Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 435 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:0/0

Twoja ocena:brak


Wiazowna - zeszłoroczne wspomnienie i cos jeszcze
Autor: Janek Goleń
Data : 2002-01-29

Jako że w marcu zeszłego roku nie działałem jeszcze w "Maratonach Polskich" (moim debiutem w tym serwisie była relacja z Dębna z kwietnia 2001), nie ukazała się rzecz jasna moja relacja z tego biegu, mimo że byłem jego uczestnikiem. Za to byłem świadkiem gorącej dysputy w formie serii artykułów, zapoczątkowanej bardzo krytycznym wobec tego biegu tekstem Mirosława Szraucnera [1]. Przyznam, że nie odebrałem tego biegu tak źle, za to dyskusja jaka potem wynikła [3, 4, 5, 6] i której echa do tej pory obijają się jeszcze po necie, skłania mnie do wyrażenia przy okazji kilku uwag na temat zasad sprawozdawania imprez biegowych.

Ale wróćmy do Wiązowny z marca 2001. Biegłem tam wtedy nie pierwszy raz i na tle innych znanych mi biegów półmaraton wiązowski wypadał całkiem nieźle. Szczególnie, że o ile imprez o dystansie ok. 10 km jest w Warszawie zatrzęsienie, to biegów długodystansowych jest jak na lekarstwo. A że przedwiośnie nie obfituje w zawody także w innych częściach kraju, więc amatorzy całorocznego biegania ściągali tam zewsząd w całkiem sporej liczbie.

Trasa biegu w swej początkowej części prowadzi przez chyba najładniejszy fragment szosy lubelskiej, przynajmniej jeśli chodzi o dość dobrze mi znaną jej część między Zakrętem (odbicie na Lublin z szosy brzeskiej) a Garwolinem. Wiedzie ona tu malowniczymi zakosami przez zalesione pagórki. Potem trasa biegu prowadzi przez wiejskie tereny już mniej zachwycające, ale jest dość równa i asfaltowa na całej długości, co ceni wielu biegaczy. Dla niewidomych i niedowidzących zawodników też jest ona bardzo atrakcyjna, więc w tym roku pewnie możemy się tam spodziewać kilku z nich. Jeśli chodzi o organizację imprezy i zabezpieczenie trasy (ograniczenie ruchu samochodów) to także nie dopatrzyłem się poważniejszych niedociągnięć.

Podobnie jak Mirka nieźle wkurzyła mnie działalność wiązowskich strażaków, którzy skasowali ode mnie 5 zł za prawo zjechania samochodem z szosy lubelskiej na uliczki Wiązowny, wręczając mi w zamian karteczkę z zeszytu "w kratkę" z pieczątką straży i odręcznie wymalowną długopisem cyfrą 5. Bardzo wątpliwa jest dla mnie legalność takiego zachowania - chyba niezgodne z prawem jest ściąganie opłat za korzystanie z dróg publicznych i to przez instytucję zupełnie do tego niepowołaną. Mam nadzieję, że w tym roku nie będzie podobnych działań, które podobnie jak handel medalami kładą się mocnym i niepotrzebnym cieniem na reputacji tej przecież całkiem przyzwoicie zorganizowanej imprezy. Pamiętajmy przy tym, że to wszystko to "peryferia", znacznie bardziej istotne jest samo przeprowadzenie biegu.

Pogoda w zeszłym roku była wyjątkowo pieska, co niewątpliwie wpłynęło na nastroje uczestników imprezy, na co zresztą w swoim sprawozdaniu zwrócił uwagę Ziutek Woźniak [2, 3]. Nawiasem mówiąc jego relacja znacznie bardziej odpowiada moim wrażeniom niż tekst Mirosława Szraucnera. W zapisach potraktowany zostałem bardzo uprzejmie i mimo tłoku znalazłem sobie kawałek miejsca na przebranie. W chwili gdy zaczęliśmy gromadzić się na starcie zaczął padać gęsto deszcz ze śniegiem, co w połączeniu z silnym wiatrem i temperaturą około zera nie nastrajało optymistycznie. Tym nie mniej znaleźli się twardziele nawet w takich warunkach startujący w koszulce z krótkim rękawem i krótkich spodenkach, do których należał Janek Kulbaczyński z Kodnia.

Kiedy wyruszyliśmy lawirując wśród ogromnych kałuż, na szosie lubelskiej patrzyłem na zabezpieczających trasę biegu żołnierzy, których co najmniej setka rozstawionych co kilkadziesiąt metrów nieruchomo marzła na deszczu i wietrze, podczas gdy my mogliśmy się chociaż rozgrzać biegiem. Myślę, że warto też o takich aspektach imprezy wspominać, wszak wieszając w sprawozdaniu psy na imprezie kwestionujemy także sens ich stania na słocie. A obecność zabezpieczających trasę żołnierzy była dla przeprowadzenia biegu niezbędna ze względu na duży ruch na szosie lubelskiej. Po dwóch okrążeniach obejmujących fragment tej szosy także sprawnie skierowano nas na mniej uczęszczaną asfaltową drogę, na której poprowadzono zasadniczą część półmaratonu. Po ładnych paru kilometrach zawracaliśmy, by nieźle już przemoczeni i zziębnięci poczuć wiatr z przeciwka, odbierający nam resztki dobrego humoru. W takim nastroju nietrudno o wyolbrzymianie niesprzyjających okoliczności czy niekoniecznie przyjaznego zachowania poszczególnych osób. Ja w każdym razie się z takowym się nie zetknąłem, dotarłszy z marnym czasem ok. 2 godzin do mety. Medal dostałem, bez problemu odebrałem z bardzo dobrze zorganizowanej szatni ubranie i w nieco zatłoczonej szkole, ze względu na deszcz na zewnątrz, udało mi się przebrać, skorzystawszy z ciepłego (!) prysznica, co wcale nie jest takie powszechne na imprezach biegowych. Przy okazji zagadnąłem biorących udział w biegu jezuitów z Tomaszowa Lubelskiego i okazało się, że pół roku wcześniej braliśmy udział w jednym ślubie w tymże mieście: ja jako brat pana młodego, oni jako pomagający kapłanowi udzielającemu ślubu. Posiliwszy się w nienajgorszym już nastroju zabrałem kilku znajomych biegaczy i rozwiozłem ich w drodze powrotnej do Warszawy.

Trochę zdziwiła mnie jednoznacznie negatywna ocena biegu, jaką przeczytałem jakiś czas później w MP [1]. Ona, a także niezbyt przychylne opisy innych imprez biegowych, także mojego autorstwa (choć chyba wśród moich sprawozdań więcej jest pozytywnych opinii o organizacji biegów) spowodowały reakcję, jaką był m.in. tekst Pawła Zacha [7] postulujący powstrzymanie się od krytykowania imprez biegowych. Nie będę tu powtarzał znanej już stałym czytelnikom MP argumentacji, w każdym razie wielu z nas zrewidowało swój pogląd na relacjonowanie imprez biegowych. Owocem moich przemyśleń i obserwowania reakcji na "ostre" sprawozdania jest sformułowanie kilku zasad, jakimi według mnie powinni się kierować recenzenci imprez biegowych. Nie wiem czy zgodzicie się ze mną co do ich słuszności, w każdym razie przeczytajcie i podyskutujmy:

1) Wielu z opisujących imprezę biegową w dość poczytnych serwisach internetowych ulega złudzeniu, że ich tekst zostanie potraktowany jako ich subiektywna i osobista ocena, jeden z wielu głosów. Jednak bardzo często okazuje się, że jest to jedyne sprawozdanie dotyczące biegu. Czytelnik identyfikuje tekst nie tylko z jego autorem, lecz także z miejscem zamieszkania autora czy serwisem, w którym dany tekst był zamieszczony. Pisząc krytyczną ocenę miejmy świadomość, że z pewnością mimo prawdziwości przytaczanych błędów organizacyjnych napotkamy na niechęć, jeśli nie wrogość, nie tylko samych organizatorów, lecz także czasem biegaczy-mieszkańców miejscowości, gdzie krytykowany bieg miał miejsce. Czasem wynika to z dziwnie pojmowanego lokalnego patriotyzmu, czasem z osobistych relacji z organizatorami biegu, a czasem jest to reakcja na zupełnie niepotrzebne epitety formułowane pod adresem nie tylko samych organizatorów, lecz i miejscowości, w której bieg ma miejsce.

2) Starajmy się patrzeć na imprezę całościowo. Każdy bieg, szczeg

ólnie długodystansowy i z dużą frekwencją, związany jest z dużym wysiłkiem sporej grupy organizatorów. Bardzo wiele z tych działań umyka uwadze uczestników, szczególnie jeśli nie są przeprowadzane na oczach biegaczy, lecz przed i po biegu. Dostrzegamy tylko jakąś część tych zabiegów, opisujemy jeszcze mniej i wartościujemy ten ułamek zachowań, a ocenę odnosimy do całości imprezy. Nawet jeśli zaznaczamy, że mówimy tylko o jakimś szczególe, to czytelnik na podstawie tego drobiazgu wyciąga wniosek o poziomie całości. Starajmy się więc opisać tych szczegółów więcej, nasza ocena będzie wtedy bardziej obiektywna. Pamiętajmy też, że nie wszystko zależy od samych organizatorów. Działają oni w określonych warunkach: jest taka a nie inna baza lokalowa, sponsorzy są albo ich nie ma, miejscowe władze poważnie traktują imprezę albo nie. Starajmy się jak najpełniej ogarnąć to wszystko i dopiero wtedy oceniać. Może czasem warto pominąć trzecioplanowy słaby element, jeśli ma on rzucać cień na dobrze zrobione sprawy zasadnicze.

3) Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie celem pisania o imprezie jest nie tylko danie upustu osobistym emocjom, lecz nadanie rozgłosu zawodom i ich rozpropagowanie na kolejny rok. Ewentualna krytyka ma na celu nie pogrążenie imprezy lecz zwrócenie uwagi na niedociągnięcia i umożliwienie usunięcia usterek w kolejnym biegu. Jednak wszystkiemu przyświeca nadrzędna idea promowania biegania. Mając to na względzie pamiętajmy o sponsorach imprezy w sprawozdaniach. Firmy sponsorujące dokładają się do budżetu zawodów, czyli robią dobrze nam wszystkim licząc, że dzięki temu rozreklamują się. Dlatego eksponowanie sponsora na biegu powinno znaleźć też kontynuację w sprawozdaniu z imprezy i powinny to być pozytywne wzmianki. Kiedyś z powodu niechęci do produktu jaki rozpowszechniał jeden ze sponsorów wypowiedziałem się o nim negatywnie i żałuję. Sponsor to zwykle facet co przychodzi z kasą do biegaczy i tylko dlatego należy mu się pozytywny rozgłos, także w sprawozdawczości.

4) Zwracajmy uwagę na językową stronę sprawozdania. Naprawdę dużo bardziej przekonujący jest tekst przyzwoicie po polsku napisany, bez literówek i błędów ortograficznych, z przyzwoitą interpunkcją. Szczególnie to ostatnie szwankuje w czytanych czasem przez mnie w MP tekstach. O ile na czacie i w dyskusjach piszemy szybko i przez to trudno uniknąć pomyłek, o tyle szykując artykuł mamy więcej czasu, by tekst przyzwoicie przygotować i kilkakrotnie przeczytać w poszukiwaniu błędów. Martwi mnie brak możliwości poprawienia raz wrzuconego do serwisu tekstu, często po fakcie znajduję w swoich raportach ortograficzne byki i powtórzenia, ale Michał twierdzi że w tej sprawie na razie nic się nie da zrobić. Tym bardziej trzeba "wypracowanko" samemu skontrolować.

Powyższe zasady, jakie chciałbym zaproponować sprawozdawcom z imprez to kontynuacja moich wcześniejszych rozważań. Pamiętacie pewnie że za pierwszy etap zaistnienia w serwisie uznałem pokonanie ogromnej bariery nieodzywania się, zaś drugim etapem jest branie odpowiedzialności za własne słowa. Temu właśnie mają służyć te moje propozycje. Trzeba się liczyć z tym, że w sytuacji rosnącej poczytności MP każde słowo tu napisane może kogoś mocno zranić, czasem niepotrzebnie, ale też nasze opinie mogą się walnie przyczynić do propagowania maratoningu w niezbyt na razie rozbieganym polskim społeczeństwie.

Linkografia:

[1] Szraucner Mirosław ”Pseudozawody Wiązowna 2001”, MP 9.03.2001.

[2] Woźniak Józef ”XXI Półmaraton Wiązowna 2001”, Bieganie w Warszawie 9.03.2001.

[3] Woźniak Józef ”Półmaraton Wiązowna 2001 + polemika”, MP 12.03.2001.

[4] Kilian Iwona ”Polemika na temat organizacji biegu w Wiązownej”, MP 16.03.2001.

[5] Bartkowiak Henryk ”Pisać każdy może”, MP 20.03.2001.

[6] Szraucner Mirosław ”Przeprosiny i kilka słów wyjaśnień”, MP 21.03.2001.

[7] Zach Paweł ”Czy wypada krytykować organizację biegu masowego?”, MP 12.12.2001.



Komentarze czytelników - brakskomentuj materiał



















 Ostatnio zalogowani
Admin
10:08
Wojciech
10:02
arrekb
09:59
biegacz54
09:57
Arasvolvo
09:38
Mirek73
09:33
gruszken
09:16
Tatanka Yotanka
09:06
mario.s5
08:30
platat
08:24
kos 88
08:06
michu77
07:56
fit_ania
07:46
lukasz_luk
07:34
edgar24
07:33
dejwid13
07:31
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |