Jestes
niezalogowany
ZALOGUJ

 

Przeczytano: 501/189477 razy (od 2022-07-30)

 ARTYKUŁ 
Srednia ocen:10/2

Twoja ocena:brak


Rajd Miejski 360 stopni
Autor: organizator
Data : 2010-05-14

Zapraszam na fotki z Radiostacji – to unikatowe zdjęcia nikomu nigdy nie pokazywane – prawdziwy rarytas :), bo to miejsce szczególne dla Mnie Gliwiczanina , dla nas uczestników rajdu i wszystkich Polaków.

Paweł przyjeżdża po mnie i jedziemy do bazy zawodów aby się zarejestrować. Dyskutujemy o szansach, bo w naszej kategorii mała konkurencja, ale wszyscy miejscowi i wymiatacze albo rowerowi, albo biegowi.




Na sali sporo znajomych - czy z rajdów Bergsona, czy z maratonów czy też tak po prostu ze szkoły - z Głównym Organizatorem (Igorem) chodziliśmy do jednej szkoły w jednym czasie.

Wracamy po odprawie do domu i szykujemy się. Start jest o godz.15.00, ale przedtem jest też sesja fotograficzna. Parę pamiątkowych fotek, również z Prezydentem Miasta Gliwic - Zygmuntem Frankiewiczem. Rozdają mapy - patrzę i oczom nie wierzą - etap pieszy jest w okolicy Czechowic - to 10 km od startu. Napis na górze Etap 2 powoduje uśmiech na mojej twarzy - Paweł wymienia mapę na właściwą i mamy kilka chwil na opracowanie trasy.

Postanawiamy polecieć najpierw na PK9 (ruiny teatru) omijając bliższy PK8, bo tam jest zadanie specjalne i może być spory korek. Z ruin lecimy na ścianę w Izo Ergu, gdzie tym razem na wędkę, pokonuję kawałek drogi wspinaczkowej - na tej ściance ostatnio sporo potu razem z Tomkiem wylewamy szlifując formę do sezonu alpejskiego.

Ze ścianki Fabryki Mocy, lecimy do Decathlonu, gdzie rzucam do kosza i jeżdżę na czymś co jest hulajnogą ... Paweł coś tam mówi, że starzy jesteśmy, i że nie jesteśmy biegaczami, ale dajemy radę. Z Decathlonu - przez łąkę na skrót poznany dzięki mojemu dziecku trafiamy na cmentarz żołnierzy Francuskich. Tam czekam na Pawła, a obsługa punktu zastanawia się czy ją widzę:). Potem dalej na Plac Grunwaldzki, gdzie jako młody chłopak przygotowywałem się do zdawania egzaminów na AWF. Tak trochę się orientuję w terenie.

Paweł podaje mi nazwę miejsca i lecimy - mapa nam nie przeszkadza. Wilcze doły to kolejny punkt. Trochę zamieszania, bo większość nie patrzy na mapę tylko wali ślepo drogą. Punkt jest ukryty na skraju łąki, a w Lasku zadanie specjalne - most linowy. Parę minut czekamy na swoją kolej i pędzimy dalej przez łąki i pola – dosłownie - do sklepu rowerowego obok lotniska - to punkt nr 2 w PriSporcie.




Od jakiegoś czasu pada i burza była, ale tak szybko lecimy, że nawet tego nie zauważamy. Zostają nam 4 lokalizacje lodowisko, Palmiarnia, cmentarz hutniczy i park na Zatorzu. I jeszcze po drodze PK8 zlokalizowany na samej górze Kościoła Wszystkich Świętych.

Jest trochę tych schodków i nawet zapiera mi dech w piersiach jak już w końcu jestem na samej górze. Widok pewnie piękny, ale wieje i pada, i w ogóle się spieszę, więc nie kontempluję tym razem widoków tylko zbiegamy razem tak szybko, że aż mi się w pewnym momencie robi niedobrze do tego kręcenia. Teraz lecimy do Palmiarni - czynnej tym razem, bo jak pamiętam historię Gliwic, to były takie dwa miejsca remontowane latami - Palmiarnia i Rynek (były w remoncie ze 20 lat każde).

Palmiarnię przelatujemy i pomykamy żwawo na lodowisko. Już mi się na samą myśl robi chłodno - na dworze parę stopni, bo się ochłodziło po burzy i tu jeszcze lód. Na szczęście zadanie jest proste - trzeba umieścić coś na kształt czajnika (curlingowy kamień) na środku namalowanego koła (po ichniemu w domu). Paweł czyni to w sposób doskonały - w sam środek. Teraz już lecimy na cmentarz, do parku na górkę i pod Radiostację .

3h i 17 minut to nasz czas, który powoduje, że w naszej kategorii jesteśmy dzisiaj mistrzami. Teraz tylko 5 km truchciku i jesteśmy na kwaterze.




Siedzimy niezbyt długo, bo jutro mamy rowerki. Wstajemy o poranku, przypinamy numerki i gotujemy się do startu. Pogoda nie wydaje się zbyt optymistyczna, bo jest parę stopni - 8. Ubieramy się więc ciepło, nie wiedząc co dzień przyniesie. Jesteśmy 40 min. przed startem i wyczekujemy innych. Znowu parę fotek, mapy tym razem prawidłowe.

Startujemy i od razu stawka się dzieli - kolejność niby dowolna, ale większość leci do lasku na PK1 - proste zadanie na orientację. Potem walczymy dalej – wiemy, że rywale nam odeszli, więc ich gonimy. Kanał Gliwicki to miejsce gdzie mierzmy się z kajakami - kajak jakoś dziwnie ciągnie w lewo.

W oddali widać ratownika, którego mamy ominąć. Tuż obok niego pływa swobodnie wiosło, a kawałek dalej kajak - ciekawe czy ktoś się skąpał, czy tylko taka podpucha. W każdym razie cały gliwicki WOPR czeka w pogotowiu i z całym dostępnym sprzętem - kiedyś miałem okazję pracować z nimi jako ratownik. Wyciągnięcie kajaków nie sprawia większych problemów, ale zawsze jest to emocjonujące.




Trójka zlikwidowana, więc walimy szybko na czwórkę gdzie znowu trochę orientacji z rowerem. Tam przez nieuwagę tracimy z 10 minut, bo niepotrzebnie wracamy do punktu. Szybki przelot i tu niemiła niespodzianka - czekamy w parku linowym z 30 min. na zadanie. Cóż za późno się zastanawiamy czy może opuścić ten punkt i wrócić?

Kolejny lasek koło strefy ekonomicznej i punkt zaliczony. To lasek gdzie ostatnio bywam często z żoną - znajome ścieżki, otoczenie, ale po deszczu sporo błocka i tam gdzie normalnie była prosta przeprawa wpadam po kolana w zimną wodę. Teraz już nic mnie nie zmoczy - przynajmniej do kolan. Teraz na cegielnię - pamiętam jak kiedyś, dawno temu, wędkowałem o poranku, jakie było piękne słońce… a za parę godzin piłem płyn Lugola - roztwór jodu, bo to akurat był dzień kiedy Elektrownia w Czarnobylu zrobiła sobie buuuuummmmm!!! (26 kwietnia 1986r.).

Teraz do autostrady na rolki. Po drodze mijamy naszych rywali - zaczynamy zmniejszać dystans do nich. Nie mam skarpetek na zmianę, więc zostawiam te co mam do wysuszenia i zaczynamy na Pamiętam jak Paweł zaczynał karierę na rolkach na zwodach w EMNET - Góra Kamieńsk (kilka fotek). Teraz nie mogę Go dogonić, ale dzięki temu znowu parę minut nadrabiamy. Zespół 51 mija nas, a ja liczę, że damy radę ich ścignąć. Wilcze Gardło to miejsce gdzie się czas zatrzymał - jakby tam Niemcy jeszcze byli... tak to urokliwe miejsce na uboczu Gliwic.

Swoimi skrótami docieramy znowu do łączonego punktu 9,11 i znanymi sobie ścieżkami podążamy do "Nowych Gliwic" - byłej Koksowni Sośnica, gdzie teraz mieści się Uczelnia - pięknie zmienione miejsce. Tu ciekawe zadania - gdzieś na hałdzie jest 5 punktów - trzeba znaleźć 3 i zadanie zaliczone. Zespół 51 mijamy jak wbiegamy na hałdę. Włączam stoper, aby zobaczyć dystans - 6 minut nas dzieli od nich, więc teoretycznie... jesteśmy drudzy.




Kolejny OS to rower na orientację w Parku Chorzowskim nieopodal mety. Tam mamy trochę kłopotów z lokalizacją jednego punkciku, ale dajemy radę. Resztką sił gonimy na metę... Umyci i przebrani czekamy na rozdanie nagród - udało się - parę minut nas dzieliło, ale zawsze... Jesteśmy drudzy.

Nagrodę obieramy z rąk Prezydenta Gliwic, tuż obok naszej uroczej Radiostacji - miejsca gdzie początek miała II Wojna Światowa.
Raz jeszcze zapraszam na fotki z wnętrza Radiostacji, naprawdę unikatowe, i widok z góry.



Komentarze czytelników - 2podyskutuj o tym 
 

adass

Autor: adass, 2010-05-15, 11:50 napisał/-a:
LINK: http://więcej zdjęć

http://picasaweb.google.com/mocho1972/360Stopni?feat=directlink

 

Ayos

Autor: Ayos, 2010-05-15, 22:56 napisał/-a:
Rajd pierwsza klasa! Rewelacja. Wprawdzie pierwszy raz uczestniczyłem w tego typu zawodach, ale strasznie mi się spodobały. Z pewnością jeszcze nie raz wystartuje. Duże brawa dla organizatorów!

 



















 Ostatnio zalogowani
BemolMD
08:27
chris_cros
08:25
michu77
08:13
bobparis
07:58
Admin
07:47
Ryszard N.
07:11
kos 88
06:46
jaro109
06:25
biegacz54
06:20
schlanda
05:26
Piotr Fitek
02:04
BuDeX
00:12
mariuszkurlej1968@gmail.c
23:22
fit_ania
23:21
¦wistak
22:54
Robak
22:37
|    Redakcja     |     Reklama     |     Regulamin     |