|
| Przeczytano: 473/116910 razy (od 2022-07-30)
ARTYKUŁ | | | | |
|
10 stron maratonu - cz.1 | Autor: Jerzy Skarżyński | Data : 2008-10-20 | Z okazji wydania najnowszej książki pt. "Maraton" autorstwa jednego z najbardziej znanych trenerów maratońskich w Polsce - Jerzego Skarżyńskiego - rozpoczynamy cykl dziesięciu krótkich artykułów, które prezentować będą fragmenty książkę. Zaczynamy od... wstępu :-) Będziecie mieli także okazję zobaczyć kilkadziesiąt niepublikowanych nigdy wcześniej zdjęć Jurka z jego kariery zawodniczej - w dzisiejszym artykule fotografie z 1972 roku!!!
(...) Maraton to nie nazwisko uczonego, to nazwa małej podateńskiej miejscowości. Lekkoatletyczna konkurencja biegowa, której geneza i nazwa ściśle związana jest z tą miejscowością, zaczyna jednak, jak wcześniej Kopernik, poruszać – również skostniałe – umysły zasiedziałych Ziemian. Prędkości nie są tu oczywiście kosmiczne, rzędu ledwie kilku metrów na sekundę (w biegowej nomenklaturze przeliczane na minuty na kilometr), lecz zapewniam, że pokonanie dystansu maratonu z prędkością 5,55 m/s (ok. 3 minuty na kilometr) to... kosmos, totalny odjazd, coś co zawodnikowi tak szybko biegającemu zapewnia status gwiazdy!
Rys.1 - okładka książki pt. MARATON
Biegowego przyśpieszenia Ziemia nabrała w latach 60. XX wieku, gdy w USA wynaleziono jogging – bieg po zdrowie. Wtedy właśnie wypadki zaczęły toczyć się coraz szybciej. Biegocentryzm, który ogarniał coraz szersze kręgi ludzi broniących się w ten sposób przed skażeniami rozwoju cywilizacyjnego, powoli acz nieuchronnie zmierzał do swego epicentrum – maratonu, konkurencji będącej w umysłach ludzi synonimem walki ze swoimi słabościami, biegowym Mount Everestem. Na początku XXI wieku świat już niemal zwariował na jego punkcie. Zakręcenie maratonem przerastało najśmielsze prognozy. Frekwencja podczas imprez biegowych pączkowała z roku na rok.
Imprezy organizowane w latach 70. dla kilkudziesięciu maratońskich człapaków (tak wtedy inni biegacze określali pierwszych maratończyków), urastały z czasem do rozmiarów rzędu kilkuset, potem kilku tysięcy, pod koniec lat 80. stawały się kilkunastotysięcznikami, a od kilku lat gromadzą na starcie prawie 40 tysięcy uczestników, w niektórych maratonach wybranych spośród prawie 100 000 chętnych. Obłęd!
Rys.2 - Świebodzin, 1972 (drugi od lewej)
"Oni to mają końskie zdrowie!" – wzdycha z zazdrością wielu takich, dla których przebiegnięcie nawet jednego kilometra z prędkością 3 minuty na kilometr jest kosmosem, bo już po 200-300 metrach takiego biegu mają wszystkie gwiazdy przed oczami! A może… No właśnie – wyczytałem gdzieś, że tylko dziko żyjące na mongolskich stepach konie Przewalskiego wytrzymałyby z maratończykami na ich trasie, a poza nimi nie ma na lądzie zwierząt o podobnie maratońskiej wytrzymałości. Konie Przewalskiego są już jednak gatunkiem ginącym (chociaż ostatnio podejmuje się wreszcie działania w celu jego odbudowy) a maratończyków przybywa.
Może maratończycy pokonujący trasy maratonów, i to wcale nie z kosmiczną prędkością 5,55 m/s, mają nie końskie, ale... maratońskie zdrowie, nie do podrobienia w świecie zwierząt na naszej małej Ziemi? I czy znane „zdrowy jak ryba” – nie tylko ze względu na rosnące zanieczyszczenia naszych jezior, mórz i oceanów – nie zostanie wkrótce zastąpione humanistycznym, a przy tym bardzo nowoczesnym, bo XXI-wiecznym: "zdrowy jak maratończyk"?
Rys.3 - Zielona Góra 1972, LOM
Dzisiaj zdrowie jest – jutro zdrowia nie ma. Znamy to wszyscy bardzo dobrze. A jak już zdrowia nie ma, to najczęściej okazuje się, że nie ma go… na własne życzenie. Przyczyn tego może być całe mnóstwo, ale podstawową, gdyby nie liczyć utraty zdrowia na skutek różnego rodzaju wypadków, jest… brak działań, by je zachować, gdy jest! Zdrowie człowieka zależy od poziomu sprawności jego układu odpornościowego, walczącego non-stop z atakującymi go wirusami. Układ silny da sobie radę z (prawie) wszystkim. Układ słaby, albo osłabiony brakiem działań go wzmacniających, nie jest już tak skuteczny. A gdy nagle przegra – skończy się zdrowie, zacznie się choroba. I dopiero to jest dla ludzi sygnałem do podjęcia walki o odzyskanie zdrowia. "Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie jako smakujesz, aż się zepsujesz." – pisał Jan Kochanowski, urodzony dokładnie w tym roku, w którym Kopernik zakończył pracę nad swoim dziełem.
