Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 



Ostatnio zalogowany

Przeczytano: 538/187146 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:8.5/17

Twoja ocena:brak


Maraton: historia (prawie) prawdziwa
Autor: Wiesław Dąbek
Data : 2010-10-21

Przeczytałem artykuł Gabrysi Kucharskiej pod tytułem „Jak być maratończykiem”. Cieszę się, że humor, który nam dopisuje znajduje również miejsce w tego typu wpisach. Może to jest pomysł na stałą rubrykę satyryczną? Może się uda:-) Proponuję Wam kolejny tego typu tekst, który w lipcu ubiegłego roku napisałem na moim blogu.

Inspiracją dla mnie był wpis Ewy Gajdy (Ev), która szukała w necie tego, co dotyczyło 42.195 i natknęła się na idiotyczne wpisy na ten temat: -) Pomyślałem, więc dlaczego nie dorzucić kolejnego; -))) Tak właśnie zrodziła się:

IDIOTYCZNA HISTORIA MARATONU

Maraton? Podobno było kiedyś taki miasto w starożytnej Grecji. Zamieszkiwali to miasto oczywiście – Maratończycy. To przecież jasne, bo skoro w Warszawie są Warszawiacy w Poznaniu – Poznaniacy, w Krakowie – Krakowiacy to, dlaczego w Maratonie mieli by mieszkać Maratonianie? Tylko, dlatego, że w Gdyni mieszkają Gdynianie a w Gdańsku Gdańszczanie?

Maratończycy do większego miasta – Aten mieli kawał drogi, bo około 40 km. Chcąc nie chcąc czasem wybierali się tam do supermarketu, bo u siebie mieli tylko niewielkie sklepiki. Aut wtedy jeszcze nie było, więc bogatsi jeździli konno, biedniejsi na osiołkach a biedota chodziła pieszo. Od czasu do czasu w tych supermarketach były promocje, wyprzedaże itp. atrakcje, więc lud maratoński spragniony igrzysk gnał wtedy do Aten.

Bogacze konno, biedniejsi na osiołkach a biedota pieszo. Jak to w życiu, bogacze trafiali tam tuz po miejscowych i udało się im czasem coś kupić w promocji. A to konia bez podków, a to szatę z wyprzedaży posezonowej a to oliwę z pierwszego tłoczenia itp. Czasem kosztowało to trochę siniaków po razach od ochrony: -)) Ci na osiołkach czasem załapali się na przecenione sandały bez rzemyków albo podobne drobiazgi. Zanim doszła biedota to zamykali już markety i zostawało im już tylko lanie od ochrony...





Kiedyś jeden z biedaków powiedział – DOŚĆ i postanowił to zmienić. Wstał w nocy i wyruszył do Aten biegiem. To była straszna męka, ale miał cel i niesamowitą motywację. Wiedział, że nie wyprzedzi tych na koniach, ale może uda się wyprzedzić tych na osiołkach. Wzeszło słońce biegło się coraz ciężej a kilometrów ubywało powoli. Żar lał się z nieba, ale myśl o przecenionych firmowych sandałach dawała siły. Biegacza wyprzedzało wielu jeźdźców na koniach, ale jeszcze nikt na osiołku. Wreszcie resztka sił dobiegł do marketu, złapał ostatnią parę sandałów, krzyknął ZWYCIĘSTWO i padł martwy.

Wieść o tym wydarzeniu rozniosła się daleko. Była inspiracją dla wielu mieszkańców Maratonu – Maratończyków. Życie biedoty przestało być takie szare, nadzieja dobiegnięcia do marketu i skorzystania z promocji dawała im siłę do trwania.

Po wielu wiekach z tej legendy skorzystał pewien właściciel supermarketów z Francji Pierre de Cuberten. Postanowił rozpropagować wśród biedoty ten rodzaj walki o promocyjne towary. Zorganizował, więc taki bieg na historycznej trasie z Maratonu do Aten w kwietniu 1896 roku. Ten bieg wygrał grecki, biedny pasterz Spirydon Louis, który trenował całe życie biegając do marketów w Atenach ze swojej wioski. Miał już lepiej niż jego legendarny poprzednik, bo na trasie były knajpy i raczył się w nich winem. Wygrał i od tego czasu we wszystkich greckich supermarketach miał rabaty.

