Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

benek
Piotr Bętkowski
Rumia
CITY TRAIL Team
MaratonyPolskie.PL TEAM

Ostatnio zalogowany
2024-12-20,08:24
Przeczytano: 703/169952 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/5

Twoja ocena:brak


Lyprinol: Ocean Biegaczy
Autor: Piotr Bętkowski
Data : 2010-10-20

Witamy naszych czytelników w cyklu wywiadów prowadzonych pod hasłem „Lyprinol: Ocean Biegaczy”. W ramach tego cyklu prezentujemy biegaczy, maratończyków, amatorów - tych, którzy byli lub są znani nam wszystkim z biegów ulicznych. Biegaczy, których znamy często tylko z twarzy. Postaramy się
wraz z patronem cyklu, firmą Biovico – producentem preparatu Lyprinol wspomagającym wydolność organizmu i chroniących przed licznymi kontuzjami – przybliżyć Wam te szalenie interesujące sylwetki, ich życie, ich pasje sportowe, ich osiągnięcia. Osiągnięcia biegaczy – amatorów. Takich samych zawodników jak my wszyscy.


Dzisiaj rozmawiamy z Ryszardem Drypsem, zawodnikiem, który od 40 lat zdobywa medale i puchary podczas startów na całym świecie. O początkowych startach na bieżni, poprzez biegi średnie i długie, do biegów ultra i ponownym powrocie na bieżnie. O zwycięstwach w I Maratonie Toruńskim oraz I Biegu Chomiczówki w Warszawie. W końcu o sporcie masterów w Polsce i współpracy trenerskiej z Teamem Lewandowskiego. Zapraszamy do lektury.

P.B – Piotr Bętkowski
R.D – Ryszard Dryps



Rys.1 - Ryszard Dryps


P.B - Ile to już lat trenujesz bieganie?

R.D - Tak ogólnie to nawet nie zastanawiałem się nad tym ile to już lat biegam i w ogóle jak długo bawię się w sport. Uświadamiam sobie to dopiero gdy ktoś mnie o to przypadkowo zapyta.

Moja przygoda zaczęła się podobnie jak historie innych kolegów i koleżanek, czyli od szkoły podstawowej. Był rok 1970, a ja byłem w 6 klasie. Wtedy to w szkole, do której uczęszczałem działał SKS oraz LOK i tam po lekcjach miałem pierwszy kontakt ze sportem.

W SKS zaczynałem od biegów krótkich ale biegało się też przełaje. Z kolei w LOK trenowałem sporty obronne. W Toruniu zacząłem trenować hokej na lodzie w klubie Pomorzanin Toruń. Moim trenerem był Józef Polak. Trenowałem również wioślarstwo w Budowalnych Toruń.

Równocześnie oczywiście biegałem i niewiele mi brakło by zakwalifikować się do finału ogólnopolskiego na 200 m. Po szkole wyjechałem na Śląsk, gdzie pracowałem jednocześnie oczywiście biegając. Zmieniłem klub na Włókniarz Sosnowiec. Z tym klubem udało mi się wywalczyć awans do II ligi. Następnie zmieniłem klub na Górnik Zabrze i tam biegałem średnie dystanse. Zdobyłem nawet drużynowe mistrzostwo Polski (startowałem z legendarnym Jurkiem Kowolem). Kolejny raz zmieniłem klub, tym razem na MCKS Czeladź. Zacząłem startować na ulicy.

Trochę lat już trwa ta przygoda pod tytułem sport. Aż trudno mi w to samemu uwierzyć...

P.B - Czy jest jakiś inny zawodnik w Polsce, który medale zdobywał przez tyle samo lat swojej kariery co Ty? Ktoś umiejętnie zaplanował Twoją karierę, że mimo upływu lat nadal prezentujesz wysoką formę.

R.D - Tak szczerze powiem to nie zastanawiałem się nad tym. Na swojej drodze spotkałem dużo kolegów i koleżanek ,którzy skończyli już biegać
Przechodząc różne kategorie wiekowe poznawałem nowych zawodników, jako kolegów i rywali jednocześnie. Pojawiali się na krotki okres i ponownie znikali,
Można powiedzieć ze znam kilku zawodników co tak długo biegają, ale można ich policzyć na palcach jednaj ręki. Nie jeden dawny znajomy pyta się mnie – "A Ty jeszcze biegasz? Skąd masz tyle siły?"

