Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

benek
Piotr Bętkowski
Rumia
CITY TRAIL Team
MaratonyPolskie.PL TEAM

Ostatnio zalogowany
2024-11-15,12:04
Przeczytano: 481/140629 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/9

Twoja ocena:brak


Moja historia z Buenos Aires :)
Autor: Piotr Bętkowski
Data : 2010-09-20

Prawdziwy miłośnik biegania swoje podróże rozpoczyna od sprawdzenia czy w miejscowości, do której podąża nie przygotowują się do organizacji, jakiego interesującego biegu. W moim przypadku stało się to już pewnym nałogiem. Pod koniec sierpnia trafił mi się miesięczny wypad do stolicy Argentyny – Buenos Aires. Szybki rekonesans wśród znajomych i już wiem, że dzień po przylocie miał się tu odbyć największy w Argentynie Półmaraton. Wśród osób, które wspólnie ze mną podążać miały do Ameryki Południowej zalazł się m.in. Marcin Urbaś i Paweł Januszewski, który ochoczo przystał na propozycje startu w argentyńskim półmaratonie. Tak na marginesie zapowiedz startu Mistrza Europy na 400m ppł z Budapesztu pozwoliła na wyjątkowe potraktowanie nas przez Organizatora i przyznanie dla naszej 3 osobowej polskiej reprezentacji pakietu startowego, niestety Marcin nie biega tak długich dystansów i jego miejsce zajął Tomek Puzon międzynarodowy mistrz USA w karate.

Po kilkunastu godzinach podróży meldujemy się w końcu 11 września, w kraju kojarzonym z upałami, ładną pogodą, gorącymi kobietami krwistymi stekami jak i wszechobecnymi fanami piłki nożnej na czele z Diego Maradoną, który przywitał nas... końcem zimy.





Po zameldowaniu się w hotelu szybko ruszyliśmy na biegowe zwiedzanie miasta. Zameldowanie w samym centrum Buenos Aires znacznie ułatwiło nam dostęp do biura zawodów gdzie udaliśmy się wieczorową porą.

Na miejscu w biurze zawodów okazało się, że jest tak dużo decyzyjnych osób, że na początku naszej wizyty (w noc przed startem) byliśmy przekonani, że jednak nie uda nam się wystartować w tym biegu. Po kilku minutach mogliśmy cieszyć się już pakietami startowymi.

Do pełni szczęścia pozostało stawić się tylko o 7:45 na starcie. Tutaj zaczęły się jednak schody. Ponieważ był to pierwszy wieczór naszego pobytu w Argentynie - szef naszej ekipy zaprosił całą naszą 25 osobową ekipę na uroczystą kolacje, a tam oczywiście wielkie steki, czyli przysmak Argentyny. Był wyśmienity, jednak nie muszę tłumaczyć, że zbyt zdrowe to nie było, jednak mieliśmy wybór – nie jeść nic lub zjeść steka :] W hotelu okazało się, że w pakietach startowych nie ma agrafek. Mieliście kiedyś numer startowy przypięty na zszywacz? My tak :]





Wstajemy o godzinie 5:30. Na dworze jeszcze zupełnie ciemno i zimno, w dodatku okazuje się, że śniadania dla nas nie ma, gdyż jest zbyt wcześnie. Hotel serwuje swoje przysmaki od godziny 8:00. Złapanie taxi rano również graniczy z cudem, gdyż rozrywkowy naród w tym czasie kończy imprezować i wraca do domów. Ulice zalane są rozbawioną młodzieżą. Po wielu próbach udało nam się dojechać, jak nam się wydawało, w okolice startu. Dokładnie było do niego jeszcze 4 km. Była godzina 7:25. Czas skurczył nam się tak bardzo, że każda minuta ważyła na tym czy zdążymy na start. Na rozgrzewkę nie było już czasu. W tłumie również nieco się pogubiliśmy, więc po chwili zorientowałem się, że jestem sam. Dochodziła godzina „0” czyli 7:45. Spiker zdzierał gardło. W strefie startu, mimo 10 tyś ludzi zgłoszonych do biegu, nie było tłoku. Dawało się odczuć za to atmosferę luzu. Luzu totalnego. Ludzi na pytanie o godzinę startu odpowiadali, że nie mają pojęcia.





Po zrzuceniu ubrań pod pobliskim drzewem (na szatanie nie było czasu) udałem się biegiem na start. Niestety spóźniłem się ok. 2 minut, co spowodowało przymus przeciskania się do przodu. Ku mojemu zdziwieniu duża ilość biegaczy biegła w przeciwną stronę do kierunku biegu. Mieli przypięte numery startowe i biegli na start by chip odnotował ich start. Nie było zbytniego pośpiechu. Ulice w Buenos Aires mają przynajmniej 5 pasów ruchu w jedną stronę. Biegnąc po nich, daje to niesamowite wrażenie. Wśród startujących przeważają mieszkańcy
Argentyny. Jednak biegło również wielu Brazylijczyków. Z europejczyków widziałem tylko jednego Hiszpana. Wyglądamy, zatem nieco egzotycznie.

Organizacja na najwyższym poziomie. Co ok. 4 km punkty odżywcze i zespoły muzyczne z sobowtórem M. Jacksona na czele. Trasa biegu poprowadzona była jedną pętlą. Na ok. 10 km pewien mężczyzna woła do mnie „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy...”. Dalej „Mój ojciec Polak, prędzej, prędzej”. Z powodu szoku, nie jestem w stanie nic odpowiedzieć. Mimo dużej starty ze startu szybko nadrabiam zaległości. Mobilizują mnie kibice zgromadzeni wzdłuż trasy. Na 17 km widzę ekipę telewizyjną oraz znajomych z flagą Polski. To daje totalnego kopa, więc przyspieszam jeszcze bardziej. Na mecie melduje się z czasem 1:18:05, który bardzo mnie zadowala. Doliczają mi dodatkowo 1:55 spóźnienia do czasu brutto i wychodzi równe - 1:20:00.





Udaje się biegiem wzdłuż trasy na 17 km by dopingować Tomka i Pawła, biegnących razem. Biegniemy wspólnie w kierunku mety. Ich historia była zupełnie inna.

Linie startu minęli dopiero po 15 minutach od wystrzału startera. W błąd wprowadziła ich atmosfera „siesty” wokół startu. Ludzie stali sobie, rozmawiali, rozgrzewali się, mimo, że start nastąpił 15 minut wcześniej. Nie wyobrażalny luz. Zresztą wszystko tutaj jest „maniana”.





Na metę dobiegli po 2:15:23 na zupełnym luzie, pokonując trasę zwiedzając przy okazji Buenos Aires. Oczywiście doliczono im te 15 minut spóźnienia, co mocno zaważyło na spadku w klasyfikacji generalnej. Ciężko powiedzieć czy ktokolwiek z naszych rodaków wystartował w tych zawodach, gdyż wyniki nie obejmują narodowości.

Podsumowując. Udało nam się wystartować w zawodach na innym kontynencie, co jest zupełnie nieporównywalnym przeżyciem niż bieganie w Polsce. Tomasz Puzon zadebiutował w półmaratonie i odgraża się, że teraz czas na maraton w Chicago, gdzie mieszka na stałe. Paweł Januszewski, ambasador biegania, zalicza kolejny półmaraton w swojej bogatej karierze biegowej. Dla mnie na pocieszenie pozostało 5 miejsce w kategorii wiekowej.

Przed nami jest blisko 3 tygodnie pobytu w Argentynie. Już znaleźliśmy kolejne zawody i udało nam się namówić kilka osób z naszej ekipy na wspólny start. Mam nadzieje że czas pozwoli i zaliczymy kolejną biegową przygodę na amerykańskiej ziemi.



Komentarze czytelników - 10podyskutuj o tym 
 

mamusiajakubaijasia

Autor: mamusiajakubaijasia, 2010-09-20, 18:10 napisał/-a:



Fajny klimacik, do kroćset :))

 

Kamus

Autor: Kamus, 2010-09-20, 21:49 napisał/-a:
Pomyśleć, że to jak Ciebie powoli wciągałem w bieganie (niechcący), na chodniku vis a` vis Rubinkowa :)
No a teraz Ty ambasador polskiego biegania.
Pozdrawiam

 

biegOcz

Autor: biegOcz, 2010-09-20, 21:54 napisał/-a:
Ty to Benek masz farta. Pewnie pojechałeś tam razem z tą ekipą TVN która była na Katorżniku ??
Fajna przygoda!

 

Kala

Autor: Kamilka, 2010-09-20, 23:21 napisał/-a:
Benek, nie chwal się tak :P

 

Admin

Autor: Admin, 2010-09-21, 07:53 napisał/-a:
A no to ja teraz w końcu rozumiem, czemu do pracy nie przychodzisz! Nie ciesz sie tak, wracaj natychmiast, robota czeka :-)

 

Mongetout

Autor: Mongetout, 2010-09-22, 07:48 napisał/-a:
Serdecznie witam panie dziennikarzu
Zanim opowiem panu o swych planach
Na imię mam Gladys del Carmen
La Torullo Gladys Semiramis

Chcę jeszcze raz pojechać do Europy
Lub jeszcze dalej do Buenos Aires
Więcej się można nauczyć podróżując
Podróżować, podróżować jest bosko

 

Henryk W.

Autor: Henryk W., 2010-09-22, 07:59 napisał/-a:
No nie, to on nie uzgodnił z pracodawcą? Skandal, chyba jaką flaszką z importu się będzie usprawiedliwiał.

 

Admin

Autor: Admin, 2010-09-22, 10:02 napisał/-a:
Młodziez ma obecnie inne podejście do pracy niż kiedyś. Uważają, że świat jest mały i da się elektronicznie pracować choćby z drugiego końca świata :-)

 

Lisek

Autor: Lisek, 2010-09-22, 12:16 napisał/-a:
Przez te Twoje ciągłe wyjazdy nie będziesz sklasyfikowany w Top Crossie! ;-)

 

benek

Autor: benek, 2010-10-06, 19:47 napisał/-a:
Zgodnie z zapowiedzami wystartowalismy w kolejnych zawodach tym razem organizowanych przez miejscowy Uniwersytet Palermo w Buenos Aires.

3 pazdziernika odbywal sie tam bieg na 10 km plus bieg familijny na 4 km. podobno wystartowało razem 5 tys ludzi.

Co ciekawe start i meta byly dokladnie w tym samym miejscu co półmaratonu :]

W biegu na 10 km zająłem chyba dobre 7 miejsce :] Paweł i dwójka naszych wspolnych znajomych - Monika i Łukasz biegli na dystansie 4 km na ktorynm nie byla prowadzona klasyfikacja generalna.

 



















 Ostatnio zalogowani
Piotr Fitek
02:04
BuDeX
00:12
kos 88
23:49
mariuszkurlej1968@gmail.c
23:22
fit_ania
23:21
¦wistak
22:54
Robak
22:37
szalas
22:34
staszek63
22:06
uro69
22:01
edgar24
22:00
elglummo
21:57
marekcross
21:36
Beata72
21:26
jacek50
21:01
JW3463
20:50
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |