|
| Przeczytano: 537/110676 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
10 stron maratonu - cz.3 | Autor: Jerzy Skarżyński | Data : 2008-11-02 | Z okazji wydania najnowszej książki pt. "Maraton" autorstwa jednego z najbardziej znanych trenerów maratońskich w Polsce - Jerzego Skarżyńskiego - kontynujemy cykl dziesięciu krótkich artykułów prezentujących fragmenty książki. Zamieszczamy w nich niepublikowanych nigdy wcześniej zdjęć Jurka z jego kariery zawodniczej - tym razem rok 1977 - Mistrzostwa Politechniki Szczecińskiej (zdjęcie 1) oraz Mistrzostwa Polski Politechnik - Warszawa, stadion AWF, 18.05.1977 r - pierwszy start Jurka na tartanie (na zdjeciu drugi od lewej) - uzyskany czas - 3:57,9 (pierwszy raz poniżej bariery 4 minut!!!
(...) Początkowo maratonami nazywano wszystkie biegi na dystansie przynajmniej 40 km. Tyle dokładnie liczyła pierworodna trasa olimpijska w Atenach. Ogólnie mówiąc, długość trasy maratonu była na przełomie XIX i XX wieku różna, choć zbliżona do 40 km. W Paryżu organizatorom Igrzysk wyszło np. 40,260 km. W USA ustalono ten dystans na 25 mil (40,234 km). Jednak podczas igrzysk w St. Louis odmierzono dokładnie tyle samo co w Atenach, czyli 40 km.
Rys.1 - okładka książki pt. MARATON
W Europie posługiwano się najczęściej długością 40,200 km lub też okrągłymi czterdziestoma kilometrami. Brytyjczycy podczas igrzysk w 1908 roku chcieli, być może przekornie, wprowadzić dystans amerykański – 25 mil. Mierząc od White City Stadium, areny zmagań olimpijczyków, linia startu wypadła w Eton, przy Bamespol Bridge. Zdaniem organizatorów nie był to odpowiedni punkt do startu maratonu olimpijskiego. Zresztą na szukanie czegoś innego wpływ miała z pewnością prośba królewskiej pary, by tak zaprojektowali linię startu, aby moment rozpoczęcia biegu księżniczki i książęta obserwowali ze wschodniego tarasu pałacu w Windsorze. Życzenie pary królewskiej było w Anglii rozkazem, dlatego aby zadośćuczynić monarszym fanaberiom wydłużono trasę – dokładnie o jedną milę.
Rys.2 - Szczecin 1977 r – na mecie Mistrzostw Politechniki
Organizatorzy stanęli jednak przed innym problemem. Pierwotnie zaplanowali bowiem linię mety przy głównym wejściu na stadion olimpijski, gdy tymczasem loża królewska usytuowana była na przeciwległej prostej. Dla chcącego nic trudnego – sens tego porzekadła znakomicie oddaje w tym przypadku istotę logistycznych rozterek. Metę po prostu przeniesiono przed oblicze królowej Aleksandry, dokładając kolejnych 385 jardów.
W sumie, po obu zmianach, dystans olimpijskiego maratonu w Londynie wyniósł dokładnie 26 mil i 385 jardów, czyli magiczne teraz 42 kilometry i 195 metrów. Gdyby nie królewskie życzenie Dorando Pietri byłby pewnie mistrzem olimpijskim. Czyżby więc złoty puchar wręczony Włochowi przez rodzinę królewską był raczej formą... przeprosin za Ich Wysokości kaprysy?
Rys.3 - Warszawa, stadion AWF, 18.05.1977
Dystans londyński nie wszedł jednak automatycznie do programu igrzysk. Na świecie ciągle biegano jak chciano w widełkach 40-43 km. W Sztokholmie, w 1912 roku, ustalono np. dystans europejski 40,200 km. 42,195 km powróciły na igrzyska w Antwerpii, podczas Igrzysk VII Olimpiady w 1920 roku, ale po biegu okazało się, że wyszło im jednak 42,750 m.
27 maja 1921 Międzynarodowa Federacja Lekkiej Atletyki podjęła decyzję, by długość: 42 km 195 m, albo – w krajach anglosaskich – 26 mil i 385 jardów, ustalić jako jedynie obowiązującą. Tak zakończyła się samowola organizatorów w jej kreowaniu. Przepis natychmiast wdrożono w życie.
Dziwne, że górę wziął dystans stworzony przez angielską rodzinę królewską, a nie osadzone w historycznych realiach ateńskie 40 km. Za te dodatkowe 2 km i 195 metrów, które przewracały często klasyfikacje końcowe wielu biegów, za ten horror, często kończący się dramatem zawodników, maratończycy świata mogą teraz dziękować właśnie... Ich Królewskim Wysokościom.
|
| | Autor: wese, 2008-11-28, 23:49 napisał/-a: Sam trenuję już któryś rok z rzędu na książkach J.S jednak najnowsze plany mnie zaskoczyły . Przedtem było odradzane bieganie 40 km a teraz raptem jest zalecane . W poprzednich książkach nie słyszałem by 4x w tygodniu uprawiać GS , nigdzie też nie wyczytałem o przebieżkach 20x200 . Ciekawe czym będziemy My uważni czytelnicy J.S zaskoczeni w 5 książce. I czy aby nie będzie to kolejne lanie wody .Mimo wszystko polecam salcesonom wszelakiej maści . Jednakże autorze kochany pamiętaj że po śląsku powiem " my nie są żółtodzioby " A to że ktoś kiedyś przebiegł tyle a tyle to już po 4 książce nie wiele znaczy . Zaczyna to śmierdzieć komercją , obliczoną na ile frajerów się da kupić na 5 książkę . W 5 książce dowiemy się np. że robienie skipów już nie jest w modzie , w 6 książce przeczytamy że wieloskoki to były za komuny . A w 7 książce że jedzenie kapusty jest niezdrowe . I jedna naczelna nutka sentymentalna przecież tak niewiele mi( autorowi) brakowało do IO a tego się będziemy dowiadywać z każdej książki bo to jest temat dyżurny. | | | Autor: iwa, 2008-11-29, 10:43 napisał/-a: Wydaje mi się, ze jesteś niesprawiedliwy tak pisząc, ponieważ z jednej strony, jak sam piszesz, trenujesz "na książkach J.S.", a z drugiej zarzucasz Mu komercję itd. Trzeba też wziąć pod uwagę, że książka jest napisana nie tylko dla biegaczy, którzy mają już jakąś przeszłość biegową i nie są "żółtodziobami". Biegaczy ciągle przybywa, a dwie pierwsze książki są już niedostępne na rynku, stąd też są powtórzenia, np. o historii maratonu, aby nowi biegacze mogli się z tym tematem zapoznać. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-06, 19:56 napisał/-a: Będę chciał w najbliższych dniach zamówić "Maraton", tak więc już niedługo będę mógł się pokusić o jakąś konkretniejszą opinię. | | | Autor: marysieńka, 2008-12-16, 16:03 napisał/-a: Święte słowa, święte.
Prawda.
W maratonie obowiązuje zasada..
Wolniej zaczniesz, szybciej skończysz.
Sama kilkadziesiąt razy miałam okazję tego doświadczyć:))) | | | Autor: Admin, 2008-12-22, 08:48 napisał/-a: Zamieściliśmky ostatni już niestety odcinek książki Jurka Skarżyńskiego. W imieniu całej redakcji dziękuję Jurkowi za taką możliwość i mam nadzieję, że poszczególne odcinki śledziliście z apetytem :-) | | | Autor: IwonaKrzysBiega, 2008-12-22, 11:48 napisał/-a: Pierwszy maraton przebiegłem w Poznaniu 2006 z czasem 4,22 a właściwie był to marszobieg. Dlaczego tak się stało.Po nabyciu książki Pana Jurka dowiedziałem się dlaczego.Trenowałem wraz z żoną całą zimę(cross,WB1,2,3) na podstawie książki Pana Jurka.Przed maratonem w Dębnie w 2007r odpoczywałem według ksiązki. Przed maratonem bałem się dystansu i właściwie wszystkiego. Całe szczęście przed biegiem spotkaliśmy JS i wlał we mnie i w małżonkę, którą wiele osób zna - Iwona z Kołobrzegu. Start w czasie biegu tylko w głowie tylko wskazówki z ksiązki( na 2 pętli chciałem dojść innego biegacza ale po zmierzeniu czasu okazało się, że biegnę 4,30 na kilometr co było jak na moje mozliwości sprintem szybko idę po rozum do głowy i zwalniam).Gdy kończę bieg nie mogę uwieżyć w czas 3,30,33. Naprawdę wspaniały. Po tygodniu startuję na 10km i znowu rekord 41,06. Naprawdę wspaniały do dziś jeszcze się nie poprawiłem. Myslę że miałem wiele wskazówek od kolegów biegaczy o których przy okazji wspomnę Andrzeja(Wygana) który zagrzewał mnie a właścicie nas bo moja małzonka swój pierwszy maraton w tym samym czasie przebiegła w 4,02 co jest naperawdę dobrym wynikiem, kolegę Pawła z którym staram się rywalizować, Roberta który przyczynił się do rozpoczęcia biegania , Krzysztofa i wielu wielu innych z którymi spotymamy się wspólnie na biegach. Każdy przekazuje nam po tochu garść swoich doświadczeń. Książka JS usystematyzowała te informacje, pozwala je zweryfikować, jak ktoś uważa to może je pozmieniać ale ma odnośnik. My korzystamy z książki i staramy się biegać w/g tego.Każdy ma wolność wyboru co do sposobu treningu. Szukając metod książka JS stała się dla mnie elementarzem. Czasami człapiąc na rozbieganiach po 5,45 zastanawiam się jak jak ja przebiegłem maraton po 5 minut na kilometr. Po prostu trzeba biegać dla mnie sukcesem okazało się kupienie książki JS i bieganie w/g tego co tam jest napisane.Jeżeli ktoś inny napisze podobną również ją przeczytam i być może garść wiedzy wykorzystam dla naszego biegania bo biegamy krótko 3 lata a mój kolega Andrzej 30 wspaniale by było gdyby opisał swoją wiedzę. Chociażby biegi które wspomina w jakim obuwiu się biegało a czasy były równie dobre .Trzymam kciuki za wszystkich biegaczy którzy dzielą się swoją wiedzą z innymi.IwonaKrzysBiega. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-22, 20:40 napisał/-a: Ja już niedługo będę miał okazję przeczytać książkę "Maraton". Przyszła do mnie pocztą w zeszłą środę, ale to ma być prezent dla mnie pod choinkę, tak więc muszę jeszcze poczekać do środowego wieczoru :) | | | Autor: wokasi, 2008-12-26, 20:38 napisał/-a: Książka Jerzego Skarżyńskiego to elementarz.Pierwszy kompletny,fachowy poradnik dla biegaczy amatorów którzy chcą profesjonalnie trenować.Kolejne książki Jerzego to nic innego jak uwspółcześnianie,aktualizowanie wiedzy.
Zachęcam innych naszych najlepszych biegaczy do opisania swojej metody,zdradzenia tajników treningu biegów długich.
Niech ktoś się zmierzy z Jerzym Skarżyńskim.Na razie jest on jedyny.Jestem jego gorącym zwolennikiem,Wojtek Kasiński z Pszczyny. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-28, 19:36 napisał/-a: Jestem już w połowie książki i muszę przyznać, że jest dobra. Dlaczego tylko dobra a nie bardzo dobra? Tylko z tego powodu, że jak na razie przygotowuje się pod kątem półmaratonu i 10km, a nie pod kątem maratonu. Gdy będę przygotowywał się konkretnie pod maraton to pewnie powiem, że książka jest bardzo dobra :). Zdecydowałem, że chcę mieć tę książkę z kilku powodów, po pierwsze kiedyś na pewno będzie dla mnie bardzo przydatna, po drugie jest tam wiele cennych wskazówek, które przydadzą mi się przed moim przyszłorocznym debiutem w maratonie, a po trzecie część elementów z tej książki będę chciał przenieść na swoje przygotowania na sezon 2009. Ogólnie książka bardzo fajna, fajnie czytało się historię maratonu i mimo tego, że jestem dopiero w połowie, to wyłapałem już kilka cennych wskazówek dotyczących biegania :) | | | Autor: kkazmier, 2009-01-04, 11:07 napisał/-a: 1.GS-autor zalecał ją jak najczęściej. Wersja 3x w tygodniu była wersję minimalną. Przynajmniej 4x na tydzień przynosi pewnie dużo lepsze efekty.
2.20x200m autor wielokrotnie robil podczas swojej zawodniczej kariery. W swoich planach pewnie o tym nie napisał, bo byslał, że zwykły biegający będzie miał duży problem z ich wykonaniem.
Sam sprawdziłem to na własnej skórze. Dopiero przy bieganiu na odpowiedniej predkosci (raczej wolniej niz szybciej) udalo mi się wykonac 20x150 czy 20x200.
Bardzo chwale sobien tego typu trening. Technika, szybkosc i swoboda biegania idzie sporo w gore.
3.Roznice pewnie biora sie z rosnacych doswiadczen trenerskich. Pana Jurka. | |
|
| |
|