A co do planowania kariery to mogę powiedzieć, że te bieganie traktuje jako spontaniczną przygodę której scenariusz nieraz pisze się sam – przypadkowo. Takie traktowanie mojego biegania przynosi mi najwięcej radości.



Rys.2 - Lahti


P.B - Dużo zdobyłeś już pucharów i medali?

R.D - Często ludzie zadają mi to pytanie. Odpowiadam, że sam nie wiem ile tego mam. Mogę jednak powiedzieć, że uzbierało się tego bardzo dużo. Nie wszystkie puchary mam w domu. Wiele z nich oddałem do zakładów pracy, urzędów czy rodziny. Wychodzę z założenia, że lepiej jest gdy one przypominają mnie w innych miejscach, niż jak by miały stać na półkach w moim domu.

P.B - Historia zatoczyła koło, bo biegałeś na bieżni, następnie zająłeś się biegami długimi i znowu wróciłeś na stadion.

R.D - Można tak powiedzieć bo zaczynałem biegać na bieżni. Potem posmakowałem biegów długich i startowałem sporo na ulicy. Ciągnęło mnie jednak na bieżnie bo zawsze mówię, że jest tam to coś. Dużo ludzi nie może tego zrozumieć.

P.B - Jaki jest Twój największy sukces?

R.D - Zawsze mówię, że moim największym sukcesem jest to, że tyle lat już biegam i cieszę się tą nieprzerwaną przygodą. Poznałem dużo ciekawych ludzi, zwiedziłem trochę świata. Dodatkowo cieszę się, że jestem zdrowy i mam dobrą kondycje fizyczna. Ale tych sportowych sukcesów też się trochę uzbierało i sam nie wiem, który jest najważniejszy.

Wygrywałem biegi uliczne w open i w kategoriach wiekowych. Startowałem się w różnych pucharach i mitingach gdzie też zdarzały się zwycięstwa. Były medale mistrzostw powiatu, województwa, spartakiad i Polski.

P.B - Czy trening w wydaniu masters różni się specjalnie od tego jaki miałeś na początku kariery?

R.D - Można powiedzieć, że niczym się nie różni. Występują te same elementy treningu. Trzeba mieć również nadal trenera i jeżeli chcę się powalczyć o medale na poważniejszych zawodach, mistrzostwach ,trzeba włożyć w to wysiłek i wyrzeczenia.

Wiadomo, że w tym wieku wszystko przychodzi coraz ciężej i sił brakuje ale jak czasem zdarzy się mały sukces to zostają wynagrodzone wszelkie trudy i jeszcze bardziej mobilizuje się do dalszej pracy.

P.B - Mało osób to wie ale to Ty wygrałeś I Maraton Toruński w 1983 roku. Opowiedz tę historie.

R.D - To było naprawdę bardzo dawno ale wiąże się to z pewną śmieszną historią. Mało brakowało, a w tych zawodach w ogóle bym nie wystartował. Mieszkałem już wtedy na Śląsku i do Torunia wybraliśmy się całą ekipą. Już na samym początku były problemy z autobusem i wyjechaliśmy z opóźnieniem. Oczywiście na trasie autobus nawalił. Do Torunia zajechaliśmy nocą tylko po to by pobrać numery i udać się na nocleg do Chełmna gdzie odbywał się start.

Był czerwiec, a początek rywalizacji zaplanowano na godzinę 11. Pogoda była iście plażowa, lecz warunki były jednakowe dla wszystkich. Szosa kleiła się do butów. Na nogach miałem słynne biegówki "Krapkowice". Większość trasy prowadziłem samotnie. Czułem się rewelacyjnie i poszedłem mocno do przodu i na końcówce za to zapłaciłem. Na przedmieściach Torunia błagałem ludzi o odrobinę wody. Do stadionu jednak udało mi się dotrzeć jako pierwszemu. Pierwsze co zrobiłem na mecie to wylanie na siebie wiadra wody. Bardzo mile wspominam te zawody.



Rys.3 - MŚ Weteranów Lubliana


P.B - Trochę wspomnień z Torunia masz, bo również na Mistrzostwach Polski Weteranów zdobywałeś tutaj swoje tytuły Mistrza Polski.

R.D - Toruń zawsze mile wspominam. Tam chodziłem do szkoły, stawiałem pierwsze kroki na bieżni. Odnosiłem pierwsze małe sukcesy w eliminacjach do spartakiady ogólnopolskiej.

Wygrałem również wspomniany maraton i inne biegi uliczne. Potem jako już weteran startowałem dalej na bieżni ale już na tartanie. Jak byłem dzieciakiem to stadion był żużlowy. Oczywiście tu zdobywałem swoje mistrzostwa polski na 800m i 1500m.

P.B - W roku 1983 wygrywałeś również I edycje biegu Chomiczówki w Warszawie.

R.D - Chomiczówka to jeden z wielu wygranych biegów ulicznych. Powiem Ci szczerze, że przypomniałeś mi go. Tak mile go wspominam. Pamiętam, że wtedy było straszna chlapa i mokry śnieg. Trasa była bardzo ciężka.
Wtedy w kobietach wygrała moja koleżanka Zosia Turosz, z którą razem jeździmy i startujemy. Rok 1983 był dla mnie bardzo udany.

P.B - Tyle lat biegania to na pewno musiały dręczyć Cię kontuzję.

R.D - No niestety kontuzji nie da uniknąć, a tym bardziej jak się biega na bieżni. Dodatkowo dochodzi wiek. Mimo, że zdarzały się to nie były one zbyt poważne. Dbam o rozgrzewkę przed treningiem jak i o ćwiczenia ogólnorozwojowe.
Jeżeli bym biegi traktował w formie relaksu to o kontuzje raczej było by ciężko. Jak już są przygotowania poważniejsze i starty na imprezach mistrzowskich to niestety tu trzeba liczyć się z kontuzjami. Wszystko jest na pograniczu możliwości organizmu, a nie każdy lubi się tak maltretować.

P.B - Mieszkasz obecnie w Leżajsku, czy władze tego miasta doceniają Twoje sukcesy?

R.D - Tak mieszkam i pracuje w Leżajsku. Mogę powiedzieć, że nadal trenuje i odnoszę sukcesy dlatego, że nie tylko władze miasta doceniają to co robię ale i pomagają mi w różny sposób.

Tu muszę wymienić swój zakład, w którym pracuję, a jego nazwę zawodnicy znają z koszulki i loga na koszulce wszyscy biegacze a jest nim firma – POLTINO. Oczywiście pomaga mi również moja Gmina Nowa Sarzyna oraz Powiat Leżajski.
Serdecznie dziękuje za docenienie mojego wysiłku. Cieszę się, że w taki sposób mogę reprezentować i reklamować osoby mnie wspierające, bo w mogę się im odwzajemnić za okazaną pomoc.

P.B - Jesteś również członkiem Teamu Lewandowskiego – najlepszego obecnie polskiego biegacza. Jak zaczęła się Wasza współpraca?

R.D - Był moment, że byłem bez trenera i polecono mi spróbować poprosić o prowadzenie w treningu Tomasza Lewandowskiego, brata Marcina. Przyjął mnie chętnie i muszę powiedzieć, że bardzo dużo skorzystałem z jego fachowości.
Odniosłem dużo sukcesów pod jego opieką. Jest to trener młodej generacji. W jego treningu jest dużo innowacji. Na pewno nieraz jeszcze o nim usłyszymy.
W Teamie jest wspaniała atmosfera. Poznałem tam m.in. Marcina Lewandowskiego i tam nie czułem żadnej wyższości, czy temu podobnych rzeczy.



Rys.4 - Igrzyska Olimpijskie Weteranów - Sydney


P.B - Jak wygląda sport weteranów w Polsce?

R.D - Sport weterański w Polsce stoi na wysokim poziomie. Nie jeden zawodnik startując w zawodach weterańskich się o tym przekonał. Świadczą o tym również występy naszych weteranów na imprezach zagranicznych o randze Europejskiej jak i Światowej.

Istnieje również Polski Związek Weteranów Lekkiej Atletyki, który swoją siedzibę ma w Toruniu. My weterani nie mamy jednak tak łatwo jak np. juniorzy czy seniorzy.

Jesteśmy raczej zdani na samych siebie. Wszystkie sprawy związane z wyjazdami i startami załatwiamy sami, a sprawy finansowe na ten cel, to jak wspominałem wcześniej, zdobywamy dzięki życzliwości i pomocy zakładów pracy i władz lokalnych. Droga weterańska nie jest taka łatwa i piękna jak to widać w mediach ale jak się to lubi i ma się trochę zaparcia w sobie to można się w to się bawić.

P.B - Jak wyglądają Twoje rekordy życiowe?

R.D - hmmm raczej takich rekordów oszałamiających nie mam. Na 800 m miałem 1:54s. Na 1500 m - 3:54, 5000 m - 14:40, 15km - 45min. Wtedy nie było półmaratonów, a biegało się na 20km, a mój czas wynosił 1:02. Na 25km - 1:23, w maratonie miałem 2:27, a na 100km 7:13.

Teraz w kategorii M-50 na hali:
800 m - 2:11
1000 m - 2:49
1500 m - 4:26

Na stadionie:
800 m - 2:07
1500 m - 4:21

To tak ogólnie co zapamiętałem.

P.B - Jakie są Twoje najbliższe plany startowe?

R.D - Na zakończenie sezonu wystartuje w biegu w Świdnicy. W listopadzie mam zaplanowane roztrenowanie i w grudniu już zaczynam przygotowania do nowego sezonu, który rozpoczynam startem w biegu Sylwestrowym w Nałęczowie, który jest pięknym kameralnym biegiem rozpoczynającym się o godzinie - 23:45. Miło się biega przy blasku sztucznych ogni.

Główne starty na 2011 rok to Mistrzostwa Polski Weteranów na Hali w Spale, potem Halowe Mistrzostwa Europy w Gent – Belgia. Następnie na stadionie Mistrzostwa Polski Weteranów w lekkiej atletyki. W planach jest również start w Mistrzostwach Świata w LA Sacramento – USA i Igrzyskach Europejskich w Lugiano – Italia. Oczywiście w ramach przygotowań nie rezygnuje z biegów ulicznych i przełajów.



Rys.5 - MŚ w LA, Clermont


P.B - Czujesz się spełnionym zawodnikiem?

R.D - Powiem Ci, że jeszcze się spełniam i to nie jest jeszcze moje ostatnie słowo. Trenując i startując w zawodach odczuwam nadal przyjemność oraz ciągle poznaje ciekawych kolegów i koleżanki. Zwiedzam również różne strony świata. Sam Piotrek wiesz jak to jest. Są wyrzeczenia, nieraz są chwilowe załamania ale i są chwile dla których warto to kontynuować.

P.B - Mimo, że biegasz teraz głównie na bieżni czasem można zauważyć Cię podczas startów w biegach ulicznych. Masz jakiś swój ulubiony bieg?

R.D - Tak, biegam głównie bieżnie, i to jak wiesz biegi średnie ale w ramach przygotowań startuje na ulicy. Na wiosnę po Mistrzostwach Polski w Spale gdzie startowałem na 1000 m, pojechałem na półmaraton do Warszawy czyli jak widzisz niezły rozrzut dystansu.

Nie mam ulubionego biegu, bo każdy z nich traktuje jednakowo. Z organizacją bywa różnie ale przecież jadę na zawody by pobiegać i wierze w to, że organizator zawsze chce jak najlepiej. Bardzo dużo jest imprez biegowych gdzie chce się wracać.

