Dariusz Bonarski jest szefem startu i mety Silesia Marathon. Od kilku lat wspólnie z grupą miłośników biegania organizuje biegi uliczne na Górnym Śląsku. W najbliższym maratonie odpowiada za organizację strefy startowej i mety maratonu.
Zawodowo – trenuje grupę młodych triathlonistów, ze sportem związany więc jest na co dzień. Prywatnie: miłośnik wszelkich form aktywności, uczestnik wielu rajdów ekstremalnych.
D.B. - Dariusz Bonarski
M.W. - Michał Walczewski
M.W.: Skąd u Pana zainteresowanie działalnością organizatorską?
D.B.: Kilka lat temu nie było zbyt wielu imprez i wspólnie z grupą miłośników biegania postanowiliśmy zrobić "swój" bieg, to znaczy imprezę sportową w jakiej sami chcielibyśmy brać udział.
M.W.: Meta to ukoronowanie startu każdego zawodnika. Czy praca na mecie jest trudnym wyzwaniem?
Rys.1 - Dariusz Bonarski
D.B.: Nie przeceniając swojej roli chciałbym podkreślić, że dobre zorganizowanie strefy startu i mety jest ważne dla przebiegu samych zawodów. Kilka słów o starcie. Gdy na zawody przyjeżdża kilkaset czy coraz częściej ponad tysiąc biegaczy, zorganizowanie sprawnego startu ma coraz większe znaczenie. Warto wcześniej ustalić zasady startu, umożliwiając zawodowym biegaczom sportową rywalizację i uzyskanie jak najlepszego wyniku. Dlatego też od 2-3 lat wprowadzamy na naszych biegach strefy startowe dając szanse startu najlepszym z pierwszego szeregu.
Dzięki zastosowaniu chipów, dla zawodników, którzy stają kilkadziesiąt metrów od linii startowej i nie rywalizują o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej, każdy z amatorów może porównać swój czas z innymi zawodnikami, liczony od momentu przekroczenia linii startowej.
Organizacja mety też ma duże znaczenie dla przebiegu zawodów. Gdy finiszuje duża grupa biegaczy trzeba tak zorganizować strefę mety, by umożliwić im walkę do samego końca, a trudno zatrzymać się od razu po minięciu linii mety. Tak więc i bieg dla organizatora nie kończy się na przysłowiowej "kresce".
M.W.: Z jakim problemami spotyka się Pan na mecie?
D.B.: Staramy się tak organizować bieg by problemów było jak najmniej. Doświadczeni biegacze, którzy niejeden start mają za sobą, równie sprawnie kończą bieg na mecie. Zawodnicy rozpoczynający przygodę z zawodami potrafią zatrzymać się na linii mety blokując tym samym możliwość finiszowania innym. Czasami zmęczenie zawodników jest tak duże, że wymagają pomocy po przekroczeniu linii mety. Ostatnia, coraz mniejsza grupa to osoby, dla których najważniejsze jest natychmiastowe poznanie czasu biegu. Potrafią cofnąć się z linii mety, podchodzić do komisji sędziowskiej, by natychmiast uzyskać informację. Nie zdają sobie do końca sprawy z konsekwencji swojego postępowania zakłócającego przebieg zawodów, czy powodując błędne odczyty urządzeń odczytujących sygnały z chipów.
M.W.: Jak wobec tego powinien zachować się zawodnik po przekroczeniu linii mety?
D.B: Przede wszystkim pamiętajmy, by nie stawać bezpośrednio po przekroczeniu mety lub nawet, co sie zdarza, na samej linii. Przejdźmy kilka metrów dalej dając możliwość swobodnego finiszowania kolejnym zawodnikom.
Na mecie zawodnik otrzymuje pamiątkowy medal, butelkę wody lub napój izotoniczny. Ponieważ strefa mety ma ograniczoną pojemność starajmy się przebywać w niej jak najkrócej. Nie siadajmy za metą. Wychodząc z zabezpieczonego miejsca mety oddajemy chip.
M.W.: Ile osób pracuje na samej mecie przy obsłudze zawodów?
D.B.: Podczas Silesia Marathon w strefie mety zaangażowanych jest około 30 wolontariuszy. Pracy jest sporo, zaczynamy wcześnie rano o 5:00 i kończymy około 17:00. Strefa mety to kilkaset metrów barierek, brama, scena, reklamy. Dzielimy obowiązki: są osoby odpowiedzialne za medale, napoje czy zbieranie chipów, wszystko liczymy w tysiącach.
Są też wolontariusze pomagający najbardziej zmęczonym zawodnikom. Zawsze też służymy pomocą jeśli tego wymaga sytuacja – dlatego też nie wstydźmy się o nią zwrócić gdy nie czujemy się najlepiej.
M.W.: Dziękuję za kilka cennych uwag. Na koniec proszę przedstawić swoje doświadczenia związane ze sportem, bo wiem, że są one duże.
D.B.: Całe moje życie, zarówno prywatne jak i zawodowe związane jest ze sportem. Od szkoły podstawowej do końca studiów trenowałem lekkoatletykę na dystansach średnich, zdobywając medale Mistrzostw Polski. Po zakończeniu kariery zawodniczej zacząłem startować w rajdach ekstremalnych, odnosząc sukcesy w Polsce i Europie.
Obecnie pracuję jako nauczyciel wychowania fizycznego i trener triatlonu w szkole sportowej, jednocześnie działając w strukturach organizacyjnych Śląskiego Okręgowego Związku Triathlonu. Praca przy organizacji maratonu oraz innych imprez sportowych jest moim kolejnym, ważnym doświadczeniem, sprawiającym równie dużo satysfakcji, co bezpośredni udział w zawodach.
M.W.: Dziękuję za wywiad.
|