"Kto tak mądry, że zgadnie, co mu jutro przypadnie?" – ostrzegał przed nieprzewidywalnością ludzkiego losu Kochanowski w jednej ze swoich pieśni. Oddając pokłon jego troskliwości należy jednak dodać, że chyba dopiero wiek XX w odniesieniu do ludzkiego zdrowia wprowadził do powszechnego użycia słowo profilaktyka. Bo za jego czasów myślenie o przyszłości miało tylko jeden kierunek – "memento mori", czyli z łacińskiego "pamiętaj o śmierci". Dzisiaj do języka prozdrowotnych działań profilaktycznych należałoby wprowadzić jego odwrotność – "pamiętaj o życiu", w rozumieniu: pamiętaj o zdrowiu, by żyć długo. I szczęśliwie, rzecz jasna! A szczęścia bez zdrowia nie było, nie ma i nie będzie. Co jest z pewnością wystarczającym uzasadnieniem dla aktywności fizycznej – biegania w szczególności...
Kolejny odcinek książki "Maraton" już za tydzień !!
|
| | Autor: wese, 2008-11-28, 23:49 napisał/-a: Sam trenuję już któryś rok z rzędu na książkach J.S jednak najnowsze plany mnie zaskoczyły . Przedtem było odradzane bieganie 40 km a teraz raptem jest zalecane . W poprzednich książkach nie słyszałem by 4x w tygodniu uprawiać GS , nigdzie też nie wyczytałem o przebieżkach 20x200 . Ciekawe czym będziemy My uważni czytelnicy J.S zaskoczeni w 5 książce. I czy aby nie będzie to kolejne lanie wody .Mimo wszystko polecam salcesonom wszelakiej maści . Jednakże autorze kochany pamiętaj że po śląsku powiem " my nie są żółtodzioby " A to że ktoś kiedyś przebiegł tyle a tyle to już po 4 książce nie wiele znaczy . Zaczyna to śmierdzieć komercją , obliczoną na ile frajerów się da kupić na 5 książkę . W 5 książce dowiemy się np. że robienie skipów już nie jest w modzie , w 6 książce przeczytamy że wieloskoki to były za komuny . A w 7 książce że jedzenie kapusty jest niezdrowe . I jedna naczelna nutka sentymentalna przecież tak niewiele mi( autorowi) brakowało do IO a tego się będziemy dowiadywać z każdej książki bo to jest temat dyżurny. | | | Autor: iwa, 2008-11-29, 10:43 napisał/-a: Wydaje mi się, ze jesteś niesprawiedliwy tak pisząc, ponieważ z jednej strony, jak sam piszesz, trenujesz "na książkach J.S.", a z drugiej zarzucasz Mu komercję itd. Trzeba też wziąć pod uwagę, że książka jest napisana nie tylko dla biegaczy, którzy mają już jakąś przeszłość biegową i nie są "żółtodziobami". Biegaczy ciągle przybywa, a dwie pierwsze książki są już niedostępne na rynku, stąd też są powtórzenia, np. o historii maratonu, aby nowi biegacze mogli się z tym tematem zapoznać. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-06, 19:56 napisał/-a: Będę chciał w najbliższych dniach zamówić "Maraton", tak więc już niedługo będę mógł się pokusić o jakąś konkretniejszą opinię. | | | Autor: marysieńka, 2008-12-16, 16:03 napisał/-a: Święte słowa, święte.
Prawda.
W maratonie obowiązuje zasada..
Wolniej zaczniesz, szybciej skończysz.
