Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

dario_7
Dariusz Duda
Zielona Góra

Ostatnio zalogowany
---
Przeczytano: 414/178873 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/3

Twoja ocena:brak


Kultowy Lębork Maraton
Autor: Dariusz Duda
Data : 2010-07-05

Są maratony, do których się wraca bardziej lub mniej chętnie, ale są też i te "kultowe". Do takich z pewnością zaliczyć mogę w naszym kraju Poznań, Dębno i Lębork. W niedzielę 20 czerwca miałem kolejny raz przyjemność gościć w tym najtrudniejszym, ale i z najpiękniejszą trasą – Lęborku.

Ta kameralna impreza biegowa, bo startuje w niej zwykle ok. 200 zawodników, ma niepowtarzalny klimat i to "coś", co nie pozwala o niej zapomnieć i wciąż kusi, by znów tu powrócić. I powracam. Mimo dalekiej drogi, jaką trzeba pokonać, by dotrzeć tam z Zielonej Góry wracam chętnie :) A droga tym razem była jeszcze dłuższa, ale o tym za chwilę.



Jakimś cudem udało się nam pojechać w tym samym składzie co przed rokiem - Marysieńka, Tomuś (tym razem z córką Wiktorią) i ja. Tomusia to musiałem trochę "do muru przycisnąć", bo miał jakieś opory ;) W końcu udało mi się go przekonać, że wystartuje sobie w Gdyni w Biegu Świętojańskim w sobotę. Marysia, ze względu na niedawną operację Achillesa, niestety w tym roku nie mogła pobiec, ale zgodziła się pojechać nam pokibicować – Tomkowi w Gdyni, a mi w Lęborku... Myślę jednak, że bardziej ciągnęło ją do Lęborka, gdzie kilka razy startowała i wygrywała, a że odbywają się tam również Mistrzostwa Polski Weteranów w maratonie była okazja do spotkania dawnych, dobrych znajomych ;)

Nie wiem, jakoś tak czułem "pismo nosem", że Tomek da się jednak skusić na maraton ;) Chyba jakiś diabełek się we mnie obudził, bo wciąż go podpuszczałem. Biegaliśmy ostatnio razem na treningach i wiedziałem, że da radę, choć on twierdził inaczej. Nawet coś tam o bolącym barku przebąkiwał, a jak nakleiłem mu plaster, to znowu, że w głowie mu się kręci... W Bytowie tuż przed skrzyżowaniem, gdzie mieliśmy zjechać z drogi nr 20 na 212 zadzwonił czyjś telefon, przez co się nieco rozkojarzyłem i nie dostrzegłem w którą stronę skręcić. Tomuś stwierdził, że widział 212 w prawo i tak pojechaliśmy... Faktycznie, zaraz za zakrętem była tabliczka 212, więc spoko...




Z Bytowa pozostało już tylko 55 km do Lęborka. Nie wiedzieć czemu jednak, jechaliśmy i jechaliśmy, a żadnej tablicy na Lębork nie było. No i jeszcze "krycha" (jak mówimy na nawigację), co chwilę wołała "skręć w lewo", "skręć w lewo"... Jak w lewo!?... Tomek ustawił ją na Gdynię, więc początkowo myślałem, że próbuje nas jakimiś skrótami tam zaprowadzić. Ale przecież na Gdynię powinno być w prawo! Hmmm... No i kilometrów jakoś przybywało, zamiast ubywać... Cholerka, od 7-mej rana za kierownicą, dochodziła 14-ta i moje myślenie jakieś leżakowanie sobie zrobiło. Zanim skojarzyłem, byliśmy już 50 km od Bytowa... w przeciwnym kierunku niż trzeba!!! :(((

Z półtoragodzinną nawiązką i dodatkowymi 100-ma kilometrami dotarliśmy w końcu do kresu podróży ;) Od razu podjechaliśmy pod biuro zawodów. Wchodzimy i co widzę? Tomuś bez mrugnięcia bierze i wypełnia kartę zgłoszenia na maraton!!! :))) Yes, yes, yes!!! Udało się!!! :))) Udało mi się coś jeszcze - zapytałem, czy mogę dostać taki sam numer startowy jak w zeszłym roku i dostałem!!! Nr 69 :)))




Jak przed rokiem, zakwaterowaliśmy się w pobliskim internacie ośrodka szkolno-wychowawczego. Dowiedzieliśmy się przy okazji, że na parterze jest lokal wyborczy, gdzie będziemy mogli rano oddać swój głos na Prezydenta RP. Zrobiliśmy jeszcze małe zakupy w Biedronce, potem spacerek, przymiarki stroju startowego (to ja :P), drink na sen i lulu...

Pierwsi maratończycy zaczęli się "szwędać" po korytarzu już o 4:25. Wtedy właśnie się obudziłem. Za oknem błękitne niebo i jak przed rokiem - żaden listek na drzewie nie drgnie. Czyli zero wiatru ;) Ale dało się odczuć, że jest chłodno... Jak to będzie?... Czy dam radę?... Jakieś dziwne myśli i pytania zaczęły mi w "łebie" wiercić... No i po spanku... ;) Czas na sranko... :P Czyli normalne przedmaratońskie poranne przebieżki na trasie pokój – kibel... kibel - pokój... Tym razem, na szczęście, aż tak mi się nie chciało "srana" biegać :)))

Zauważyłem, że w dzień startu to ten czas popiernicza jak szalony. Bo i szalone to chwile, kiedy wszyscy wokół z obłędem w oku szykują się na bieg. Bułeczki z miodkiem, plasterki na "cycki", wazelinka tu i ówdzie ;) Ech, jakiż to cudowny rytuał... A ciśnienie rośnie... A nam ciągle mało. No to jeszcze je podnosimy ładującym tańcem przy ostrej techno-muzie Scootera! A co!!! :))) Dużo śmiechu i dobrej zabawy to podstawa, by nie myśleć o tym, co za chwilę czekać nas będzie na trasie.




Pomimo chłodnej nocy i wczesnych jeszcze godzin, słoneczko mocno przygrzewało i momentami wydawało się, że zapowiada się bardzo upalny dzień. Choć wcześniejsze prognozy tego nie przewidywały. Małe truchtanko z Tomusiem na rozgrzewkę i zbiórka na starcie honorowym o 8:45. Ze względu na Mistrzostwa Polski Weteranów w Maratonie odsłuchaliśmy najpierw hymnu państwowego. I to dwa razy - najpierw z nagrania, a chwilę później "na żywo" zagranego przez orkiestrę ;) A następnie przemaszerowaliśmy na start ostry. I wtedy właśnie sobie przypomniałem o garminku, że nie włączyłem wyszukiwania satelitów... Ajć!!! 5 minut do startu, a satelitów niet... 4, 3, 2 minuty – dalej nic... Ciśnienie podskoczyło mi, że czapeczka mało nie odfrunęła... W końcu minuta do startu i... jest!!! Uffff... :)

Ruszyliśmy bardzo spokojnie. Z pełnym rogalem na buźce :) Wśród braw i okrzyków ustawionych po obu stronach ulicy licznych kibiców. Byłem wyjątkowo spokojny. Na ręku nowiuśki garminek, który miał zadbać o prawidłowe odliczanie kilometrów i "zającować" niejako na trasie pokazując tempo. Ostatnie treningi bazowałem na tempie średnim dla całego przebiegniętego dystansu, a nie tylko z ostatniego kilometra i tak też sobie ustawiłem wyświetlanie. W ten sposób wiedziałem na co mogę liczyć na mecie ;)




Niestety, jak to czasem bywa, skomplikowane urządzenia potrafią spłatać psikusa. No i garminek mi się "zbiesił". Na pierwszych kilometrach pokazywał mi tempo 9 min/km!!! No tak to my maratonu nie przebiegniemy w limicie! Potem z każdym kolejnym odcinkiem to tempo garmińskie trochę rosło, ale generalnie były to wskazania do d... Całe szczęście poszczególne kilometry odmierzał prawidłowo i pikał jak trza, jak również czas od startu pokazywał prawidłowo. To dało mi szansę przeliczania tempa średniego na "piechotę" ;)

Do 20 km włącznie trzymałem się tempa 4:30 min/km. Baaardzo mnie to cieszyło, bo biegło się znakomicie :) Zresztą podobnie jak w zeszłym roku, ta pierwsza połówka wydawała się być lekuchna i radosna. Były siły na podziwianie widoków i przybijanie "piątek" małym kibicom ;) Na półmetku zgodnie z planem 1h 35 min. Rewelacja! Mam dzisiaj dobry dzień! :) Ale choć ten 21 km dał już nieźle popalić długim i mocnym podbiegiem, to jednak “rozkosze” dla tygryska były wciąż jeszcze przede mną.

Wspomniane “rozkosze” to ok. 10 km podbiegów i zbiegów od ok. 24 km zaczynając. Biegnie się już na dość sporym zmęczeniu. Pod górkę pogłębia się oddech i maleje kadencja, a z górki na odwrót ;) I tak co chwila na zmianę... A pić się chce!!! Dobrze, że punkty odżywiania są rozstawione dokładnie co 5 km, a kilkaset metrów za nimi punkty odświeżania z gąbkami. Zdarzają się też wystawione w wioskach przez mieszkańców miski z wodą. Naprawdę bardzo lubię takich kibiców. Oni wiedzą co to znaczy biec w pełnym słońcu. Ja gąbkę wciąż trzymam w ręce. Jak już wycisnę wszystko, to na kolejnym punkcie oddaję suchą i biorę mokrą. W końcu to ekologiczny maraton, nie wypada śmiecić na trasie ;)




Na 32 km dopada mnie kolka. I to taka żołądkowa. Cholera. Zupełnie gubię oddech. Mocno zwalniam. No to po bieganku, przelatuje mi czarna myśl po głowie. Czuję jak ktoś mnie dogania i po chwili wyprzedza. Trochę mnie to dołuje, ale nie poddaję się. Nie wiedzieć skąd dostaję jakiegoś przypływu pozytywnego myślenia i siły wracają, a kolka z każdą chwilą jakby ustępuje. W końcu rozstałem się z nią po ok. 10 minutach. Ale nieźle mnie wytarmosiła. Wredota! :/

Ostatnie 8 km to już niby z górki, a potem po niemal płaskim. Jednak organizm jest już tak “wypstrykany”, że jest to już bardziej męczenie butów, niż radosne bieganie ;) Na szczęście im bliżej mety tym więcej kibiców i głośniejszy doping. A to pomaga. Człowiek stara się trzymać pionu, a i uśmiech na twarzy wskazany :)) Najbardziej w pamięci pozostają takie momenty, kiedy dobiegając do zakrętu widzi się małych smyków przekazujących jeden do drugiego na cały głos numer nadbiegającego zawodnika, a za zakrętem czeka niespodzianka w postaci głośnej muzyki i głosu spikera, który pozdrawia maratończyka z imienia i nazwiska, podając przy tym z jakiego miasta pochodzi. A mi i Tomusiowi dodatkowo krzyczano “Brawo Falubaz!!!” :)) Było tak w Redkowicach i Nowej Wsi Lęborskiej – gorąco pozdrawiam tamtejszych wspaniałych kibiców! :D




W końcu wbiegam do Lęborka. Ostatnie kilometry biegnę już na “skrzydełkach”. Widzę jak cierpią co niektórzy moi rywale i na końcówce poddają się, przechodząc na chwilę do marszu. Wiem jak bardzo są zmęczeni. Doskonale to wiem. Też jestem. Ale jakoś udaje mi się jeszcze wykrzesać resztki energii. Wciąż myślę pozytywnie. Już widzę ostatni zakręt. Ostatnia prosta. Teraz już nie tylko widzę metę, ale i ją doskonale słyszę. “Dawaj Darek, dawaj!!! Już ostatnie metry!!! Dawaj!!! Dasz radę!!! Złamiesz 3:14!!! Dawaj!!!” Rety, to nie był krzyk. To był wrzask!!! Chyba biegłem nie dotykając stopami asfaltu :))) A gębusia cieszyła mi się jakbym miał co wygrać ;) Przed oczami widziałem zegar odliczający sekundy. Ostatnie dwie, trzy sekundy przeszły jakby w zwolnionym tempie. Napierałem co sił... 3:13:58, 3:13:59... Byłem pewien, że przebiegłem linię mety w chwili pojawiania się na zegarze 3:14:00... W wynikach ujrzałem 2 sekundy gorzej.. Ech... ;)

Dobiegłem na metę 32. Marysia powiedziała mi, że Tomuś przybiegł 10 minut przede mną i był 23, a teraz poszedł na masaż. O tak!... Masaż to bardzo dobry pomysł :))) Po wymasowaniu nóżek dotarły do nas pierwsze wyniki i... Tomuś pierwszy w kategorii!!! A do tego 21 w klasyfikacji mężczyzn (nagradzano 25 pierwszych zawodników). Tak więc zaliczył dwa pudła!!! A tak się wzbraniał! Ale on tak zawsze robi ;) W zeszłym roku, w Lęborku właśnie zdołaliśmy go z Marysią przekonać do debiutu maratońskiego we Wrocławiu i co?... Nie dość, że pobiegł w 3:01:30, to jeszcze zgarnął nagrodę główną – Forda Fiestę! :)

Wiele osób biega maratony w jakiejś intencji lub dla kogoś. Ja zwykle tak nie mam i nie zastanawiam się nad tym. Dla mnie sam maraton jest tym czymś i dla niego samego go biegnę. Wyjątkiem był mój pierwszy maraton w Poznaniu w 2008 r. Biegłem go z myślą o Marku Ragusie, z którym zamieniłem kilka słów zaraz po jego ostatnim biegu w pamiętnym Moryniu, kiedy to zauroczył mnie opowieściami o bieganiu maratonów i przekonał, że nie ma się czego bać.

Ten ostatni maraton, przebiegnięty z radością i bez “ściany”, równie wyjątkowy dla mnie, co pierwszy, pragnę zadedykować Marysieńce :) Tak jak Marek przekonał mnie do przełamania lęku, tak Marysia pokazała mi co to znaczy prawdziwie zakochać się... zakochać się w maratonach :))) Dzięki Maryś!!! Jesteś prawdziwym diamentem!!!... Szalonym diamentem! :)



INFORMACJA POSIADA MULTI-FORUM
POROZMAWIAJ
Biegi / Biegi - maraton

XXIII Maraton Ekologiczny - Lębork, 22.06.2014

14
2014-06-24
Biegi / Biegi - maraton

2013 - XXII Maraton Ekologiczny

30
2013-06-27
Biegi / Biegi - maraton

2012 - XXI Maraton Ekologiczny

48
2012-07-08
Biegi / Biegi - maraton

2011 - XX Maraton Ekologiczny

17
2011-06-20
Biegi / Biegi - maraton

2010- XIX Maraton Ekologiczny

24
2010-07-06
Biegi / Biegi - maraton

2009 - XVIII Maraton Ekologiczny

17
2009-07-16
Biegi / Biegi - maraton

2008 - XVII Maraton Ekologiczny

13
2008-07-30
Biegi / Biegi - maraton

1999 - VIII Maraton Ekologiczny

1
2008-01-09
Biegi / Biegi - maraton

2007 - XVI Maraton Ekologiczny

34
2007-06-27
Biegi / Biegi - maraton

2006 - XV Maraton Ekologiczny

8
2006-06-20
Biegi / Biegi - maraton

2005 - XIV Maraton Ekologiczny

23
2005-10-27
Biegi / Biegi - maraton

2003 - XII Maraton Ekologiczny

31
2003-06-30
Biegi / Biegi - maraton

2002 - XI Maraton Ekologiczny

45
2002-07-03
Biegi / Biegi - maraton

2001 - X Maraton Ekologiczny

1
2001-06-19




















 Ostatnio zalogowani
Andrea
00:23
Jerzy Janow
23:46
Wojciech
23:37
Volter
23:25
VaderSWDN
23:25
Artur z Błonia
23:18
szakaluch
22:30
gibonaniol
22:28
timdor
22:08
malicha
22:06
Namor 13
21:42
Agusia151
21:08
uro69
20:51
Pablo_run
20:51
Pawel63
20:39
grzybq
20:34
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |