|
| straszek Stanisław Grabowski Kraków Eskadra Kraków
Ostatnio zalogowany 2024-11-03,19:54
|
|
| Przeczytano: 559/140451 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Wietrzny, ciekawy Liverpool | Autor: Stanisław Grabowski | Data : 2011-10-19 | Po informacji na stronie maratonypolskie.pl, że odbędzie się maraton w Liverpoolu i znalezieniu bezpośredniego połączenia lotniczego z Krakowa, spasowaniu terminu Krysi, rzuciłem pomysł Beatce i Piotrkowi:
- Startujemy?
- Pasuje to nam jak najbardziej!
Pasowało 9 osobom z grona krakowskich Mastersów plus 1 towarzyszącej. Bilety lotnicze należy nabyć parę miesięcy wcześniej i tak też oczywiście zrobiliśmy. Liverpool postanowił reaktywować maraton w tym mieście po 20 letniej przerwie, przecież moda na bieganie rozwija się, więc miasto Beatlesów nie może być gorsze.
Numery startowe dostajemy pocztą do domu, ok. miesiąc przed biegiem. Agrafki będą (i były) już na miejscu. Organizatorzy oferują 9 tys. miejsc. Lądujemy 2 dni przed biegiem na lotnisku im. Johna Lennona. Jest wietrznie i raczej zimno!
Jedziemy autobusem i kolejką do hotelu o wymownej nazwie Bank Hotel. Jest to właściwie hostel, a kuchnia do dyspozycji wraz produktami na śniadania, które sami potem przygotowujemy. Na początku wynika niespodzianka, ponieważ ilość pokoi i osób w związkach małżeńskich lub nie, jest nie do pogodzenia ze sobą. Ale problem rozwiązujemy bezbłędnie, wszyscy wydają się być zadowoleni...
Z hotelu wyjazd do centrum miasta, gdzie wg broszury dostarczonej wraz z numerem startowym, należy odebrać worek na rzeczy do depozytu. Znajdujemy zwykły sklep sportowy, gdzie każdy dostaje pusty, plastikowy worek. To wszystko. Na drugi dzień (sobota) w luksusowym hotelu Hilton (jeden ze sponsorów maratonu) w małym pokoiku na piętrze, to samo – bierzemy drugi plastikowy worek. A co!
Jest wreszcie ranek 9 października. Temperatura w sam raz, wiatr umiarkowany, nie pada, choć prognozy nie były najlepsze. Dzienny bilet komunikacyjny kosztuje 4.60 funta i jest potrzebny do przejazdu na drugą stronę estuarium rzeki Mersey - do Birkenhead - tam jest start. Udajemy się na stację kolejki i okazuje się, że odjazd będzie za… 1 godzinę. Docieramy na szczęście do stacji przesiadkowej autobusem.
Ponad 5 tysięcy zawodników czeka w alei okołoparkowej na sygnał. Czeka ok. 50 minut od wyznaczonej godziny, ponieważ jak mówią komunikaty organizatora, policja nie daje pozwolenia na start!
- Uwaga, za 5 minut gotowi!
Z krzaków i spod drzew powracają liczni biegacze do swoich sektorów. Sławek i Piotr M. z przodu - pójdą ostro.
Koło mnie jest Piotrek Sz., chce zrobić życiówkę poniżej 3:30. Krysia, Beata, Marta, Zdzisek, Łukasz trochę dalej. Są też poznani w hotelu bliźniacy spod Warszawy, biegną razem.
Trasa lekko falista prowadzi przez park, potem typowymi angielskimi ulicami z parterową zabudową w kierunku otwartego morza.
Wieje miejscami mocno, ale po nawrocie gdy biegniemy bulwarem nadbrzeżnym, wiatr jest w plecy. Ten odcinek, jak potem zauważamy, był jedynym płaskim odcinkiem. Pięknym odcinkiem, z przebijającym się słońcem, szmaragdowymi falami i panoramą centrum Liverpoolu na horyzoncie. Kilka razy zwracam na to uwagę Piotrkowi, ale ten milczy… Potem okaże się, że kłopoty zdrowotne już dawały mu się we znaki. Ale walczył dzielnie.
Ciekawą atrakcją jest przebiegnięcie 3 km tunelu pod estuarium rzeki Mersey. Jesteśmy nawet 30 m pod poziomem wody; wybiegnięcie to spory podbieg a u wylotu tunelu mocno gra orkiestra. Atmosfera znakomita. Centrum miasta, dalej znowu podbieg w kierunku potężnej katedry i pętle po następnym parku; przypomina to maraton w Paryżu, gdzie też są 2 laski po drodze.
Meta nad brzegiem morza obok dostojnego budynku Port of Liverpool. Tradycyjnie medale, potem koszulki (bawełniane), po kolei picie, folia na plecy i reklamówka z licznymi, drobnymi gadżetami, banany, następne picie i wyjście ze strefy po swój bagaż. Jest możliwość masażu.
Worki leżą na trawniku na ogrodzonym placyku, pdają je sprawnie młodzi żołnierze. Zaczyna padać intensywna mżawka; szkoda, że nie ma namiotów jakie oferuje np. krakowski maraton.
Piotr poprawia swoją życiówkę i jest 29 w generalce, ale jeszcze lepszy jest Sławek – zajmuje 19 miejsce. Krysia z Beatą równiutko razem od startu o mety, Marta poprawia się aż o 20 minut i jest szczęśliwa, mniej zadowolony Piotrek, bo organizm się zbuntował, Łukasz spokojnie ocenia swój występ, był po zaziębieniu. Trochę czekamy na Zdzicha, nie widać po nim wysiłku i kontuzji, humor ma dobry.
Bardzo fajni są liczni kibice na trasie, klaszczą bez przerwy. Trasa posiada równy, dobry asfalt, w parku nieco szutrowej nawierzchni, dystans opisany milami od 1 do 26, więc Piotr stwierdza, że skoro nie było 30 (km!) więc kryzysów też nie mogło być.
Jedna rzecz była nietypowa dla polskich biegów: odżywianie na trasie. Liverpool oferował żele energetyczne tylko na drugiej połówce, podobnie jak napój izotoniczny. Żele miały być tylko 1 raz wg broszury przedstartowej ale na szczęście było więcej. Bananów, jakiś ciasteczek nie było. Kibice za to oferowali cukierki – żelki prosto z ręki.
Od początku do picia była szkocka, niegazowana... woda! Buteleczki 0,33 l.
Warto było przylecieć do Anglików, przeżyć maraton, także dla zobaczenia scenki przed odlotem z Liverpoolu, gdy kontroler oceniający wielkość bagażu i wyławiający tych podejrzanych, wskazał na Zdzicha.
- Proszę włożyć bagaż podręczny do miarowej klatki.
A ten z miną hutniczego cwaniaka wkłada go od góry do ramek (oj, chyba nie mieści się...), popycha jednym palcem i… wszedł! Trzeba było potem zobaczyć minę kontrolera!
A Zdzichu - uśmiech od ucha do ucha.
Z uśmiechem wszyscy lądujemy w podkrakowskich Balicach; kolejny maraton za nami.
Staszek Grabowski |
| | Autor: emka64, 2011-10-19, 16:18 napisał/-a: To mi Stasiu narobiłeś apetytu ! :) | | | Autor: januszjoger57, 2011-10-19, 16:58 napisał/-a: Kazia Musiałowskiego po trasie nie spotkaliście?
klatki z pomiarem bagażu osobistego to Ryanner! | | | Autor: Krzysiek_biega, 2011-10-19, 18:32 napisał/-a: Janusz przestań z tym Ryannerem, drugi post z rzędu otwieram i znowu wyskoczyłeś z tymi liniami..... coś czuje że sponsorują Ciebie i dlatego tak podajesz, a przcież jest wiele innych firm którymi można miło spędzić czas w samolocie.
PS deklarowałeś jak pamiętam start w Stambule, w wynikach Ciebie nie widze...? | | | Autor: januszjoger57, 2011-10-20, 07:59 napisał/-a: Krzysiu! spokojnie lecz sobie rękę i kuruj się.
zapytać się nie mogę, bo najlepsze połączenie z Gdańska, a nie męczyć się jak ty przez Niemcy.
czytaj uważnie kierunek Ateny! | | | Autor: straszek, 2011-10-20, 20:46 napisał/-a: Kazia M. ja nie spotkałem, było w końcu 5 tys. luda no i czasy nas różniły...
Natomiast klatkę na podręczny bagaż ma Easy Jet; dobre linie. | | | Autor: Kamus, 2011-10-20, 21:03 napisał/-a: Cieplutko...
na sercu mi się zrobiło, że tam byliście :)
Co do wiatru, Edynburg w tym roku był 2 razy mocniejszy.
Fajnie, że takie świetne czasy i miejsca zrobiliście.
Ciebie znam z nie jednego maratonu :)
Kiedyś miałem zaliczone "wszystkie" Krakowy i Paznanie (do 2005).
No ale życie (choroba), namieszała trochę.Wróciłem do tej maratońskiej "sfory" i jest mi dobrze!
Bardzo ciekawe ujęcie tego samego tematu z innego miejsca "bitwy". Fajnie się czyta.
Zapraszam w sierpniu 2012 na 4 Cross for The Beatles
Pozdrawiam | | | Autor: Kamus, 2011-10-20, 21:10 napisał/-a: które widzisz na mojej wizytówce Staszku, to właśnie z nad Sefton Parku, biegliśmy tam razem :)
ech życie...życie zawsze jakieś niespodzianki. Trenując tam sobie po pracy nigdy nie myślałem ,że tutaj pobiegnę maraton !!!
Krzysiu Bartkiewiczu !!!
idź tą drogą i informuj maratończyków o ciekawych miejscach.
Dziękuję
Pozdrawiam | | | Autor: straszek, 2011-10-20, 21:24 napisał/-a: Kaziu, teraz domyślam się pochodzenia nazwy sierpniowych zawodów u Ciebie. Nie mówię nie... | | | Autor: Romans60, 2011-10-23, 20:11 napisał/-a: W cywilizowanym swiecie tak jak napisane numery dostarcaja pocztą kilka tygodni przed biegiem. Natomiast nasi orgowie zabiegający o jak największą liczbę uczestników np.Maratonu Poznan nie potrafią tego zrozumiec i każą tłuc sie dzien wczesniej po pakiet lub z jakims upowaznieniem.Malo tego cały czas nakręcaja który to maraton jest największy w Polsce i jak już ktoryś ma dwóch trzech zawodnikow wiecej to org cały w skowronkach. | | | Autor: jogro, 2011-10-24, 23:35 napisał/-a: Rzeczywiscie po przeczytaniu artykolu czlowiek zaluje ze tam nie byl. Biegalem juz w Liverpoolu dwukrotnie dobrze wspominajc organizacje biegow (10k i polmaraton). W tym roku zdecydowalem sie pobiec po sasiedzku w Chester. Marathony odbyly sie tego samego dnia i byl z tego powodu konflikt pomiedzy organizatorami. Dla mnie, Polaka mieszkajacego obecnie w Angli to miod na serce kiedy slysze polska mowe w tlumie biegaczy. Ciesze sie ze coraz czesciej to sie zdarza. Zapraszam do UK. Duzy wybor biegow dla kazdego. | |
|
| |
|