|
| enemigo Paweł Sadowski Słupsk STOPA SŁUPSK
Ostatnio zalogowany 2024-06-25,11:14
|
|
| Przeczytano: 424/552403 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Jak zostałem Gochem | Autor: Paweł Sadowski | Data : 2012-06-06 | Bytów przywitał nas słonecznie i wietrznie. O ile słońce tylko przedzierało się zza chmur chwilami, to wiatr wiał bez przerwy. Był chłodny i nieprzyjemny. Wielu biegaczy mijanych po drodze do biura zawodów ubranych było w kurtki i długie lajkry. Wyglądało to na wczesną jesień bardziej niż na początek lata.
Jako, że do startu pozostało około 40 minut, odbiór numerów startowych i chipów poszedł bardzo szybko i sprawnie. Poszliśmy do auta przypiąć numery i przebrać się. Robiliśmy to w samochodzie, bo tam było ciepło i przyjemnie. Ja zdecydowałem się biec w koszulce bez rękawków, a Robert z rękawkami ale krótkimi. Spodenki oczywiście krótkie. Obok szkoły, w której znajdowało się biuro zawodów spotkaliśmy kolegów ze Słupska. Gdy do startu pozostało 15 minut ruszyliśmy truchtem na jego miejsce, które znajdowało się poniżej Zamku, na Rynku. Większość biegaczy kończyła już rozgrzewkę, podczas gdy my ją zaczynaliśmy. Nie była ona jakoś bardzo wyszukana i nieraz zdarzyło mi się rozgrzać lepiej niż w Bytowie.
Trzeba przyznać, że startem w XXXII Półmaratonie Gochów byłem bardzo podekscytowany, bardziej niż jakimkolwiek biegiem w ostatnim półroczu. Wiedziałem, że pobiję swój rekord z Północnej Ściemy, nie wiedziałem tylko o ile mi się to uda. Pomyślałem sobie, że 2-3 minuty usatysfakcjonują mnie bardzo. Tymczasem dochodziła godzina 16. Członkowie Bractwa Rycerskiego z Bytowa przygotowywali się do wystrzału z haubicy oznajmiającego wszystkim, chyba w całym Bytowie start do biegu.
Ustawiliśmy się z Robertem mniej więcej w połowie stawki i zaczęliśmy spokojnie ale sukcesywnie przebijać się do przodu od razu po starcie. Na samym początku, kiedy biegliśmy okrążenie dookoła Rynku zaczęło padać. Na szczęście deszcz nie trwał długo i po chwili doskwierał nam tylko wiatr. Pierwsze kilometry były dość wymagające, bo biegliśmy prawie cały czas pod górę. Stawka biegaczy rozciągnęła się kolorową rzeką po ulicach miasta. Kierowaliśmy się na Rzepnicę, w której niedawno odbył się Bieg Górski na Mount Everest. Udawało nam się trzymać równe tempo biegu, na każdym nawet delikatnym zbiegu puszczaliśmy nogi luźno i wyprzedzaliśmy kolejne osoby.
Na szóstym kilometrze wbiegliśmy w las i z górki dobiegliśmy do malowniczo położonego jeziora Jeleń. Ostatnie 3 kilometry pierwszej pętli były dość łatwe, trasa wiodła szerokim, równym chodnikiem, było płasko, a po chwili delikatnie w dół. Wzdłuż długiej ulicy Gdańskiej zmierzaliśmy spokojnie do centrum miasta, gdzie wbiegliśmy na drugą, taką samą pętlę. Trzeba pochwalić organizatorów za dużo punktów odżywczych i sprawną na nich organizację. Najpierw gąbki, potem woda i izotonik. Każdy mógł dostać to, czego potrzebował w danym momencie.
Nam droga mijała dość szybko, a czas na półmetku zwiastował dobry wynik. Po 11 kilometrze Robert oderwał się ode mnie i biegł jakieś 20-30 metrów z przodu. Patrząc jak wyprzedza kolejne osoby myślałem, że zostawi mnie daleko w tyle, ale okazało się, że też zwiększyłem tempo biegu i wyprzedzałem za nim. Bardzo dobrze udało mi się rozłożyć siły i po 17 kilometrze przyśpieszyłem jeszcze bardziej. Świadomość, że do końca zostało tak niewiele dodawała mi sił. Na ostatnim kilometrze dzieliły mnie z Robertem już tylko 4 osoby i na ostrym zbiegu ulicą Pochyłą postanowiłem zaatakować.
Najpierw pierwszy biegacz padł moim łupem i choć jeszcze walczył na ulicy Staszica to nie był w stanie wytrzymać mojego tempa. Widziałem już, że Robert i jedna osoba za nim nie są w moim zasięgu, ale dwóch panów z klubu Zantyr Sztum byli w nim jak najbardziej. Ulicą Mierosławskiego z górki nogi niosły mnie jak szalone. Na zakręcie w ulicę Zamkową wyprzedziłem mieszkańców Sztumu i w iście sprinterskim finiszu nie dałem się dogonić. Wpadłem na mecie na plecy zakładającego medal Roberta.
Czas netto 1 godzina 38 minut i 8 sekund był czymś, czego nie spodziewałem się nawet w najśmielszych wyobrażeniach. Rekord poprawiony o ponad 8 minut smakuje wybornie i czyni ze mnie Gocha pełną gębą. Robert ukończył w 1.37.58 czyli o całe 10 sekund szybciej ode mnie, ale pracował na to już od 11 kilometra. Ukojeniem zmęczenia była pyszna kiełbaska z grilla, żurek i napój piwo podobny marki Warka. Jedyny niedosyt pozostał z zajętych przez nas miejsc – Robert był o jedno miejsce od 100zł, a ja o jedno obok pakietu nagród od sponsora. Mimo wszystko wyjazd na Kaszuby uważamy za bardzo udany i w przyszłym roku na pewno znowu pojawimy się na starcie. |
| INFORMACJA POSIADA MULTI-FORUM | POROZMAWIAJ | | XXXVIII Półmaraton Gochów - Bytów, 3.6.2018 | 23 2018-05-28 | | 2017 - XXXVII Półmaraton Gochów | 15 2017-06-04 | | 2016 - 36 Półmaraton Gochów | 34 2016-05-29 | | 2015 - XXXV Półmaraton Gochów | 30 2015-06-15 | | 2014 - XXXIV Półmaraton Gochów | 56 2014-06-09 | | 2013 - XXXIII Półmaraton Gochow | 38 2013-06-08 | | 2012 - XXXII Półmaraton Gochów | 97 2012-06-06 | | 2011 - XXXI Półmaraton Gochow | 103 2011-06-07 | | 2010 - XXX Półmaraton Gochów | 95 2010-11-02 | | 2009 - XXIX Półmaraton Gochów | 58 2009-06-09 | | 2008 - XXVIII Półmaraton Gochów | 4 2008-06-11 |
|
| |
|