Sama kilkadziesiąt razy miałam okazję tego doświadczyć:))) | | | Autor: Admin, 2008-12-22, 08:48 napisał/-a: Zamieściliśmky ostatni już niestety odcinek książki Jurka Skarżyńskiego. W imieniu całej redakcji dziękuję Jurkowi za taką możliwość i mam nadzieję, że poszczególne odcinki śledziliście z apetytem :-) | | | Autor: IwonaKrzysBiega, 2008-12-22, 11:48 napisał/-a: Pierwszy maraton przebiegłem w Poznaniu 2006 z czasem 4,22 a właściwie był to marszobieg. Dlaczego tak się stało.Po nabyciu książki Pana Jurka dowiedziałem się dlaczego.Trenowałem wraz z żoną całą zimę(cross,WB1,2,3) na podstawie książki Pana Jurka.Przed maratonem w Dębnie w 2007r odpoczywałem według ksiązki. Przed maratonem bałem się dystansu i właściwie wszystkiego. Całe szczęście przed biegiem spotkaliśmy JS i wlał we mnie i w małżonkę, którą wiele osób zna - Iwona z Kołobrzegu. Start w czasie biegu tylko w głowie tylko wskazówki z ksiązki( na 2 pętli chciałem dojść innego biegacza ale po zmierzeniu czasu okazało się, że biegnę 4,30 na kilometr co było jak na moje mozliwości sprintem szybko idę po rozum do głowy i zwalniam).Gdy kończę bieg nie mogę uwieżyć w czas 3,30,33. Naprawdę wspaniały. Po tygodniu startuję na 10km i znowu rekord 41,06. Naprawdę wspaniały do dziś jeszcze się nie poprawiłem. Myslę że miałem wiele wskazówek od kolegów biegaczy o których przy okazji wspomnę Andrzeja(Wygana) który zagrzewał mnie a właścicie nas bo moja małzonka swój pierwszy maraton w tym samym czasie przebiegła w 4,02 co jest naperawdę dobrym wynikiem, kolegę Pawła z którym staram się rywalizować, Roberta który przyczynił się do rozpoczęcia biegania , Krzysztofa i wielu wielu innych z którymi spotymamy się wspólnie na biegach. Każdy przekazuje nam po tochu garść swoich doświadczeń. Książka JS usystematyzowała te informacje, pozwala je zweryfikować, jak ktoś uważa to może je pozmieniać ale ma odnośnik. My korzystamy z książki i staramy się biegać w/g tego.Każdy ma wolność wyboru co do sposobu treningu. Szukając metod książka JS stała się dla mnie elementarzem. Czasami człapiąc na rozbieganiach po 5,45 zastanawiam się jak jak ja przebiegłem maraton po 5 minut na kilometr. Po prostu trzeba biegać dla mnie sukcesem okazało się kupienie książki JS i bieganie w/g tego co tam jest napisane.Jeżeli ktoś inny napisze podobną również ją przeczytam i być może garść wiedzy wykorzystam dla naszego biegania bo biegamy krótko 3 lata a mój kolega Andrzej 30 wspaniale by było gdyby opisał swoją wiedzę. Chociażby biegi które wspomina w jakim obuwiu się biegało a czasy były równie dobre .Trzymam kciuki za wszystkich biegaczy którzy dzielą się swoją wiedzą z innymi.IwonaKrzysBiega. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-22, 20:40 napisał/-a: Ja już niedługo będę miał okazję przeczytać książkę "Maraton". Przyszła do mnie pocztą w zeszłą środę, ale to ma być prezent dla mnie pod choinkę, tak więc muszę jeszcze poczekać do środowego wieczoru :) | | | Autor: wokasi, 2008-12-26, 20:38 napisał/-a: Książka Jerzego Skarżyńskiego to elementarz.Pierwszy kompletny,fachowy poradnik dla biegaczy amatorów którzy chcą profesjonalnie trenować.Kolejne książki Jerzego to nic innego jak uwspółcześnianie,aktualizowanie wiedzy.
Zachęcam innych naszych najlepszych biegaczy do opisania swojej metody,zdradzenia tajników treningu biegów długich.
Niech ktoś się zmierzy z Jerzym Skarżyńskim.Na razie jest on jedyny.Jestem jego gorącym zwolennikiem,Wojtek Kasiński z Pszczyny. | | | Autor: Rapacinho, 2008-12-28, 19:36 napisał/-a: Jestem już w połowie książki i muszę przyznać, że jest dobra. Dlaczego tylko dobra a nie bardzo dobra? Tylko z tego powodu, że jak na razie przygotowuje się pod kątem półmaratonu i 10km, a nie pod kątem maratonu. Gdy będę przygotowywał się konkretnie pod maraton to pewnie powiem, że książka jest bardzo dobra :). Zdecydowałem, że chcę mieć tę książkę z kilku powodów, po pierwsze kiedyś na pewno będzie dla mnie bardzo przydatna, po drugie jest tam wiele cennych wskazówek, które przydadzą mi się przed moim przyszłorocznym debiutem w maratonie, a po trzecie część elementów z tej książki będę chciał przenieść na swoje przygotowania na sezon 2009. Ogólnie książka bardzo fajna, fajnie czytało się historię maratonu i mimo tego, że jestem dopiero w połowie, to wyłapałem już kilka cennych wskazówek dotyczących biegania :) | | | Autor: kkazmier, 2009-01-04, 11:07 napisał/-a: 1.GS-autor zalecał ją jak najczęściej. Wersja 3x w tygodniu była wersję minimalną. Przynajmniej 4x na tydzień przynosi pewnie dużo lepsze efekty.
2.20x200m autor wielokrotnie robil podczas swojej zawodniczej kariery. W swoich planach pewnie o tym nie napisał, bo byslał, że zwykły biegający będzie miał duży problem z ich wykonaniem.
Sam sprawdziłem to na własnej skórze. Dopiero przy bieganiu na odpowiedniej predkosci (raczej wolniej niz szybciej) udalo mi się wykonac 20x150 czy 20x200.
Bardzo chwale sobien tego typu trening. Technika, szybkosc i swoboda biegania idzie sporo w gore.
3.Roznice pewnie biora sie z rosnacych doswiadczen trenerskich. Pana Jurka. | |
|
| |
|