zł daje już pokaźną sumkę. O cenach hoteli i jedzenia lepiej nie wspominać, mleko jest droższe od paliwa ale, napić się piwa w knajpie prawie za 50złotych, bezcenne! Jeżeli ktoś zapytałby się mnie, czy wolałbym pojechać na 2 tygodnie do Egiptu czy na 4 dni do Tromso, bo ceny są porównywalne, wybrałbym bez zastanowienia Tromso.
|
| | Autor: Kamus , 2012-07-04, 22:04 napisał/-a: " Wielkością człowieka jest przezwyciężanie trudności, przezwyciężanie siebie"- Leszek Szuman.
Gratuluję i Pozdrawiam | | | Autor: Gulunek, 2012-07-04, 22:49 napisał/-a: Pięknie, mam nadzieję że moja moc tam dotarła i troszku dodała Wam energii :) No i co z tym kamykiem który zamówiłem z jeziora :] | | | Autor: mikis, 2012-07-05, 00:22 napisał/-a: Mega Gratulacje Piotr!!! Ale żałuję, że wymiękłem... | | | Autor: Krzysiek_biega, 2012-07-05, 10:18 napisał/-a: Gratulacje za wynik i przede wszystkim za wspaniałą wycieczkę:)
Jestem ciekaw jakie minim są w Bułgarii, bo wspomniany Bułgar swoje wspaniałe lata ma za sobą i od trzech lat nie pobiegł szybciej jak 2.26 w maratonie (przynajmniej tak mi wyszło w poszukiwaniach jego ostatnich wyników)
Te błądzenie na trasie..chyba orgowie wiedzieli co robią żeby nie dać Tobie bonusu za złamanie 2:30..:) | | | Autor: mzuk, 2012-07-05, 15:22 napisał/-a: Gratulacje! Dobry wynik w ciekawym miejscu - bezcenne. Fajna relacja. Pozdrawiam | | | Autor: Henryk W., 2012-07-05, 17:16 napisał/-a: Gratuluję. | | | Autor: henry, 2012-07-07, 09:06 napisał/-a: od lat. Marathon Travel już tam byli, ale póki co to strasznie drogi wyjazd. Szkoda ,że skrupulatni kapitaliści pozbawili was wygranej. Dla nich to niewielkie pieniądze a dla nas już coś znaczą. | | | Autor: januszjoger57, 2012-07-07, 21:58 napisał/-a: w końcu puknij pięścią w stół i zaryzykuj samemu, liczę koszta, ale w 500żl można się zmieścić do Oslo we wrześniu! | |
|
| |
|