P.B - Moglibyśmy rozmawiać godzinami, jednak musimy ten wywiad jakoś zakończyć :]

R.D - Naprawdę to nie da się tak w kilku słowach wszystkiego opowiedzieć. Cieszę się, że mogę jeszcze biegać i cieszyć się zdrowiem - może te bieganie ma na to jakiś wpływ. Pozdrawiam wszystkich biegających i do zobaczenia na najbliższym starcie.

P.B - W takim razie wszystkiego dobrego.



Komentarze czytelników - 11podyskutuj o tym 
 

Kempes

Autor: Kempes, 2010-10-20, 13:23 napisał/-a:
Mój tata też pod koniec lat 70-tych trenował w LOKu sporty obronne :)

 

henry

Autor: henry, 2010-10-20, 13:36 napisał/-a:
Kiedyś gdy Rysiu mieszkał jeszcze na Śląsku to spotykaliśmy się często na różnych biegach. Od kiedy przeniósł się w Rzesowskie to już go chyba nie widziałem. Gratulują bogatej kariery.

 

Marysieńka

Autor: Marysieńka, 2010-10-20, 14:49 napisał/-a:
A ja Ryśka spotkałam w czerwcu...
Ja byłam w sanatorium, po operacji Achillesa a On przygotowywał się do Mistrzostw Świata Weteranów...:))

 

zorza

Autor: zorza, 2010-10-20, 19:33 napisał/-a:
Rysiek, jak zawsze skromny. Kiedy się poznaliśmy mówił że "trochę biega". Całe szczęście że nie wiedziałam wtedy jak to Jego "trochę" wygląda i postanowiłam też spróbować. Gdyby nie Rysiu, nigdy nie przyszło by mi to nawet do głowy.
Bieganie, choć całkiem amatorskie, zupełnie odmieniło moje życie. Teraz mam co takiego "tylko dla siebie"
Dziękuję Ryśku !

 

Artek

Autor: Artek, 2010-10-20, 21:06 napisał/-a:
poznałem Ryszarda w lutym 2009, wystartował wtedy w III etapie I Zimowego Maratonu Na Raty, z tego co pamiętam podróżował wtedy przez Oławę i wysiadł pobiegać

pozdrowienia Ryszard

 

miriano

Autor: miriano, 2010-10-21, 10:58 napisał/-a:
Rysiu pozdrawiam Cię gratuluję sukcesów i do zobaczenia na MP w Spale

 

Kamus

Autor: Kamus, 2010-10-21, 20:40 napisał/-a:
Wszak to była sensacja ! Wygrać pierwszy Maraton Chełmno-Toruń. Staliśmy w pierwszym rzędzie na starcie w Brzozowie, ja z nr. 17-tym.
Na tyle wtedy było mnie stać. Potem ból, ból.. i ból. Jak się ma moje 4:37 do czasu zwycięzcy?
Ryszardzie może spotkamy się na toruńskim w 2013-tym ?
Jestem pełen podziwu i GRATULUJĘ WSZYSTKIEGO

Pozdrawiam

 

ogi

Autor: ogi, 2010-10-21, 21:00 napisał/-a:
Fajne zdjęcie .
Mirek , być może Rysiek pojawi się w sobotę w Tucholi :)

 

miriano

Autor: miriano, 2010-10-24, 00:05 napisał/-a:
Rysiu miło było Cię spotkać

 

evaci57

Autor: evaci57, 2010-10-24, 13:35 napisał/-a:
Mirku
cieszę sie że zaliczyłem tak piękną imprezkę ,jaką był ten bieg,juz nie bedę wiecej chwalić bo to juz inni zrobili
no i znów poznałem dalszych w spaniałych biegaczy :-)
trasa piekna ,ale teostatnie kilometry pod górke i ten wiatr
sam Alfred Chitchcock by tak nie wymyślił :-)

 



















 Ostatnio zalogowani
INVEST
11:28
biegacz54
11:13
kmajna
11:09
AdamP
11:09
Henryk W.
11:04
pumka
10:50
Raffaello conti
10:45
uro69
10:26
maratonczyk
10:25
VaderSWDN
10:10
Bartu¶
09:55
alan_pinkerton
09:37
marekcross
09:25
platat
08:51
42.195
08:14
GriszaW70
08:13
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |