Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

suchy
Piotr Suchenia
Gdynia / Longyearbyen / Reda
runpassion.pl team

Ostatnio zalogowany
2024-09-10,12:22
Przeczytano: 490/81898 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/6

Twoja ocena:brak


Upalny Göteborgsvarvet halfmarathon
Autor: Piotr Suchania
Data : 2010-05-25

Czytając ubiegłoroczną relacje z Goteborgu, Tomka Drapelli postanowiłem wystartować w Szwecji, szczególnie, że ostatni raz ścigałem się w Skandynawii kilkanaście lat temu, za czasów mojej przygody z orienteeringiem. Zgłosiliśmy się z Iwoną w okolicy października, a kilka dni po nas zapisali się również Leno i Sylwek.

Start ten miał być docelowym biegiem na wiosnę, szczególnie w sytuacji, gdy odwołano Mistrzostwa Polski w Maratonie w Dębnie. Przygotowania szły jako tako, nie było zbyt wiele czasu, żeby wykonać solidną robotę, ale na swój standardowy wynik byłem przygotowany. Iwona po dwóch kontrolnych startach w Sztumie i Szpęgawsku uwierzyła w siebie i jedyne, co ją martwiło to fakt, że przydzielono ją do 17 grupy startowej. Sylwek z Leno startowali w 20 grupie a mi udało się wcisnąć do elity i stanąć na starcie z numerem 61 w jednym sektorze z najlepszymi biegaczami.



Do Szwecji wyruszyliśmy w czwartek o 21 promem „Stena Baltica” z Gdyni, podróż przebiegała bardzo spokojnie, morze było gładkie a większość wieczora spędziliśmy w jednej z restauracji przy zimnym browarku. Razem z nami płynęła również 12 osobowa grupa biegaczy na orientację, z którymi kiedyś dawno temu rywalizowałem a teraz nasze drogi lekko się rozeszły, oni zostali w lesie a ja wylądowałem na ulicy. W każdym razie było bardzo sympatycznie.

Na ląd zeszliśmy kilka minut po 8 rano następnego dnia a Szwecja przywitała nas deszczową, wietrzną i chłodna pogodą. Po odpaleniu silnika i wbiciu w nawigację danych udaliśmy się do Ahus na kawę, do Andrzeja Puciato, wyłącznego dystrybutora Vitargo na Polskę. Po kilku godzinach spędzonych na rozmowach oraz zwiedzeniu lokalnej miejscowości ruszyliśmy na północ w stronę Goteborgu. Przed sobą mieliśmy około 4 godziny drogi, która minęła bardzo szybko.



Tu można było doskonale zauważyć wielką różnicę między jakością dróg w Polsce i w Szwecji oraz w kulturze i charakterze jazdy. U nas, na autostradzie, każdy jechałby ile fabryka mocy, tam znaki i ograniczenia to świętość. Jak jest 50km/h to tyle się jedzie i ani kilometra więcej i dlatego wg danych Szwedzkiego Towarzystwa Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w wypadkach drogowych rocznie ginie około 580 osób.

Do Goteborgu dojechaliśmy kilka minut przed 17 i bez problemu odnaleźliśmy hotelik „Formule 1” przy Axel Adlers gata 2. Za 2 pokoje 2 osobowe ze śniadaniem zapłaciliśmy 1880 SEK, czyli około 770 zł. Uważam, że to bardzo korzystna cena, szczególnie że do biura zawodów oraz strefy start / meta mieliśmy około 10 minut jazdy autobusem. Na miejscu przywitał nas Michał, który wraz z żoną Danutą i córką Kristina opiekowali się nami przez cały wyjazd i to właśnie dzięki nim nasz pobyt w Goteborgu przebiegał bezstresowo i przez cały czas czuliśmy się, jak u siebie w domu. Muszę dodać, że Kristina zdobyła 3 medale na Igrzyskach paraolimpijskich oraz całe multum na imprezach rangi Mistrzostw Świata, Europy i Szwecji w pływaniu, tak że z tego miejsca należą się jej wielkie brawa i gratulacje.



Po rozpakowaniu bagaży udaliśmy się z Michałem do centrum zawodów i od razu poczuliśmy nadchodzący klimat wielkiego biegania. Co chwilę coś się działo. Dookoła kręciły się setki osób, wolontariusze wskazywali drogę i udzielali odpowiedzi na wszelkie pytania. Równocześnie trwały różne inne imprezy sportowe, min. Wyścigi Nordic Walking, wszyscy przygotowywali się na jutrzejsze święto biegowe.

Odbiór numerów startowych przebiegał bardzo sprawnie i szybko. Żadnych kolejek ani niepotrzebnych przestojów. Wszystko odbywało się w wielkiej hali sportowej, na kilkudziesięciu stanowiskach. System rozdawania pakietów, ulotek i innych gadżetów skonstruowany był bardzo pomysłowo. Wszystko przebiegało płynnie i falowo. Jedna grupa wolontariuszy rozdawała bidony, za kilkanaście metrów siatki, dalej ulotki, gazety i inne gadżety reklamowe, wszystko przebiegało w taki sposób, że nie było mowy o kolejkach czy korkach. Szybko i sprawnie. Po odebraniu pakietów startowych udaliśmy się na Expo do kolejnej wielkiej hali. Tu na wielu stanowiskach można było kupić sprzęt sportowy.



Oprócz doskonale znanych u nas marek, wystawiały się mniej znane w Polsce firmy min. Dobsom, Ecco, Craft czy wszechobecny Enervit. Wychodząc z targów zrobiliśmy kilka pamiątkowych fotek na stadionie, gdzie zlokalizowana będzie meta i udaliśmy się krótka samochodową wycieczkę po mieście, gdzie Michał pokazał nam kilka ciekawych miejsc, np. Keillers Park, wysokie skaliste wzgórze, z którego rozpościerał się piękny widok na całe miasto a wg legend z tego miejsca Vikingowie zrzucali w dół najsłabszych w swoich szeregach, kierując się hasłem „tylko silni przetrwają” i też z takim mottem ruszyliśmy do hotelu myśląc o czekającym nas jutrzejszym starciu z ponad 58 tysiącami innych biegaczy z całego świata.

W sobotę wstaliśmy po 7 rano i od razu zauważyliśmy, że będzie ciepło a nawet gorąco. To nie był dobry sygnał i prognostyk przed nadchodzącym biegiem. Cóż, nie ma lekko. Teraz najważniejsze to dobrze się nawodnić, żeby nie paść gdzieś po drodze z odwodnienia. O 11:30 ruszyliśmy z Michałem, Danką i Kristiną do centrum. Na przystanku, w autobusie, wszędzie byli biegacze. Po dojechaniu do centrum rozłożyliśmy się na trawce, w cieniu razem z tysiącami innych zawodników i rozpoczęliśmy oczekiwanie na godzinę zero.



Z minuty na minutę robiło się coraz cieplej i cieplej, słońce świeciło z narastająca siłą, sprawiając że plany na dobry wynik oddalały się coraz dalej. Na 45 minut przed startem ruszyłem się i zacząłem rozgrzewkę. W cieniu było jeszcze w miarę, ale jak wyszedłem na odkrytą przestrzeń, na ulicę i dopiero teraz do szło do mnie, że w słońcu jest przynajmniej 25 stopni albo i więcej (wg. oficjalnych danych w cieniu było 26 stopni). Po delikatnej rozgrzewce, 2km rozbiegania i kilkunastu minutach rozciągania ustawiłem się na linii startu, wraz z zawodnikami elity.

13:30 ruszyliśmy niesieni dopingiem setek, tysięcy kibiców ustawionych wzdłuż trasy. Trasa wiodła początkowo przez park, następnie ulicami miasta. Było na samym początku sporo pod górę i wiedziałem, że będzie ciężko. Na 5km wbiegliśmy na most, z którego rozpościerał się piękny widok. Kolejne kilometry przebiegały wzdłuż kanału, między budynkami, z których dopingowali nas licznie zgromadzeni kibice. Co jakiś czas słyszałem „Polen, Polska”, powodując że pomimo upału i ciężkiej trasy starałem się utrzymać założone tempo.



Na trasie w 11 punktach zlokalizowane były bufety z napojem Enervit i wodą, na każdym z nich piłem około pół kubka wody a drugą połowę wylewałem na siebie powodując chociaż chwilowe ochłodzenie. Biegliśmy przez starą stocznię, dawny port, cały czas walcząc z pogoda i podbiegami. Na około 14km czekał na nas kolejny most i kolejny mocny podbieg. Z mostu zbiegaliśmy ślimakiem kierując się w stronę centrum. Tam po raz kolejny w górę, gdzie w połowie podbiegu zlokalizowany był punkt z tabletkami energetycznymi Enervit a dalej, po nawrocie punkt z gąbkami.

Wszędzie byli kibice oraz orkiestry i zespoły muzyczne dopingując nas na ostatnich kilometrach. Ostatnie kilometry wiodły ponownie pod górę z jednym ostrym wbiegiem, który mocno dał się we znaki. Mijając 20km wiedziałem, że czas nie będzie satysfakcjonujący, ale z pogodą i trasą ciężko jest wygrać. Jeszcze tylko jeden podbieg, zbieg, prosta i wbieg na stadion, na metę. Zegarek pokazał 1:15:25, czyli nie co gorzej niż zakładałem, ale jak na te warunki byłem całkowicie usatysfakcjonowany.



Najważniejsze, że nie było żadnego kryzysu ani objawów odwodnienia. Przed startem od 8 godziny wypiłem ponad 2,5 litra płynów i to było kluczem do pokonania tej trasy. Po przekroczeniu linii mety, ustawiony był kilkuset metrowy lej, gdzie po kolei wręczano medal, zabierano chipa, podawano banany, wodę i napoje. Wszystko sprawnie i szybko zorganizowane. Kiedy ja byłem już po biegu, Iwona, Sylwek i Leno czekali na swoją kolej. Iwona startowała o 15:40 a chłopaki o 16:00. Kiedy wraz z Michałem, Danką czekaliśmy na Kristinę, Iwonę i chłopaków na metę wbiegali kolejni biegacze.

Wili się niczym długi nie kończący się wąż. Robiło to niesamowite wrażenie, jednak co chwilę wolontariusze i opieka medyczna pomagała przekroczyć linię mety zawodnikom, których pokonała pogoda. Kristina uzyskała czas 2:17:25 a myśmy czekali na pozostałych biegaczy z naszej czwórki. Po 1 godzinie 52 minutach i 58 sekundach zafiniszowała Iwona, a dalej z czasem 2:02:29 Sylwek i Leno. Wszyscy byli zadowoleni i usatysfakcjonowani z osiągnięcia dobrego czasu. Zawody wygrał Kenijczyk Sammy Kiprono Kirui z czasem 1:01:10 ustanawiając nowy rekord trasy, tak że dało się szybko biegać, pod warunkiem bycia Kenijczykiem. Z pań, jako pierwsza wbiegła Etiopka Amane Gobena osiągając czas 1:11:40.



Według danych organizatora, numery startowe odebrało 58 122 biegaczy, wystartowało 39 866 zawodników a linie mety pokonało 38 459 uczestników. 1 407 osób zeszło z trasy, 61 biegaczy zostało hospitalizowanych a 5 z nich trafiło na OIOM. Temperatura w cieniu wynosiła 26 stopni Celsjusza, a cienia prawie nie było.

Po zawodach udaliśmy się do hotelu a następnie na grilla, gdzie przy zimnym Żubrze ugoszczeni przez Michała, Dankę, Kristine i Rajmunda dyskutowaliśmy na różne tematy. Z ciekawostek warto wspomnieć, że o 22:30 na dworze było jeszcze widno. Niedzielę spędziliśmy na zwiedzaniu Goteborgu oraz podróży do Karlskrony, gdzie o 20:00 wypłynęliśmy z powrotem do Polski.



Podsumowując, wyjazd był bardzo udany i każdemu polecam start w Goteborgu, jednak że by tam wystartować, należy zgłosić się o wiele szybciej. Pod koniec listopada 2009 zapisy na 2010 były już zamknięte. Warto równie szybko zabukować sobie hotel i to jak najbliżej miejsca startu. W dniu zawodów najlepiej korzystać z komunikacji miejskiej, czyli z autobusów lub tramwajów, z których biegacze na podstawie numerów startowych mogą korzystać za darmo. Więcej informacji znajdziecie na stronie organizatora www.goteborgsvarvet.com.



Komentarze czytelników - 11podyskutuj o tym 
 

Zulus

Autor: Zulus, 2009-08-29, 22:42 napisał/-a:
...tylko,że nic nie pamiętam:)

 

zenek

Autor: zenek, 2009-10-15, 12:26 napisał/-a:
Dzisiaj ostatni dzień zapisów. Podobno jest już 54 tys. zgłoszeń :)

 

Grażyna W.

Autor: Grażyna W., 2010-05-27, 23:56 napisał/-a:
Z całą pewnością była to dla Was udana wyprawa a przy okazji sprawdzenie się na dystansie półmaratonu w niekoniecznie odpowiednich warunkach pogodowych. Mimo wszystko wyniki satysfakcjonujące i o to chodzi :)

 

kuflandia vel. Kufel

Autor: kuflandia vel. Kufel, 2010-05-28, 12:24 napisał/-a:
A co Wy tam obywatelu Ryszardzie L. macie na zdjęciu napój koloru zielonego? Czyżby jakieś nowe cudo lepsze niż twe słynne Vitargo?
Pozdro
Kufel

 

Autor: cezaryk, 2010-05-28, 13:34 napisał/-a:
Napewno spore są przeżycia ze startu a tak wielkiej imprezie. Gratki za ukończenie tego biegu w tak trudnych warunkach. Trzeba będzie nad tą połówką pomyśleć.

 

Leno

Autor: Leno-Blender, 2010-05-28, 17:29 napisał/-a:
Tak Pawle to napój wyłącznie dla biegaczy , profesjonalny
,to jest to co mi służy najlepiej. Pozdrawiam

 

tdrapella

Autor: tdrapella, 2010-05-31, 12:03 napisał/-a:
Cieszę się, że się wam podobało i zachęcam innych do udziale w tym święcie biegowym. Chętnie pomogę wszystkim zainteresowanym. W tym roku bylo nas tu jeszcze więcej bo na "pasta party" u mnie w domu było nas w sumie jeszcze siedmiu biegaczy z Polski i pięcioro fantastycznych kibiców! Ich flaga powiewała wysoko nad tłumem i przez pewien czas widniala na wszystkich telebimach i w szwedzkiej telewizji tak się sprytnie ustawili przy starcie :)
Fantastycznie było spotkać tu tylu rodaków!

 

tdrapella

Autor: tdrapella, 2010-05-31, 12:09 napisał/-a:
Ja ze swojego startu jestem umierkowanie zadowolony, bo dobiec dobiegłem mimo odwodnienia, ale już od 7 km wiedzialem że moje plany poprawienia życiówki z zeszłego roku mogę odłożyć na następny rok. Po raz drugi wysiadłem na dlugim podbiegu po 15km i przeszła mi ochota na ściganie. Wynik 1:45:47 gorszy od zeszłorocznego o prawie 6 minut, ale w klasyfikacji mezczyzn wynik o 200 miejsc gorszy niż rok temu (gdzie rok temu różnica 40sek między mną a szwagrem to było przeszło 500 miesc w rankingu!)

 

golon

Autor: golon, 2010-05-31, 12:54 napisał/-a:
Tomek ile wynosi startowe ?? z kolegą gadaliśmy że może kasę by uzbierał i wybrał się na przyszły rok ??

 

tdrapella

Autor: tdrapella, 2010-05-31, 23:55 napisał/-a:
w przeliczeniu nazlotowki to okolo 180-200zl

 



















 Ostatnio zalogowani
schlanda
05:26
biegacz54
04:50
Piotr Fitek
02:04
BuDeX
00:12
kos 88
23:49
mariuszkurlej1968@gmail.c
23:22
fit_ania
23:21
¦wistak
22:54
Robak
22:37
szalas
22:34
staszek63
22:06
uro69
22:01
edgar24
22:00
elglummo
21:57
marekcross
21:36
Beata72
21:26
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |