Paweł Rańda często podkreśla, że jest przede wszystkim wioślarzem. W tym roku wicemistrz olimpijski z Pekinu postanowił zmierzyć się z dystansem maratońskim. Tak oto wspomina 27. HASCO-LEK Wrocław Maraton.
13 września ukończył Pan pierwszy w swoim życiu maraton z czasem 3:14:53. Czy jest pan zadowolony z osiągniętego wyniku?
Udział w maratonie potraktowałem jako spełnienie marzeń, przygodę życia. Na trasę nie wyruszyłem po to, aby ścigać się z czasem, czy też walczyć ze słabościami. Chciałem zobaczyć moje rodzinne miasto z innej perspektywy. I udało się. Muszę przyznać, że biegło mi się fantastycznie. Nie przypuszczałem, że uzyskam tak dobry czas. Jestem zadowolony ze swojej pierwszej „życiówki”.
Jak przyjęli Pana decyzję o uczestnictwie w maratonie koledzy z osady?
Moja decyzja nikogo nie zaskoczyła. Wioślarz, który regularnie trenuje jest przygotowany na tak duży wysiłek, jak przebiegnięcie maratonu. Łukasz Pawłowski biegający półmaratony pozazdrościł mi tylko wyniku.
Czy jakoś specjalnie przygotowywał się Pan do startu w biegu maratońskim?
Decyzję o starcie podjąłem tuż po mistrzostwach świata w Poznaniu. Na przygotowanie się miałem tylko dwa tygodnie. Przed startem odbyłem 8 treningów biegowych. Nie bałem się o formę, ponieważ mam za sobą 15 lat treningów wydolnościowych.
Jakie myśli towarzyszyły Panu podczas zawodów?
Maratończyk ma dużo czasu na rozmyślania. O czym myślałem? Na pewno o różnych etapach swojego sezonu, o tym, co zrobić, aby w przyszłym roku na mistrzostwach świata uzyskać jeszcze lepszy wynik. Myślałem także o swojej rodzinie, która wzięła udział w biegu rodzinnym „NATUR KAPS MILA OLIMPIJSKA”. W trakcie zawodów narodził się także pomysł związany z akcją billboardową, której celem jest pozyskanie sponsorów.
Jak ocenia Pan trasę wrocławskiego maratonu?
Uważam, że organizatorzy przygotowali trasę perfekcyjnie. Dobrym pomysłem było oznakowanie trasy co kilometr. Miło wspominam wolontariuszy, którzy podawali mi wodę oraz banany. Na pewno nie zapomnę grupy młodych ludzi, którzy kibicowali mi na ul. Długiej. Wzruszyłem się, gdy podnieśli transparent z napisem Paweł Rańda.
Warto podkreślić, że trasa maratonu jest niezwykle atrakcyjna pod względem turystycznym. Biegacze mijają najpiękniejsze miejsca we Wrocławiu. Chciałbym, aby w przyszłym roku trasa przebiegała przez Ostrów Tumski, bo to wyjątkowe, magiczne miejsce.
Czy planuje Pan pobiec w kolejnej edycji Wrocław Maratonu?
Muszę przyznać, że zaraziłem się bieganiem. Dlatego chciałbym wystartować w przyszłym roku, ale wszystko zależy od kalendarza imprez.
Jaki rodzaj rekreacji preferuje Pana rodzina?
Wolny czas najchętniej spędzamy nad wodą. Lubimy także jeździć na rowerach. Moi synowie Michaś i Jaś chętnie grają z rodzicami w piłkę nożną.
Rozmawiała Magdalena Krause-Pietkiewicz
|