|
| Przeczytano: 574/67347 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
Przekraczanie granic zdrowego rozsadku? | Autor: Paweł Jarzębowicz | Data : 2009-12-03 | Budzę się nagle i otwieram powoli oczy. W pokoju jak i za oknem jest zupełnie ciemno. Pierwsza myśl jest zawsze taka sama - znów trzeba wstać i wyjść z ciepłego łóżka. Nie, to jakiś koszmar. Pospałbym jeszcze z dwie, trzy godziny. Znów trzeba iść do pracy, której tak naprawdę nienawidzę. Znów ci sami ludzie, te same monotonne obowiązki i błagalne oczekiwanie na fajrant.
Niektóre większe przedmioty w mrocznym pokoju, przybierają złowrogie kształty. Spoglądam na zegarek w telefonie. Blask jego ekranu na chwile mnie oślepia, wiec przymrużam oczy i widzę godzinę 5.30. Poranny koszmar powrócił a to dopiero wtorek. Jeszcze cztery dni pracy i będę mógł odpocząć. W sobotę nie przyjdę do roboty, choćby nie wiem co i przełożę te 20 kilometrowe rozbieganie z czwartku na weekend.
Za oknem wieje wiatr, podrywając w górę sterty zeschłych liści. Zaczyna powoli padać deszcz. Znów to samo. Jesień, co za beznadziejna pora roku. Gdzie tam kwiecień? Gdzie tam wiosna? O nie. Dziś po pracy nie dam rady wykonać treningu. Jeszcze nie zacząłem dnia a już jestem zmęczony. W pracy czeka mnie dziś ciężki dzień a tu trzeba jeszcze iść na pocztę i na zakupy. Nim wrócę do domu, będzie już ciemno i zimno.
Dam sobie dziś spokój z bieganiem i jak wrócę z pracy do domu, to posiedzę przed komputerem, albo położę się spać. Po za tym mój bolący nerw kulszowy i kolano trochę odpoczną. Pobiegam jutro. Nie! Musze iść na ten cholerny trening bo maraton tuz tuz. Pobiegam dziś wolniej i krócej, ale zrobię swoje. Jakoś sobie z bólem poradzę. Nie mogę się tak łatwo poddać.
WALKA Z OBOWIĄZKAMI DOMOWYMI PONAD WSZYSTKO:
- Znowu idziesz biegać? Tylko to bieganie ci w głowie. A ja wszystko muszę robić sama! Wyprałbyś chociaż te śmierdzące ciuchy. Na to tez nie masz czasu? Zjedz chociaż obiad!
- Kochanie nie denerwuj się proszę. Dziś je wypiorę. Mam za 3 miesiące maraton i muszę dziś zrobić te cholerne 20 km! Wczoraj nie biegałem, bo pizdzi*** i padało a jak dziś nie pobiegam to zupełnie stracę formę. Za półtora godziny będę z powrotem. Obiecuje.
- Codziennie gadasz to samo. Już nawet nie masz czasu, żeby ze mną porozmawiać. Siedzę w tym domu sama jak palec a ty ledwo przyjdziesz z roboty i od razu wyłazisz z domu. Śmieci od dwóch dni stoją i nie ma ich kto wyrzucić.
- Kotku, chce iść, bo za raz robi się ciemno. Wiesz ze nie lubię biegać po ciemku.
- Z tym twoim bieganiem! Idź już idź, zamknę za tobą drzwi.
- Jesteś kochana.
Wygrałem ze zmęczeniem po pracy i jesienna pogoda. Mimo bólu w nodze i zimna, zrobiłem porządny trening. A zona? Jak mam to wszystko pogodzić? Przecież program treningowy wymaga codziennego biegania a każdy taki trening zajmuje co najmniej półtora do dwóch godzin. Inaczej nici z życiówki a takie bieganie co dwa, trzy dni to strata czasu. Ona mnie zupełnie nie rozumie.
WALKA Z POKUSA I ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ:
- Kochanie, idę do sklepu
- Do jakiego sklepu? Przecież ja mam obiad na talerzach!
- Do sportowego. Lece bo mi zamkną a obiad zjem jak wrócę.
- To po co ja gotuje? Nie możesz iść jutro?
- Nie, bo muszę sobie kupić nowe buty.
- Jakie buty? Przecież masz 5 par. Nie dawno kupiłeś sobie czarne ze skóry.
- Nie o takie mi chodzi, tylko o buty Do biegania! Tamte już nie maja amortyzacji i kolana mnie bolą. Zdrowie jest najważniejsze
- Ty z moim zdrowiem w ogóle się nie liczysz! Przecież nie dawno kupiłeś sobie do biegania!
- To było rok temu kochanie! Chcesz żebym się w nich zajechał?