Handel się rozwijał. Powstawały coraz to nowe sieci marketów. Dlatego takie zawody zaczęto organizować coraz częstej. Kiedyś w czasie Igrzysk w Londynie w 1908 roku też miał być maraton, czyli bieg na 40 km. Jednak ten bieg bardzo chciała oglądać rodzina królewska, która miała swój pałac niedaleko marketu gdzie była meta. Ponieważ życzenie panującej głowy to rozkaz, metę przesunięto. Od tego czasu długość tego biegu wynosi 42km i 195 metrów. Ot i cała historia;)



Komentarze czytelników - 30podyskutuj o tym 
 

Autor: wiechu, 2010-10-21, 22:49 napisał/-a:
Osoba żartuje i większość żart zrozumiała:-)Osoba maratony biega, ukończyła ich 13 i dzięki temu ciągle czuje się świetnie i cieszy się poczuciem humoru:-) Pozdrawiam serdecznie i życzę sukcesów:-)

 

szlaku13

Autor: szlaku13, 2010-10-22, 03:49 napisał/-a:
A czy w Dębnie jest market z sandałami? Jeśli nie to nie masz sie czego obawiać Darku ;)))

 

szlaku13

Autor: szlaku13, 2010-10-22, 03:53 napisał/-a:
Teraz tym bardziej muszę pobiec "Athens Classic Marathon" za rok... Muszę przetestować trasę na własnej skórze i mam nadzieję wyprzedzić chociaż jednego osiołka... ;))) Sandały mam, bo ostatnio wylosowałem, więc na złamanie karku biec nie muszę... ;)))

 

Mongetout

Autor: Mongetout, 2010-10-22, 04:55 napisał/-a:
W Polsce kazda okazja dobra aby zaczac spory i klotnie...szkaoda pisac na ten temat.Amen

 

zbgoldwasser

Autor: zbgoldwasser, 2010-10-22, 07:35 napisał/-a:
Ostatnio w tym marketach do promocyjnych sandałów zaczęli dokładać rabat na sznurówki i mapkę do następnego marketu.
Dozobaczenia na krajowych wyprzedażach.

 

agawa

Autor: agawa71, 2010-10-22, 08:44 napisał/-a:
Dzięki temu sieć sklepów z sandałami rozrosła się na skalę światową. Biegaja w nich wszyscy od Taruhumara (czy jak im tam) po naszych rodzimych ścigaczy.

 

miniaczek

Autor: miniaczek, 2010-10-22, 09:54 napisał/-a:
A mi się podoba ten artykuł:) Nawet mam 42km do najbliższego Selgrosu:) Muszę kiedyś pobiec po te sandały:)

 

stanwoj7

Autor: stanwoj7, 2010-10-22, 10:54 napisał/-a:
W RW opublikowałem Magię maratonów i proponbuję to poczytać.Do zobaczenia w Dębnie.

 

Zikom

Autor: Zikom, 2010-10-22, 19:50 napisał/-a:
Panie Stasiu z całym szacunkiem dla Pana, ale po co taka zasadniczość? Każdy kto przebiegł chociaż raz maraton doskonale wie ile to kosztuje, ale trzeba mieć czasem dystans do wszystkiego co się robi w życiu, bo inaczej można tylko "zwariować".
Teks kapitalny, a sandały właściwie potrzebuję (proszę o cynk gdzie wyprzedaż:) - zerwałem boki:)

 

Kermit

Autor: Kermit, 2010-11-03, 14:58 napisał/-a:
Czasami odrobina humoru jest wskazana. Niestety Pan Stasiu humorem nie dysponuje, posiada natomiast jakieś chore fanatyczne przekonanie, że maraton trzeba mitologizować. Z takim podejściem nie mielibyśmy tylu tysięcy maratończyków i amatorów biegania na całym świecie.
Panie Stasiu habilitowany - wyluzuj Pan:)

 



















 Ostatnio zalogowani
Piotr Fitek
02:04
BuDeX
00:12
kos 88
23:49
mariuszkurlej1968@gmail.c
23:22
fit_ania
23:21
¦wistak
22:54
Robak
22:37
szalas
22:34
staszek63
22:06
uro69
22:01
edgar24
22:00
elglummo
21:57
marekcross
21:36
Beata72
21:26
jacek50
21:01
JW3463
20:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |