Smok zionął ogniem na smsy, hejnał mariacki zabrzmiał na Błoniach, a Drużyna pobiegła w nowych koszulkach Ale może od początku.
Do Krakowa dojechałam w doborowym towarzystwie prowadzonym przez Ksawerego. Zahaczyliśmy o Ogrodzieniec, gdzie zamarzyłam o górach, później jednym rzutem oka zobaczyłam Maczugę w Ojcowskim Parku, by w końcu stanąć na krakowskiej ziemi. Z pokora muszę przyznać, że miasto to zasługuje na miano kulturalnej stolicy Europy. A i „maratonowo” nie odbiega od standardów europejskich.
Biegowe miasteczko powstało na Błoniach, tak tak tych samych, które zawsze gościły Jana Pawła, tym razem przyjmowały biegaczy, rolkarzy, wózkarzy i niesamowitych kibiców. Już w sobotę zrobiło się „biegowo”, a w niedzielę ....
Nauczona doświadczeniem, ale i posłuszna podpowiedzią(Ksawerego) zapowiedziałam zbiórka o 9 przed papieskim kamieniem. Sama poznanianka z urodzenia i przekonania niestety dotarłam spóźniona 5 minut. Zawodnicy już byli:
Ksawery z Grzesiem, Dorota, Grażynka Chudy z ekipą ze Sławna, Jacek Karmucki, Bogusław Chamielec, Bogdan Jurek, Ewa Kasierska, Marzenka Turska, Adam Wawrzyniak, Staszek Rusek.Był oczywiście Marek Górny i nasz nowy biegacz Leszek Nadolny z Leszna z cudną żoną Małgosią, wreszcie spotkałam Bogusia Kasprzaka, Krzysia Holika i Jego Rodzinkę.
Już nie telefonicznie, a oko w oko rozmawiałam z Pawłem z Bukówca Górnego, Kraków był Jego maratonowym debiutem. I deser czyli spotkanie z Wojtkiem Szotą, z maratończyka.pl. Wojtek dziękuję za Waszą przyjaźń, pomoc, życzliwość i otwartość, a Dorotce za piękne fotki i ten uśmiech, który chmury potrafi rozgonić. Wiem wiem tych w Krakowie nie było.
A jak mowa o zdjęciach to dziękuję Michałowi Walczewskiemu z maratonów polskich i Sławkowi z Fotomaratonu. Dobrze mieć takich przyjaciół. Zrobiliśmy zdjęcia i to w nowych, startowych koszulkach. Wszystkich pozostałych zawodników uspokajam starczy dla wszystkich.
Trasa była piękna, ale trudna Najlepsi na jej pokonanie potrzebowali 2.11 minut. W Drużynie najlepszy już po raz kolejny był Grzesiu Antosik z czasem 2:53, tuz za nim Krzysiu Holik dopingowany przez dzieci, które powiedziały nasz tata jest super, co oczywiście jest święta prawdą. A trzeci był Grzesiu Urbańczyk, kompan w mojej podróży.
Gratuluję Bogdanowi Jurkowi, prawie życiówki, Bogusiowi Kasprzakowi, ze pomimo bólu nie dał za wygraną. I Ewie, Markowi Górnemu, Adamowi Wawrzyniakowi, że bolące nogi nie przeszkodziły, by zwycięsko zakończyć bieg. Specjalne gratulacje dla Pawła, I maraton (obiecał, że nie ostatni) ukończył z czasem niższym niż 4 godziny.
Paweł brawo Stojąc na mecie obserwowałam wszystkich zawodników, ich radość, wzruszenie i poczucie zwycięstwa. Pomyślałam o chorych, wierzę, że dzięki nam, naszej inicjatywie, część z nich będzie mogła poczuć się zwycięzcami.
Ale, żeby nie było tak słodko dodam łyżkę dziegciu do tej beczki miodu.
Dlaczego koronacja najlepszych przeprowadzana jest zawsze wtedy, kiedy mnóstwo biegaczy jest jeszcze na trasie?
Ponoć każdy jest zwycięzcą, więc może warto poczekać z tymi medalami, nagrodami? Dlaczego nie wyróżnia się postaw, które są lekcja człowieczeństwa?
W Krakowie biegli niedowidzący prowadzeni przez przewodników, to piękna inicjatywa, wzruszająca i pokazująca ideę maratonu Nikt poza niesamowitym prowadzącym nie docenił takiej postawy. O przepraszam kibice i zawodnicy tak.
Tak zresztą jaki i siłę, zapał i wytrwałość pana pokonującego 42 km o kulach. Dla organizatorów niestety nie był mistrzem, jak i sportowcy na zwykłych wózkach.Szkoda Bo czyż Oni nie zasługują na miano mistrzów?
Czy nie powinni być na tej scenie razem z Kenijczykami? Nie z litości, ale by dać nadzieję, tym którzy siedzą w swoich czterech ścianach i nie mają odwagi wyjść by walczyć o swoje życie i normalność.
Może za dużo wymagam, może ważniejsze są wszystkie kategorie wiekowe i inne wyróżnienia, a nie pokazanie że, Człowiek może wytrzymać tydzień bez picia, dwa tygodnie bez jedzenia, całe lata bez dachu nad głową, ale nie może znieść samotności.
Dziękuję wszystkim za bieg, spotkanie i chęć niesienia pomocy. A rolkarzom za „Pomoc Adrianowi”, czyli kolejną wspaniałą, charytatywna ideę i dowód, że da się połączyć sport z otwartością i wrażliwością na drugiego człowieka. A sami sportowcy, to ludzie o silnych mięśniach i wielkich sercach.
|