- Ile kosztują te, co chcesz kupić?
- dużo
- Ile?
- No trochę
- Pytam ile?
- 300 złotych
- No pięknie. Ja od dwóch lat chodzę w starych półbutach a ty zaraz polecisz i kupisz sobie nowe! Tak łatwo ci to przychodzi.
- Chodź kotku, pójdziemy razem i wybierzesz sobie jakieś nowe, jakie chcesz. Ja ci kupie.
- Nie dziękuje. Obejdzie się.
- No to co mam zrobić? Mam biegać w takich starych? Zjechanych? Przecież to męczarnia nie bieganie.
- Oczywiście! Idź i sobie kup! Przecież to jest najważniejsze, te Twoje cholerne bieganie i te buty.
Tak naprawdę wielu z nas zdarzają się takie nieprzyjemne sytuacje. Gdzie jest granica miedzy zdrowym rozsądkiem a jego brakiem? A może nas biegaczy, nikt nie rozumie? Czy wobec takich i innych podobnych sytuacji, mamy zrezygnować z ukochanego biegania?
Co o tym sadzicie? |
| | Autor: Arti, 2009-12-05, 21:08 napisał/-a: Od kiedy przeczytałem ,że jest bieg na 5000 km (tak na pięć tysięcy kilometrów) to wiem,że ta granica zdrowego rozsądku jest bardzo daleko...jakieś 5000 kilometrów stąd ;) | | | Autor: wokasi, 2009-12-05, 21:45 napisał/-a: To nie sport to sposób na życie.Każdy z nas to ma.Wczesne wstawanie,9 par butów,samotnie pokonywanie setek kilometrów.
Tak już będzie do końca.Uczucie że można wstać i ot tak przebiec 40 km jest niesamowite.Wracamy do początków 40000 lat temu.Bieganie ma wysoką cenę ale ja ja to uwielbiam | | | Autor: Jans, 2009-12-05, 22:06 napisał/-a: ... zony która cokolwiek ćwiczy (lub ćwiczyła wcześniej i TO rozumie) - obojętnie co lub ma swoje hobby które jest dla niej ważne(i nie jest to ... gotowanie lub bycie panią domu-:). Po prostu łatwiej się można zrozumieć, dojść do kompromisów które są nieodłącznym elementem codziennego życia.
Wakacje w moim wydaniu do treningi 2 razy dziennie - a trzeba zadbać o rodzinkę i dziecko - wtedy jadę ,,, na obóz żony i tam dopasowuje swoje treningi do jej treningów (np. biegam 7-9 lub 18-20), a na moim wyjeździe sportowym jest odwrotnie - da sie! ale tez przychodzą dni ze trening wypada lub specjalnie planuje np, jeden trening rano by pójść z rodzinka na wycieczkę górską do wieczora.
Treningi wieczorno-nocne to stały element tygodnia bo wtedy mało się odbija na rodzince- wcześniej praca, zakupy, ciut spotkań towarzyskich a potem .. trening i pranie po treningowe -:) | | | Autor: Woj., 2009-12-05, 22:20 napisał/-a:
Drogi Ryszardzie - dobrze, że jesteś, i widzisz w dodatku pokutujące, a co gorsza - wciąż realizowane - "zdobycze tzw. " socjalizmu, bo kwintesencja Twoich wywodów nie sprowadza się li tylko do biegania. Tak sądzę. Intencje tzw. „socjalizmu” doskonale ilustrowała moja lektura szkolna, której zresztą nie przeczytałem: tzw. „powieść” pt. Jak hartowała się stal, w której to główny bohater – niejaki Pawka Korczagin – denuncjuje policji politycznej własnego ojca (czytaj: - to dla młodszych – skazuje go na rozstrzelanie). I to jest najcięższa zbrodnia, za którą nikt nie odpowie. Zachodni PR z premedytacją kontynuuje tę metodę w reklamach naszej TV: to dla CIEBIE, tylko dla CIEBIE – kredyt, telefon, produkt.. Wtórowała im nie tak dawno w Najjaśniejszej Rzeczpospolitej - pewna partia polityczna swoimi reklamowymi sloganami w rodzaju.:zabierz babci dowód – idź głosować...Poparła ją zdecydowana większość obywateli tego kraiku nad Wisłą..
A jak się ma to, co wyżej napisałem do biegania? Ano tak - że tak jak wcześniej komunizm – tak i teraz telewizyjno – „europejska” rzeczywistość kłóci nas nawet samych ze sobą (o rodzinach nie wspominając): walki o swoje „życiówki”, o udział w jakimś tam biegu… Niejaki „Wissarionowicz towarzysz Stalin” nawet o tym nie marzył..
Egoistyczna przyjemność stała się sensem życia statystycznego „Europejczyka”: bez względu na to czy chodzi on (ona) biegać czy robić cokolwiek innego, czy ma dzieci czy nie ma ( bo dziadków to wiadomo – do piachu).
Mamy taki kraj i władców tej kolonii – na jakich głosowaliśmy;)
| | | Autor: Paweł II Yazomb, 2009-12-06, 01:52 napisał/-a: Te trzy przyklady to przyklady z zycia a nie moje. Owszem i mnie sie zdarza naduzywac czyjegos zaufania i postepuje podobnie, ale inaczej sie nie da. Taki juz urok tego sportu, zwlaszcza kiedy jest sie mlodym, w najlepszym okresie dla biegacza. Najgorsze (a moze najlepsze)jest to, ze To ciagle bieganie (niemal codziennie po tych samych sciezkach) wogóle mi sie nie nudzi! Nie wiem jak Wam. | | | Autor: Ryszard N, 2009-12-06, 08:44 napisał/-a: Pawle, też biegam po tych samych ścieżkach. Gdy mi się nudzi to rozmyslam o przyszłych sukcesach które nigdy nie nadejdą tak więc na wiele lat ma temat do roamyślań. | | | Autor: Ryszard N, 2009-12-06, 08:52 napisał/-a: Arturze, z tego co wiem to nie ma jeszcze biegu wzdłuż Równika ale zapewne znajdzie się jakiś dzielny organizator, bez wątpienia z Polski który coś takiego zorganizuje. i znowu będą pączki, woda, izotonik i na końcu kiełbasa grillowa i bigos. Uczestnicy będą premiowani nie tylko za to że zwyciężyli, nie za to że ukończyli ale również za to że po drodze zadusili węża , zjedli lwa. Dodatkowo bezpośrednia konfrontacja z gepardem źle się skończy dla geparda a nie ruchliwe małpy okażą się być tylko zwykłymi małpami a nie jakimiś tam przodkami za przeproszeniem. W chwilach słabości, przelatując przez Kolumbie można coś zapuścić w organizm oraz uzupełnić bidonik. Wszystko przed nami. To w sumie tylko 40 tys km z malutkim okładem. | | | Autor: Góral, 2009-12-08, 16:41 napisał/-a: sądzę że 300zł tonie drogo jak za buty do biegania :)
| | | Autor: smolen1, 2009-12-09, 19:30 napisał/-a: Na swoim przykładzie. Poznałem moją drugą połowę ponad pięć lat temu będąc w związku z małżonką, który pozostawiał wiele do życzenia, ale był. Oho … już czuję gromy niektórych biegaczy. Szczery jestem i tyle. Wielka miłość, po drodze rozwód z poprzednią małżonką. Mnóstwo perypetii, wiadomo „klasyczny” romans z całym „garbem”. Ale nie o tym. Nie było mowy o nocy nie razem, generalnie wszystko razem. Do momentu jak mi „odbiło” i zacząłem biegać. Podobnie jak w teksie, no może bez przesady, ale buty, czas …. Początkowo wracałem po siedmiu kilometrach i wydawało mi się, że jestem „maczo”. Później 10, 15, 20 itd. Sami wiecie, wiadoma sprawa. Bzik, a z naszego punktu widzenia sport dla „zdrowia”. Zaczęły się pierwsze zawody 350 km od domu, pierwsza noc osobno. To trochę zdystansowało nas obydwoje i myślę, że dobrze. Teraz leczę kontuzję i już czasem słyszę „poszedłbyś pobiegać …” :) Co powiedzieć? Dobraliśmy się, hmm .. pewnie, ale najważniejsze doszlifowaliśmy i idzie. Chociaż oczywiście nie jestem zbytnio naiwny i wiem, że jeszcze nie raz się zetniemy z powodu … sportu … życie. | | | Autor: Damek, 2009-12-09, 20:59 napisał/-a: To i ja na swoim przykladzie.
Zacząłem biegać i jeżdzić dość często na zawody. Żona jeżdziła ze mną, a żeby się nie nudzić robiła fotki.
To ja tak wciągnęło, że wspólnie z synem wymyślili, cos w rodzaju albumu, aż w końcu powstała rodzinna stronka www
gdzie są zdjęcia teraz już nie tylko z zawodów sportowych.
Przy okazji syn widząc jakie fajne laski biegaja też zaczął truchtać - niestety to truchtanie pozostało mu do dziś , choć kilka maratonów zaliczył.-)
Z czasem na zawodach obok biegaczy zaczęli pojawiac się kijkarze... Żona kupiła kijki i pomaszerowała...
Teraz nie ma kto robic fotek -(
| |
|
| |
|